Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Najwyższe szczyty poszczególnych państw, gdzie weszliście??
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=3678
Strona 2 z 3

Autor:  grubyilysy [ Pn kwi 16, 2007 9:28 pm ]
Tytuł: 

KORBA napisał(a):
jako ciekawostkę mogę podać, że do korony gór europy zalicza się górę mahya dagi najwy ższy szczyt w europejskiej części turcji, .... podobnie jest z innymi krajami : kazachstan, hiszpania, dania

To jako zdobywca najwyższej góry Holandii szczytu Vaals dodam ją do listy, bo najwyższy szczyt Holandii znajduje się...na Morzu Karaibskim.

Autor:  gar [ Pn kwi 16, 2007 9:51 pm ]
Tytuł: 

KORBA napisał(a):
do korony gor europy zalicza się 46 krajów. mnie zostalo jeszcze 15 do zrobienia

Tak się zastanawiam czy wejść sobie na najwyższe szczyty Litwy, Łotwy i Estonii (oscylują w granicach 300 m). Byłeś na nich ? Jakie wrażenia ?

Autor:  Olka [ Pn kwi 16, 2007 9:53 pm ]
Tytuł: 

Tamara napisał(a):
Olka napisał(a):
Wystarczy, ze sie tego nauczyłam Kangchenjunga

i tak dobrze :wink:


Dzięki Pol-owi :bowdown: :D

Autor:  Kaytek [ Wt kwi 17, 2007 7:07 am ]
Tytuł: 

Olka napisał(a):
Wystarczy, ze sie tego nauczyłam Kangchenjunga

OOOOOooooooooo!!!!!!!!!!!11
Wielka Zmora ;)
To i ja potrenuję ;)

Autor:  Oleńka i Maciuś [ Cz kwi 19, 2007 10:25 pm ]
Tytuł: 

Rysy
Howerla
Musała

Autor:  KORBA [ Śr kwi 25, 2007 4:28 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
To jako zdobywca najwyższej góry Holandii szczytu Vaals dodam ją do listy, bo najwyższy szczyt Holandii znajduje się...na Morzu Karaibskim.

do korony gór europy nie można zaliczyć szczytu na morzu karaibskim bo to nie europa. jakieś ramy ta zabawa musi mieć , więc te 321 metrów to 1/46 korony gór europy i statystycznie rzecz ujmując 2,17% całości.

Autor:  polacoloco [ Śr kwi 25, 2007 4:37 pm ]
Tytuł: 

Olka napisał(a):
Rysy i Gerlach
A z pomoca Kaytula się zrobi Ben Nevis :wink:


na ben nevisa moze wejsc sama droga turystyczna.
jezeli nie masz leku wysokosci to mozesz i solowo tower ridge na north face

Autor:  KORBA [ Śr kwi 25, 2007 4:41 pm ]
Tytuł: 

gar napisał(a):
Tak się zastanawiam czy wejść sobie na najwyższe szczyty Litwy, Łotwy i Estonii (oscylują w granicach 300 m). Byłeś na nich ? Jakie wrażenia ?

wszystko zależy od tego czego oczekujemy od wyjazdu. ja uważam,że warto , pomijajac nawet kwestię tego czy robisz koronę.
warto przy okazji zobaczenia nadbałtyckich stolic. wilno ryga i tallin zrobiły na mnie duże wrażenie . jeśli się nie wglębiamy w jakiś temat wydaje się to mało ciekawe, czym dalej w las zaczyna nabierać rumieńców.
naj litwy - spory głaz na pagórku - nic szczególnego
naj łotwy - na szczycie wieża widokowa budowana kiedyś teraz niszczeje
ja wdrapałem się na szczyt wieży(bardzo wysokiej zresztą) im z góry są bardzo fajne widoki na całą okolicę - to zdecydowanie najlepszy punkt programu z tych trzech pagórów
naj estonii - to zdecydowana komercha.
zajazd, parking, niedaleko pole namiotowe i bezpośrednio z drogi schody na gorę. idzie się kilka minut. po drodze latarnie ławeczki, sklep z souvenirami. na szczycie wieża widokowa z knajpką i fajansem pamiątkowym. opłata za wejście na wieżę. niestety nie dane mi było wejść na górę, bo było czynne od którejś godziny a nie chciałem już czekać. to był mój początek wyprawy do skandynawii i konkretniejsze cele
tj. halti w finlandii, kebnekaise w szwecji i galdhoppigen w norwegii.
szczególnie polecam kebnekaise- rewelka

