Raz w Strbskim Plesie przy samym wejściu do parku przypieprzył się do nas jakiś strażnik. Było to w zimowym okresie obowiązującego zakazu wychodzeni powyżej schronisk, już chyba po zmroku.
Wyszliśmy z Doliny Młynickiej i mieliśmy czekany przypięte do plecaka. Strażnik wyskoczył z krzaków i zapytał się skąd wracamy. Powiedziałem, że z Wodospadu Skok, bo do tego miejsca można w zimie dojść.
Nie uwierzył, kazał się zatrzymać i mówi, że przecież widzi, że mamy sprzęt więc byliśmy w górach. Olaliśmy go i szliśmy dalej. Zaczął się odgrażać, że jak się nie zatrzymamy to zadzwoni na policję i nas wylegitymują i dostaniemy pokute.
Maciek odparł do niego, że jak chce to niech sobie dzwoni, on za to może do polskiego konsulatu zadzwonić i powiedzieć, że nas prześladuje i zaczepia jakiś pajac.
Przeszedł jeszcze parę metrów z nami w milczeniu, po czym się ....
Za rękę nie złapał, więc nic nie mógł zrobić.
Oczywiście byliśmy nad wodospadem Skok zrobić sobie sesję zdjęciową z czekanami

a filanc nas szykanował ze względu na narodowość.