Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Z notatnika konserwatysty
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=5096
Strona 1 z 2

Autor:  Markiz [ N lut 17, 2008 10:45 am ]
Tytuł:  Z notatnika konserwatysty

Każde forum to trochę jak parlament - tworzą go ludzie o różnych poglądach. Ja w nim pełnię rolę konserwatysty, przynależną mi z racji pochodzenia (he,he,he), wieku oraz innych zalet ciała i umysłu. Trochę jestem osamotniony ale liczę, że jednoosobowa frakcja konserwatywna w najbliższym czasie się powiększy - jest tu kilku zakamuflowanych arystokratów - ot. choćby baron G. i hrabia J.
Jak każdy konserwatysta widzę swoją rolę w zaprowadzaniu starych, sprawdzonych dobrych obyczajów. A jest co robić bo ich zanik jest jak to mówi jeden polityk - porażający. Ot choćby dziś - trzeci stopień zagrożenia, śnieg wali jak opętany, mróz także doskwiera, a mimo to, sądząc po zapowiedziach, sporo niesfornej młodzieży a i mężów dorosłych ale w szatki młodzieniaszków się strojących powędrowało w góry. No i po co. Ja nie mówię aby od gór stronić - przeciwnie - zajechać tej pory do Zakopanego rzecz to godna pochwały. Ale miast po jakiś tam schroniskach się szlajać stanąć w pensjonacie ciepłym z kuchnią zacną i fertycznymi pokojówkami - godne to najwyższej pochwały. Te deski zwane nartami też użyć się godzi, ale nie w górach, na Boga, mało to nieopodal drogi pod reglami pagórków wdzięcznych. A tak najlepiej zamiast się gdzieś przedzierać przez śniegi i lody zasiąść przy kawce i kieliszku destylatu przedniego w jednej z miłych kawiarni. Zajęcie to miłe i wdzięczne a jak szczęście sprzyjać będzie to może się uda zapoznać panieneczkę prześliczną i nie przesadnie cnotliwą a wtedy uroki życia górskiego objawią się nam w całej rozciągłości.


Skoro już jednak koniecznie chcemy chodzić na wycieczki to poczekajmy z nimi do lata i zorganizujmy je właściwie, ot choćby tak jak to wielmożny pan Walery Eliasz Radzikowski zalecał a czynił to Anno Domini 1886:

