Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Aklimatyzacja, czyli od kiedy czujecie wysokość
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=1541
Strona 1 z 2

Autor:  EgonT [ Śr mar 08, 2006 12:08 am ]
Tytuł:  Aklimatyzacja, czyli od kiedy czujecie wysokość

Patrząc na normalną sytuację bez jakichś wielkich przygotowań itd, ja odczuwam tak od 3200-3300.
Później to postępuje już szybciej , oczywiście nieliniowo i zależy od innych parametrów(pogoda, szerokość geograficzna, samopoczucie itd najogólniej :D ). Ale do 3200-3300 nie odczuwałem żadnej różnicy...

Autor:  skarbonka [ Śr mar 08, 2006 12:14 am ]
Tytuł: 

ciekawa stronka na ten temat do poczytania
http://medeverest.webpark.pl/medycyna_w ... CIOWA.html

Autor:  ekspres [ Śr mar 08, 2006 9:25 pm ]
Tytuł: 

tak naprawde to nawet w tatrach wskazany jest dzien aklimatyzacji...
2 tg temu na wysokosci 2200m w tatrach cisnienie wynosilo ok 700hPa

Autor:  klin86 [ Śr mar 08, 2006 9:44 pm ]
Tytuł: 

podejżewam, że prawie każdy to odczuwa, tylko prawie nikt nie zdaje sobie sprawy, że ziewanie, ewentualny ból czy zawroty głowy są spowodowane między innymi spadkiem ciśnienia.

Autor:  tomek.l [ Śr mar 08, 2006 9:49 pm ]
Tytuł: 

mnie prawdopodobnie, jak dobrze pójdzie, gwiazdy będą miały właściwy układ a wiatr odpowiednio zawieje :wink: czeka aklimatyzacja na kilku tysiącach
jak mój organizm odmówi posłuszeństwa i nie będę mógł wejść to się wkurzę
ale na to nie ma rady, człowiek się nie dowie dopóki nie sprawdzi
i żadne przygotowania nic nie dadzą
albo organizm zechce albo nie
no a jeśli zechce to już wiadomo, stopniowa aklimatyzacja góra-dół

Autor:  Gofer [ Śr mar 08, 2006 9:59 pm ]
Tytuł: 

Nie udało mi się jeszcze być tak wysoko , by odczuć skutki braku aklimatyzacji , w Tatrach chodziło mi się do tej pory spokojnie i bez zarzutów. Równierz mam nadzieje , że w te wakacje uda mi się sprawdzić swe możliwości w Alpach .

Autor:  Gofer [ Śr mar 08, 2006 10:04 pm ]
Tytuł: 

Tez troszkę na ten temat jest tu

http://www.turystyka-gorska.pl//forum// ... ght=#12008

POZDROAWIAM !

Autor:  Hania ratmed [ Śr mar 08, 2006 11:55 pm ]
Tytuł: 

Ponad Tatry to jak na razie głowy nie wystawiłam,ale jak na razie nie mam najmniejszych powodów do narzekań.Moje ciałko nie stawia mi wymagań aklimatyzacyjnych(oby tak dalej) :)

Autor:  górolka [ Cz mar 09, 2006 5:33 pm ]
Tytuł: 

a moje ciałko stawia :wink: ( bo już trochę wiekowe) i muszę dzień, dwa poginać po niższych partiach :shock:

Autor:  EgonT [ Cz mar 09, 2006 6:25 pm ]
Tytuł: 

tomek.l napisał(a):
stopniowa aklimatyzacja góra-dół


To oczywiście ale nie zawsze jest na to czas. Można oszukać wysokość szybko wejść i zejść. Ale to trochę niebezpieczne...Mozna się przeliczyć.

Dla zwykłych śmiertelników jak my nie radzę tego sposobu tak powyżej 3500...

A upór, superrr kondycja , można czasem skończyc z obrzękiem mózgu jak nasz znajomy pod Acancaguą...

Autor:  tomek.l [ Cz mar 09, 2006 6:33 pm ]
Tytuł: 

Dopóki się nie przekonam, ze mój organizm w ogóle jest w stanie tolerować taką wysokość to nie zamierzam ryzykować wychodzenia gdzieś wyżej.
Stopniowo, bez pośpiechu.

Autor:  hwyhobo [ Cz mar 09, 2006 8:17 pm ]
Tytuł: 

górolka napisał(a):
a moje ciałko stawia :wink: ( bo już trochę wiekowe) i muszę dzień, dwa poginać po niższych partiach :shock:

To nie tylko wiek, to tez kondycja i forma fizyczna. Mialem okres ze 2500m dawalo mi problemy, teraz nie odczuwam tego. Bylo to zwiazane z podniesionym cisnieniem. Wraz z poprawa kondycji cisnienie spadlo i problemy odeszly.

