chief napisał(a):
...
grubyilysy napisał(a):
Chiefie, jak miałby wyglądać ów ewentualny państwowy egzamin dla Markiza na "przewodnika tatrzańskiego, ścisła specjalizacja - prowadzenie niedoświadczonych turystek na Świnicę"?
Tak, aby sprawdzić kompetencje osoby chcącej w ten sposób zarabiać. Kompetencje sprawnościową, techniczną, i określonej wiedzy.
Moim zdaniem klienci, wybierając jaku usługodawcę określonego przewodnika, maja prawo zakładać, ze pod tym tytułem "przewodnik", jest osoba, która zna sie na górach i owej profesji.
Kompetencja sprawnościowa - Markiz zdaje się młody nie jest. Jak jednak sam twierdzi jeszcze tak źle nie jest, nawet jeśli dziś już nie, to pięć lat temu pewnie jeszcze bez problemu na Świnicę by wszedł i zniej zszedł, przynajmniej jeśli tylko jego wyselekcjonowane klientki miały tak powiedzmy 45-60 lat.
Kompetencje techniczną - czy naprawdę jakieś szczególne kompetencje techniczne są potrzebne do poprowadzenia wycieczki dwóch trzech pań 45-60 lat na Świnicę? Jeżeli zdarzy się wypadek w czym gorszy będzie Markiz od np. Raffiego? No nie zna się pewnie na restytucji, ale telefon komórkowy obsługiwać pewnie umie, TOPR wezwie, a na pewno będzie to dla pań bezpieczniejsze niżby miały pójść same. Niuans - jeden (Markiz) i drugi (Raffi) i tak, dla własnego dobra, musieliby wykupić OC, Markiza pewnie będzie ono kosztowało drożej, zresztą to jest może jedyny element "regulacji" jaki można by tu zostawić - obowiązek wykupienia OC przy świadczeniu usług przewodnickich.
Kompetencje określonej wiedzy - myślisz że Markiz pomyli szlaki na Świnicę z Murowańca? No nie róbmy jaj.
chief napisał(a):
Po deregulacji, jakiej żąda Zimowski, to może być osoba, która w życiu w górach nie była.
Że tak powiem - no i co? Raczej szybko zostałaby wykryta i szybko by się jej odechciało podobnych praktyk. Jedną ze sztandarowych idei komunizmu jest przekonanie że obywatel to idiota, na pewno padnie ofiarą oszusta który podaje się za przewodnika a nigdy w górach nie był. Co gorsza obywatel sobie z tym na pewno nie poradzi. Tutaj wkracza nieco ideologia - w takich sprawach w duchu kapitalizmu jest działanie post factum, a nie prewencja, czyli każdy oszukany klient ma prawo dochodzić przed sądem swoich praw, np. zwrotu zapłaty i innych kosztów.
chief napisał(a):
Jak zamawiam usługę kominiarza, to chcę być pewnym, ze ta osoba posługująca się tym tytułem, jest kominiarzem, a nie, że po paru dniach, zejdę z tego świata przez zaczadzenie, bo trafie na jakiegoś pseudo-kominiarza, który reklamuje się "usługi kominiarskie".
Jesteś w takiej sytuacji, że trochę niewiarygodnie wypadają twoje próby straszenia sytuacjami ala wypadek Szumnego. Praktyka moich kontaktów z kominiarzami jest taka:
Budowałem dom, więc musiałem mieć komin, nawet nieco skomplikowany, bo był odcinek poziomy 1,5m. Wolałem żeby robili kominiarze z dyplomem, zresztą potrzebowałem świstka dla urzędu. Znalazłem w PKT, zadzwoniłem zamówiłem. Przyjechali, chyba myśleli że jakaś standardowa robota "pomachać gruszką - wypisać świstek - wziąć trzy stówy", a tu klient czegoś chce, mierzyć, dobrać rury, sprawdzić instrukcję pieca itd. Coś tam porobili, oczywiście nie pomierzyli, kazali mi samemu pojechać do sklepu i rury zamówić. Zamówiłem. Niestety okazało się że jedna jest za krótka o 5cm, w efekcie na sporym odcinku rura po złożeniu jest krzywa. Kominiarz przyjechał, pokręcił nosem, dopchnął rurę, machnął ręką, wypisał świstek, zainkasował. "Panie pan to tak zostawi bo jeszcze się spieprzy". Niestety oddanie domu się opóźniło więc musiałem za rok odnowić badanie kominiarskie. Zadzwoniłem i poprosiłem żeby mi wypisali nowe. Umówiłem się na mieście, pojechałem, facet bez zaglądania do rur, bo musiałby przyjechać, wypisał mi nowe i "Trzy stówy", "Tylko za wypisanie!?", "Panie to jest tanio, myśli pan że uzyskanie uprawnień kominiarskich to betka? My jesteśmy fachowcami!". Co miałem gadać, komin mam krzywy, dom na szczęście oddałem bo facet z uprawnieniami podpisał świstek za trzy stówy, komin jest do poprawki, ale "jakoś tam jest".
