Lech napisał(a):
Ty stwierdziłeś, że wycieczka zorganizowana w ramach prywatnej działalności klubowej nie jest prywatną wycieczką (...) bo to jest wyłącznie prywatna inicjatywa grupy osób, a nie działalność państwowa
Nigdzie nie pisałem, ze wasze wycieczki maja charakter wycieczki państwowej. Łot, zwykły odlot Waścia Zimowskiego
Czy w ogóle jest taki termin "wycieczka państwowa"?
Bardziej bym użył terminu "zorganizowana wycieczka niekomercyjna".
Nawet Waść Zimowski organizując wycieczkę w PRYWATNYM BIURZE, to jego wycieczki na pewno nie sa prywatne.
Prywatne wycieczki sa wtenczas, gdy grupa osób umawia sie na nie w sposób luźny, niezobowiązujący. Choć nawet przy tego rodzajach wycieczek mogą być sytuację, że poszczególny uczestnik będzie odpowiadał prawnie za innego uczestnika, pomimo, ze jest to wycieczka prywatna i niekomercyjna.
W przypadku Klubu Sudeckiego, samo publiczne ogłoszenie wycieczki, utworzenie listy uczestników, podjęcie się logistyki wyjazdu, itp... wskazuje, że wycieczka nie jest prywatna, lecz firmowana przez Klub Sudecki, jako oficjalnie działające stowarzyszenie.
Jakaż tutaj filozofia?
Lech napisał(a):
Natomiast, co do odpowiedzialności za ewentualny wypadek na szlaku, to zupełnie zapomniałeś, że istnieją organy prokuratury i Kodeks karny, który jest aktem prawnym w zupełności wystarczającym
Jest takowy kodeks, który obejmuje tych, którzy uważają, ze ponoszą odpowiedzialność za uczestników (są np. nimi przewodnicy na wycieczkach komercyjnych, jak i niekomercyjnych)
W Twoim/waszym przypadku:
Lech napisał(a):
nie słyszałeś nigdy o ustaleniu takich warunków umowy między członkami klubu jak np. że każdy ubezpiecza się we własnym zakresie i samodzielnie realizuje program zwiedzania, co zresztą - jak uczestnicy zechcą - nie wyklucza możliwości wędrowania w grupie
jest to jawne unikanie, właśnie odpowiedzialności przed Kodeksem karnym, zawierając taka umowę z uczestnikami, sugerującą brak odpowiedzialności jednego za drugiego, przede wszystkim zapisem:
„we własnym zakresie i samodzielnie realizuje program zwiedzania”.
Trudno, aby Kodeks karny miał być podstawa do ukarania kogoś, kto w zapisie umowy wycieczki, wywinął się od odpowiedzialności”. Myśl, Lechu, myśl… to nie boli.
Jak dla mnie taka forma organizacyjna, jest niczym inszym jak zwykłym kombinowaniem przez odpowiedzialnością prawną. Zapisujący się z zewnątrz uczestnicy, mogą być tego zupełnie nieświadomi, że podczas wycieczki są pozostawieni pod względem opieki, samym sobie.
Kolejna sprawa, to zapis tego Kodeksu, jest tak płynny i ogólny, ze tak naprawdę gófno warty, gdyż wypadki na wycieczkach z winy prowadzącego, są przeważnie w sytuacjach dość skomplikowanych. Bez precyzyjnych zapisów i ustaleń, każdy średniej klasy adwokat, wybroni swego klienta.
Na dzień dzisiejszy przewodnicy mają pewne normy, na podstawie, których można przewodnikowi postawić zarzut. Po deregulacji w formie „wolnego przewodnictwa”, nie będzie podstaw prawnych, aby wykazać ewentualny błąd prowadzącego, poza jakimiś wyjątkowo jaskrawymi.