Autor:  gar [ Śr kwi 25, 2007 7:51 pm ]
Tytuł: 

KORBA napisał(a):
warto przy okazji zobaczenia nadbałtyckich stolic.

wielkie dzięki za info, zobaczymy czy uda się coś z tego zrobić, bo formalnie nastawiam się głównie na miasta, ale zawsze jakąś górkę dobrze jest zahaczyć

Autor:  KORBA [ Cz kwi 26, 2007 12:07 pm ]
Tytuł: 

warto bo miałbyś zrobioną koronę krajów nadbałtyckich jak mówi się o litwie, łotwie i estonii - nie mylić z koroną krajów basenu morza bałtyckiego. oczywiście to wszystko z przymrużeniem oka aby nie popaść w maniactwo. korona gor europy to bardzo dobry temat bez rozbijania na cześci.

Autor:  Kaytek [ Cz kwi 26, 2007 12:12 pm ]
Tytuł: 

A co powiecie o koronie Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich? ;)
Zdobyć wszystkie 200-stu metrowce :shock: :shock: :shock:

Autor:  stan-61 [ Cz kwi 26, 2007 12:21 pm ]
Tytuł: 

Po wieżowcach chcesz łazić? :shock:

Autor:  Kaytek [ Cz kwi 26, 2007 12:48 pm ]
Tytuł: 

stan-61 napisał(a):
Po wieżowcach chcesz łazić?

A co, a jak???? Jasne, że chcę ;)

Autor:  Olka [ Cz kwi 26, 2007 2:32 pm ]
Tytuł: 

polacoloco napisał(a):
Olka napisał(a):
Rysy i Gerlach
A z pomoca Kaytula się zrobi Ben Nevis :wink:


na ben nevisa moze wejsc sama droga turystyczna.
jezeli nie masz leku wysokosci to mozesz i solowo tower ridge na north face


Wiem, wiem :wink:
Jeno z Kaytkami to by tak weselej było :wink:

Autor:  Kaytek [ Cz kwi 26, 2007 2:45 pm ]
Tytuł: 

Olka napisał(a):
Wiem, wiem
Jeno z Kaytkami to by tak weselej było

Noooo, to iba na bilet do Prestwick (czy jak mu tam ;) ) musimy zacząć odkładać ;)

Autor:  polacoloco [ Cz kwi 26, 2007 3:34 pm ]
Tytuł: 