Autor:  EgonT [ N mar 12, 2006 12:33 am ]
Tytuł: 

Ale bezwzględnie przestrzegam gierojów, nie ma żartów z tym

Autor:  Konrad [ Wt mar 14, 2006 8:04 am ]
Tytuł: 

Objawy choroby wysokościowej (oczywiście nie tak dotkliwe, jak na kilku tysiącach wyżej) mogą pojawić się nawet na 2000 metrów.
Ciśnienie, rozrzedzenie powietrza... Każdy reaguje inaczej. Moja żona kiedyś przez pierwszy dzień czuła się źle, następnego złe samopoczucie przechodziło.
Na szczęście podobno organizm jest w stanie "zapamiętać" wysokość, więc ponowna alkimatyzacja do okreslonego pułapu jest znacznie łatwiejsza od poprzednich.

Autor:  Ataman [ Wt mar 14, 2006 9:37 am ]
Tytuł: 

Chyba jeszcze nie dotarłem do tej granicy, albo organizm nie dość czytelnie dał mi znać o tym. Najwyżej byłem pod Kitzsteinhornem w Alpach /ponad 3100 jakoś/ i nic nie czułem zatem wszystko przede mną

Autor:  Michaś [ Cz mar 16, 2006 11:19 pm ]
Tytuł: 

Ja odczuwam całkowity brak braka, chciałbym się aklimatyzować na takiej wysokości i połazić jeszcze wyżej i właśnie odczuwam brak tej aklimatyzacji :alien:

Autor:  pol-u [ Pt mar 17, 2006 7:36 am ]
Tytuł: 

tomek.l napisał(a):
mnie prawdopodobnie, jak dobrze pójdzie, gwiazdy będą miały właściwy układ a wiatr odpowiednio zawieje czeka aklimatyzacja na kilku tysiącach
jak mój organizm odmówi posłuszeństwa i nie będę mógł wejść to się wkurzę
ale na to nie ma rady, człowiek się nie dowie dopóki nie sprawdzi


Kukuczka pisał, że w samych początkach swojej kariery miał ogromne problemy z aklimatyzacją i wszystko wskazywało, że nici z kariery himalajskiej- właśnie z tego powodu. Podobno leżał bez życia pod Nangą po kilku próbach łapania wysokości i był załamany bo organizm płatał mu figle.
Potem zrobił koronę :) .

Autor:  pol-u [ Pt mar 17, 2006 7:39 am ]
Tytuł: 

klin86 napisał(a):
podejżewam, że prawie każdy to odczuwa, tylko prawie nikt nie zdaje sobie sprawy, że ziewanie, ewentualny ból czy zawroty głowy są spowodowane między innymi spadkiem ciśnienia.


Nie wspominając o tym, że słyszy się głosy i ma się zwidy :shock: i okazuje się, że to nie od piwa :D

Autor:  don [ Pt mar 17, 2006 7:58 am ]
Tytuł: 

pol-u napisał(a):
Nie wspominając o tym, że słyszy się głosy i ma się zwidy :shock: i okazuje się, że to nie od piwa :D


A Yeti to od czego - od piwa?

Autor:  KWAQ9 [ Pt mar 17, 2006 8:21 am ]
Tytuł: 

Generalnie wtym temacie za dużo nie mogę powiedzieć bo najwyżej byłem na 2300 ale nie było źle... ;)

Pozdrawiam!
Bartek :D

Autor:  Marian [ Pt mar 17, 2006 9:28 am ]
Tytuł: 

Ja byłem na Rysach i nic nie czułem. Ale znam ludzi którzy nie mogą wejść na Kasprowy z poodów problemów z ciśnieniem.

Autor:  EgonT [ So mar 18, 2006 1:06 pm ]
Tytuł: 

Marian napisał(a):
Ja byłem na Rysach i nic nie czułem. Ale znam ludzi którzy nie mogą wejść na Kasprowy z poodów problemów z ciśnieniem.


Jak zdrowy i młody jesteś, na Rysach nie powinieneś nic czuć , 1000 wyżej się zaczyna inna bajka.

Potem w postępie geometrycznym albo hiperbolicznym postępuje...

Dlatego po raz kolejny przestrzegam, superrrr kondycja, wydolność - oszukuje, może w ciągu paru minut nastąpić coś złego powyżej 4000...

