Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

kto was zaraził górami...?
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=1083
Strona 6 z 11

Autor:  yahazee [ N wrz 23, 2007 6:13 pm ]
Tytuł: 

yahazee napisał(a):
hmmm - wiecie jaka jest stanadardowa odpowiedź pojawiająca się tu do tematu?


dobre - sam odpowiem:
Wszyscy piszą coś w stylu:
w roku xxxx pojechałem/am w tatry.

albo:
pierwszy raz w tatrach byłem w rrrr

Autor:  Markiz [ N wrz 23, 2007 9:34 pm ]
Tytuł: 

yahazee napisał(a):
Wszyscy piszą coś w stylu:

Nie wszyscy. Mnie np. nikt nie zarażał, sam się zaraziłem. Owszem - dziadek jeździł, tata jeździł, ale mnie do niczego nie przymuszali. Poza tym słowo zarażenie nie jest odpowiednie. Zarażenie oznacza chorobę, choroba to coś niezbyt miłego, czy jeździcie się tam umartwiać?

Autor:  Jacek [ N wrz 23, 2007 9:53 pm ]
Tytuł: 

napisałeś
Markiz napisał(a):
Mnie np. nikt nie zarażał, sam się zaraziłem

po czym
Markiz napisał(a):
czy jeździcie się tam umartwiać?

a Ty ? skoro sam również tak napisałeś.

Autor:  Markiz [ N wrz 23, 2007 10:03 pm ]
Tytuł: 

Jacek napisał(a):
a Ty ? skoro sam również tak napisałeś.


By pozostać w stylistyce.

Autor:  fotoMichał [ N wrz 23, 2007 10:04 pm ]
Tytuł: 

Tata 8)

Autor:  Justka [ N wrz 23, 2007 10:28 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
czy jeździcie się tam umartwiać?

pewnie.
zawsze przyjmuje szate pokutnika :wink:

Autor:  Łukasz T [ Pn wrz 24, 2007 6:01 am ]
Tytuł: 

Markiz napisał(a):
Daj spokój, oczy sobie zepsujesz a i tak połowa z tych relacji jest zmyślona.


Co najmniej 4 / 5.

Autor:  fejsu [ Pn wrz 24, 2007 9:31 am ]
Tytuł: 

mnie jakby się tak zastanowić to nikt nie zaraził,chyba sam się zaraziłem górami,nikt w rodzinie nie chodził po górach a ja spontanicznie z dziewczyną wymysliliśmy sobie żeby pojechać gdzieś gdzie jest ładnie i można pochodzić...mazury i morze za daleko a góry bliżej więc się pojechało i zakochało w nich :D

Autor:  maxym [ Pn wrz 24, 2007 10:20 am ]
Tytuł: 

Usiłowano mnie zarazić " na siłę", ale było to czynione kiedy cięgnięto mnie za rękę gdzieś do dolinki, a ja sie pytałem dalego jeszcze??? po czym jak zawsze dostawałem odpowiedź za 5 min. itp.
Potem po jakimś czasie się zaraziłem przy pomocy dziadka i wujka, z którymi to zdobyłem swój 1 szczyt - Giewont :P

Autor:  gigi [ Cz wrz 27, 2007 6:45 pm ]
Tytuł: 

W moim przypadku był to tata i pierwszy wypad do Szklarskiej Poręby jak miałem jakieś 4-5 lat :) Potem w wieku 6 lat Zakopane oczywiście z Giewontem i Wąwozem Kraków (to był hardkor, te łańcuchy i klamry :twisted: ) No i tak się zaczęło. Jeżeli do tego dodać dziadka który chasał po górach w wieku 75 lat to inczej byc nie mogło jak miłość od pierwszego wejrzenia :alien:

Autor:  traper [ Pt wrz 28, 2007 11:46 am ]
Tytuł: 

dla mnie najpierw byl wyjazd w Sudety w wieku chyba 10-u lat, ale prawdziwy smak gor poczulem dopiero w szkole sredniej za sprawa jednego z moich kolegow ktory zorganizowal wyjazd naszej paczki do Zakopca-MOKO, DPSP, Wolowiec i tak sie zaczelo, potem byly coroczne wyjazdy w tej samej grupie, latem i zima

Autor:  korn [ Pt wrz 28, 2007 10:00 pm ]
Tytuł: 

W sumie to było tak że jak miałem 1,5 roku to mój Tato zabrał całą rodzinkę. :) Co najśmieszniejsze, że to stało się tradycją praktykowaną od 14 lat. :D Rok później z morskiego schodziłem sam :lol:.