no dobra.
kolekcja kolekcją.
można kolekcjonować znaczki, można kolekcjonować pocztówki.
więc czemuż i nie kolekcjonować najwyższe szczyty poszczególnych krajów?
w szkocji na przykład, modne jest zdobywanie szczytów powyżej 3000 stóp.
jest ich ponad 200 więc brytyjscy turyści mają zajęcie, a i turystyka górska może się utrzymać.
ale czy nie jest to pozbawienie górkich eskapad duszy? Skomercjalizowanie, naświetlone i naganiane przez media jak i przez samych ludzi, którzy góry lubia?
w argentynie, ba w ameryce poludniowej najwyższym szczytem jest aconcagua. co roku tysiące turystów zdobywa ten, będąc szczerym nie najpiękniejszą górę.
maszerują na szczyt jak na manifestacji, grupami, no bo w końcu co dziennie przyjeżdżają nowe autobusy ze świeżą dostawą kolekcjonerów.
w pogoni za kolejnym szczytem do ich górskiego klaseru. jak by nie było, bo uniknąć się tego nie da, rejon aconcagua jest zanieczyszczony (setki ludzi dziennie musi gdzies załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne).
kilkadziesiąt kilometrów na południe pręży się tupungato. piękny wulkan, dziki, mało popularny. w koncu jest 100 metrów niższy niż andyjska królowa (jakbym był królem to wolałbym poślubić andyjskie pospólstwo w kordyllera blanca czy patagoński pleb).
dobrze, ze najwyzsze szczyty są z regóły łatwo dostępne. wyobraźcie sobie co by było, gdyby najwyższym szczytem świata była anapurna a ameryki południowej cerro torre?
chociaż i tu znalazłoby się sposób. anapurne by się całą oporęczowało a na torre już jeden "zacięty" powbijał potężne haki, niszcząc dziewictwo tego pięknego szczytu i kalecząc kamienne ciało.
ale powód tego był. wspinał się tylko dla sławy a nie dla samego siebie.

Autor:  stan-61 [ Pt kwi 27, 2007 6:26 am ]
Tytuł: 

I wszyscy popadli w zadumę... :|

Autor:  EgonT [ Pt kwi 27, 2007 10:28 am ]
Tytuł: 

polacoloco napisał(a):
no dobra.
kolekcja kolekcją.
można kolekcjonować znaczki, można kolekcjonować pocztówki.
więc czemuż i nie kolekcjonować najwyższe szczyty poszczególnych krajów?
w szkocji na przykład, modne jest zdobywanie szczytów powyżej 3000 stóp.
jest ich ponad 200 więc brytyjscy turyści mają zajęcie, a i turystyka górska może się utrzymać.
ale czy nie jest to pozbawienie górkich eskapad duszy? Skomercjalizowanie, naświetlone i naganiane przez media jak i przez samych ludzi, którzy góry lubia?
w argentynie, ba w ameryce poludniowej najwyższym szczytem jest aconcagua. co roku tysiące turystów zdobywa ten, będąc szczerym nie najpiękniejszą górę.
maszerują na szczyt jak na manifestacji, grupami, no bo w końcu co dziennie przyjeżdżają nowe autobusy ze świeżą dostawą kolekcjonerów.
w pogoni za kolejnym szczytem do ich górskiego klaseru. jak by nie było, bo uniknąć się tego nie da, rejon aconcagua jest zanieczyszczony (setki ludzi dziennie musi gdzies załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne).
kilkadziesiąt kilometrów na południe pręży się tupungato. piękny wulkan, dziki, mało popularny. w koncu jest 100 metrów niższy niż andyjska królowa (jakbym był królem to wolałbym poślubić andyjskie pospólstwo w kordyllera blanca czy patagoński pleb).
dobrze, ze najwyzsze szczyty są z regóły łatwo dostępne. wyobraźcie sobie co by było, gdyby najwyższym szczytem świata była anapurna a ameryki południowej cerro torre?
chociaż i tu znalazłoby się sposób. anapurne by się całą oporęczowało a na torre już jeden "zacięty" powbijał potężne haki, niszcząc dziewictwo tego pięknego szczytu i kalecząc kamienne ciało.
ale powód tego był. wspinał się tylko dla sławy a nie dla samego siebie.


W pełni się zgadzam...

Dodam tylko ,że dobrze , że w ciągu ostatnich 20lat wytworzyło się "komercyjne" chodzenie po górach. Jest na pewno więcej plusów niż minusów z takiego stanu rzeczy.

Autor:  Kaytek [ Pt kwi 27, 2007 12:13 pm ]
Tytuł: 

Hmmm... A mnie ta komercjalizacja niezbyt odpowiada...
Ona troszkę niszczy magię zmagania się z przyrodą...

