raffi79. napisał(a):
Prawa ja nie ustalam tylko w Warszawie.
Wiem, ale to nie oznacza, że prawo mamy przyjmować bezkrytycznie. Ja uważam, że obecne jest niedoskonałe, Ty pewnie skrytykujesz nowe...
raffi79. napisał(a):
Wiele jest ich. Tatry jedyne góry o charakterze alpejskim w tym rejonie Europy 2. Inne niebezpieczeństwa wystepują niż np w beskidach. 3. Przewodnik nie oprowadza tylko po dolinkach czy do Morskiego Oka, są też rejony typy Rysy, Orla Perć, Świnica.
No tak. Ale czy to, że Tatry są jedynymi górami o charakterze alpejskim uzasadnia wysoki koszt wynajęcia przewodnika przy wycieczce na Rusinową? Moim zdaniem nie.
raffi79. napisał(a):
Wynajmujesz przewodnika i opowiada wiele ciekawych informacji nawet o tej Rusinowej Polanie. Domyślam się że albo skorzystać z przewodnika Nyki albo wujka Google. Opiszesz panoramę z najważnejszymi szczytami. Zapyta dziecko o jakiś problem to odpowiesz i po problemie. W zeszłym roku nad Morskim Okiem była grupka ludzi i ktoś opwiadał o stawie i szczytach wokół.
To, że jakiś człowiek opowiadał bzdury o szczytach tatrzańskich, ma świadczyć o tym, że bez przewodnika ani rusz? Trochę zaufania dla belfrów. Radzą sobie na Leskowcu czy Lubomirze, poradzą sobie na Rusinowej albo pod Morskim Okiem. Raz jeszcze powtórzę: to nie jest wiedza tajemna, dostępna wyłącznie uczestnikom kursu.
Artur1683 napisał(a):
A to już jest kwestia wolnorynkowa (choć zaraz niektórzy mi krzykną, że to przecie beton i mafia, a nie wolny rynek Laughing ). Czyli krótka piłka - popyt, podaż. I tylko tyle. Gdyby zażądał za dużo, nikt by go nie wynajął, lub zabraliby mu klientów ci, którzy wołają mniej. Tylko tyle i aż tyle. Skoro są ludzie skłonni zapłacić 400zł, znaczy, że tyle ta praca jest warta w aktualnych realiach rynkowych (gdyby zawód został otwarty, zapewne byłaby warta mniej ze względu na zdecydowanie większą podaż).
Hmm, z tego co mi wiadomo, to nie jest kwestia wolnorynkowa. Ceny usług przewodnickich są chyba z góry ustalone, przynajmniej tak twierdzą przewodnicy tatrzańscy, z którymi próbowałem negocjować stawki. Zresztą Raffi79 też wspomina o tym, pisząc: "Ceny sa ustalone przez CPT i koniec".
Artur1683 napisał(a):
Ale jest jeszcze jedna różnica, IMHO dość istotna. To skala ruchu turystycznego. Może się mylę, ale wydaje mi się, że przewodnik Tatrzański przy dobrych wiatrach jest w stanie zajmować się tylko przewodnictwem (pełny sezon i jakiś tam ruch poza nim). W Sudetach jest z tym trudniej - ruch turystyczny (czyli, na potrzeby naszej dyskusji, po prostu "popyt") jest znacznie mniejszy, poza sezonem wręcz minimalny. Zdecydowana większość przewodników sudeckich tylko "dorabia" oprowadzaniem do innej pracy czy działalności. W takich warunkach nie ma aż takiej presji p.t. "muszę zarobić tyle a tyle, żeby się utrzymać".
Tu się zgadzam. Chyba rzeczywiście tak jest. Tyle że ktoś złośliwy mógłby zapytać: dlaczego przewodnicy tatrzańscy w odróżnieniu od beskidzkich mogą sobie pozwolić na "luksus" utrzymywania się tylko z tego?
chief napisał(a):
Np. obsługując wycieczkę z Krakowa, prace rozpoczynam ok. godz. 6-7-mej rano wyjeżdżając z Krakowa do Zakopanego. Tam przeważnie ok. 9-tej wychodzę z grupą w góry. Schodzę o ok. 17-18-stej. W Krakowie jestem 20-21-wszą, w domu ok. 22-giej.
Mój czas pracy w czasie takowej dniówki wynosi +/- 14 godzin.
Sorry, ale Twój czas pracy to tylko 8 godzin. Pokaż mi zawód, w którym czas dojazdu wlicza się w czas pracy. Idąc tym tropem: gdybyś mieszkał w Gdańsku, Twój czas pracy za poprowadzenie jednej wycieczki wynosiłby 3 dni? I kto - mówiąc ile zarabia - odlicza koszty dojazdu?
chief napisał(a):
Może teraz inaczej. 120,00 zł x 20 dni pracy = 2400,00, odejmij od tego ZUS + koszty własne. Chciałbyś tyle zarabiać? Warto pamiętać, ze nie ma takiej możliwości, abyś co miesiąc miał 20 dniówek pracy, więc każdy "pusty dzień, to - 120,00 zł. mnij. Ile wyjdzie?
OK. Czyli bierzesz mniej więcej 3 razy więcej niż w przedstawionej kalkulacji (450 zamiast 150). Pomijając błędy w obliczeniach (np. odliczanie kosztów dojazdu), wychodzi na to, że zarabiasz powiedzmy 300zł dziennie. To ponad 6000 na rękę miesięcznie. Całkiem nieźle. Trochę więcej niż średnia krajowa, czyż nie?