Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

ferraty, klettersteig...
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=6920
Strona 2 z 4

Autor:  grubyilysy [ N sie 01, 2010 6:41 pm ]
Tytuł: 

mpik napisał(a):
...A może wynika to w głównej mierze z rodzaju skały :?: W Dolomitach skała jest dużo bardziej krucha niż w innych częściach Alp, więc i łatwiej jest znaleźć naturalne chwyty i podparcia. Na gładkich i pionowych ścianach gór Austrii bez tych dodatkowych metalowych ułatwień chyba przestało by to być już kletersteigiem, a zaczęło zwykłą wspinaczką ;) dla najlepszych.

E, skałą w Dachsteinie jest na ogół bardzo dobrze urzeźbiona. Miejscami jest też podobno krucho, ale Der Johann jest idealnie lita. Poza tym na pewno dałoby się wynaleźć dużo prostszych linii, tymczasem w rejonie zdecydowanie dominują ferraty z wyceną najmniej D.

Autor:  Zombi [ Pn wrz 13, 2010 11:25 am ]
Tytuł:  Re: ferraty, klettersteig...

mpik napisał(a):
Konigsjodler

był ktoś :?: przechodził :?:

Po miesiącach pracy i biegania uznałem, że zasłużyłem na pewną odmianę, i w nagrodę za biegowe "życiówki" wybrałem się w czerwcu na weekend w Alpy austriackie. "Zagłosowaliśmy" na (czyli kolega wybrał) "Konigsjodlera".
W świetnym, choć uprzednio nieznanym towarzystwie, po nocy spędzonej w aucie, zaatakowaliśmy w mżawce tę rzeczywiście piękną grań. Niestety, pogoda nieco pokrzyżowała plany: droga zejściowa, latem pewnie dogodna i bezpieczna, wciąż była pełna stromych, pokrytych śniegiem odcinków, narażona na spadające kamienie i inne "atrakcje". Toteż po ukończeniu właściwej ferraty, pełnej stromych i eksponowanych odcinków, zdecydowaliśmy spędzić noc w wysoko, bo prawie na 3000 metrów n.p.m., położonym schronisku. Na nasze szczęście czynnym, bo z czasem pogoda zaczęła się wyraźnie pogarszać, zaczął zrazu prószyć delikatny śnieg, później napadało pewnie z 15 cm świeżego puchu. Odwrotu tą samą drogą woleliśmy raczej uniknąć, gdyż wiązałby się on zapewne z koniecznością zjazdów na linie i innymi karkołomnymi i czasochłonnymi czynnościami. Po nieprzespanej nocy w aucie i ponad 7 godzinach górskiej akcji, pokonaniu pewnie z 1900 metrów deniwelacji, zasłużyliśmy na mocny sen. Sen był tym lepszy, że wszyscy czterej jak jeden mąż po ciemku się kładąc nie zauważyliśmy, że przemyślni Austriacy napisali na kocach z jednej strony "nogi", z drugiej "głowa", no i zrobiliśmy wszyscy odwrotnie :lol:
Sama ferrata jest świetnie ubezpieczona, śmiało poprowadzona. Idzie zwykle ostrzem grani. Najbardziej emocjonujący fragment, wspinanie po niezwykle stromej i pięknej ścianie, znajduje sie właściwie pod koniec drogi. Idąc tam, byliśmy już nieco wypompowani a skała zaczęła się tak jakby wyladzać :evil: W niedzielę, po nocy w schronisku, zmuszeni byliśmy wrócić "na ziemię" nieco dookoła, brnąc w głębokim i ciężkim śniegu, zapadając się weń tak jak nogi długie, zmuszeni wypatrywać we mgle właściwej drogi, klucząc, i trawersując lawiniaste zbocza. Czekany i raki trzymaliśmy w pogotowiu. Po zejściu poniżej linii śniegu czekała nas nieprzyjemna mżawka. Przemoknięci, zmęczeni ale zadowoleni dotarliśmy do samochodu. "Konigsjodler" to bardzo fajna wycieczka na weekend :-D
Obrazek
Obrazek