Autor:  EgonT [ Pt kwi 27, 2007 1:49 pm ]
Tytuł: 

Na zmaganie z przyrodą miejsca jeszcze na swiecie nie brakuje i brakować na razie nie będzie :D

Autor:  polacoloco [ Pt kwi 27, 2007 2:49 pm ]
Tytuł: 

tyle, ze jest to chodzenie na sile. wielu bogatych ludzi robi sobie wycieczke na "monte everest" by moc pozniej w glownym miejscu swojego domu, postawic zdjecie formatu A3 - "ja na szczycie ME"

ja wiem ,ze nadal jest duzo gor nieskomercjalizowancyh i chwala za to Bogu, ale te naganiane przez frmy i nas samych przetwarzają sie w potezne smietniska, niszczac zarazem okoliczna faune i flore.

ja prawde mowiac nie widze w tym ani sportu ani z chęci przebywania z naturą

Autor:  EgonT [ Pt kwi 27, 2007 6:48 pm ]
Tytuł: 

Ale wciąż obstaję ,że więcej plusów...
Niech bogaci zostawiają kasę himalaistom i ich organizacjom, niżby mieli wyrzucać na inne wątpoliwe uciechy życia.

Wejście na 5,6,7 , 8-tysięcznik!!, czy nawet walka z nim , w wykonaniu "komercyjnym" jest superrr przygodą i wyczynem.

Autor:  polacoloco [ Pt kwi 27, 2007 10:46 pm ]
Tytuł: 

EgonT napisał(a):
Ale wciąż obstaję ,że więcej plusów...
Niech bogaci zostawiają kasę himalaistom i ich organizacjom, niżby mieli wyrzucać na inne wątpoliwe uciechy życia.

Wejście na 5,6,7 , 8-tysięcznik!!, czy nawet walka z nim , w wykonaniu "komercyjnym" jest superrr przygodą i wyczynem.


tylko kogo na to teraz stac?
poprzez komercje ceny pozwolen na szczyty himalajskie weszly na poziomy nieosiagalne dla zwyklych smiertelnikow.

niewatpliwie wyczynem jest zdobycie gotowki na ta superrr przygode.

Autor:  EgonT [ So kwi 28, 2007 7:43 am ]
Tytuł: 

Ale kiedyś w ogóle nie były możliwe.
W Polsce tylko dla grona wybrańców i nie zawsze tych najlepszych...

A skupiając się na znanych to 20 lat temu wyjazd np na Kili, Demavend , Ararat, Jabal T itd też był wiele trudniejszy do zorganizowania.
Tzw komercja ułatwia też "normalnym" (nie tylko bogatym) podróże.
Przecież można samemu się postarać , omijając komercyjne biura i zaniżając koszty, na pewno bez ryzyka na te tzw "łatwe" szczyty.
Inna sprawa te trudniejsze.

Obniżyły się ceny podróży , sprzętu.
Wzrosły jedynie permity.

Ogólnie obstaję cały czas na plus :)

Pozdrawiam Polacoloco

Autor:  KORBA [ Pn kwi 30, 2007 6:41 pm ]
Tytuł: 

