Polak za granicą, … czyli Marek Z. w Dolomitach
Lipcowy urlop spędzałem w Dolomitach. Jednego dnia ruszyłem z Passo Falzarego, w stronę szczytu Cima Fanis Sud. W góry ruszyłem, żeby zrobić dokładną dokumentację fotograficzną znajdującej się tam bardzo znanej ferraty Tomaselli.
Ponieważ z przełęczy pod szczyt jest małe podejście, postanowiłem zabrać z sobą kijki trekingowe. W okolicę ferraty prowadzi szlak turystyczny. Jednak ostatnie kilkanaście metrów podejścia, prowadzi stromą ścieżką, która prowadzi tylko pod ścianę szczytu i turyści raczej pod ferratę już nie podchodzą.
Na ferracie towarzyszyła mi dwójka niemieckich turystów. W czasie zakładania uprzęży i małej przekąski pod szczytem postanowiłem schować za kamieniami, kilka metrów od ścieżki złożone kijki.
Moi towarzysz długo się nad takim rozwiązaniem zastanawiali, ale zrezygnowali, uważając, że przydadzą im się w drodze powrotnej, kiedy trzeba schodzić dość długim i stromym żlebem.
Ponieważ widziałem ten żleb w czasie podejścia, powiedziałem im, że tam już śniegu nie ma, zatem nie ma sensu wspinać się po tak pięknej ferracie razem z kijkami. A zabiorę je jak będę wracał ze szczytu. Tak też zrobiłem.
Nie wiedziałem jednak o jednym fakcie:
w Dolomity pojechał Marek Z.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy wracam po kijki, a tam ich już nie ma! A jest za to kartka przyciśnięta małym kamykiem, której fragment widać poniżej.
Jak widać na zdjęciu,
Marek Z. postanowił się pochwalić tym, kto wziął kijki, jak ma na
imię i
nazwisko, na jakiej
ulicy mieszka i pod jakim
numerem, oraz jaki ma
email. Dla jasności nie podał tylko nazwy miasta, a ja jak widać, część kartki zamazałem.
W zasadzie to było by tyle, bo o czym tu jeszcze pisać. Zaznaczam tylko, że żadnego
Marka Z. – nie znam.
Na końcu powiem tylko tyle:
•
Chyba bym się tam spalił ze wstydu, gdyby moi towarzysze zostawili swoje kijki, tak jak zrobiłem to ja.
•
Marek Z. kradnąc te kijki – nie mógł wiedzieć, że to są kijki zostawione tam przez kogoś z Polski, zatem jaki sens miało zostawianie tam kartki z polisy napisanej w naszym języku? Czy chodziło mu o to,
by w okolicznych schroniskach rozeszła się fama, jak to Polacy chodzą po szlakach i kradną, co się da? Przecież w Dolomitach są takie miejsca, gdzie na całe dnie turyści zostawiają nie tylko kijki, ale nawet malutkie namiociki ze sprzętem, luzując tylko linki, żeby się za bardzo straży leśnej nie rzucały w oczy.
• Mam nadzieję, że
Marek Z. więcej
w Dolomity już nie pojedzie.
wiesiek
www.wdolomitach.pl
ps.
Marku Z., życzę Ci byś miał jeszcze okazję przejść tyle pięknych szlaków, ile my przeszliśmy razem z tymi kijkami. A… może wtedy
nabierzesz więcej ogłady.
Zapomniał bym dodać, że tego dnia na ferracie były tylko nasze trzy osoby, zatem wytłumaczenie, że ktoś pogonił z tymi kijkami na ferratę, żeby je oddać właścicielowi, jest niemożliwe.