Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Życiowe plany górskie i marzenia
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=7082
Strona 6 z 7

Autor:  Luiza [ Pt sty 21, 2011 3:10 pm ]
Tytuł: 

Krabul napisał(a):
Pod samą granią ładnie zap..lał po śniegu :D
Aż sobie jeszcze raz włączę.


... aż mi się zachciało biegać :D

grubyilysy napisał(a):
Na moje oko miał całkiem sporo szczęścia.


Niewykluczone.

Autor:  Krabul [ Pt sty 21, 2011 3:40 pm ]
Tytuł: 

Cholera, załapałem obsesję tej piosenki a nie wiem co to jest. Ktoś ma pojęcie? Próbowałem szukać po fragmentach tekstu, ale mało co potrafię wyłowić.
(3:44) We were never supposed to live?
Ktoś słyszy coś więcej? Albo zna to?

Autor:  kilerus [ Pt sty 21, 2011 3:46 pm ]
Tytuł: 

http://www.youtube.com/watch?v=P8a4iiOnzsc

Autor:  Luiza [ Pt sty 21, 2011 3:49 pm ]
Tytuł: 

mi to brzmi na "we were never supposed to leave"

znalazłam to http://www.youtube.com/watch?v=P8a4iiOnzsc

edit:
spóźniłam się ;)

Autor:  Krabul [ Pt sty 21, 2011 4:23 pm ]
Tytuł: 

:bowdown: :bowdown: :bowdown:

Autor:  arturp [ Pt sty 21, 2011 7:58 pm ]
Tytuł: 

Krabul napisał(a):
Cholera, załapałem obsesję tej piosenki a nie wiem co to jest. Ktoś ma pojęcie? Próbowałem szukać po fragmentach tekstu, ale mało co potrafię wyłowić.
(3:44) We were never supposed to live?
Ktoś słyszy coś więcej? Albo zna to?

Nie żebym był upierdliwy, ale ...tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga
Bo też mi ten kawałek wpadł w ucho.

Obrazek

Autor:  zz [ Pt sty 21, 2011 8:34 pm ]
Tytuł: 

film fajowy. jak dla mnie to są umiejętności, a szczęście to można miec w totolotku. ;)

Autor:  mpik [ Pt sty 21, 2011 8:56 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Niewątpliwie, tylko trochę szkoda że aby w górach zrobić COŚ, trzeba koniecznie balansować na granicy śmierci.
Za daleko niektórzy już w swym szaleństwie i ryzyku poszli, by można było sie do nich zbliżyć, samemu nie ryzykując.

Autor:  gouter [ Pt sty 21, 2011 9:05 pm ]
Tytuł: 

Ten czas to dla niektóych dojście z Oalenicy do Moka z przerwą na hamburgera w Włosienicy. Nie do wiary. Muzyka też rewelka, że też tego ie puszczają w Zetce czy RMFie :evil: Pierwszy raz słyszę ten kawałek. Ale po co mu lina jak szedł na żywca?

Autor:  kilerus [ Pt sty 21, 2011 9:33 pm ]
Tytuł: 

Ja sądzę, że na wszelki wypadek. Różnie może być.

Autor:  grubyilysy [ Pt sty 21, 2011 9:38 pm ]
Tytuł: 

zz napisał(a):
film fajowy. jak dla mnie to są umiejętności, a szczęście to można miec w totolotku. ;)

Umiejętności na bezwzględnie najwyższym poziomie światowym.
Pytanie tylko na ile idąc z najwyższymi umiejętnościami światowymi na żywca z dwoma czekanami przez północną ścianę Eigeru miało się szczęście, że się do szczytu doszło żywym.
Nie podoba mi się gdy kwestię "fartu" próbuje się przy takich wejściach pokryć umiejętnościami, jakby ryzyko przestało już istnieć. Czytałeś na pewno "Siódmy stopień" Messnera? Plus minus, oprócz innych wątków, jest plus minus o tym "dylemacie".

Autor:  grubyilysy [ Pt sty 21, 2011 9:46 pm ]
Tytuł: 

kilerus napisał(a):
...Skałkową cyfrę mam w dupie, to co zrobił ten gość to jest naprawdę COŚ!...

Tak właśnie doczytałem że ten gość zanim zabrał się za COŚ, między innymi doszedł w skałkach do poziomu 8b+ :-).

