Hania ratmed napisał(a):
Lech napisał(a):
A to czy miał jakieś "papiery" to nie ma żadnego znaczenia
I tu się zasadniczo mylisz.
Nie, nie mylę się, o czym poniżej
Hania ratmed napisał(a):
Podam Ci taki przykład: jeśli ja jako ratownik medyczny znajdę się w sytuacji ,w której wiem jak pomóc pacjentowi,ale dane działanie wykroczyło by poza moje uprawnienia i weszło w kompetencje lekarza to jeśli mimo to zdecyduję się podjąc taką decyzję i uratuję w ten sposób życie poszkodowanemu to zazwyczaj nikt specjalnie tego nie zakwestionuje,a już napewno nie jego rodzina;ale jeśli wyjdę poza swoje uprawnienia,a mimo to pacjent nie przezyje to prokurator ma idealną karmę,ja natomiast brutalny koniec "kariery zawodowej".
Dlaczego ? bo takie mamy obowiązujące prawo i istnieją określone zawody po to,żeby każdy wykonywał co do niego nalezy i równiez w związku z tym istnieje coś takiego jak odpowiedzialność zawodowa:podejmując się określonych działań bierze sie za nie odpowiedzialność.
Istnieją różne zawody, jednak
w całym cywilizowanym świecie konieczność posiadania formalnych uprawnień zawodowych jest rozłożona w jakimś rozsądnym punkcie. I tak np. do usunięcia wyrostka robaczkowego potrzebny jest dyplom lekarza i praktyka zawodowa, ale do udzielenia pierwszej pomocy w razie zasłabnięcia już nie ma takich wymogów. Tak samo nie wymaga się żadnych zawodowych uprawnień od osób, które piszą przewodniki turystyczne, biorą udział w konkursach fotografii, malują obrazy itp.
W tym kontekście czynności osoby odpowiedzialnej np. za grupę wspinających się alpinistów są umiejscowione zdecydowanie po tej drugiej stronie. To nie jest kwestia zawodu, a doświadczenia i wzajemnego zaufania między wspinaczami. Jak się nie czują pewnie mogą
na zasadzie dobrowolności wynająć osobę, która zajmuje się zawodowo prowadzeniem drogami wspinaczkowymi. Tym bardziej nikt nie wymaga jakichś koncesji czy licencji od hobbystów zajmujących się okazyjnie prowadzeniem dla ludzi wypoczynku w formie pieszych wędrówek po kraju. Turyści indywidualni czy też zorganizowani mogą, ale nie muszą, korzystać z usług przewodnickich.
Hania ratmed napisał(a):
Tak samo jest w kwestii zawodu przewodnika:ma on okreslone zadania i określonymi zasadami powinien się kierować w swej pracy,a za zaniedbanie którejkolwiek niestety trzeba czasami słono zapłacić(i nie chodzi mi tu bynajmniej o pieniązde)
I tu się mylisz, bowiem
ustawa o usługach turystycznych, art. 20. pkt 2. określa zadania przewodnika: "Do zadań przewodnika turystycznego należy oprowadzanie wycieczek oraz fachowe udzielanie ich uczestnikom informacji o kraju, odwiedzanych miejscowościach, obszarach i obiektach." Nie ma tam
ani słowa o odpowiedzialności za bezpieczeństwo uczestników wycieczki. Nie znaczy to, że za nic nie odpowiada, tylko że ta odpowiedzialność wynika z kodeksu karnego, który obowiązuje wszystkich bez wyjątku. Jeśli prowadzący popełni błąd i spowoduje wypadek, to tak samo odpowie z odpowiedniego paragrafu kodeksu karnego bez względu na to, czy wykonywał zawód przewodnika, czy prowadził na zasadach niekomercyjnych.
Oczywiście regulacja ruchu turystycznego w naszych Parkach Narodowych i na szlakach prowadzących przez rezerwaty przyrody oraz na pozostałych obszarach górskich jest dość specyficzna. Znam regulacje w kilkunastu PN w krajach zachodnich, od Włoch po Skandynawię. Nigdzie nie ma jakichkolwiek ograniczeń typu obowiązkowy przewodnik czy wielkość grupy taka czy taka. Szlaki są otwarte dla wszystkich, a jak ktoś chce ryzykować zabłądzeniem to może chodzić poza szlakami.
Generalnie jednym z podstawowych celów Parku Narodowego jest rozwój i promowanie turystyki jako alternatywnego źródła dochodu dla miejscowej ludności - jako rekompensata za wyłączenie terenów spod gospodarki. A nie ograniczanie!
Oczywiście w Polsce wygląda to bardzo swojsko - dyrekcje Parków prześcigają się w radosnej twórczości i wymyślają przepisy które łamią wszelkie prawa konstytucyjne i zwyczajowe. No ale cóż, skoro posłowie potrafią tworzyć buble odrzucane przez Trybunał Konstytucyjny, to czego oczekiwać od prowincjonalnego urzędnika, który nie popuści, żeby nie pokazać swojej "władzy" nad powierzonym terenem. Chodzi głównie o zastraszenie ludzi albo o zwyczajną korupcję i ciągnięcie kasy przez pracowników parku z tytułu przejmowania co bardziej lukratywnych zleceń na przewodnictwo.