Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Glupie rzeczy jakie zrobiliscie w gorach
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=459
Strona 8 z 8

Autor:  Jędruś [ Wt wrz 04, 2007 11:42 am ]
Tytuł: 

MartinLogan napisał(a):
Chodzi Ci o coś w stylu "o kur.., ja pierd..., jak tu zaje... :lol:

Też to mam :lol: :lol: :lol:

Autor:  leppy [ Śr wrz 05, 2007 10:06 am ]
Tytuł: 

Kiedyś z trójką przyjaciół wybraliśmy się na Rysy praktycznie bez prowiantu. Były to czasy licealne, bez pieniędzy, bez komórek, jakieś 12 lat temu. Całe żarcie to jogurt w busie na Palenicę oraz bułka i rządek czekolady nad Czarnym Stawem i koniec. No to powiem wam, że w zejściu już nie było za ciekawie, od Buli taki brak energii, że słanialiśmy się na nogach. Mimo to na Buli wyprzedziłem ekipę o kilka minut. A tu nad Czarnym Stawem (wczesny wieczór, zachodzące słońce pięknie oświetlało masyw Rysów i okoliczne) jakaś rodzinka rozkłada na obrusie kolację. Czego tam nie było! Suta i urozmaicona kolacja po prostu. Nie wytrzymałem i poprosiłem o troszkę jedzenia. Oni nieprzyjemnie: "-taki głodny jesteś?", ja: "-niestety tak, wracam z Rysów, a od rana miałem w ustach tylko bułkę i rządek czekolady.", wtedy zmienili ton (pożałowali mnie) i: "-no to prosimy się częstować". Do dziś jestem im wdzięczny, dziękuję! :) Wziąłem dwie skibeczki zbożowego pieczywa, a gdy nalegali na więcej podziękowałem i poprosiłem by w zamian poczęstowali koleżeństwo schodzące za kilka minut (nie zrobili tego). Nad Morskim Okiem poczekałem na resztę i pierwsze moje słowo: "JADŁEM!!! A wy?" A oni nie. W schronisku w Moku dostaliśmy najpyszniejszy posiłek, jaki dane nam było jeść w życiu: suchy pokrojony chleb przesiąknięty bigosem - niedojedzone resztki z całego dnia pozbierane z talerzy.. Smakował jak najlepsze królewskie danie! :)

Autor:  MartinLogan [ Śr wrz 05, 2007 12:03 pm ]
Tytuł: 

leppy - wyobrażam sobie jak musiało Wam smakować, może i faktycznie nie było to zbyt roztropne wybierać się na męczący wypad bez prowiantu, ale takie przeżycia pozwalają poczuć prawdziwy smak turystyki. To nic, że boli, było pięknie :). (a tekst w moim podpisie nawiązuje właśnie to tkaich sytuacji :twisted:)

Autor:  Raf [ Śr wrz 05, 2007 4:54 pm ]
Tytuł: 

Ja tylko 2 głupoty w górach popełniłem:
- spacer po lodzie w gumiakach w Pieninach (PRL),
- zimą wejście na kacu na Skrzyczne :oops:

Autor:  Łukasz T [ Cz wrz 06, 2007 7:07 am ]
Tytuł: 

Raf napisał(a):
- zimą wejście na kacu na Skrzyczne


Tylko tam klinowali ? :lol:

Autor:  reniaciuńka [ Cz wrz 06, 2007 1:12 pm ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
reniaciuńka napisał(a):
w takiej o to czapce zdobyłam w te wakacje Przełęcz pod Chłopkiem


24 sierpnia ? To na Przełęczy było paru bydlaków. Też potem stali przez ekipę filmową.


ano był to 24 i siedząc, w drodze powrotnej, przy Włosienicy widziałam ze cztery bydlęta, ale moja wstydliwa natura nakazała zostawic je w spokoju .... :oops: :wink:

Autor:  Łukasz T [ Cz wrz 06, 2007 1:23 pm ]
Tytuł: 

Jak to my to masz przechlapane :lol: :wink: Makabra :shock:

Autor:  prof.Kiełbasa [ So wrz 08, 2007 7:06 pm ]
Tytuł: 

do zimy troche czasu ale ze mi tęskno zrobiłem rachunek sumienia patrzac na nasze zimowe wypady i doszedłem do wniosku (zreszta juz jakis czas po tym)ze najgłupsza rzecza jaka zrobiłem w górach to był zakonczony (naszczescie)szczesliwie zimowy "chłopek" :oops:
ale co nas nie zabije :lol: to wzmocni dlatego wnioski wyciagniete z głupot pozwalaja ich unikać w przyszłosci 8)

Autor:  maniek [ So wrz 08, 2007 8:24 pm ]
Tytuł: 

! napisał(a):
dlatego wnioski wyciagniete z głupot pozwalaja ich unikać w przyszłosci

:rofl_an: :bowdown:

Autor:  Jacek [ So wrz 08, 2007 9:39 pm ]
Tytuł: 

! napisał(a):
do zimy troche czasu ale ze mi tęskno

Oj tak ;)
! napisał(a):
dlatego wnioski wyciagniete z głupot pozwalaja ich unikać w przyszłosci

lepiej póżno niż pózniej.

