gar napisał(a):
(strona 13) Załącznik nr 1 $7 punkty nr 1 i 5 - i tak naprawdę niewiele, a właściwie nic się zmieni dla szkół i organizatorów turystyki
O przepraszam. Widać nie czytałeś zbyt uważnie. W takim znowelizowanym stanie prawnym krąg osób uprawnionych do prowadzenia górskich wycieczek czy obozów młodzieży szkolnej będzie znacznie szerszy, choć praktyka władz oświatowych w połączeniu z ogólnymi przepisami o odpowiedzialności opiekunów i regulaminami niektórych parków w zupełności wystarczy aby odbywało się to w sposób odpowiedzialny.
Ja oczywiście od czasu wprowadzenia tych durnych przepisów nie prowadzę już młodzieżowych obozów wędrownych, podobnie jak nie prowadzi ich wielu innych zapalonych turystów - wychowawców szkolnych, którzy kiedyś takie obozy organizowali i prowadzili. Niestety, prawda jest taka, że obozy te dość szybko zanikły właśnie z chwilą wprowadzenia rzeczonego rozporządzenia, ponieważ szkoły, placówki wychowawcze i kuratoria oświaty, które były organizatorami obozów wędrownych trasami typowymi PTSM zostały odgórnie zobowiązane stosować się m.in. do tego przepisu.
Przez te całe lata obowiązywania przepisów owi społecznicy się postarzeli, młodych nie przybywało z braku motywacji, bo przecież ta społeczna kadra utraciła dawne znaczenie i została zepchnięta do wewnętrznego "getta", gdzie mogli tylko spotykać się we własnym gronie, ponarzekać i pisać krytyczne artykuły, słać protesty do władz... A młodzież w tym czasie zamiast jechać z nimi w góry włóczyła się po osiedlach i sama znajdowała sobie sposoby na rekreację ruchową. I nonsensem by było teraz twierdzić, że przepisy nie mają żadnego wpływu na upadek turystyki wędrownej w polskich górach i na brak edukacji górskiej, zwłaszcza wśród młodzieży.
Aby grupy wędrowne powróciły w góry, by trzeba z mozolem odbudować to, co zniszczono, reaktywować szkolne koła krajoznawczo - turystyczne, zyskać kadrę wychowaców i opiekunów tych kół. Oczywiście ta zorganizowana turystyka wędrówkowa nie odrodzi się w takim tempie, w jakim ją zniszczono za pomocą głupich przepisów i w majestacie prawa. To tak jak z lasem, który podpalony spłonie szybko, ale urośnie wolno. Jakiś czas potrwa zanim zabliźni się pogorzelisko, a potem trzeba będzie wyhodować sadzonki, przesadzić je i długo czekać aż się dobrze ukorzenią i zaczną powoli rosnąć w górę. Zanim urośnie nowy las miną lata... I nie zapomnij, że to tylko projekt, że te wszystkie przepisy nadal obowiązują, nadal zabijają wszelka inicjatywę, a problem dotyczy nie tylko obszarów górskich.
Niedawno na pewnym forum przeczytałem:
"Przykład: ależ proszę nauczycielka z Gimnazjum we Wrocku (ul. Sarbinowska, jak by kto pytał) zapłaciła mandat za to że prowadziła grupę młodzieży nie mając uprawnień przewodnickich." Jeżeli nauczycielka wyjdzie z grupą młodzieży poza szkolne mury i poprowadzi taką grupę pokazując swym uczniom ich miasto, jego zabytki i historię, to należy się jej uznanie i szacunek, a nie kara administracyjna. Niestety, u nas dzieje się odwrotnie - nauczycieli się za to kara. Takie rzeczy są możliwe tylko w kraju tak chorym jak Polska. Dziś - nie chcąc łamać obowiązującego prawa - po prostu wielu wychowawców zastraszanych karą ograniczenia wolności lub grzywny całkowicie rezygnuje z organizacji wycieczek z dziećmi i młodzieżą. W miejsce takiej pozytywnej pracy wychowawczej z młodzieżą wchodzą narkotyki, agresywne subkultury młodzieżowe, tworzą się nieformalne grupy przestępcze i inna patologia. I to przecież widać.