Autor:  EgonT [ So mar 18, 2006 1:08 pm ]
Tytuł: 

Marian napisał(a):
Ja byłem na Rysach i nic nie czułem. Ale znam ludzi którzy nie mogą wejść na Kasprowy z poodów problemów z ciśnieniem.


Z drugiej strony masz rację, jak ktoś ma problemy z ciśnieniem to od 1500 kłopoty są.Ale nie demonizujmy tematu, są tabletki,inne środki, wysiłek fizyczny pomaga , jak jest rozsądnie prowadzony

Autor:  Kaytek [ N mar 19, 2006 11:10 pm ]
Tytuł: 

W lato planuję poazić w okolicach 3000 - mam nadzieję że mnie nie rozłoży...
Jak dotąd najwyżej były Tatry i Czarnohora.

Autor:  syjek [ Pt mar 24, 2006 11:34 am ]
Tytuł: 

Ciekawy wątek :) więc może dorzucę cos z autopsji.

Jak juz ktos napisał: teoria jedno, a praktyka drugie.
Aklimatyzacja nie poddaje sie żadnym regułom, takie są moje doświadczenia. Kpi sobie z autorytetów, w nosie ma reguły.

Po pierwsze: Generalnie jest tak, że to wszystko zależy od organizmu. Nie ma nic wspólnego czy ktos jest wytrenowany, napakowany, wchodzi na Giewont w 1godz. z Zakopca, czy tez jest "okąglutki" jak ja :) i specjalnie nie przygotowywuje sie kondycyjnie do wypraw. Ot po prostu: może wejść wysoko albo nie. I koniec. Nalezy to sprawdzać stopniowo, wchodzic w wysokie góry po kolei, czyli nie porywać sie np. na Kilimandżaro zaraz po wejściu na Rysy. Nie spieszyc się ze zwiekszaniem "rekoru wysokości". Po 2500 sprubować 3000, a potem 4000. I jęsli jest ok, obserwować swój organizm. On odpowie najlepiej czy stac Cię na więcej. Normalnie na 2500 nie powinno byc nic czuć (jesli ktoś jednak już odczuwa skutki to znaczy nie da rady wyżej).
Jeśli po wejściu na jakiś 4000-sięcznik jest ok, mozna jechac wyżej. ale ostroznie.

Po drugie: Rzeczywiście im jest sie starszym tym lepiej przebiega aklimatyzacja. cos w tym jest. Sam widziałem jak dziadki "parły do góry" na Kili czy Demawendzie, a młokosy zdychały już powyżej 3800. Nie wiem dlaczego tak jest ale tak jest. Oczywiście to nie reguła.
Co ciekawe, palacze tez jakby lepiej sie aklimatyzują (to nie Ja) i byli astmatycy (to już Ja) czyli braki w dotlenieniu nacodzień wpływają korzystnie :)

Po trzecie: Trafienie w dobry dzień/okres dla siebie. No bo jak wytłumaczyć przykład mojego kolegi, który na początku stycznia 2003 spokojnie zdobył Aconcangue, a pod koniec tego samego stycznia 2003 (sic !!!) podczas ataku szczytowego na Kilimandżaro (1000 metrów niżej) umierał, rzygał, zataczał się i nie bardzo pamieta jak wszedł ??
Szczególnie dotyczy to Pań, czyli przed wyprawą należy wyregulować sobie hmmmmmm :idea: odpowiednimi środkami farmakologicznymi. :)

Po czwarte: Farmakologia. Tu są zawsze najbardziej gorące dyskusje. Brać Diamox (Diuramid) czy nie. Zachód :) bierze, widziałem to w Himalajach i ... choruje. Wschód nie bierze ... i tez choruje :)
Ja nie biorę (jednak Wschód) ale należy bezapelacyjnie mieć go w Apteczce i jak tylko zauwazymy u siebie lub u kolegi oznaki "puchnięcia" natychmiast łykać. Polecam natomiast codzienną, poranną dawkę kw. acetylosalicylowego czyli Aspiryny, Polopiryny etc. (najlepiej dojelitowej) - rozrzedza krew i na pewno ułatwia transport tlenu w niej.
Acha, uwaga na Lariam (konieczny w krajach z ryzykiem malarii np. Tanzania, Kenia). Ma niesamowite skutki uboczne, groźny jest na wysokościach. Wiem o chłopaku, który po zejściu z Kili dostał padaczki (nigdy jej nie miał, to efekt Lariamu+wysokość-opinia lekarzy w Arushy).