Cytuj:
Sposób zwiedzania gór

Najprzód umawiają się osoby mające wziąć udział we wycieczce, wytwarzając grono solidarnie związane na czas jej trwania. Jednego z pośród siebie obierają gospodarzem, który rozrządza wspólnemi sprawami swojego towarzystwa. Gdy już plan i kierunek wyprawy obmyślany, zamawia się pewnego przewodnika, który zna dobrze drogi wycieczką objęte. Oprócz tego każda osoba przybiera dla siebie jednego górala pomocnika, którego obowiązkiem nieść pożywienie i odzież dla tej osoby, dbać o jej dobro, usłużyć w dzień i w nocy. Przewodnikowi poleca się wynajęcie furmanki, którą mają podróżnicy dojechać do najdalej możliwego punktu dla wozu, by sił zaoszczędzić. Kupuje się lub przygotowuje żywność dla siebie i dla swojego górala taką, któraby dostateczną była do porządnego wyżywienia wśród wyprawy, mając to na względzie, że się często popasa i że może przypadnie termin powrotu przedłużyć, więc aby jadła nie zabrakło.
Poinformować się trzeba naprzód, czy to z książki, czy to od osoby dobrze z Tatrami obeznanej o przymiotach okolicy do zwiedzania obranej, gdzie stanąć pierwszego dnia, gdzie zanocować, gdzie pójść dalej, jak w razie słoty postąpić i którędy wracać.
Pierwszą regułą w zwiedzaniu Tatr jest wychodzenie na wycieczkę o świcie (...). Od początku pochodu iść powoli, a równo; pośpiech złe skutki pociąga, zrywa siły odrazu, że ich braknie, gdzie ich najbardziej potrzeba. Co kawałek drogi, gdy górzysta, stanąć, odetchnąć, a nie nie siadać. Na głównych popasach można usiąść, ale z wyciągnionemi nogami, lub się położyć, bo to nie zmęczy człowieka.
Pierwszego dnia dochodzi się, jak najdalej można, i nocuje, gdzie miejsce stosowne ku temu. (...) Bez ogniska dużego nocy przepędzić niepodobna (...)
Drugiego dnia wychodzi się przededeniem, gdy jeszcze trwa zmierzch. Każda minuta stracona rano, nieobliczone wieczór przynosi szkody. Najczęściej wierzchołki Tatr wolne są od mgły do południa; popołudniu powstają burze, zatem wygrana zależy nieraz od kwadransa rano oszczędzonego. (...)
Im bystrzejsza pochyłość, odpoczywać się musi częściej, ale krótko i stojąco, oddychać nosem, nie otwierając ust, gdyż przez to nie obsecha język, ani gardło. Pragnienie tym sposobem mniej dokucza. Po przybyciu na wierzchołek, czy na grzbiet, okryć się trzeba dobrze, by uniknąć zaziębienia. Korzystać należy z każdej minuty, jeżeli widok odsłonięty, a nie odkładać patrzenia na później, bo w górach nigdy nie można być pewnym pogody. W ciągu kwadransa chmurka się zdoła zrobić z niczego, uczepić szczytu, na którym się podróżny znajduje, i zasłonić cały widnokrąg. (...)
Z pomiędzy żywności zabieranej zwykle na wycieczki, okazał się bardzo pożądany przedewszystkiem bigos. Odgrzany na popasie, syci pragnienie i głód (...). Potem dobry jest bulion i czarna kawa. Zwykle ładują goście na wycieczki oprócz chleba i bułek, pieczone lub smażone kurczęta, huzarską pieczeń, kiełbasę, słoninę węgierską, szynkę, jaja, masło, ser owczy, ciasta różne, wędliny, a z napojów wódkę, wino, arak, i najważniejszą herbatę, do której trzeba mieć cukier w kawałki drobne potłuczony.
Z ubrania bierze się na wycieczkę jak najgorsze suknie, mając na względzie ich zniszczenie, jakiego się ustrzedz niepodobna. Na sobie winno się mieć krótkie, lekkie odzienie, na które dopiero w potrzebie wdziewa się serdak lub okrywkę. Na głowie kapelusz z podpinką od wiatru; bieliznę drugą do przewdziania, tożsamo buty drugie, chustek do nosa kilka, w razie stłuczenia na obkład zimny użyteczne, i to, co najważniejsze - płaszcz gumowy.
Przewodnicy ładują wszystkie rzeczy na wycieczce potrzebne, oraz żywność do swojej torby płóciennej noszonej na plecach, którą sobie przywięzują przez ramiona na piersi. Skoro słota nastanie, a choćby nawet chwilowy deszcz, dostaje się on zaraz przez płótno do środka torby (...) Bywa to nietylko przykrością, ale i szkodą (...) Zdaje mi się, że przeciw takiej ewentualności najlepszą byłoby radą, wprowadzenie do wnętrza torby jakiegoś owinięcia z guttaperkowego płótna, które by chroniło cały ładunek od wody. Na górali czekać trudno, aby oni to ulepszenie sami zaprowadzili, niechże się tem zajmą turyści, którzy przeważnie dla wycieczek w Tatry przybywają.
Oprócz żywności i ubrania potrzebne są na wycieczce następujące drobiazgi: najprzód przyrząd do herbaty, kociołek, czyli saganek do warzenia wody w ogniu, czajnik i filiżanki lub kubki z uszkami, wszystko to z żelaznej blachy emaliowane wewnątrz biało a zewnątrz niebiesko, łyżeczka, nóż składany, latarka, kawałek świecy stearynowej, korkociąg, zapałki, grzebień, lornetka, ręcznik, mydło, trochę sznurka, rzemyki do opięcia rzeczy, cygara i tytoń, jeżeli nie dla siebie, to dla górali, którzy się bez palenia nie obchodzą. Świeca łojowa do wysmarowania stwardniałego po wysuszeniu obówia, przyda się bardzo. Parasol na większych wycieczkach bywa tylko zawadą, a zabrany nie wraca nigdy w całości.
Wybierający się na długą wycieczkę do głębi Tatr, zabezpieczyć sobie winni nogi od otarcia, lub od nabycia pęcherzy na stopach, co nieraz bywa powodem wielkiej uciążliwości, a nawet zdoła zmusić do powrotu bez dopięcia celu. Środek przeciw podobnej biedzie jest napozór nieprzyjemny, lecz w praktyce znakomity, - oto trzeba napoić łojem skarpetki od wewnątrz, i w takich puścić się w drogę, a z pewnością nie dozna się przy najdłuższym marszu żadnego szwanku na nogach. (...)
Wychodzenie na spadziste skały, na zerwiste wierzchołki, nie potrzebuje specyjalnych ku temu wiadomości; pnie się każdy, jak mu lepiej, pomagając sobie rękami i nogami. Z wrażeniami na przepaście oswaja się powoli umysł ludzki, ale przy spuszczaniu się na dół potrzebna jest umiejętność schodzenia. Na grzbiecie swoim zdoła człowiek zsunąć się po skale nawet gładkiej, byle pochyłej o tyle, iżby się równowagi nie straciło. Część ciała, na której zwykliśmy siedzieć, oddaje niesłychane usługi człowiekowi przy spuszczaniu się ze szczytów gór. Na lada jakim czerepie wystającym ze skały, uczepić się tyłem można, w czem wielkiej nam pomocy udziela szorstka powierzchnia skał granitowych. (...)
Kto posiada zawrót głowy na widok głębiny, nie powinien się wybierać na szczyty Tatr, lecz zadowolnić się dolinami, boby mu wycieczki przykrość, zamiast przyjemności sprawiały. (...)
Świeżo przybyli goście do Zakopanego niech się odrazu nie zrywają na większe wycieczki (...) Nikt nie przybywa tu takim, aby mu nie zrobiła różnicy kilkumilowa przechadzka po najgorszych dróżynach górskich, gdyż nawet tacy, co po Tatrach już chodzili, odzwyczajeni przez czas pobytu w równinach od trudów górskich, na nowo się z każdem latem do nich wprawiać muszą. (...)
Tosamo stosuje się do wyboru wycieczek, aby nie zaczynali zwiedzania Tatr od trudnych przepraw, gdzie pierwsza niebezpieczna przeszkoda strachu napędzi gościowi niepotrzebnego, zrazi go do dalszej drogi, odejmie nazawsze odwagę, i chęć do wycieczek głębszych, i staje się przyczyną do owych przesadzonych opowiadań o niebezpieczeństwach tam, gdzie ich nawet rzeczywiście niema. (...)
Na polskiej stronie Tatr dotychczas mało się przyjęło odbywanie wycieczek wierzchem konno, dopokąd się da dojechać. Pochodzi to ztąd, że górale nie mają podostatkiem siodeł. W biórze Tow. Tatrzańskiego jest do wynajęcia kilka siodeł damskich i męskich po 50 centów za pól dnia. (...)