Autor:  zz [ Pt sty 21, 2011 9:52 pm ]
Tytuł: 

no ale On tego nie zrobił jeden raz, a kilkakrotnie. Do tego Grand Jorases, Matterhorn etc.
Można oczywiście powiedzieć, miał chłop sporo szczęścia, w każdym z tych wejść. Ale dla mnie decydujące są umiejętności, niesamowita wytrzymałość, niesamowita psychika, niesamowita zdolność koncentracji, niesamowita ilość zrobionych dróg etc.
Oczywiście nie twierdze, że On nigdy nic sobie nie zrobi, ale każdy z nas bytujący od czasu do czasu w górach, może sobie kuku zrobić.. Po prostu aby robić takie rzeczy trzeba się temu całkowicie poświęcić, i dodatkowo mieć odpowiednie predyspozycje.

Może źle odczytałem Twoją wypowiedź grubyilysy, bo zrozumiałem ją tak, że w takich przejściach szczęście decyduje. Z czym się nie zgadzam. :-)

Autor:  grubyilysy [ Pt sty 21, 2011 10:31 pm ]
Tytuł: 

zz napisał(a):
...no ale On tego nie zrobił jeden raz, a kilkakrotnie...

Tak se właśnie czytam o solowych wyczynach Uelego Stecka i wychodzi, że i "kilkunastokrotnie" to by chyba było za mało. Ostatnio zdaje się działa głównie na trudnych ścianach w w Himalajach.

Autor:  Basia Z. [ Pt sty 21, 2011 10:51 pm ]
Tytuł: 

Film piękny, wyczyn niesamowity.
Ale nie chciałabym być jego matką ani żoną.
Kochanką - to ewentualnie, bez zaangażowania psychicznego (ale tak się chyba nie da)

B.

Autor:  grubyilysy [ Pt sty 21, 2011 10:53 pm ]
Tytuł: 

zz napisał(a):
...Może źle odczytałem Twoją wypowiedź grubyilysy...

Bo też i chyba nieco przesadziłem z tonem :-).
Ueli Steck chyba nie tyle potrzebuje do swoich wyczynów "szczęścia" co "braku pecha".
Tak naprawdę nie umiem sobie niestety wyobrazić, na ile ten facet kontroluje to co robi, na ile odróżnia dziabę która trzyma od takiej co trzyma na słowo honoru, na ile potrafi ocenić aktualne warunki na optymalne do podjęcia ataku na ścianę. Bo że kontroluje to świadczy fakt, że czasem się ze swoich przedsięwzięć wycofywał w połowie ściany.
Mimo wszystko jednak fizyki nie da się tak zupełnie oszukać, na filmie z Eigeru nieraz widać jak ślizga się na stopniach a na widocznym obok linku z Grandes Jorases widać jak podchodzi pod żebro a obok żlebem akurat zjeżdża lawina :-).

Autor:  Spiochu [ So sty 22, 2011 12:04 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
Pytanie tylko na ile idąc z najwyższymi umiejętnościami światowymi na żywca z dwoma czekanami przez północną ścianę Eigeru miało się szczęście, że się do szczytu doszło żywym.


Wydaje mi się że kluczowa jest tu kwestia tempa. Idąc normalnie (nie na rekord) gość na tym poziomie na żywca ryzykuje podobnie co średni zespół idący z asekuracją. W tym tempie jest to jednak znacznie większa loteria.
Pewnie zabrzmi to durnie ale gdyby wchodził o połowę wolniej (czyli w 4h10 ;) ) byłby znacznie bezpieczniejszy.

Przyglądając się filmikowi zauważyłem że Np. w 0:54 wyjeżdża mu dziaba.
Gość ma niesamowita psyche i wcale nie zwraca uwagi na takie elementy.
U niego wygląda to tak:
- wyjechała dziaba
- nie spadłem
- idę dalej
U nas tak:
- wyjechała dziaba
- o kur..a zaraz polecę....
- ja pier....
- jakbym odpadł to na pewno zginę...
- mogłem iść z liną...
- ale ze mnie kretyn...
- a tam dalej jest jeszcze trudniej....
- nie dam rady....
- ale przeje...
- zejść też trudno...
- kur...

Autor:  staszek [ So sty 22, 2011 12:17 am ]
Tytuł: 

Spiochu napisał(a):
Wydaje mi się że kluczowa jest tu kwestia tempa.

I ośmiu płuc, Bułę to ma na maksia. Należy teraz poruszyć temat Base, ma czy nie ma ?