Po piąte: Pić, pić i jeszcze raz pić. Pić !!!!! Kontrolować sikanie, jesli przestajemy przynajmniej 2 razy dziennie sikać, a mocz ma kolor pomarańczowy to jest koniec naszej drogi w górę. Pić !!!

Po szóste: słuchać starszych, bardziej doświadczonych :)

Po siódme: Góra - dól, gora - dół. Wchodzić wysoko, spać nisko !!!

Po ósme NAJWAŻNIEJSZE: iść wolno, bardzo wolno. Powoli zdobywać wysokość. Rzadziej odpoczywać ale iść. Tuptać powolutku. Krok za krokiem, wpaść w trans, a będzie dobrze. Najlepszą przestrogą niech będzie historia z zeszłego roki z "Anki" (Aconcangua). Krzysiek Wielicki prowadzi wyprawę pod flagami HIMountain. Pojechała ekipa: Krzyś, 2 moich przyjaciół (normalni ludzie) + 8 GOPR-owców (wysportowani, wyszpejowani, "drżyjcie góry"). Krzyś + moi przyjaciele klasycznie: powoli, powolutku, góra-dół spokojnie. GOPR - ognia, do góry, hurrrraaaaa, kupą mości panowie...
Finał: na szczycie: Krzysiek, moi znajomi + 1 GOPR-owiec :lol: No comments.

Jeszcze raz: POLE, POLE - jak mawiają "czarni" na Kilimandżaro

Po dziewiąte: słuchać organizmu. Jesli czujemy cos nie tak - ... góra będzie stała i poczeka na nas za rok i da nam jeszcze niejadną szansę ...


To tyle moich doświadczeń. mam nadzieję, że pomogą Wam wejść w te najwyższe ...

Autor:  Gość [ Pt mar 24, 2006 2:43 pm ]
Tytuł: 

Przepraszam za dygresję, ale co rozumiesz pod pojęciem "były astmatyk"? Astma to choroba nieuleczalna. Da się ją może jakoś przytłumić, ale astmatykiem jest się do końca życia. :roll:

Autor:  syjek [ Pt mar 24, 2006 2:56 pm ]
Tytuł: 

Jak chodzilem do podstawówki to miałem tzw. "dychawice oskrzelową" czyli jako alergik na pylki poza katarem reagowałem również problemami "astmatycznymi". Do dziś, latem przy pierwszym uderzeniu pyłków mam nieraz "duszności". Wyniki każdej spirometrii tez nie są zadawalające. Ale ogólnie jest ok, choć "Berotec" zawsze muszę nosić prze sobie :(

Autor:  EgonT [ So mar 25, 2006 9:12 am ]
Tytuł: 

syjek napisał(a):
Ciekawy wątek :) więc może dorzucę cos z autopsji.

Jak juz ktos napisał: teoria jedno, a praktyka drugie.
Aklimatyzacja nie poddaje sie żadnym regułom, takie są moje doświadczenia. Kpi sobie z autorytetów, w nosie ma reguły.

Po pierwsze: Generalnie jest tak, że to wszystko zależy od organizmu. Nie ma nic wspólnego czy ktos jest wytrenowany, napakowany, wchodzi na Giewont w 1godz. z Zakopca, czy tez jest "okąglutki" jak ja :) i specjalnie nie przygotowywuje sie kondycyjnie do wypraw. Ot po prostu: może wejść wysoko albo nie. I koniec. Nalezy to sprawdzać stopniowo, wchodzic w wysokie góry po kolei, czyli nie porywać sie np. na Kilimandżaro zaraz po wejściu na Rysy. Nie spieszyc się ze zwiekszaniem "rekoru wysokości". Po 2500 sprubować 3000, a potem 4000. I jęsli jest ok, obserwować swój organizm. On odpowie najlepiej czy stac Cię na więcej. Normalnie na 2500 nie powinno byc nic czuć (jesli ktoś jednak już odczuwa skutki to znaczy nie da rady wyżej).
Jeśli po wejściu na jakiś 4000-sięcznik jest ok, mozna jechac wyżej. ale ostroznie.