Pisownia oryginału

Autor:  Gustaw [ N lut 17, 2008 9:31 pm ]
Tytuł: 

Wielce Szanowny Markizie J,
Proszę mnie tu nie robić w barona bo jest to rzeczą oczywistą, że jestem konserwatystą postępowym ... :wink:
Kim zaś jest hrabia J, tego nie wiem ... tytułu wielce szanownego Jędrusia nie pomnę ale o niego chodzić nie może bo jak wszystkim wiadomym jest nasz przemiły towarzysz wielce antyklerykalnym a zatem i postępowym światopoglądem się charakteryzuje ... :lol:

Autor:  Markiz [ N lut 17, 2008 10:22 pm ]
Tytuł: 

Gustaw napisał(a):
Proszę mnie tu nie robić w barona

baron G.? Kogóż ja też miałem na myśli? Twoja kandydatura z racji tych butów jest wysoce prawdopodobna.
Aha, ja też jestem konserwatystą postępowym. To tylko ten mój cholerny praprapraprapradziadek gnębił włościan, zdarzało mu się smagnąć przez pysk jakiegoś łyczka a i Żydowinowi też się czasem oberwało (no to teraz mam przechlapane)
Gustaw napisał(a):
tytułu wielce szanownego Jędrusia nie pomnę ale o niego chodzić nie może


może Jędruś, może nie Jędruś nie ważne
Jędruś ma horolezkę, czy ten plecak na aluminiowych rurkach?