Autor:  zz [ So sty 22, 2011 12:30 am ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Bo też i chyba nieco przesadziłem z tonem :-).
Ueli Steck chyba nie tyle potrzebuje do swoich wyczynów "szczęścia" co "braku pecha".

no to pełna zgoda. "brak pecha" ogólnie się w życiu przydaje ;)

grubyilysy napisał(a):
Tak naprawdę nie umiem sobie niestety wyobrazić, na ile ten facet kontroluje to co robi, na ile odróżnia dziabę która trzyma od takiej co trzyma na słowo honoru, na ile potrafi ocenić aktualne warunki na optymalne do podjęcia ataku na ścianę. Bo że kontroluje to świadczy fakt, że czasem się ze swoich przedsięwzięć wycofywał w połowie ściany.


Także nie umiem sobie tego do końca wybrazic, bo do jego poziomu brakuje mi laaata świetlne, a jedyne moje solówki to te nad Zmarzłym Stawem ;-P

grubyilysy napisał(a):
Mimo wszystko jednak fizyki nie da się tak zupełnie oszukać, na filmie z Eigeru nieraz widać jak ślizga się na stopniach a na widocznym obok linku z Grandes Jorases widać jak podchodzi pod żebro a obok żlebem akurat zjeżdża lawina :-).


No tutaj nie do końca się zgodzę, szczególnie jak chodzi o tą lawinę. Jak by szli we dwóch i się asekurowali, to lawina była by pewnie także groźna. Natomiast co do obsuwania się nóg, to faktycznie, czasami wygląda to nie pewnie, ale tak jak napisałem nie umiem wczuc się w jego skórę bo nigdy po północnej Eigeru nie biegałem. I nie mam podstaw by sądzic, że te uślizgi powodują u niego palpitacje serca. Widocznie, wbrew temu co my z zewnątrz dostrzegamy jako "oho, zaraz poleci..", On kontroluje ;)

Autor:  Explorer [ So sty 22, 2011 8:51 am ]
Tytuł: 

staszek napisał(a):
Należy teraz poruszyć temat Base, ma czy nie ma ?


tego się nie mówi w telewizji z oczywistych względów
ale to chyba jedyny ewentualny ratunek przy takiej wspinaczce, więc kto wie, kto wie...

Autor:  grubyilysy [ So sty 22, 2011 11:31 am ]
Tytuł: 

staszek napisał(a):
...Należy teraz poruszyć temat Base, ma czy nie ma ?...

No na to nie wpadłem, ale plecak ma faktycznie stosunkowo duży jak na 3 godziny biegowspinaczki.
Pytanie tylko czy przy odpadnięciu miałby jakąkolwiek szansę zareagować i otworzyć, w większości miejsc od razu wali w półę niżej. Chyba że otwarcie na... sygnał radiowy.
No ale w Himalajach to już na pewno wspina się na "fair rules". ;-)

Autor:  grubyilysy [ So sty 22, 2011 11:34 am ]
Tytuł: 

zz napisał(a):
...No tutaj nie do końca się zgodzę, szczególnie jak chodzi o tą lawinę. Jak by szli we dwóch i się asekurowali, to lawina była by pewnie także groźna...

Plus minus o to mi chodzi, że ryzyko można znacznie ograniczyć umiejetnościami, ale nigdy wyeliminować.

Autor:  Pawel_Orel [ So sty 22, 2011 11:35 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
Za daleko niektórzy już w swym szaleństwie i ryzyku poszli, by można było sie do nich zbliżyć, samemu nie ryzykując.


No niestety, raczej ciężko. Co prawda styl speed free solo to chyba najbardziej extremalna forma wspinaczki, ale w ogóle największe górskie wyczyny związane są z potężną dawką ryzyka, często robione przy wysokich zagrożeniach obiektywnych i iluzorycznej asekuracji- np. droga Kurtyki i Schauera na zachodniej ścianie Gasherbruma IV, droga Amerykanów przez ścianę Rupal na Nanga Parbat, czy droga Słowaków na Great Trango Tower (moje osobiste top three jeżeli chodzi o wyczyny w górach:)).

Bezpieczne COŚ to można dokonać ew. robiąc jakąś super-trudną drogę w skałach lub na boulderach. Choć z drugiej strony takich dróg powstaje w ostatnim czasie stosunkowo dużo i nawet te najtrudniejsze giną w zalewie przejść 8c-9a. Skutek tego jest taki że najpopularniejszym wyznacznikiem extremy w skałach pozostaje wciąż licząca już niemal 20 lat droga "Action Directe" na Franenjurze.