Autor:  zephyr [ So gru 25, 2010 2:57 pm ]
Tytuł: 

wybieram się w Alpy Julijskie gdzie pierwszy raz będę miał styczność z ferratami. Zawsze robiło to na mnie niesamowite wrażenie i chciałem przejść coś takiego ale ten Konigsjodler to mi kory wybił :!: Niezła masakra. Jak na razie to nie byłbym w stanie czegoś tak trudnego przejść. Może z czasem jak będę chodził na coraz trudniejsze to się zdecyduję. Szkoda że u nas czegoś takiego nie ma. Może Słowacy w końcu zrobią bo plany już dawno były ;)

Autor:  Zombi [ N gru 26, 2010 4:46 pm ]
Tytuł: 

Konigsjodler to "nówka", w Julijskich znajdziesz starsze, prostsze (chyba że wybierzesz się na włoską ich stronę), ale nie mniej interesujące i piękne.

Autor:  Łukasz T [ Pn gru 27, 2010 7:01 am ]
Tytuł: 

zephyr napisał(a):
Może Słowacy w końcu zrobią bo plany już dawno były

W sierpniu 2006 roku były próby. W Dolinie Kieżmarskiej. A dokładnie w schronisku. Na tym Forum występuje jeszcze kilku świadków tych wydarzeń.
zephyr napisał(a):
wybieram się w Alpy Julijskie

Te, Sąsiad, kiedy to się masz zamiar wybrać ?

Autor:  piomic [ Pn gru 27, 2010 8:10 am ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
były próby. W Dolinie Kieżmarskiej
Ech, młodość...

Łukasz T napisał(a):
kiedy to
No? Kiedy?

Autor:  Łukasz T [ Pn gru 27, 2010 8:11 am ]
Tytuł: 

piomic napisał(a):
Ech, młodość...

Czas do niej wrócić ...
piomic napisał(a):
No? Kiedy?

Sierpień.

Autor:  piomic [ Pn gru 27, 2010 8:13 am ]
Tytuł: 

Będzie powód, żeby na Oziego nie jechać.

Autor:  Łukasz T [ Pn gru 27, 2010 8:14 am ]
Tytuł: 

Racja. Zamiast tego możemy sami ryknąć War Pigs wśród okopów i zasieków w Alpach.

Autor:  piomic [ Pn gru 27, 2010 8:45 am ]
Tytuł: 

Idę po Hepatil.

Autor:  grubyilysy [ So lip 30, 2011 9:47 pm ]
Tytuł: 

No to przeszedłem... pół Konigsjodler.. :?
Za to w obie strony :lol: .
Jak się nietrudno domyśleć nastąpił wycof z połowy tą samą drogą, zasadniczym powodem (były i inne) były warunki i niepewność co do drogi zejściowej która "na oko" wydała mi się bardziej niebezpieczna od samej ferraty z powodu dużej ilości śniegu. Napiszę pewnie później coś więcej.
Generalnie - niezła wyrypa bardzo ciekawą granią. Chociaż "tylko D", to jednak 1700 mh ferraty czyli jak się można doliczyć około 1000 wspinania i 700 zspinania, co niekoniecznie jest łatwiejsze. Doszedłem do połowy ale po tym co zobaczyłem i "całościowo" na pewno jest znacznie bardziej wymagająca od Der Johann.

Autor:  amazonka [ N lip 31, 2011 8:51 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy kiedy byłeś?