Istotnym jest natomiast to, że się konserwatyści jednoczą. Pięć osób i już można koło poselskie zakładać :?

Autor:  golanmac [ N lut 17, 2008 10:35 pm ]
Tytuł: 

Markiz napisał(a):
Ot choćby dziś - trzeci stopień zagrożenia, śnieg wali jak opętany, mróz także doskwiera, a mimo to, sądząc po zapowiedziach, sporo niesfornej młodzieży a i mężów dorosłych ale w szatki młodzieniaszków się strojących powędrowało w góry

To o mnie :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Autor:  Markiz [ N lut 17, 2008 11:06 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Markiz napisał:
Ot choćby dziś - trzeci stopień zagrożenia, śnieg wali jak opętany, mróz także doskwiera, a mimo to, sądząc po zapowiedziach, sporo niesfornej młodzieży a i mężów dorosłych ale w szatki młodzieniaszków się strojących powędrowało w góry

To o mnie Mr. Green Mr. Green Mr. Green Mr. Green


Ot i rady dobrej nie posłuchał. A przecież kusiłem:

Markiz napisał(a):
A tak najlepiej zamiast się gdzieś przedzierać przez śniegi i lody zasiąść przy kawce i kieliszku destylatu przedniego w jednej z miłych kawiarni. Zajęcie to miłe i wdzięczne a jak szczęście sprzyjać będzie to może się uda zapoznać panieneczkę prześliczną i nie przesadnie cnotliwą a wtedy uroki życia górskiego objawią się nam w całej rozciągłości.


Widzę, że to wołanie na puszczy...
:twisted:

Autor:  golanmac [ N lut 17, 2008 11:15 pm ]
Tytuł: 

Markiz napisał(a):
Widzę, że to wołanie na puszczy

ale przecież, jeśli choć jeden posłucha, wołanie nie pójdzie na marne ...

Autor:  Gustaw [ N lut 17, 2008 11:23 pm ]
Tytuł: 

Markiz napisał(a):
Istotnym jest natomiast to, że się konserwatyści jednoczą

Jednoczą, jednoczą i zjednoczyć nie mogą ...
Trzeba by do Torunia po błogosławieństwo pojechać. A z Londynu daleko.

Markiz napisał(a):
Widzę, że to wołanie na puszczy...

Co do panieneczki to rada godna jest uwagi młodzieży. Ale kawiarnie zakopiańskie i wyborne trunki tam serwowane należy pozostawić emerytom. Młodziż niech walczy w zawiejach śnieżnych wśród gromów, błyskawic i lawin. Mickiewicz gdyby żył też by po ośnieżonych Tatrach gonił i browary po schroniskach pił.

Autor:  Markiz [ Pn lut 18, 2008 10:47 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
Mickiewicz gdyby żył też by po ośnieżonych Tatrach gonił i browary po schroniskach pił.


Miałbym wątpliwości. Bardziej dogłębna analiza życiorysu wieszcza prowadzi do wniosku, że do czynów bohaterskich wcale nie był taki szybki a tak naprawdę to się głównie uganiał za babami. Mam wymieniać. Najlepszym dowodem może być jak to pan Adam do powstania Listopadowego śpieszył ale jakoś dziwnie z Wielkopolski nie mógł wyjechać.
Coś tam jakieś wierszyki alpejskie napisał ale "z drogi". Gdy tymczasem jego bliski kolega po iglicach wokół Chamonix dreptał.


Jestem trochę zawiedziony, że cała dyskusja wokół słów wstępu się obraca gdy podczas tak smaczne, dosłownie i przenośni, fragmenty tekstu Eliasza nie budzą żadnych emocji. A powinny - szczególnie ten o tym co spożywa się w górach. Cóż za obfitość i wyrafinowanie! A teraz co? Przysłowiowa już chińska zupka i obrzydliwa szarlotka. Takie czasy czy też przestaliśmy cenić uroki stołu, nawet gdy zastawiony na kamieniu nad Czarnym Stawem. I tu dopatruję się dziejowej roli dla konserwatystów - przywrócić to co było dobre - choćby tę pieczeń huzarską i słoninę węgierska.

