Agawa napisał(a):
Z tą turystyką to może być tak.. ci, co mają kasę, nie mają czasu, ci, co mają czas, nie mają kasy..
Niekoniecznie. Są też tacy, którzy mają czas, którzy przewodnikom zawodowym nie tylko nie ustępują, ale - co w dzisiejszych czasach wydaje się nieprawdopodobne - mogą dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem górskim za darmo, wiele by mogli zrobić też dla tych, którzy nie mają kasy..., lecz niestety =>
Jeżeli polskie placówki oświatowo - wychowacze otrzymują tego rodzaju wytyczne, a potencjalni organizatorzy turystyki plecakowej są ustawicznie zastraszani rygorystycznymi sankcjami, to nic dziwnego, że turystyka plecakowa w polskich górach zamiera, nie cieszy się zainteresowaniem młodzieży szkolnej i akademickiej, a ma się dobrze np. w Czechach, gdzie z roku na rok obserwuję coraz więcej młodzieży wędrującej po górach z plecakami.
My również, tzn. nasz Klub Sudecki z Poznania, aby nie mieć do czynienia ze stekiem bzdur i niespójnych polskich przepisów oraz ominąć ten cały nasz polski burdel, propagujemy uprawianie turystyki górskiej poza granicami Polski, gdzie nie trzeba borykać się podobnymi dylematami. I tak na przykład w przypadku Sudetów wystarczy przekroczyć granicę państwową i udać się na teren Czech, gdzie turyści wędrują pojedyńczo czy to w grupach zorganizowanych - jak kto chce - i nie ma podobnych ograniczeń jak ilość grupy taka czy taka, obowiązkowy miejscowy przewodnik itp. nonsensy, które zarzynają zorganizowaną turystykę wędrówkową w polskich górach.
Dlaczego jeżeli ktoś zostanie np. przodownikiem turystyki górskiej PTTK, to nie może zorganizować i poprowadzić legalnie grup w polskich górach, a może w Czechach, na Słowacji, Ukrainie i w innych krajach Europy? Czy w ten sposób w naszym kraju nie zabija się swobodnej turystyki, zwłaszcza kwalifikowanej turystyki górskiej, którą dało się uprawiać nawet za czasów głębokiej komuny? Czy wiesz, że dziś Karol Wojtyła prowadzący zorganizowane grupy młodzieżowe w góry byłby uznany za przestępcę, bo przecież chodzili sami - bez wynajętego przewodnika?
Czy nie czas skończyć tym całym polskim cyrkiem przewodnickim - nadawaniem uprawnień przez marszałka województwa (zapewne wkrótce będzie to sam Prezydent RP), klasami, ścisłą reglamentacją obszarów uprawnień itp. bzdurami, nie mającym odpowiednika w żadnym cywilizowanym kraju?
Przecież obecnie w tak niewysokich górach jak Beskid Niski, nawet latem zorganizowana grupa młodzieżowa, udająca się na przykład na Magurę Wątkowską (846 m n.p.m) formalnie musi być eskortowana przez zawodowego przewodnika posiadającego uprawnienia na tą, a nie inną część Beskidów. Podobnie w takim np. Wąwozie Myśliborskim, położonym niewiele powyżej 300 m n.p.m. grupy formalnie może prowadzić tylko przewodnik sudecki, i nikt inny.
Czy upór urzędników ministerialnych o mentalności narciarzy zjazdowych, których wiedza o górach ogranicza się do "boiska" pod wyciągiem, a którzy nie chcą uznać uprawnień publicznych społecznej kadry organizacji działających na rzecz turystów nisko budżetowych, jak np. przodowników turystyki kwalifikowanej, instruktorów itp., nie dowodzi tylko, jak fałszywe są twierdzenia naszych władz o chęci budowy społeczeństwa obywatelskiego?