nie można mieć pretensji do bogatych ludzi, że płacą za komercyjn ą wyprawę i wchodzą na jakiś szczyt. wiadomo nie od dziś że pieniądze dawaly zawsze jakieś możliwości. w myśl mądrego powiedzenia, że każdy towar jest wart tyle ile ktoś chce za niego zapłacić drożeją permity i całe wycieczki w góry. odcinając się jednak chociaż troszkę od komercji górskiej jest tak jak napisał egon, że trzeba starać się samemu robić różne cele np. ararat, demavend, orizabę, toubkal, kilimandżaro.
z powyższych na razie udało mi się zrobić dwa bez pomocy jakiejkolwiek agencji. natomiast zdarzyło mi się być na kilku komercyjnych wyprawach i wiem ,że pewnych rzeczy bym sam nie zrobił - chcę jeszcze trochę pożyć. zresztą na takich wyjazdach siłą rzeczy nabywa sie doświadczenia które się potem może przydać na wyjeździe organizowanym samodzielnie.
znam osoby które wchodzą na znane góry o innych nie chćąc nawet słyszeć. mnie w moim życiu na razie udało się wejść na 13 trzytysięcznych górek, a tylko 2 lub trzy są powszechnie znane, sześć czterotysięcznych , gdzie wiekszość może by znała 2 lub trzy i jeden znany pieciotysięcznik, chociaż pewnie też nie wszystkim. w tym roku za miesiąc jadę na kazbek. wydaje misię ,że tez nie jest to u nas bardzo znana góra, w lipcu planuję czterotysieczny aragac i trzytysięczne ażdaak i didi abuli - gdzie to jest?????
chcę przez to powiedzieć , ze wiele zależy od indywidualnego podejścia do gór. nie mogę unikać znanych gór tylko dlatego aby ktoś mi nie zarzucił, że wchodzę na komercyjne góry , które tracą urok, bo są zanieczyszczane. podróżując dużo wiem jak należy się w górach zachowywać aby by ły czyste. niestety nie wszyscy wiedzą.
a to ,że coraz więcej ludzi ciągnie do gór to bardzo dobrze. uważam, że dziewiczych zakątków jeszcze na bardzo dużo lat wystarczy dla najbardziej zagorzalych zwolenników natury w odosobnieniu.
kolejna sprawa to pieniądze. wiadomo, że większości górołazów nie stać na częste i atrakcyjne wyjazdy, ale jestem przekonany, że wiele zależy od determinacji. jeśli czegoś bardzo chcemy to można to osiągnąć.
nic nie ma od razu. na mój pierwszy komercyjny wyjazd pojechałem w wieku 32 lat.

Autor:  polacoloco [ Wt maja 01, 2007 5:47 pm ]
Tytuł: 

KORBA napisał(a):
nie można mieć pretensji do bogatych ludzi, że płacą za komercyjn ą wyprawę i wchodzą na jakiś szczyt. wiadomo nie od dziś że pieniądze dawaly zawsze jakieś możliwości. w myśl mądrego powiedzenia, że każdy towar jest wart tyle ile ktoś chce za niego zapłacić drożeją permity i całe wycieczki w góry.


alez nikt nie ma pretensji do bgatych ludzi. rozmowa jest na temat wyjalowiania turystyki/wspinaczki gorskiej przez jej komercyjnosc.
w wiekszosci przypadkach u bogatych ludzi tak to sie wlasnie przedstawia. wejscie na taki ME wiaze sie ze snobizmem.

a co do tego madrego powiedzenia. wiadomo, ze czlowiek musi jesc, wiec i ceny jedzenia mozna by podwindowac niezle wysoko. ale prawo to ogranicza.
po gorach nie musi chodzic, wiec w tm wypadku pozostawia sie wolna reke rynkowi. himalaje sa tego przykladem. i ja sie z tym nie zgadzam. gory jak i natura powinny byc dostepne dla kazdego. niezlaznie czy jest to latwy czy trudny 8mio tysiecznik.

KORBA napisał(a):
zdarzyło mi się być na kilku komercyjnych wyprawach i wiem ,że pewnych rzeczy bym sam nie zrobił - chcę jeszcze trochę pożyć. zresztą na takich wyjazdach siłą rzeczy nabywa sie doświadczenia które się potem może przydać na wyjeździe organizowanym samodzielnie.


wieksego doswiadczenia nabedziesz jadac ze znajomymi, ktorzy je maja. wtedy mozesz nauczyc sie planowac, organizowac logistyke, itp. w przypadku wyjazdu zorganizowanego przez agencje masz juz wszyskie te problemy rozwiazane. ty jednynie dziabiesz do gory.

