Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Aklimatyzacja, czyli od kiedy czujecie wysokość
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=1541
Strona 2 z 2

Autor:  Gość [ So mar 25, 2006 7:23 pm ]
Tytuł: 

Przepraszam, Berodual to betamimetyk. :oops:

Autor:  Ellensilla [ Cz mar 30, 2006 11:33 am ]
Tytuł: 

O astmach oskrzelowych ani Berodulach sie nie wypowiem bo to nieznane mi obszary, ale chetnie sie podziele z wami w temacie zasadniczym i to zupelnie na swiezo. Wczoraj bowiem w koncu zapoznalam sie osobiscie ze znajoma, ktora znalam do tej pory jedynie z ksiazek o wspinaczce.
Jej Wysokosc (dobre, co?) choroba wysokosciowa. U mnie wyszlo na to ze okolo 3800 mnpm. Miejsce spotkania: Mount Kinabalu, Borneo (4095 mnpm) Dlugo bylo wszystko pieknie i wspaniale, nawet myslalam ze jestem cyborgiem i nie bede mogla sie nawet pochwalic ze wiem jak to jest jak sie, za przeproszeniem, rzyga dalej jak widzi :lol:
Dotarlismy do plateau, gdzie mielismy spedzic czesc nocy przed atakiem szczytowym, wlasnie gdzies okolo 3800 i tam sie zaczelo. Bol glowy, dziwne piski w uszach (bynajmniej nie po piwku;) , mdlosci.
cuda cudenka po prostu. bezsennosc to juz tylko bonus. Te kilka godzin przed pobudka o 2 am spedzilam probujac przekonac swoj zoladek ze wszystko jest jak najbardziej w porzadku i moze zachowywac sie jak na zoladek przystalo.
Powyzej 4000 metrow jest juz tylko gorzej, kazdy metr wydzieralam tej gorze na sile. 5 metrow do przodu, 3 minuty siedzenia, 3 metry w gore, 5 minut dyszenia. i najprzedziwniejsze bylo dla mnie to, ze pokonujac te ostatnie 200 metrow nie czulam nawet zmeczenia i tylko wlasnie nudnosci i zawroty glowy byly przyczyna moich odpoczynkow. powaznie zaczelam sie obawiac ze pod samym szczytem zaczne sie witac ze zmarlymi krewnymi :D
Z dyszacymi pozdrowieniami,
Ell

Autor:  syjek [ Cz mar 30, 2006 4:13 pm ]
Tytuł: 

Zmęczenia się nie czuje, bo to efekt niedotlenienia. Po prostu mózg przestaje wyłapywać bodźce "mniej ważne dla niego".

Ja dosyć dobrze znoszę wysokość, ani razu nie rzygałem, glowa boli w normie (polecam Nurofen forte :) ) nawet mam jako taki apetyt ale spać powyżej 4000 raczej nie mogę (chyba że w Himalajach ale tam po 2 tygodniach przebywania pow. 4000 w ogóle nie odczywa sie tej wysokości).
Jednak niedotleniony byłem na Kili strasznie, bo już od 5400 dostrzegłem, że idę lekkim zygzaczkiem, a na szczycie 5 min zastanawiałem się (choć ten stan trudno w ogóle myśleniem nazwać) jak włączyć aparat fotograficzny :roll: zmęczenia to już w ogóle nie czułem.

Tak jakoś wychodzi zawsze, że do ataku na jakąkolwiek wysoka górę rusza się w nocy. Z reguły oczywiście wcześniej się tych paru godzin nie śpi ("gorączka ataku szczytowego"). Fakt ten powoduje efekt "zasypiania stojąc" zwłaszcza podczas zejścia, gdy adrenalinka opada i "organizm puszcza". Podczas zejścia z Kili czy Demavendu napotykałem kolegów "zakopanych w żużel", którzy jak sami mówili w pewnym momencie "wyłączyli się" :)

Autor:  Ellensilla [ Cz mar 30, 2006 5:02 pm ]
Tytuł: 

syjek napisał(a):
Podczas zejścia z Kili czy Demavendu napotykałem kolegów "zakopanych w żużel", którzy jak sami mówili w pewnym momencie "wyłączyli się" :)


Ja schodzac nie spotkalam co prawda nikogo zakopanego w zuzel bo zuzlu tam ni hu hu :wink: , ale z opowiesci mojej wspolwspinaczki Kanadyjki wiem ze mowilam do niej po polsku i wsciekalam sie ze nie rozumie :)
Inne sympatycznosci tegoz zejscia to wysoka goraczka i chod tropem weza. Teraz rozumiem dlaczego wiekszosc wypadkow zdarza sie przy zejsciach wlasnie.

Strona 2 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/