Autor:  Markiz [ Pn lut 18, 2008 10:48 am ]
Tytuł: 

Gustaw napisał(a):
Trzeba by do Torunia po błogosławieństwo pojechać. A z Londynu daleko.


A co ten z Torunia ma wspólnego z przyzwoitym konserwatystą????

Autor:  Rohu [ Pn lut 18, 2008 10:49 am ]
Tytuł: 

Niestety liberalna młodzieżówka nie posłuchała starego konserwatysty i zamiast uganiać się za pokojóweczkami i pić wódeczkę w pensjonacie wybrała się w góry.
A co do nauk pana Walerego Eliasza Radzikowskiego to weźmiemy je sobie głęboko do serca. Zwłaszcza te fragmenty:


Markiz napisał(a):
a z napojów wódkę, wino, arak



Markiz napisał(a):
Wychodzenie na spadziste skały, na zerwiste wierzchołki, nie potrzebuje specyjalnych ku temu wiadomości; pnie się każdy, jak mu lepiej, pomagając sobie rękami i nogami.



Markiz napisał(a):
Część ciała, na której zwykliśmy siedzieć, oddaje niesłychane usługi człowiekowi przy spuszczaniu się ze szczytów gór.


Tekst bardzo ciekawy. Lubię takie archiwa poczytać.

Autor:  Luka3350 [ Pn lut 18, 2008 10:54 am ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
To o mnie

no i o mnie . Ale Maly Lodowy jest nasz . I TYLE.
I niech Wasz zjedzą motyle.
A jak mawial inny znany szlachcic ( niemiecki zresztą ) niezyjący już Waldorff
I koniec i bomba ,a kto czytal ten trąba.

Autor:  Markiz [ Pn lut 18, 2008 11:06 am ]
Tytuł: 

No to kolejny fragment z pism J.W.P. Walerego Eliasza:

Cytuj:
Przewodnictwo

Nie dalibyśmy sobie sami rady w Tatrach bez górali. Z najlepszą mapą w ręku, zabrnęlibyśmy w manowce, wleźli w takie turnie, zkąd bez pomocy synów gór trudnoby się nam było wydostać. (...) Nie każdy przecież tatrzański góral może być dla gości przewodnikiem; przewodnictwo bowiem wymaga pewnych zdolności i praktycznego wyćwiczenia. (...) W Zakopanem przewodnictwo stało się niejako rzemiosłem u górali. W niektórych rodzinach spada dziedzicznie z ojca na syna, a potem na wnuka. (...)
Aby ułatwić gościom wybór przewodnika, Wydział Towarzystwa Tatrzańskiego wydaje góralom książeczki służbowe, wedle ich do tego zawodu uzdolnienia, gdzie jest wyraźnie podanem, w które okolice Tatr posiadacz książeczki umie wodzić, i wiele mi się za jego usługę nalezy. A że żadnemu góralowi, który tego wart, Towarzystwo Tatrzańskie nie odmawia wydania owej książeczki, zatem nie posiadający takowej, nie jest przewodnikiem, i na zaufanie w wodzeniu po górach nie zasługuje.
Z drugiej znów strony należy zwrócić uwagę gości na właściwe zachowanie się wobec górali (...) Lud tatrzański nie znał nigdy poddaństwa, wzrósł na wolności, ociera się ciągle o inteligencyję, nabrał poczucia swej godności, nie znosi tedy grubijańskiego się z nim obchodzenia. (...)

Autor:  Markiz [ Pn lut 18, 2008 11:07 am ]
Tytuł: 

Luka3350 napisał(a):
A jak mawial inny znany szlachcic ( niemiecki zresztą ) niezyjący już Waldorff


Chyba kurlandzki a to jednak delikatna różnica.

Autor:  Jędruś [ Pn lut 18, 2008 12:03 pm ]
Tytuł: 

Stary plecak i buty mam bo się jeszcze nadają. A konserwatyzm to mi się kojarzy z facetem co ponoć jadał konserwy i jak nikt ukochał i schodził góry, tyle że w trampkach. A więc raczej źle :evil: :wink:

Luka3350 gratuluję Lodowego :!:

Autor:  Luka3350 [ Pn lut 18, 2008 12:08 pm ]
Tytuł: 

Jędruś no dzięki za mile slowo.
Bo to calkowicie nieryzkownie żyjące towarzystwo zadziobie mnie na śmierć .