Autor:  młoda [ So wrz 29, 2007 2:24 pm ]
Tytuł: 

Markiz napisał(a):
czy jeździcie się tam umartwiać?


z założenia nie, chociaż czasem zaliczając jakieś upierdliwe podejście, albo w tonie śniegu czy w deszczu, zastanawiam się po jaką cholerę się tak męczę? Ale smak browarka po zejściu do schronu jest jak lekarstwo na głupie myśli (myśli w stylu - już ostatni raz się tak męczyłam
:D ) Oczywiście w przypadku pogody lekarstwem na głupie myśli są powalające widoki 8)

A tak z innej beczki, widzę, że większość piszących w tym temacie, pisze, że zarazili się w Tatrach :) Ciekawa jestem czy to dlatego, że tam pierwszy raz byliście w górach, czy może Tatry mają po prostu tą magiczną moc zarażania sobą :D

Autor:  JaczaQ_ [ So wrz 29, 2007 6:45 pm ]
Tytuł: 

Ja pamiętam kiedy ja ześwirowałem na ich punkcie
To było 4 lata temu.
Wcześniej, jak byłem mały to wiem, że przechadzka na Morskie Oko to był dla mnie koszmar. Wolałem sobie siedzieć na kwaterce i oglądać TV
Niestety trudno mi się do tego przyznać, bo nie wiem jak mogłem być tak głupi. Ale tak właśnie było... Ech

Autor:  gigi [ So wrz 29, 2007 6:59 pm ]
Tytuł: 

JaczaQ
Dobrze, że się nawróciłeś :)

Autor:  sojkin [ Pn paź 01, 2007 1:47 pm ]
Tytuł: 

Ja z rodzicami chodziłem po górach już od małego, maiełem spora przerwe z czasach kiedy byłem w technikum ale od 4 lat staram sie je znów odwiedzać regularnie :D

Autor:  Paweł_ [ Śr paź 03, 2007 5:56 pm ]
Tytuł: 

Kto mnie zaraził? Hmm...
Są trzy źródła:
1) Moja ciocia i jej córki poprzez swe relacje z tatrzańskich wypraw;
2) Mój kolega, który od 16-17 lat (czyli od początku podstawówki) przesyła mi co wakacje kartki z Zakopanego, a następnie opowiada o swych górskich przygodach;
3) "Ceperski Przewodnik"; napisany tak, że aż chce się tam być, chce się to zobaczyć.

A chodzić po górach zacząłem gdzieś w wieku 10 czy 11 lat. Morskie Oko z Pięciu Stawów przez Świstówkę; ten niezapomniany łańcuch, który o dziwo nie zrobił na mnie wrażenia (prawdą jest, że dzieci nie wiedzą co to lęk i niebezpieczeństwo); powrót asfaltem już po zmroku. Trzydniowiański Wierch szlakiem papieskim, powrót Krowim Żlebem (tego to w ogóle nie pamiętam; no może prócz jakiejś zakonnicy dziwiącej się, że taki mały tak dzielnie idzie jak kozica - jeszcze do dziś czasem na szlaku słyszę, że chodzę jak kozica; jak byłem mały to jak przyspieszałem mówiłem, że wrzucam bieg kozicy;) to były czasy; choć szybkie chodzenie dalej mi zostało; w mieście mało kto dotrzymuje mi kroku, zwłaszcza pod górkę).
Później była gigantyczna przerwa (nie licząc zielonych szkół w Rabce i Zawoji) ze sporadycznymi wyjazdami w Gorce (po Tatrach moje góry nr 2).
I tak na dobre zaczęło się rok temu, w sierpniu. Ale to był dopiero okres zauroczenia. Od tego roku już jest pełne zakochanie :)