Byłam na Konigsjodlerze dwa tygodnie temu.Przeszłam cały.Ale do Matrashaus nie doszłam z powodu...braku czasu.Koniec ferraty zastał mnie grubo po 17tej.Faktycznie długa aczkolwiek technicznie łatwiejsza (dla mnie) od Johanna.Nie ma nigdzie przewieszki:)
Droga zejściowa faktycznie trudna.Nie bez powodu oznaczona ,,Nur fur Geubte"=tylko dla doświadczonych.Początek zdradliwym piarżyskiem,kilka razy pojechałam.Potem wysokogórski szlak.A potem podejście prawie pod początek ferraty -na przełączkę i zejscie do Erichhutte tym samym szlakiem co wejście.Schodziłam ostatnia, ci którzy szli za mną spali chyba w schronisku.Zdążyłam do autka przed nocą ale była to pierwsza ferrata która mnie fizycznie pokonała.Tym bardziej że dzień wcześniej prowadziłam i spałam nie za wiele.
Szłam sama-moja kumpela zrezygnowała na początku.Ale ludzi było trochę tak że nie czułam się jakoś specjalnie osamotniona:)
Ale czego się nie robi dla spełnienia marzeń.W zeszłym roku pod tą feratką przesiedzieliśmy tydzień czekając na pogodę.Nie udało się.Jak się nieznacznie wypogodziło to tak wiało że na grani nie było czym oddychać.Zeszliśmy.

Autor:  grubyilysy [ N lip 31, 2011 9:29 pm ]
Tytuł: 

amazonka napisał(a):
grubyilysy kiedy byłeś?
Dokładnie w ten wtorek. Rzeczywiście jeszcze w poprzedni na HochKonig były idealne warunki: zero śniegu i dobra pogoda - widziałem to z okolic St Johan im Pongau. Niestety w poprzedni weekend było głębokie załamanie pogody i w górach spadł śnieg, nawet całkiem sporo śniegu. Sytuacja poprawiła się na okres wtorek-czwartek, zrobiło się cieplej przy znośnej pogodzie i pewnie nawet gdybym zaatakował w środę to już by było znacznie lepiej, ale niestety tak się nie stało. Nieco żałuję...


amazonka napisał(a):
...ale była to pierwsza ferrata która mnie fizycznie pokonała.

Nie nie - przeszłaś, więc to Ty ją pokonałaś, to jak się czułaś po fakcie ma jedynie znaczenie wtórne. :) Ja miałem plan jeszcze wejść na szczyt, ale musiałem odpuścić wszystko, jednak gdybym przeszedł chociaż samą ferratę do końca, jakoś nie miałbym tego kaca moralnego, który mnie teraz męczy, mnie ferrata pokonała faktycznie. :wink:

Autor:  amazonka [ N lip 31, 2011 11:01 pm ]
Tytuł: 

Też miałam plany szczytowe-musiałam odpuścić bo zrobiło się ciut późno a to dodatkowa godzina-z drugiej strony bułam ,,ciut"padnięta
Nam się w zeszłym roku też nie udało, straciłam tydzień urlopu, zrobiliśmy dwa podejścia pod ferrraty -jedno 900 m pod Konigsjodlera, drugie 1200 m pod krótką ferratkę z Saalfelden.I ani jednej ferraty.Za to kondycja na Grossglocknera była jak znalazł:P
Tak że jeszcze na pewno zdążysz:)
Teraz czekamy na weekendową dobrą prognozę pogody i ruszamy na Zugspitze razem z Jubilaumsgrat:) Ze zdolego śląska mamy jedyne 600 km.

Autor:  Zombi [ Wt sie 02, 2011 12:02 pm ]
Tytuł: 

Ech, zazdroszczę, że masz jedynie 600 k pod Zugspitze. Gdy w zeszłym roku ruszyliśmy z Warszawy na Konigsjodlera, jechaliśmy - fakt, że nie najkrótszą trasą - zdaje się około 14-15 godzin... szczęśliwie jednak szlak rzeczywiście wynagrodził trudy podróży i nieprzespana noc, nawet jeśli pogodę mieliśmy tam wredną. Ech, wybrałbym się w te okolice raz jeszcze...