KORBA napisał(a):
wiele zależy od indywidualnego podejścia do gór. nie mogę unikać znanych gór tylko dlatego aby ktoś mi nie zarzucił, że wchodzę na komercyjne góry , które tracą urok, bo są zanieczyszczane. podróżując dużo wiem jak należy się w górach zachowywać aby by ły czyste. niestety nie wszyscy wiedzą.
a to ,że coraz więcej ludzi ciągnie do gór to bardzo dobrze. uważam, że dziewiczych zakątków jeszcze na bardzo dużo lat wystarczy dla najbardziej zagorzalych zwolenników natury w odosobnieniu.


nie chodzi o unikanie znanych gor, temat ktory rozpoczalem dotyczyl kolekcjonowania gor tylko dlatego, ze sa najwyzsze.
ma to uzasadnienie w przypadku dzialania w dany rejonie gorskim i zdobycie najwyzszego szczytu (zakladamy malo interesujacego) jest robione przy okazji.
ja osobiscie nie widze sensu zdobywania najwyzszej gory Belgi.

ja znanych gor tez nie unikam. czasami wchodze na cos dla utrzymania kondycji czy zrobienia zdjec.

dziewiczych zakatkow niestety jest coraz mniej. mozna cos jeszcze znalezc na poludniu patagonii.

KORBA napisał(a):
kolejna sprawa to pieniądze. wiadomo, że większości górołazów nie stać na częste i atrakcyjne wyjazdy, ale jestem przekonany, że wiele zależy od determinacji. jeśli czegoś bardzo chcemy to można to osiągnąć.
nic nie ma od razu. na mój pierwszy komercyjny wyjazd pojechałem w wieku 32 lat.


mozesz byc cholernie zdeterminowany i probowac wejsc na K2, ale jak nie zarabiasz duzo, to mozesz jedynie napawac sie widokiem tej gory na zdjeciach.
ale zgadzam sie, ze duzo zalezy od sily woli ale przede wszystkim na ustaleniu sobie priorytetow.
ja na komercyjny wyjazd nie wyjechalem i raczej nie wyjade, ale to tylko dlatego, ze lubie sobie dac w kosc :)
a na swoj pierwszy "niemozliwy" wyjazd pojechalem 5 lat temu zmieniajac zupelnie priorytety
...i do tej pory na nim jestem.

Autor:  monk4a [ Wt maja 01, 2007 6:44 pm ]
Tytuł: 

KORBA napisał(a):
wiadomo, że większości górołazów nie stać na częste i atrakcyjne wyjazdy, ale jestem przekonany, że wiele zależy od determinacji.

Rzeczywiscie duzo zalezy od determinacji ale jednak bez odpowiedniej ilosci pieniedzy nie da sie rady...

Autor:  KORBA [ Śr maja 02, 2007 11:14 am ]
Tytuł: 

polacoloco napisał(a):
w wiekszosci przypadkach u bogatych ludzi tak to sie wlasnie przedstawia. wejscie na taki ME wiaze sie ze snobizmem.


co wcale nie oznacza,że gdyby biedni mieli kasę kierowali by sie innymi pobudkami


polacoloco napisał(a):
wieksego doswiadczenia nabedziesz jadac ze znajomymi, ktorzy je maja. wtedy mozesz nauczyc sie planowac, organizowac logistyke, itp. w przypadku wyjazdu zorganizowanego przez agencje masz juz wszyskie te problemy rozwiazane. ty jednynie dziabiesz do gory.

nie chodzi mi tu o logistykę bo z tym wydaje mi się ,że sobie jakoś radzę, ale o konkretne zachowania w konkretnych momentach - trudnych.



polacoloco napisał(a):
ja osobiscie nie widze sensu zdobywania najwyzszej gory Belgi.


