To klasyczny przykład naszego "chciejstwa"
Ponieważ jest "wolność" i większość zawodów tego typu jak: trener I klasy, trener II klasy, trener klasy mistrzowskiej, instruktor sportu,
przewodnik turystyczny miejski, przewodnik turystyczny terenowy, przewodnik turystyczny górski, przewodnik górski międzynarodowy,
pilot wycieczek,bibliotekarz została "uwolniona"; - w związku z tym -
lege artis na wycieczkę na Jurę Krakowsko-Częstochowską wycieczka gimnazjalistów z Bydgoszczy wybiera sobie na opiekunów/instruktorów (którzy będą uczyli dzieci i młodzież wspinaczki na skałkach w ramach rozwoju kultury fizycznej i wszystkiego dobrego) - z Gdańska.
Teoretycznie (podobno to grotołazi) powinni się orientować w zasadach poruszania się po terenie rezerwatu - no i po jaskiniach.
- po przyjeździe na miejsce następuje zmiana/korekta programu: organizowane jest -
ad hoc - wyjście do jednej z najtrudniejszych jurajskich jaskiń, dla grupy młodzieży uczestniczącej w wyjeździe;
- czy kierownik wycieczki/wyjazdu - wydał zgodę na to "fakultatywne wyjście"?
- czy instruktorzy (którzy podobno - takie informacje pojawiały się w wiadomościach - ulegli prośbom młodzieży) - przekazali kierownictwu informacje, o skali trudności, a PRZEDE WSZYSTKIM, o tym, że jaskinia jest zgodnie z decyzją Wojewody - zamknięta dla jakichkolwiek odwiedzających poza okresem wrzesień-październik? czy w ogóle o tym wiedzieli? [
nota bene - informacje o tym zamknięciu są ogólnie dostępne w internecie, na stronach poświęconych speleologii, jaskiniom jurajskim, etc., a zasady zwiedzania rezerwatu na terenie którego znajduje się jaskinia Studnisko - powinny być znane każdemu organizatorowi przygotowującemu tego typu imprezy w rejonie...]
- czy grupa młodzieży mająca uczestniczyć w wyjściu - była w jakikolwiek sposób przygotowana do jaskiniowej eksploracji: a) - wyjątkowo długi zjazd "w lufcie", na przyrządach; b) przebywanie w ciasnych, stromych korytarzach w znacznej ciemności (wypadek zdarzył się w głębszej części jaskini, gdzie dosyć istotną rolę odgrywa doświadczenie w sposobie poruszania się w tym dosyć trudnym środowisku; c) konieczność wyjścia z jaskini przy pomocy przyrządów (to wyjście po linie wiszącej w powietrzu - na wysokość mniej więcej 15-piętrowego budynku; dla mniej wprawnych osób jest to bardzo duży wysiłek fizyczny). Być może ta wybrana grupka ćwiczyła tego typu działania już wcześniej - tego nie wiemy, ale czy o tych trudnościach instruktorzy poinformowali kierownictwo wycieczki przed wydaniem zgody na o wyjście?
- co spowodowało, że tę wyprawę rozpoczęto o późnych, wieczornych godzinach?
- czy w ogóle - w planie pobytu przewidziane były jakieś wejścia do jaskiń?
To są - według mnie - podstawowe pytania, na które prokuratura powinna poznać odpowiedzi. Wypadek - bo to był wypadek - mógł się przydarzyć każdemu, jednak nie każdy znalazłby się w tej jaskini w tamtym momencie. Dywagacje na temat czy i na ile działalność w jaskini mogła przyśpieszyć, uruchomić ten obryw - nic nie dadzą, bo tego się po prostu nie dowiemy, nie ma od kogo...
W tej sprawie - i w niektórych komentarzach do niej - wyraźnie widać, że maksyma: "rynek zweryfikuje jakość usług" - sprawdza się w 100%, niestety kosztem usługobiorców...
pozdrawiam
gb