Autor:  amazonka [ Wt sie 02, 2011 1:54 pm ]
Tytuł: 

Ale za to do Warszawy mam daleko:P
Apropo Konigsjodlera-jak schodziłam byłam tak padnięta że mówiłam sobie:nigdy więcej na tą ferratę....a teraz mam ochotę tam wrócić:)
Pod jednym warunkiem-więcej spać niż 3 godziny:)
no i też nie jechałyśmy krótko-próbując ominąć korki weekendowe pod Pragą, 700 km jechałyśmy 10 godzin z hakiem

Autor:  grubyilysy [ Wt sie 02, 2011 2:15 pm ]
Tytuł: 

Zombi napisał(a):
...z Warszawy na Konigsjodlera, jechaliśmy - fakt, że nie najkrótszą trasą - zdaje się około 14-15 godzin...

Rozchmurz czoło, narodowy program budowy autostrad na pewno wkrótce przyspieszy. Pozostaje się jeszcze dogadać z braćmi zza południowej granicy by jakoś połączyć np polskie i słowackie jedynki i może zejdzie się niżej 10h z Warszawy do Mulbach am HochKonig. Z tego co widziałem nad Zwardoniem po polskiej stronie coś tam kopią w ziemi, ale nie wiem czy chodzi o dojazd do Zliny, czy raczej o zasilenie kasy lokalnych firemek budowlanych, bo powstają głównie mostki i krótkie odcinki podwójnej przedzielone nitkami szos (o drodze po stronie słowackiej pozostaje zamilczeć). W samym Zwardoniu będzie można się zatrzymać i posilić świeżymi owocami w terminalu wybudowanym niby dla służb celnych tuż przed wejściem do Unii, obecnie wynajmowanym na straganiki dla lokalnych rolników (taka polityka pro-regionalna).

EDIT
Właśnie sprawdziłem, moje marzenia mają się ziścić w 2018 roku. Czyli nasze wnuki na pewno to zobaczą na własne oczy.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Autostrada_D3_(Słowacja)

Autor:  Zombi [ Wt sie 02, 2011 10:08 pm ]
Tytuł: 

"wkrótce" okazuje się kluczowe, bo bym najchętniej pojechał tam lub siam choćby w kolejny weekend. mógłbym spędzić i 20 h na tyłku, byle znaleźć kogoś, kto mnie tam lub siam zawiezie. na razie pracuję nad "niegórskim" bratem - może uda mi się go przekonać na małą wycieczkę samochodem 8)

Autor:  amazonka [ Wt sie 02, 2011 11:32 pm ]
Tytuł: 

coś w tym jest.......
i co z tego że jest samochód jak prognozy weekendowe kiepskie:(

Autor:  amazonka [ Wt sie 02, 2011 11:42 pm ]
Tytuł: 

a wiecie że są F-KLETTERSTEIGI?
http://www.youtube.com/watch?v=CXfiNSu7Gzg

ta na szczęście ma tylko wariant F
:)

Autor:  Basia Z. [ Śr sie 03, 2011 6:46 am ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Z tego co widziałem nad Zwardoniem po polskiej stronie coś tam kopią w ziemi, ale nie wiem czy chodzi o dojazd do Zliny, czy raczej o zasilenie kasy lokalnych firemek budowlanych, bo powstają głównie mostki i krótkie odcinki podwójnej przedzielone nitkami szos (o drodze po stronie słowackiej pozostaje zamilczeć).


Po polskiej stronie droga szybkiego ruchu od Żywca do granicy jest prawie gotowa.
Brak tylko bagatela odcinka kilku km pomiędzy Cięciną a Milówką w tym jednego tunelu.

Prace przy obwodnicy Bielska i trasie Bielsko- Żywiec też cały czas trwają i tam coś się intensywnie dzieje.

Po słowackiej stronie od kilkunastu lat stoi jeden wysoki wiadukt. Po jego wybudowaniu wszelkie dalsze prace zamarły i nic się nie dzieje.

Na dodatek już blisko Czadcy droga się miejscami obsuwa.