Autor:  Samoth [ Śr paź 03, 2007 6:10 pm ]
Tytuł: 

hmmm moja przygoda z górami zaczęła się na 1 roku studiów. Po poznaniu 2 oszołomów którzy wyciągnęli mnie na szlak pojednania pl-cz z szklarskiej poręby do Karpacza, pamiętam to jak dziś, deszcz padał człowiek cały przemoczony,zmęczony wyzywał ich pod nosem, aczkolwiek dziś miło to wspominam . Następnie pojechałem z nimi do słowackiego Raju - było fajnie, ale jak w drodze powrotnej zobaczyłem 1 raz Tatry to zakochałem się w nich od pierwszego wejrzenia. No i tak do dnia dzisiejszego przynajmniej 2 razy do roku muszę tam być, a tak poza tym to studiuje w jeleniej górze w chwilach wolnych dreptam sobie po Karkonoszach do których mam ok 15 km i widzę je z okna :P

W moich podbojach towarzyszy mi kumpel z reala i tego forum uysy :P , którego natomiast ja wkręciłem w Tatry

Autor:  Agula [ Pt paź 05, 2007 6:33 pm ]
Tytuł: 

Sama sie zaraziłam :D .
Zarezerwowałam wyjazd w podróż poślubną do Zakopanego no i tak to się zaczeło. Zaraził sie mój mąż i ja sama, pokochaliśmy razem TATRY i już od pięciu lat jeżdzimy notorycznie co roku i razem zdobywamy nowe szczyty :cheers:

Autor:  ewka [ Wt paź 09, 2007 4:40 pm ]
Tytuł: 

Sama sie zaraziłam, całkiem niedawno. Chyba przez 20 lat nikt nie potrafił mi gór porządnie pokazać, a szkoda. Bakcyl umocnił się pod wpływem lektury forum :wink: i innych artykułów w necie. A ostatnio mój apetyt na góry - choć już tak bardziej 'ideologicznie' - podsycają ksiązki Kukuczki, Czerwińskiej i Rutkiewicz.

No i fakt, u mnie też zaczęło się w Tatrach. Wcześniej byłam kilkukrotnie i w Beskidach i w Pieninach, ale jednak tak na dobre przyciągnęły mnie dopiero Tatry.

Autor:  trauver [ Śr paź 10, 2007 3:57 pm ]
Tytuł: 

Mnie to zaraził mąż jakieś dwa lata temu, więc całkiem niedawno :lol:

Autor:  radzioo [ Cz paź 11, 2007 12:05 pm ]
Tytuł: 

A mnie kolega który za bardzo chodzić po górach to nie może :)

Autor:  woldi2007 [ So paź 13, 2007 10:41 am ]
Tytuł: 

sojkin napisał(a):
Ja z rodzicami chodziłem po górach już od małego

Ja też jezdziłem z rodzicami od małego w góry z tym,że po górach nie chodziliśmy a po okolicznych wsiach i miasteczkach.Dopiero gdy pojechałem tam z przyjaciółmi to mnie piorun trafił na dobre ale to było dwa lata temu więc mam sporo do nadrobienia :lol: Teraz nie wyobrażam sobie urlopu bez gór

Autor:  Gonzo [ So paź 13, 2007 1:27 pm ]
Tytuł: 

A ja rozpocząłem przygodę z górami w podstawówce - zielona szkoła i obóz w Karkonoszach. Wtedy zrozumiałem, że to jest to. Prawdziwe szaleństwo rozpoczęło się jednak w pierwszej klasie liceum - zielona szkoła w Małym Cichym, październik, śniegu sporo no i te widoki... Zobaczyłem pierwszy raz Tatry, powaliło mnie na kolana i tak już zostało. Ojciec jednej z koleżanek, który organizował całą wyprawę był totalnym fanatykiem górskim, chyba również przewodnikiem - skutecznie zadbał o odpowiednią oprawę mistyczno - ideologiczną. Na studiach to już każde wakacje spędzałem w Taterkach, teraz staram się to czynić również, chociaż 26 dni urlopu w roku to stanowczo za mało, stanowczo!