Po drugie: Rzeczywiście im jest sie starszym tym lepiej przebiega aklimatyzacja. cos w tym jest. Sam widziałem jak dziadki "parły do góry" na Kili czy Demawendzie, a młokosy zdychały już powyżej 3800. Nie wiem dlaczego tak jest ale tak jest. Oczywiście to nie reguła.
Co ciekawe, palacze tez jakby lepiej sie aklimatyzują (to nie Ja) i byli astmatycy (to już Ja) czyli braki w dotlenieniu nacodzień wpływają korzystnie :)

Po trzecie: Trafienie w dobry dzień/okres dla siebie. No bo jak wytłumaczyć przykład mojego kolegi, który na początku stycznia 2003 spokojnie zdobył Aconcangue, a pod koniec tego samego stycznia 2003 (sic !!!) podczas ataku szczytowego na Kilimandżaro (1000 metrów niżej) umierał, rzygał, zataczał się i nie bardzo pamieta jak wszedł ??
Szczególnie dotyczy to Pań, czyli przed wyprawą należy wyregulować sobie hmmmmmm :idea: odpowiednimi środkami farmakologicznymi. :)

Po czwarte: Farmakologia. Tu są zawsze najbardziej gorące dyskusje. Brać Diamox (Diuramid) czy nie. Zachód :) bierze, widziałem to w Himalajach i ... choruje. Wschód nie bierze ... i tez choruje :)
Ja nie biorę (jednak Wschód) ale należy bezapelacyjnie mieć go w Apteczce i jak tylko zauwazymy u siebie lub u kolegi oznaki "puchnięcia" natychmiast łykać. Polecam natomiast codzienną, poranną dawkę kw. acetylosalicylowego czyli Aspiryny, Polopiryny etc. (najlepiej dojelitowej) - rozrzedza krew i na pewno ułatwia transport tlenu w niej.
Acha, uwaga na Lariam (konieczny w krajach z ryzykiem malarii np. Tanzania, Kenia). Ma niesamowite skutki uboczne, groźny jest na wysokościach. Wiem o chłopaku, który po zejściu z Kili dostał padaczki (nigdy jej nie miał, to efekt Lariamu+wysokość-opinia lekarzy w Arushy).

Po piąte: Pić, pić i jeszcze raz pić. Pić !!!!! Kontrolować sikanie, jesli przestajemy przynajmniej 2 razy dziennie sikać, a mocz ma kolor pomarańczowy to jest koniec naszej drogi w górę. Pić !!!

Po szóste: słuchać starszych, bardziej doświadczonych :)

Po siódme: Góra - dól, gora - dół. Wchodzić wysoko, spać nisko !!!

Po ósme NAJWAŻNIEJSZE: iść wolno, bardzo wolno. Powoli zdobywać wysokość. Rzadziej odpoczywać ale iść. Tuptać powolutku. Krok za krokiem, wpaść w trans, a będzie dobrze. Najlepszą przestrogą niech będzie historia z zeszłego roki z "Anki" (Aconcangua). Krzysiek Wielicki prowadzi wyprawę pod flagami HIMountain. Pojechała ekipa: Krzyś, 2 moich przyjaciół (normalni ludzie) + 8 GOPR-owców (wysportowani, wyszpejowani, "drżyjcie góry"). Krzyś + moi przyjaciele klasycznie: powoli, powolutku, góra-dół spokojnie. GOPR - ognia, do góry, hurrrraaaaa, kupą mości panowie...
Finał: na szczycie: Krzysiek, moi znajomi + 1 GOPR-owiec :lol: No comments.

Jeszcze raz: POLE, POLE - jak mawiają "czarni" na Kilimandżaro

Po dziewiąte: słuchać organizmu. Jesli czujemy cos nie tak - ... góra będzie stała i poczeka na nas za rok i da nam jeszcze niejadną szansę ...


To tyle moich doświadczeń. mam nadzieję, że pomogą Wam wejść w te najwyższe ...


Wszystkie przestrogi ok...
Dopisałbym jeszcze paskudną sprawę, która się przydarza głównie w nocy... Bezdech, trzeba bardzo uwazać by nie "zapomnieć" oddychać...
Co sie kiedyż przydarzyło bardzo doświadczonemu koledze.

Pamietajmy ,że oddychanie przede wszystkim "odzywia" organizm.

Autor:  górolka [ So mar 25, 2006 5:48 pm ]
Tytuł: 

Anonymous napisał(a):
Przepraszam za dygresję, ale co rozumiesz pod pojęciem "były astmatyk"? Astma to choroba nieuleczalna. Da się ją może jakoś przytłumić, ale astmatykiem jest się do końca życia. :roll:

znajomy cierpiący na astmę oskrzelową biega w maratonach i zajmuje dość wysoke pozycje w klasyfikacji

Autor:  Gość [ So mar 25, 2006 7:17 pm ]
Tytuł: 

Może i tak, jak weźmie jakiś kortykosteryd typu Berodual, rozszerzający oskrzela. No chyba, że jest tylko alergikiem i nie ma tzw. astmy wysiłkowej. :wink:

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/