Witam;
Jak co rok mam dylemat: jakie żarełko wziąć ze sobą w góry. Zaznaczam że są to góry średniej wysokości z lodowcami i bez bazy schroniskowej. Czyli, ma być lekko i w miarę pożywnie. Powiedzmy, tydzień akcji na własnym żarciu dopiero po tygodniu zejście do bazy lub doliny (miasteczka) po uzupełnienie kcal.
Przez lata wypracowałem takie menu:
śniadanko - płatki typu musli z mlekiem w proszku (kleik owocowy dla dzieci to już nie dla mnie);
wieczorem - kuskus lub cienki makaron czasem ziemniaki puree z kabanosem lub konserwą polewane sosem (zagęszczoną "szybką" zupką knora) no i oczywiście szybkie zupki z makaronem.
Uzupełnieniem diety są suszone morele, banany, w ogóle suszone owoce oraz czekolady mleczne lub batony (te ostatnie są cięższe od czekolady).
Wiem że były takie wątki na forum, ale rady abym znalazł sobie malin jakoś do mnie nie przemawiają. Ciekawy jestem Waszych upodobań - podrzućcie jakieś ciekawe patenty
Pozdrawiam Paweł