Autor:  anapt [ N wrz 09, 2007 10:01 pm ]
Tytuł: 

ja ostatnio zabrałem żonę w góry :| nawet sobie nie wyobrażacie jak się ucieszyłem widząc asfalt :D

Autor:  ginger [ N sty 18, 2009 8:02 pm ]
Tytuł: 

1. W Bieszczadach, luty 2007.
Na dole pogoda całkiem niezła, trochę śniegu sypie z nieba. Podchodzimy na Połoninę Wetlińską lasem - całkiem sporą ekipą (a właściwie drużyną starszoharcerską) - wszystko wydaje się być ok. Tylko, że jak wyszliśmy z lasu to zobaczyliśmy - a właściwie prawie nic nie zobaczyliśmy. Zamieć była pierwsza klasa, jak to ktoś określił "bakterie w mleku" ale my dzielnie szliśmy dalej. Na Przełęczy Orłowicza powstało to zdjęcie (warto zaznaczyć, że przy normalnej pogodzie widoczki są niezłe):
Obrazek
Dalej usiłowaliśmy iść najpierw w śniegu po kolana, później po pas - dwa razy drogę wyznaczał nam GOPR. Zawróciliśmy w połowie jak się okazało, że dwie osoby to nam prawie mdleją...

2. Bieszczady, lipiec 2007.
Ten sam szlak, na Przełęczy siedliśmy na ławeczce i dyskutowaliśmy o chmurze która na nas szła, zebraliśmy się jak nam chleb prawie porwało :lol: Ale udało się dojść do Chatki Puchatka z dwójką kumpli z Lublina i kolejną dwójką poznanych na szlaku.
Ale widoki mieliśmy znów ograniczone:
Obrazek Obrazek

3. Zejście z Przełęczy Krzyżne w kierunki dol. 5 stawów, lipiec 2008.
Moja mama - która ukończyła kurs wspinaczki (miała nawet skierowanie na betlejemkę ale okazało się że jest w ciąży), zaprawiona w łażeniu po górach - podczas zejścia uświadomiła sobie, że chyba ma lęk wysokości :D

Autor:  Spiochu [ Pn sty 19, 2009 1:01 am ]
Tytuł: 

Świetny temat a zarazem straszny. Jak się zastanowiłem ile głupot mam na koncie to brakło by miejsca by to wszystko wypisać. Wstyd przyznać ale niektóre nawet powtarzałem wielokrotnie.
Taka krótka lista hitów:

1. Przechodzenie lodowca/ów solo w tym skoki przez szczeliny.

2. Skróty przez środek wielkiego stawu z końcem maja. (raz nawet musiałem się wracać na środek i zmienić trasę bo lód zaczął się zapadać).

3. Zjazdy na nartach bez poznania terenu w tym upadek z lodospadu z ok. 10m. a także próby "wspinaczki" w butach zjazdowych

4. I absolutny TOP: debiut alpejski w 2004:
Gdzie? Oczywiście na Blancu
Kiedy? W zimie.
Z kim? Z Extrekiem :D

O wycieczkach bez sprzętu, mapy czy wody nie piszę bo mimo że głupie zwykle były niezbyt groźne w skutkach.

Jak widać wszystko się szczęśliwe skończyło a człowiek jakiś ostrożny się zrobił. :D

Autor:  gouter [ Pn sty 19, 2009 9:09 am ]
Tytuł: 

Wyjście na giewont w zimie, bez żadnego sprzętu, od strony Grzybowca :oops:

Autor:  nutshell [ Pn sty 19, 2009 11:08 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
1. W Bieszczadach, luty 2007. (...)

Jestem świeżo po lekturze "Wołania z Połonin" opisującej akcje Goprowców na terenie Bieszczad.. Takich przypadków jak opisałeś było chyba najwięcej, część niestety skończyła się tragicznie, ale na fatalną pogodę, jak się okazuje, nie ma mocnych - samym ratownikom znających te tereny na pamięć zdarzało się pobłądzić we mgle i zamieci śnieżnej.

