hwyhobo napisał(a):
Jesli udzielasz takich wykladow historycznych w czasie wycieczek, Lechu, to moze zalapie sie kiedys na wycieczke ktora bedziesz prowadzil.
Na moich wycieczkach staramy się o danym terenie dowiedzieć jak najwięcej. Nie ograniczamy się tylko do literatury przewodnikowej, rozmawiamy często z ludźmi, od których można dowiedzieć się naprawdę wiele ciekawych rzeczy. Odwiedzamy nawet zaniedbane cmentarze, gdzie z napisów na nagrobkach można też dowiedzić się coś o ludziach kiedyś żyjących na danym terenie.
Temat "górali karkonoskich " uzupełnię jeszcze podaniem kilku faktów. Otóż w pewniej wsi pod Karpaczem, a konkretnie w Miłkowie, rozmawiałem już parę ładnych lat temu z kobietą, która jest (może była, bo nie wiem czy jeszcze żyje) z pochodzenia Niemką - autochtonką, a wyszła za mąż za Polaka i tam już pozostała. Dowiedziałem się od niej, że nie przypomina sobie żadnych mieszkańców sprzed 1945 roku, którzy by się wyróżniali jakimś wyraźnym poczuciem odrębności i specyficznymi strojami, aby istniało jakieś szczególne ludowe zdobnictwo i cokolwiek, co by pozwalało określić to jako miejscowy folklor góralski.
Również kiedy mój śp. Ojciec przybył na te tereny w 1946 r., to mieszkało tam jeszcze sporo Niemców, i też nic szczególnego w ich zachowaniu nie zauważył, co by ich odróżniało od Niemców, z jakimi spotykał się wcześniej. Wędrował wtedy z moją Mamą jeszcze przed moim urodzeniem dużo po okolicach Karpacza i interesował się miejscowymi walorami krajoznawczymi, rozmawiał z ludźmi. A mówił świetnie po niemiecku, jako że wychował się w Chodzieży na ówczesnym pograniczu, gdzie mieszkało też wielu Niemców. Wielokrotnie na spotkaniach rodzinnych opowiadał, że już jako 5-letni chłopak chodził do sąsiadów, którzy nazywali się Hatzke - po mleko. Wspominał ich jako bardzo porządnych ludzi, oraz że od nich nauczył się wielu niemieckich słów. Lata okupacji, kiedy to musiał posługiwać się językiem niemieckim, dopełniły reszty.
Pytałem się też o to samo żyjącej jeszcze siostry mojego ojca, która zamieszkała w okolicy Karpacza od pierwszych powojennych lat. Też twierdzi, że zanim stopniowo Niemcy nie wyjechali na Zachód, nie zauważyła wśród nich jakichś ludowych tradycji. Jedynym nowym zwyczajem, z jakim się wówczas po raz pierwszy zetknęli, była moda na nabijanie na laskę blaszek z odznakami z pamiątkowych miejsc, które zwiedzono, a które można było kupić w schroniskach, oraz legendy o Rubezahlu. Te laski - to nie była jednak moda typowo karkonoska.
Budynki zbudowane w dokładnie takim samym stylu "karkonoskim" jak np. w Karpaczu czy w Szklarskiej Porębie i w karkonoskich wsiach można obejrzeć m.in. w Poznaniu na Sołaczu czy w podpoznańskim Puszczykowie albo w Golęczewie - jednej z kilku wzorcowych wsi założonych przez pruską Komisję Kolonizacyjną. Dlaczego? Bo to nie jest żaden styl sudecki czy karkonoski, tylko styl modny w czasach, kiedy takie domy budowano w niemal całych Niemczech.
Jestem w posiadaniu pełnej dokumentacji kserograficznej najstarszego polskiego przewodnika po Karkonoszach, wydanego w Poznaniu około roku 1825. Poniżej strona tytułowa.
O mieszkańcach gór jest tam bardzo niewiele szczegółów. Mowa jest o tym, że mieszkają w prostych
"dómkach górzystych" nazywanych Baudy, nie posiadających jakichś ozdobnych cech zewnętrznych, a wnętrza są proste i skromne oraz składają się nań
"izba mieszkalna, komory, obory, schownia do mleka, siana i.t.d.". Zimą chodzą w obręczach przeplatanych w kształcie siatki sznurkami, utwierdzanymi pod butami. Zajmują się hodowlą bydła, wypędzają je latem na odległe pastwiska,
"i takowe dopiero po 14 lub 16 tygodniach do dómów przypędzaią, co pospolićie w końcu Września dzieie się". Ubierają się biednie acz schludnie,
"sposób żyćia mieszkańców iest bardzo iednostainy, mierny, lecz porządny: żywią się poczęści mlekiem, serem i śniadym chlebem (...) Dźieći ich wyrastaią w niewinności rayskiey i chodzą aż do czwartego roku bez koszul." W opisie tym podkreśla się towarzyszące ich życiu ubóstwo. W całym tym dość obszernym przewodniku nie ma nic na temat strojów, regionalnych wzorów czy ludowym rękodzielnictwie. Są jedynie opisy krajobrazów, ciekawych miejsc, zabytków jak m.in. Kaplicy Św. Anny czy Chojnika.
Tak jak opisuje autor tego przewodnika było około roku 1825. Nic nie pisze o karkonoskich góralach Rozalia Saulsonowa w swoim przewodniku
"Warmbrunn i okolice..." wydanym w 1850 roku, ani też XIX-wieczny podróżnik Zygmunt Bogusz Stęczyński w poemacie
"Sudety" i wielu autorów świadectw z tamtych czasów...
Czas mijał, a rozwój cywilizacyjny regionu postępował w coraz szyszym tempie. Do 1945 roku nie było już szans na pełen rozkwit, a następnie utrzymanie się tu jakiejś wyraźnej wyróżniającej się miejscowej kultury góralskiej. Wprost przeciwnie - tworzyły się warunki prowadzące do całkowitego niemal zaniku lokalnej kultury mieszkańców tych gór. Następował odpływ ludności pasterskiej z wyższych partii górskich, a w ich miejsce osiedlali się właściciele i personel licznych schronisk i pensjonatów. Miasteczka i kurorty, a także większe wsie zasiedlała ludność, którą cechowało duże zróżnicowanie i wielokulturowość. Inne tadycje mieli ewangelicy, inne katolicy, inne Serbołużyczanie zamieszkujący niektóre wsie, jeszcze inne Żydzi i biedota miejska i wiejska.
U podnóża Karkonoszy powstały liczne kurorty zabudowane "kosmopolityczną" architekturą, intensywnie rozwinął się przemysł, wybudowano górskie linie kolejowe i drogi jezdne prowadzące przez przełęcze, wycięto piewotne lasy i przeobrażono drzewostan w monokultury świerkowe, w górach pobudowano potężne bezstylowe schroniska i hotele. U podnóża Karkonoszy powstawały nowe osady związane z folwarkami czy zakładmi przemysłowymi. We wszystkich podkarkonoskich miejscowościach podstawą bytu stały się usługi turystyczno - hotelarskie oraz produkcja tandetnych pamiątek...
Legenda o Liczyrzepie - Duchu Gór - Krakonošu, i sprzedawane do dziś na straganach i w kioskach z pamiątkami rzeźbione w drewnie figurki z jego wyobrażeniem i różne inne koszmarki - to stanowczo za mało, aby uznać to za dowód istnienia na tych terenach góralskiego folkloru. A szkoda, ale niestety wszystko wskazuje na to, że taka jest właśnie prawda.