To tak o kominiarzach i o tym czego może oczekiwać klient od zawodów "regulowanych". Przypomnij sobie co pisałem o moim rekordzie na Ścieżce nad Reglami, przecież to jest analogia w 100%. Na marginesie - w trakcie budowy był jeden jedyny przypadek gdzie złego słowa o przedstawicielu zawodu regulowanego nie powiem - kierownik budowy. Moja teoria jest taka - akurat Ci ludzie naprawdę MUSZĄ się znać i rzeczywiście się znają, kończą naprawdę syte i trudne do ukończenia studia, podparte wiedzą rozwijaną od tysiącleci a w stosunku do swojej pracy i odpowiedzialności zarabiają grosze. I chyba jest w tym jakaś prawidłowość.
A teraz mała teza. W grupie docelowej "kobiety wiek 46-60, niedoświadczone turystki pragnące zdobyć Świnicę", Ty, Raffi, Basia nie mielibyście w konkurencji z Markizem ŻADNYCH szans. Jak trzeba mogę uzasadnić. Różnica w ewentualnych ryzykach praktycznie taka sama, a satysfakcja klientek z doprowadzenia NIE DO PORÓWNANIA, choćbyś nie wiem jak zaklinał rzeczywistość, głębi duszy wiesz o czym mówię doskonale. Co innego na przykład jakiś młody facet który chciałby się wybrać dajmy na to na Setkę na Kościelcu - zupełnie inny rodzaj "usługi przewodnickiej". Wtedy poleciłbym Ciebie albo Raffiego, ale tak naprawdę nie musiałbym polecać, bo ja nie zakładam, że ludzie są idiotami i sami nie wiedzą czego chcą i potrzebują.
chief napisał(a):
...
grubyilysy napisał(a):
ja akurat mam zawód "nieregulowany" - informatyk. Każdy może zostać informatykiem
Teraz zawód informatyka jest na topie, gdzie jest spore zapotrzebowanie. Lecz pamiętaj, że każda świeczka kiedyś dogasa, tak się teraz dzieje z farmaceutami, marketing owcami, itp… kiedyś zapewne będzie z informatykami. Zobaczymy, czy będziesz dalej tak pewny siebie, gdy na rynku pojawią się informatycy, albo pseudo-informatycy za wschodnich granic, oferujących swą prace, za połowę Twego wynagrodzenia, a za pewne tak będzie. Czas pokaże. Uważaj z dużymi kredytami.
Chiefie, niektórzy mieliby problem, żeby wyżyć i utrzymać rodzinę za całość mojego aktualnego wynagrodzenia ("wynagrodzenia" w cudzysłowie, jestem właścicielem małej firmy programistycznej). Pewnie masz nieco stereotypowe wyobrażenie o informatykach, pewnie też jestem nieco nietypowym informatykiem, dodam, że mam o własnych umiejętnościach dość wysokie mniemanie .
Ja tylko wskazuję Ci że są zawody, gdzie regulacji nie ma, to znaczy nie ma państwowej, bo jest ta "rynkowa" i niezależnie od mojej nietypowej sytuacji uważam, że właśnie ta rynkowa sprawdza się zupełnie dobrze.