Autor:  Charlie-Mariano [ Pn sty 19, 2009 12:38 pm ]
Tytuł: 

No to teraz moja kolej :oops:

Było to dawno, nawet bardzo. Pojechałem z dziewczyna o którą się starałem w Tatry. Był koniec maja, my zaraz po maturze. Na dole piękna wiosna, w górach oczywiście zima. Siedzieliśmy w Roztoce, było cudownie. W trakcie leżenia na ciepłej wygrzanej slońcem trawie wpadłem na GENIALNY pomysł: IDZIEMY NA KRZYŻNE a potem dalej Orlą, no na przykład do Koziego. Dziewczyna była zielona i ochoczo się zgodziła. Nastepnego dnia wybraliśmy się bez jakiegokolwiek sprzętu, tylko buty typu pionierki można uznać za wystarczające, ale tylko w warunkach letnich.

Podejście pod Krzyżne było częściowo po śniegu, ale nie głębokim i przetorowanym. Na przełęczy zaczęło się chmurzyć, ale nie wzbudziło to mojego niepokoju, a tym barzdziej dziewczyny, więc ochoczo ruszyliśmy w stronę Granatów... Początkowo było raczej łatwo mimo sporej ilości sniegu, ale gdzieś za Ptakiem zaczęły się problemy. Po przejściu takiego jednego czujego miejsca z łańcuchem w śniegu do góry, wiedziałem, że w odwrotnym kierunku się raczej nie da, a przed nami było juz tylko gorzej. Dziewczyna ślezgała się z wsoich bucikach, ja tylko trochę mniej. Widziałem panikę w jej oczach i kompletną bezradność, ze mną nie było lepiej. Przy pokonywaniu zalodzonego trawersu (niepemiętam juz dokładnie gdzie, chyba w okolicach Wielkiej Buczynowej Turni), zaczął padac koszmarny grad i pogorszyła się zdecydowanie widoczność. Zgrabiałe ręce ledwo trzymały się skały, a stopy szukały iluzorycznych i oblodzonych stopni, za kołnierz sypały się lodowe kulki w dużej ilości... Z duszą na ramieniu dotarliśmy na przełęcz, gdzie żleb pozwalał w miarę bezpiecznie zejść do Pańszczycy. Ufff......

Powrót do schroniska odbywał sie w milczeniu. Dziewczyna następnego dnia spakowała się i pojechała do domu. Skutecznie ja do siebie zraziłem, ale ważne, że oboje przeżyliśmy. Ostatnio napisała mi, że było to chyba jedno z najgorszych przeżyć, jakie miała nieszczęście doświadczyć.

Autor:  Mag_Way [ Pn sty 19, 2009 12:50 pm ]
Tytuł: 

Charlie-Mariano Przynajmniej nigdy Cię nie zapomni :lol:

Autor:  Charlie-Mariano [ Pn sty 19, 2009 12:59 pm ]
Tytuł: 

Mag_Way napisał(a):
Przynajmniej nigdy Cię nie zapomni

Powiem więcej, chyba mimo wszystko jednak mnie troche lubi

Autor:  tomcat [ Pn sty 19, 2009 2:43 pm ]
Tytuł: 

Na obozie wędrownym po 8 klasie podstawówki.
Bardzo chciałem iść na Kozi, a ponieważ mialem bardzo otartą nogę od trapera, założyłem chińskie trampki :shock: Już w połowie wycieczki guma na podeszwie przetarła się na wylot, więc wracałem Żlebem Kulczyńskiego praktycznie na bosaka :shock:
Przy zejściu zobaczył co mam na nogach nasz opiekun i się lekko przeraził.

Autor:  Vespa [ Pn sty 19, 2009 10:43 pm ]
Tytuł: 

Tak się wkręciłam, że łyknęłam cały temat przed chwilą :D

Też coś dorzucę:
Ładnych parę lat temu kwaterowałam sobie (jak zwykle zresztą) w Małym Cichym. Razem z kolegą z pensjonatu, w stanie lekko wskazującym, postanowiliśmy pewnego wieczoru wybrać się na balety do Zakopca. Optymistyczny plan zakładał złapanie stopa (na inne rodzaje transportu było za późno). Kiedy wyruszyliśmy - stosownie odziani oczywiście - było już po 22.
Oczywiście zadupiasta droga z MC do Zakopianki była pusta, ale mieliśmy nadzieję że na Zakopiance się coś złapie. I złapało się, tyle że w połowie drogi, więc kiedy dotarliśmy do Zakopca na imprezę już nie bardzo było jak iść.
Kolega rzucił wtedy propozycję - idziemy na Giewont? I w tych imprezowych outfitach, bez wody i prowiantu, za to wciąż na beztroskim rauszu, poszliśmy.
Dobrze chociaż, że K. miał latarkę... :oops:
Na skutek różnych przygód na szczyt Giewontu dotarliśmy na 5 rano. Wschód słońca, piękna sprawa. Zaraz po nas pojawili się tam TOPRowcy, w celu zawieszenia na krzyżu papieskich flag (JPII miał przelatywać nad Tatrami). Byli nieco zdziwieni ("-Spaliście tu?").
Mieliśmy martini i piwa w plecaku, ale imprezowy nastrój gdzieś się ulotnił. Zeszliśmy więc bezpiecznie, odprowadzani zdziwionymi spojrzeniami rannych ptaszków ze schroniska na Kondratowej...

