Maciej_Zimowski napisał(a):
Cytuj:
Mam ze sobą co najmniej kilka map terenu
A masz smartfona z GPS i kartą lokalnego operatora?
Kartę lokalnego operatora - tak - ale telefoniczną.
Do GPS-u turystycznego się na razie nie przekonałam, zresztą w górach jak na razie nie był mi potrzebny - wystarczył kompas i dobra mapa.
Co nie znaczy, że nie dam się przekonać w przyszłości.
Ale jak na razie jeszcze ciągle najlepszymi mapami w niektórych rejonach nadal pozostają polskie przedwojenne "WIG-ówki" (dotyczy np. Gór Marmaroskich).
Mapę mam cały czas w ręce, w mapniku, lub w łatwo dostępnej kieszeni i co około 10-15 minut sprawdzam, gdzie dokładnie jestem.
Robię tak w każdych górach. Dlatego na zdjęciach na postojach zwykle jestem z mapą w ręce
Kiedy w każdej chwili dokładnie nie wiem gdzie jestem czuję się niekomfortowo
GPS się przydawał przy pilotażu autokaru przez miasta (w tym roku pilotowałam autokar na Krym), ale też nie do końca. Mapy Ukrainy mają w sobie jeszcze sporo błędów.
W samochodzie siedząc obok kierowcy mam mapę na kolanach i też cały czas dokładnie śledzę gdzie jesteśmy.
W ciągu lata kiedy pilotowałam autokarowe wycieczki co najmniej z 5 razy okazało się, że jako pilot jestem lepsza od GPS
Miała miejsce np. taka sytuacja - pilotuję autokar na trasie Ostrawa - Ołomuniec - autostrada prosta jak strzelił, więc na dłuższą chwilę poszłam na tył autokaru zbierać pieniądze na wstęp do zamku, który mieliśmy zwiedzać (co też należy do obowiązków pilota), no i nie pilnowałam trasy.
Autostrada prosta, a mnie jakoś tak zarzuciło, bo autokar skręca, więc patrzę na drogę, a my jedziemy wąską szosą z licznymi zakrętami.
Podchodzę więc ponownie do kierowcy i pytam co się dzieje, dlaczego zjechaliśmy z autostrady. A on na to, ze GPS tak ich wykierował.
Okazało się, ze autostrada wprawdzie istnieje od ponad roku, ale w GPS kierowcy nie mieli jeszcze wgranej właściwej mapy Czech, no i GPS ich wykierował na starą drogę.
Podobnie zresztą było na Ukrainie w drodze na Krym. Zorientować się w tamtejszych dużych miastach nawet przy pomocy GPS - to jest po prostu czarna magia.
GPS chyba był źle ustawiony, bo uporczywie za każdym razem kierował nas do środka każdego mijanego dużego miasta, podczas kiedy znacznie wygodniej jest zawsze korzystać z obwodnicy, co też robiliśmy nie słuchając go w ogóle.
Czasem się przydawał kiedy w środku miasta trzeba było trafić do hotelu.
Trafienie gdzieś w nieznanym mieście oczywiście wymaga dobrej współpracy dwóch osób - to jest kierowcy i pilota. Kierowca patrzy na znaki, światła, ja jako pilot dokładnie śledzę trasę z mapą lub planem w ręce i z wyprzedzeniem mówię mu "na najbliższym skrzyżowaniu w lewo, zjedź na lewy pas, potem przez dwa kolejne skrzyżowania prosto".
Jestem przygotowana, mam na kolanach plany miast, dodatkowo z googli przygotowany wcześniej wydruk trasy.
Mimo to bywają miasta "trudne" (dla mnie np. takim "trudnym" miastem są Tychy, mimo że byłam tam dziesiątki razy, a to przez to że większość ulic krzyżuje się pod kątem prostym i brak punktów charakterystycznych), gdzie najlepiej zdać się na prowadzenie przez lokalnego przewodnika.
Ale się pochwalę, że dałam radę przepilotować autokar przez Odessę, która jest koszmarna, cztery razy z jednego końca miasta na drugi i ani razu nie trzeba było zawracać.