Autor:  Markiz [ Pn lut 18, 2008 12:12 pm ]
Tytuł: 

Luka3350 napisał(a):
Bo to calkowicie nieryzkownie żyjące towarzystwo zadziobie mnie na śmierć


A już dziobią? Nie zauważyłem!

PS.
A może to prowokacja - no dziobcie mnie do cholery! Tyle się natyrałem i nic!

Autor:  Jędruś [ Pn lut 18, 2008 12:27 pm ]
Tytuł: 

Luka3350 napisał(a):
Jędruś no dzięki za mile slowo.
Bo to calkowicie nieryzkownie żyjące towarzystwo zadziobie mnie na śmierć .

Taaa, widziałem, jak za Żółtą Cię i nie tylko z resztą, o mało nie zaj... :shock: :lol:

Autor:  Luka3350 [ Pn lut 18, 2008 12:33 pm ]
Tytuł: 

Jędruś tak. Ryzyko jest większe na Forum ,niż na grani Szerokiej Wieży wczoraj :lol:

Autor:  Jędruś [ Pn lut 18, 2008 12:36 pm ]
Tytuł: 

Jasne ! Żółta Cie nie ..., ale o mało co koledzy z forum :lol: :wink:

Autor:  Markiz [ Pn lut 18, 2008 12:37 pm ]
Tytuł: 

Luka3350 napisał(a):
Jędruś tak. Ryzyko jest większe na Forum ,niż na grani Szerokiej Wieży wczoraj


Przesadzasz Luka!
:roll:

Autor:  Jędruś [ Pn lut 18, 2008 12:40 pm ]
Tytuł: 

To oczywiście metafora taka. Trudne słowo :roll: :lol: :wink:

Autor:  Luka3350 [ Pn lut 18, 2008 12:45 pm ]
Tytuł: 

Markiz ale przyznam ,że reakcje strachliwych dupogrzejnych domowych piecuchów motyla noga.....iają mnie jak cholera.

Autor:  dresik [ Pn lut 18, 2008 12:49 pm ]
Tytuł: 

Luka3350 napisał(a):
Markiz ale przyznam ,że reakcje strachliwych dupogrzejnych domowych piecuchów motyla noga.....iają mnie jak cholera.

A co liczyłeś na glorie chwały, zachwytu i uwielbienia :?: A tu dupa :D Ale co tam, Lodowego nikt Wam nie zabierze, ale...

Autor:  Luka3350 [ Pn lut 18, 2008 12:53 pm ]
Tytuł: 

dresik napisał(a):
Lodowego nikt Wam nie zabierze
to fakt. I kilku innych wejśc też .'
Tylko lista wejśc się liczy.
dresik a czy Ty czasem też coś nie przeskrobaleś ,kiedyś ???

Autor:  dresik [ Pn lut 18, 2008 12:57 pm ]
Tytuł: 

Luka3350 napisał(a):
dresik a czy Ty czasem też coś nie przeskrobaleś ,kiedyś ???

Tak.

Autor:  Luka3350 [ Pn lut 18, 2008 1:05 pm ]
Tytuł: 

Ali7 przecież nie o Ciebie chodzi.
Tylko mnie wkurza jak ktoś ,kto nigdy nigdzie nie byl ( nie chodzi o dresa -oczywiście ) napierda....la tylko dlatego ,że taka jest moda medialna.'
Jak się zabija co tydzień 170 osób w samochodach to cisza. Jak się jeden gość zabije w gorach trzy dni medialnego szalu.

A Ty czy Dresik ok. Przyjmuję slowa ,bo wiem ,że jesteście ludźmi ,którzy chodzą i wiedzą o co chodzi.
A Dresik to też potrafil byc niegrzecznym chlopcem w górach :lol:

Autor:  Gustaw [ Pn lut 18, 2008 1:16 pm ]
Tytuł: 

Markiz napisał(a):
Jestem trochę zawiedziony, że cała dyskusja wokół słów wstępu się obraca gdy podczas tak smaczne, dosłownie i przenośni, fragmenty tekstu Eliasza nie budzą żadnych emocji. A powinny - szczególnie ten o tym co spożywa się w górach. Cóż za obfitość i wyrafinowanie!