Cytuj:
na widocznym obok linku z Grandes Jorases widać jak podchodzi pod żebro a obok żlebem akurat zjeżdża lawina


Ale idzie żebrem, więc ta lawina w żlebie obok nie ma dla niego znaczenia- w tej sytuacji wszystko kontroluje.
Poza tym będąc rozwspinanym na 8b+, takie IV-V to dla niego trekking :)).

Zgadzam się, że mimo wszystko, aby przeżyć, oprócz niesamowitych umiejętności musi mieć ten "brak pecha". Jeden urwany w niewłaściwym momencie chwyt lub spadający kamień i Game Over. A prawdopodobieństwo takiego zdarzenia z każdym przejściem niestety rośnie.

Cytuj:
Należy teraz poruszyć temat Base, ma czy nie ma ?


Rozumiem że chodzi o mały spadochron w plecaku? Nie wydaje mi się by go niósł. W przypadku odpadnięcia na północnej ścianie Eigeru raczej nie miałby szansy zareagować- ta ściana nie jest całkiem pionowa- zacząłby się odbijać od skał już kilkadziesiąt metrów poniżej.

Jednak fakt że niesie ze sobś linę świadczy o tym, że jakiś margines bezpieczeństwa stawia ponad wynikiem. Taka lina swoje jednak waży. Dodatkowo w jakimś stopniu krępuje ruchy. Teoretycznie mógłby ją olać i w ten sposób jeszcze poprawić czas przejścia, ale tego nie robi (a są tacy którzy sobie całkiem odpuszczają linę- wystarczy wpisać w youtube "Dan Osman" lub "John Bachar"- choć trzeba przyznać, że po prawdzie to jednak trochę co innego).

Ja miałbym jednak pytanie co do tego filmiku z Ueli Steckiem.
Gdzie się podział kamerzysta? :D
Na szczycie (3:58min. na filmie) widać wyraźnie jego cień. A chwilę później helikopter robi "oblot" i na wierzchołku widzimy tylko Stecka.
Co z tym kamerzystą? Zakopał się w śniegu? Skoczył, żeby nie psuć ujęcia...? :twisted:

Autor:  Pawel_Orel [ So sty 22, 2011 11:50 am ]
Tytuł: 

Co do osobistych marzeń górskich: wejść kiedyś w małym zespole (2-4 osoby), najlepiej w stylu alpejskim, na siedmiotysięcznik (ale z wyłączeniem Piku Lenina i Muztagh Ata). Raczej na taki, na którym bylibyśmy jedynym zespołem w sezonie.

Autor:  dhamlet [ So sty 22, 2011 12:07 pm ]
Tytuł: 

Gościu jest niesamowity i trzeba mu to przyznać, jak ktoś powiedział najwyższy światowy poziom, byle tylko nie skończył tak jak wspomniany Dan Osman. Niestety takie extremalne przejścia to jest ryzyko przy każdym ruchu, no ale puki co idzie mu całkiem nie źle i oby tak dalej :)

Autor:  matragona [ N lut 06, 2011 9:58 pm ]
Tytuł: 

HRP(Haute Randonnee Pyreneenne),45 dni w Pirenejach, od Atlantyku do Morza Śródziemnego. Zaplanowane na wakacje w 2012,tak akurat po skończeniu projektu,w którym teraz pracuję. Póki co zbieram materiały,zabieram się intensywnie za naukę hiszpańskiego :wink:
:D

Autor:  Legolas [ Śr lut 09, 2011 1:54 pm ]
Tytuł:  pomysł

Cytuj:
A takie marzenie nr 1. raczej nie do spełnienia - Nowa Zelandia


!!! :D Dokładnie.

Autor:  prof.Kiełbasa [ Śr lut 09, 2011 1:55 pm ]
Tytuł: 

wyp.ierdalaj spamerze 8)

Autor:  Łukasz T [ Śr lut 09, 2011 1:55 pm ]
Tytuł: 

Legolas napisał(a):
jakieś propozycje?


Jeb się chu.jem prostym.

Autor:  kilerus [ Śr lut 09, 2011 2:10 pm ]
Tytuł: 

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Ktoś kto obraża nas takimi tekstami powinien liczyć się z taką reakcją.

Ten tekst zawiera w sobie: "Jesteście debilami i łykniecie moją kryptoreklamę!"

Strona 6 z 7 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/