Jest tam zakaz jazdy ciężarówek i pojazdów pow. 7 t.

Ja to bardziej liczę na wybudowanie A1, ponoć odcinek przez środek GOP (od węzła Sośnica do węzła Maciejów) mają już oddać w połowie września, a kolejny w okolice Pyrzowic - do końca roku.

Jak się wreszcie połączą z autostradami czeskimi to ze Śląska będziemy mieć znacznie bliżej na południe.

Pozdrowienia

Basia

Autor:  grubyilysy [ Śr sie 03, 2011 9:52 am ]
Tytuł: 

amazonka napisał(a):
a wiecie że są F-KLETTERSTEIGI?
http://www.youtube.com/watch?v=CXfiNSu7Gzg

ta na szczęście ma tylko wariant F
:)

Nie jestem jakimś idealistą i darcie łapami po stalówce na ferratach uważam za dość normalne i naturalne, ale to jest już jednak profanacja w czystym stylu. Już Der Johann budził moje mieszane uczucia, ale jednak sceneria i rzadko spotykana ekspozycja uzasadniały zrobienie tej "drabiny" na południowej ścianie Dachsteinu.
To tutaj odbieram jako wręcz odrażające: darcie na łapach trzymających się stalówki w małym przewieszeniu. Czym to się różni od wychodzenia na linie na sali gimnastycznej? Dla mnie zwykły przykład jakiegoś złego kierunku w idei tworzenia klettersteigów, coś jakby bywalcy klettersteigów poczuli potrzebę przejścia mocniejszych trudności niż E, ale nie mając żadnego związku ze wspinaczką i nie mając pewnego naturalnego dla tej - jednak jak dla mnie najszlachetniejszej - formy górskiej aktywności poczucia estetyki poruszania się w skale, postanowili zrealizować ją w sposób widoczny na tym filmiku, zamiast zrobić w tym miejscu zwyczajnie niewątpliwie skrajnie trudną, ale za to całkiem ładną drogę wspinaczkową.
Jak dla mnie zły kierunek, przynajmniej w tej realizacji, może są jakieś bardziej udane (bo w końcu są też i G-Klettersteigi, tylko nie umiem podać żadnego przykładu). I Johann i KonigsJodler a nawet SkyWalk którego nie dotknąłem wprawdzie, ale widziałem z bliska są OK, a nawet bardzo ładne.

Autor:  grubyilysy [ Śr sie 03, 2011 9:54 am ]
Tytuł: 

Basia Z. napisał(a):
...Po słowackiej stronie od kilkunastu lat stoi jeden wysoki wiadukt. Po jego wybudowaniu wszelkie dalsze prace zamarły i nic się nie dzieje...

Aż tak bardzo nas nie lubią? :( Dziwne, przecież na winietkach dość szybko by się im zwróciło.

Autor:  amazonka [ Śr sie 03, 2011 10:53 am ]
Tytuł: 

w samym Salzburgu jest też godzinna E-ferrata.Prowadzi z dworca do zamku,nazywa się City Wall:) Niestety nie byłam

Autor:  PrT [ Śr sie 03, 2011 10:55 am ]
Tytuł: 

Gruby, co do tego filmiku to absolutnie się z Tobą zgadzam z pewnym zastrzeżeniem. Ta ferrata to nawet spoko, bardzo fajna i niechby była, jednak widocznie przerastała umiejętności kolesia na filmie... Jeżeli ludzie będą ją pokonywali powiedzmy klasycznie (czyli bez łapania stalówki) to będzie dobrze.

Autor:  grubyilysy [ Śr sie 03, 2011 11:15 am ]
Tytuł: 

PrT napisał(a):
...widocznie przerastała umiejętności kolesia na filmie... Jeżeli ludzie będą ją pokonywali powiedzmy klasycznie (czyli bez łapania stalówki) to będzie dobrze.