Autor:  Mag_Way [ Śr sty 02, 2008 3:16 pm ]
Tytuł: 

Ja sama. Miłośc od pierwszego wejrzenia :mrgreen:

Autor:  3d [ Śr sty 02, 2008 7:24 pm ]
Tytuł: 

ja po gorach chodziłem od dawien dawna, z małymi przerwami, głównie Gorce, Beskidy, a prawdopodobnie rownież Velka Fatra (na obozie sportowym w Oravskim Podzamoku) W liceum był wypad w Bieszczady, ale mało turystyczny...
I jakos mnie do gór szczególnie nie ciągnęło. To co mnie jednak zachwycalo to np. widok na Tatry z Gorców, lub z samego Podhala, ale jakoś nikt nie miał odwagi żeby mnie wyciągnać w te Góry.
Ale w końcu stało się, mój tata, stary gorczański wyjadacz - wyciągnął mnie raz na Turbacz. Na drugi dzień mieliśmy misterny plan aby pojechać złoić Kasprowy. Wtenczas jeszcze nie wiedzieliśmy nic o Tatrach - totalna ciemnota.
Niestety, o 4 rano zadzwonił budzik, i okazało się że jest dość potężna burza - generalnie załamanie pogody (był koniec sierpnia). Dzień wczesniej na Turbaczu też nie było za ciekawie, mglisto i pochmurnie. Tak wiec czekał nas wycof - wróciliśmy do domu. Kilka dni później szykowaliśmy już wyjazd w Tatry, był problem bo nie miałem górskich butów, a moje tenisówkowate McArthury zostały doszczętnie podniszczone podczas ostatniej wyprawy na Turbacz. Powkładalem wtedy do butów jakichś gąbek, byleby sie dało chodzić i pojechaliśmy w Góry - by odkryć to co nieznane i tajemnicze...
Żeby nie zanudzać - na pierwszy ogień poszedl Kościelec. Pamiętam juz mój zachwyt jak przechodzilśmy Doliną Jaworzynki. Siąpił wtedy drobny deszcz.
Zakochałem się w tych górach od pierwszego wejrzenia. Cóż za potęga, cóż za majestat, cóż za piękno! Na grani przywitał nas śmiglowiec toprowski, ktory akurat zwoził kogoś ze Świnicy na linie. Poza tym byla mgła, a na szczycie widzialem pierwszy raz w życiu taternków (pewnie wspinali się na Zadni). Tego samego dnia postanowiliśmy zrobić jeszcze Kasprowy. Podejście było trudne, wiało jak diabli, mleko jak cholera, widocznośc zerowa, a poza tym było niesamowicie zimno (trzeba było ubrać wszystko co było plecaku).
Jako że był już wieczór, a ja bylem mocno zmeczony, to z powrotem zjechaliśmy sobie kolejeczką...
Myślę, że nikt mnie do Tatr nie zaraził, po prostu jakaś tajemnicza sila mnie tam zacięgnęła i do tej pory nie daje mi spokoju... ;)

Autor:  Mag_Way [ Śr sty 02, 2008 7:43 pm ]
Tytuł: 

Bo tak to właśnie jest z górami. Piękno, siła, magia i TAJEMNICA. :bowdown:

Autor:  3d [ Śr sty 02, 2008 7:57 pm ]
Tytuł: 

Mag_Way napisał(a):
Bo tak to właśnie jest z górami. Piękno, siła, magia i TAJEMNICA. :bowdown:

Tak, góry to Tajemnica. Ja myslę, że wchodzenie na tatrzańskie szczyty to taka forma mistycyzmu ;)

Autor:  Mag_Way [ Śr sty 02, 2008 8:07 pm ]
Tytuł: 

A jak mówi Michał Jagiełło chodzenie po górach jest też modlitwą :lol:

zmaganiem z własną słaboscią
wyzwaniem
najczystsze piękno.

warto na nie czekać w moim przypadku kilka miesięcy (mieszkam na drugim końcu Polski :evil: ) by w nie pojechać.

Autor:  3d [ Śr sty 02, 2008 8:32 pm ]
Tytuł: 

Mag_Way napisał(a):
A jak mówi Michał Jagiełło chodzenie po górach jest też modlitwą :lol:

Dlatego mówię, że dla mnie góry (a przynajmniej Tatry) to świątynia.
Zauważylem, że odkąd chodzę po Tatrach, to jakoś stalem się wrażliwszy na piękno przyrody ;) I czasami nawet nie trzeba jechać zbyt daleko żeby je dostrzec. (ma się to szczęście, że się mieszka poza miastem) ;)

P.S.Wszystko może być "modlitwą". Jak mawiał pewien człek, "cały świat jest klasztorem" ;)

Strona 6 z 11 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/