Spiochu napisał(a):
Nie nabijam się z samego szkolenia (sam byłem na kilku różnych kursach) co z warunków formalnych i marketingu NPM, który robi z tego ekstremalną imprezę. Nie sądzę by do biwakowania pod schroniskiem była konieczna oplata 99zł, zgłoszenie 3 mies wcześniej, kwalifikacja kandydatów i specjalne ubezpieczenie.
Pieniądze to jedna sprawa. Tez uważam że 99 zł to dużo, "za moich czasów" opłata była symboliczna a jeszcze sponsorzy sporo wrzucali, mam do dziś fajny bezrękawnik z windstopera, który dostali od "Salewy" wszyscy uczestnicy biwaku w roku 2007. Wszyscy - nie tylko kadra.
Można też było na miejscu kupić trochę fajnego sprzętu od sponsorów za połowę ceny.
Natomiast kwalifikacja była konieczna ze względu na ograniczenie ilości uczestników na zajęciach. Grupa 15 -20 osób to jest maksimum tego co instruktor może ogarnąć jednorazowo a wszyscy byli podzieleni na 4 grupy.
Zajęcia z każdego tematu zajęły 2 godz. dla grupy - w sumie 8 godz. zajęć w ciągu dnia.
Poza tym wieczorem było spotkanie w schronisku i slajdowisko, a schronisko też ma ograniczoną pojemność.
No a ubezpieczenie to chronienie własnej d... gdyby komuś nie daj Boże coś się stało mógłby się sądzić z organizatorami.
Ludzie różne rzeczy są w stanie wymyślić i nie dziwię się organizatorom, że się zabezpieczają.
Na naszym biwaku w roku 2007 kolega sobie przeciął dość poważne rękę rynną, przy ustawianiu się do zbiorowego zdjęcia wlazł na dach bacówki.
Spiochu napisał(a):
Wydaje mi się że zwykły wypad w Beskidy zimą pod namiot ze znajomymi pozwala na bardziej rzeczywiste warunki a również jest w miarę bezpieczny jeśli ktoś się odpowiednio przygotuje. Co do samych szkoleń to wszystko fajnie ale domyślam się że jest tam dość dużo uczestników więc raczej jest to forma pokazu niż rzeczywistego szkolenia jak ma to miejsce w małych grupach.
Dokładnie tak.
Ale gdyby nie kwalifikacja to mogło by ich było być kilkaset.
Spiochu napisał(a):
Jeśli chodzi o formę spotkania towarzyskiego to wg. mnie znacznie wygodniej i bezpieczniej jest pić w schronisku niż marznąć na dworze.
Właśnie dlatego odbywało się to przed schroniskiem.
Wieczorem w schronisku było slajdowisko, potem do dowolnych godzin impreza (uczestniczył kto chciał) a na noc uczestnicy szli sobie spać do namiotów.
Była prohibicja ! - o czym uczestnicy byli uprzednio uprzedzeni.
(no chyba żeby ktoś sobie coś pociągnął w namiocie, tego nie kontrolowaliśmy, aż tak ortodoksyjni nie byliśmy

)
To też było może nadmierne zabezpieczenie, ale wiadomo, gdyby coś się komuś stało - np. upadł przed namiotem i zamarzł - organizator miał dupokryjkę.
Spiochu napisał(a):
Rzeczywiste warunki to takie które nie są bezpieczne.
Wiem.
Spiochu napisał(a):
Rozstawianie namiotu na śniegu to nie jest wielka filozofia. Problem zaczyna się gdy wieje silny wiatr lub w nocy spadnie 1m śniegu. Tego raczej przed schroniskiem się nie uświadczy. Ale rozumiem że jakiś zarys po tym biwaku będzie, trzeba tylko zdawać sobie sprawę z jego ograniczeń.
Chodziło głownie o wkopanie się głęboko w śnieg, poza tym robiliśmy różne typy jam śnieżnych i tym podobne zabawy.
Raz w nocy (koło bacówki nad Wierchomlą) faktycznie spadło ze 30 cm śniegu, więc jakiś przedsmak tego biwakowania był.
Zaznaczam, ze wszystko co piszę dotyczy biwaków w których organizacji brałam udział a więc w roku 2006 (Hala Cebulowa) i 2007 (Nad Wierchomlą), jak dokładnie jest teraz tego do końca nie wiem.
B.