Myślę, że tak nie jest. W takim pionie/przewieszeniu łapanie się co najmniej jedną ręką stalówki jest nieuniknione, powodem są karabinki które trzeba (wbrew temu co niektórzy sobie wyobrażają, iż nie trzeba) przesuwać do góry. Automatycznie i druga ręka potrzebuje pewnego chwytu przy tych trudnościach ja przynajmniej, facet na filmie, a pewnie i 99% zwiedzających, druga ręką intuicyjne kładziemy na stalówce. Na marginesie, pewnie nieco specjalnie liny zakotwiono dość luźno, po to by powstał "chwyt" przy kotwach, to jednak powoduje majtanie się liny, widać na filmie jak kłopotliwe dla faceta i zapewne tez dla każdego innego.

Autor:  Zombi [ Śr sie 03, 2011 11:29 am ]
Tytuł: 

Amazonko, rzeczywiście, prognozy na ten weekend znowu parszywe. Może to i dobrze, bo brata nie udało mi się przekabacić...

Zgadzam się z twoją, grubyilysy, oceną - ta zlinkowana ferrata wygląda na nieco bezsensowną - trochę tak, jakby ktoś puścił stalówkę np. przez Trzy okapy na Sukiennicach w Sokolikach. Żeby coś takiego przejść nie chciałoby mi się nocy spędzać w samochodzie i wolałbym przejść się jakąś prostą a dziką wysokogórską drogą lub szlakiem, bo w takim czymś żadnej górskiej przygody nie ma, jedynie gimnastyka, którą na kominie uprawiać też można. No ale - kto co lubi. Ja lubię te szlaki, które jakoś idą terenem logicznie, nie szukają na siłę trudności, stalą rozporządzają oszczędnie i w ostateczności, w pięknej wysokogórskiej scenerii, są długie, wyczerpujące i namiętne. Na przykład takie coś teraz chodzi mi po głowie: http://freundderberge.at/ViaDellaVita1001/
Podejrzewam jednak, że w pogodni za trudnościami niedługo ktoś wytyczy ferratę w dachu, w jakiejś jaskini.

Autor:  nutshell [ Śr sie 03, 2011 11:29 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
powodem są karabinki które trzeba (wbrew temu co niektórzy sobie wyobrażają, iż nie trzeba) przesuwać do góry

Dokładnie to samo pomyślałam i zgadzam się z tym zupełnie. Lina często poprowadzona jest tak blisko skały, że karabinki zwyczajnie haczą się, blokują i trzeba je czasem wyciągać siłą. Można sobie wyobrazić co się dzieje kiedy pokonujemy pionowy odcinek 'wspinaczkowo', a karabinek klinuje się i człowieka raptem szarpie w dół. Ja z własnego choć niewielkiego doświadczenia wiem, że uskutecznianie wspinaczki na ferracie się nie sprawdza. Pierwsze swoje ferraty próbowałam początkowo przechodzić zgodnie ze 'sztuką', ale szybko się przekonałam, że jest to kompletna bzdura. Dlatego nie jestem za dorabianiem filozofii do chodzenia po ferratach. Oczywiście to co wyprawia ten facet to przegięcie, ale to raczej kwestia bezsensownie poprowadzonej ferraty. To powinna być raczej droga wspinaczkowa :)

Autor:  Zombi [ Śr sie 03, 2011 11:34 am ]
Tytuł: 

PrT napisał(a):
Ta ferrata to nawet spoko, bardzo fajna i niechby była, jednak widocznie przerastała umiejętności kolesia na filmie... Jeżeli ludzie będą ją pokonywali powiedzmy klasycznie (czyli bez łapania stalówki) to będzie dobrze.

Widocznie przerosła? Kurde, a w którym momencie?

Autor:  nutshell [ Śr sie 03, 2011 11:36 am ]
Tytuł: 

W żadnym - bo się tam jednak wgramolił, lub w każdym - bo od początku szedł po linie. Zależy jak patrzeć ;)

Strona 2 z 4 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/