Na Mikołaja poszliśmy sobie na Pilsko... ale bardzo niestandardową drogą. Od tylca, od słowackiej strony. Trzeba przejechać granicę i skręcić w prawo w stronę wyciągów narciarskich nad wsią Sihelné. Tam zostawiliśmy auto i ruszyliśmy wzdłuż stoku narciarskiego. Nie jest stromy i zapewnia fajne widoki na Babią.
Wyciągi kończą się na wysokości 1000 m. Widok na Pilsko... taki se.
Idziemy drogą, bez szlaku. Prowadzi nas jak po sznurku w górę.
Za plecami Tatry.
Dochodzimy do zielonego szlaku. Las robi się rzadki. Kolorowo.
Śniegu powoli przybywa, robi się zimowo... ale jest to na razie tylko preludium.
Coś widać miedzy drzewami.
Wchodzimy w strefę kosodrzewiny.
Całkiem porządne widoki na Tatry.
Szczytujemy.
Kurcze, naprawdę fajnie widać dzisiaj. Mała Fatra.
Zbliżenie na Rozsutca.
Veľká lúka.
Niżne Tatry - Chopok i Ďumbier.
W szale fotograficznym doznaję hipotermii. Wieje i jest konkretny mróz.
Dla rozgrzewki idziemy sprawdzić jak widać po polskiej stronie.
Lachów Groń, Jałowiec, Beskidek. Jakoś tak mniej piękne.
Wracamy na szczyt.
Mała Fatra pewzentuje się najlepiej.
Wielki Chocz.
Rozpoczynamy powrót i wciąż podziwiamy Tatry, które jakby jeszcze lepiej wyglądały po przesunięciu się słońca bardziej na zachód.
Schodzimy szlakiem niebieskim. U góry mocno zarośnięty kosówką. Potem w lesie idzie szeroką drogą.
Tatry pojawiają się do samego końca.
Pilsko od słowackiej strony szczególnie polecam przy dobrej widoczności