widzisz, każdy ma swoje motywacje. robiąc koronę gór europy nie tylko zależy mi na samych górach, ale i na wielu innych sprawach. chcę odwiedzić wszystkie te kraje, spróbować dopatrzeć się ich specyfiki, coś przy okazji zwiedzić, napić się lokalnego piwa bąć wina, coś zjeść , to wszystko jest bardzo budujące i wiele uczy i po prostu to lubię. trudno mi powiedzieć czy wolę pojechać 46 razy w alpy, czy zwiedzić 46 państw w europie. jedno i drugie jest pociągające. to drugie chyba prostsze. a najwyższy szczyt belgii to tylko jakiś cel za pomocą którego realizowane są sprawy opisane wyżej. jest czas na to aby dać sobie mocno w kość i na to aby jakiś wyjazd był zupełnie lajtowy.


polacoloco napisał(a):
a na swoj pierwszy "niemozliwy" wyjazd pojechalem 5 lat temu zmieniajac zupelnie priorytety
...i do tej pory na nim jestem.
_________________

chciałbym tak pojechać na rok sie poszwędać

monk4a napisał(a):
Rzeczywiscie duzo zalezy od determinacji ale jednak bez odpowiedniej ilosci pieniedzy nie da sie rady...


oczywiście nie chodzi mi o extremizmy jak k2
jeszcze w latach osiemdziesiątych marzeniem były riła, piryn, karpaty rumuńskie. teraz zupełnie inaczej to wygląda świat się kurczy i wymagania coraz większe. słyszałem o gościu , ktory aby gdzieś wyjechać sprzedał mieszkanie - to się nazywa determinacja.
A tak poważnie, jakkolwiek zabrzmi to banalnie w życiu nie można mieć wszystkiego - sam fakt że interesujemy się górami i każdą wolną chwilę na to poświęcamy jest budujący. dla mnie jest to motorem do funkcjonowania w otaczajacej nas rzeczywistosci.

Autor:  polacoloco [ Śr maja 02, 2007 2:31 pm ]
Tytuł: 

KORBA napisał(a):
co wcale nie oznacza,że gdyby biedni mieli kasę kierowali by sie innymi pobudkami


to prawda.

KORBA napisał(a):
nie chodzi mi tu o logistykę bo z tym wydaje mi się ,że sobie jakoś radzę, ale o konkretne zachowania w konkretnych momentach - trudnych.


lepsze od takiego wyjazdu sa szkolenia.
i trening, np cwiczenie reakcji podczas spadania po lodzie. widzialem juz ludzi, ktorzy duzo chodzili po gorach z certyfikatami itp, ale bez treningu i podczas zjazdu po lodzie wpadali w panike.

KORBA napisał(a):
widzisz, każdy ma swoje motywacje. robiąc koronę gór europy nie tylko zależy mi na samych górach, ale i na wielu innych sprawach. chcę odwiedzić wszystkie te kraje, spróbować dopatrzeć się ich specyfiki, coś przy okazji zwiedzić, napić się lokalnego piwa bąć wina, coś zjeść , to wszystko jest bardzo budujące i wiele uczy i po prostu to lubię. trudno mi powiedzieć czy wolę pojechać 46 razy w alpy, czy zwiedzić 46 państw w europie. jedno i drugie jest pociągające. to drugie chyba prostsze. a najwyższy szczyt belgii to tylko jakiś cel za pomocą którego realizowane są sprawy opisane wyżej. jest czas na to aby dać sobie mocno w kość i na to aby jakiś wyjazd był zupełnie lajtowy.


a to co innego. ma to zupelnie inny wymiar.

Autor:  hunter666 [ Cz maja 03, 2007 11:05 am ]
Tytuł: 

Narazie Rysy ;) ale niedługo będzie i Gerlach. Trzeba tylko kaski ;) a za granice chce pojechac za 3 lata - i tam zdobywac szczyty, które znałem tylko z książek

Strona 2 z 3 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/