Autor:  Charlie-Mariano [ Pn sty 19, 2009 10:49 pm ]
Tytuł: 

Ale z tym JPII to czysta abstrakcja. Niezła historia i do tego z przesłaniem...

Autor:  Vespa [ Pn sty 19, 2009 10:53 pm ]
Tytuł: 

Przynajmniej dzięki temu można ustalić, który to był rok, bo sama nie pamiętam :wink:

Autor:  Łukasz T [ Wt sty 20, 2009 8:26 am ]
Tytuł: 

Zacytuję tu tekst jakim podsumowano moje , niezbyt ambitne, początki górskie. Genialna wieloznaczność tego tekstu powaliła mnie. Brawo !!!!!!

"Mało chodziłeś? Nie ciekawie chodziłeś? Bo ty z dupą , a nie z Przewodnikiem chodziłeś !!!"

Autor:  RobbieG [ Śr sie 19, 2009 9:17 am ]
Tytuł: 

MartinLogan napisał(a):
leppy - To nic, że boli, było pięknie :).

Ból minie chwała pozostanie !!!! - SPaaaartaaaa !!, a nie to nie ta historia :)


Wiem jak smakuje dojadanie po kims z obiadów.
Współczuje.
Ale z drugiej strony mamy jakąś tam szkołę życia..... kiedyś się tego wstydziłem. teraz wiem, że to kształtuje charakter - ale już nie chciałbym więcej kształtować go w ten sposób.

Autor:  matragona [ Pn sie 31, 2009 6:46 pm ]
Tytuł: 

Przyczłapaliśmy z Łysej Polany z Kolegą na Słowacką stronę,..udało nam się szybko znaleźć nocleg,porozwieszaliśmy ciuchy do suszenia,bo owego dnia lało..i szczęśliwi udaliśmy się na browarka :D
Rano okazało się,że nie mamy na śniadanie nic poza kisielkiem instatnt..a na traskę na Sławkowski po snickersie..hmm..trochę głodna byłam :evil: bo to było trza najpierw na piwo lecieć zamiast do potravin :oops:

Autor:  speedy [ Pn lut 15, 2010 10:52 pm ]
Tytuł: 

zerwałem szarotke zupełnie tego nie świadom.. :P

Autor:  sonia [ Cz lip 30, 2015 9:19 pm ]
Tytuł:  Re: Glupie rzeczy jakie zrobiliscie w gorach

Fajny wątek, odkurzam ;)

Niezbyt mądra była wyprawa na Szpiglas podczas mojego drugiego czy trzeciego wyjazdu w Tatry kilka lat temu - pomimo złych prognoz poszliśmy, i to jeszcze na dodatek w kurtkach z gatunku tych przemakających w kwadrans. Padało cały czas, a Pod Przełęczą nastąpiło istne oberwanie chmury. Ściana wody aż do Moka i kilka godzin we wszystkich ciuchach totalnie przemoczonych (temperatura jakieś 8 stopni), mimo że można było się tego spodziewać :roll:

Druga, bodaj głupsza sytuacja z tego samego wyjazdu: stojąc w kominku tuż pod Zawratem nie mogłam dosięgnąć łańcucha, który jakoś felernie zaczepił się o skałę. O tym, by skorzystać ze skałek zamiast żelastwa, nawet nie pomyślałam, w końcu łańcuch po to tam jest etc. i w ogóle niekorzystanie z zamontowanych ułatwień było herezją. Celem złapania łańcucha wykonałam coś w rodzaju podskoku w kominku :roll: A stałam już na tyle wysoko, by w razie niepowodzenia solidnie się potłuc albo i gorzej.

Autor:  lxix [ Śr sie 10, 2016 5:14 pm ]
Tytuł:  Re: Glupie rzeczy jakie zrobiliscie w gorach

Nie znalazłem innego tematu, a ten chyba też po części pasuje.
Żeby nie było to od razu piszę, że to nie mój malunek.

Znak z Pokemonów namalowany na Ciemniaku
http://tatromaniak.pl/aktualnosci/c/pok ... zna-granic

Strona 8 z 8 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/