W moim przypadku to reprint Eliasza dostał się w moje plebejskie łapska wiele lat temu i dumnie stoi na półce w W-wie. Nadmienię, że smakowite rady autora były wtenczas wspaniałą lekturą, którą wszystkim forumowiczom polecam a Markizowi za ich przypomnienie dziękuję. Ale ponieważ rady te czytałem tak wiele lat temu więc ich moc w moim przypadku lekko przybladła. Stąd swą odpowiedź poświęciłem ideom konserwatywnym raczej niż węgrzynom i gorzałce. :wink:

Autor:  Markiz [ Pn lut 18, 2008 1:57 pm ]
Tytuł: 

Luka3350 napisał(a):
Tylko mnie wkurza jak ktoś ,kto nigdy nigdzie nie byl ( nie chodzi o dresa -oczywiście ) napierda....la tylko dlatego ,że taka jest moda medialna.'
Jak się zabija co tydzień 170 osób w samochodach to cisza. Jak się jeden gość zabije w gorach trzy dni medialnego szalu.


To niezupełnie tak. Porównania z ilością wypadków drogowych są nieadekwatne. To po prostu jest taka masówka, że żaden news.
Zwróć uwagę na jedno - jazda samochodem stała się tak powszechna, że aż zeszła do codziennych czynności - tak jak zjedzenie śniadania. Natomiast coś trochę bardziej niż turystyczne chodzenie po górach dla 99% społeczeństwa jest czymś trochę świadczącym o psychicznym odchyleniu delikwenta, no i stąd reakcje - na ch** tam lazł i inne.
Bezpłatność usług TOPR powoduje natomiast reakcję - za nasze pienądze z podatków. Ale spójrz na to z pozycji faceta, który wzywa pogotowie a odbierający zgłoszenie wypytuje szczegółowo o co chodzi bo może chory jest tylko spity albo rodzina histeryzuje.
Jak Ci wizytę u specjalisty wyznaczą na termin za 9 miesięcy to też nie sprzyja akceptacji zdarzenia, do którego leci i to w pośpiechu helikopter plus dziesięciu TOPR-owców.
Co do Żółtej Turni (a i hajzerowskiego Ciemniaka) - przepisy TPN zabraniają. Oczywiście można dyskutować, czy ten zapis w zimie jest słuszny - ale jest.
PS.
Dyskusję o Żółtej przegapiłem - może link...

Autor:  Luka3350 [ Pn lut 18, 2008 2:15 pm ]
Tytuł: 

Tak. Mnie chodzi o ten sztuczny szum i show medialny.
I to ,że jest w dobrym tonie wpadać w taki moralizatorsko-rodzicielski ton: nalezy byc rozsądnym ,kto to widzial itd.
Gdyby wszyscy tak podchodzili do życia nie byloby zadnego postępu ( sorry za to slowo w tym wątku ) nikt nic by nie zrobil ,wynalazl czy osiągnal. Wiadomo ,kazdy ma swój Everest. Dlatego się motyla noga...am jak robimy akcję dla nas super ,a spotykam się z upominaniem i pouczeniami o strasznym ryzyku. Dodam ,że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani zarówno pod względem kondycyjnym jak i topograficznym i sprzetowym.
Jesli chodzi o mnie to od wielu lat się tym bawię i ryzyko ( konieczne ) staram się w miarę możliwości minimalizować. I dlatego wkurza mnie jak odzywa się 20 -to postowiec i nazywa to glupotą ,a wiem ,że on sam pewnie tej samej niedzieli wracal nawalony w nocy do domu -ale to oczywiście nie byla glupota tylko fajna i bezpieczna zabawa.

Autor:  Gustaw [ Pn lut 18, 2008 2:20 pm ]
Tytuł: 

Luka3350 napisał(a):
Dlatego się motyla noga...am jak robimy akcję dla nas super ,a spotykam się z upominaniem i pouczeniami o strasznym ryzyku. Dodam ,że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani zarówno pod względem kondycyjnym jak i topograficznym i sprzetowym.

Przekrój uzytkowników tego forum jest szeroki i Wasz wyczyn odstaje od średniej. I wszyscy co coś kumają to rozumieją i akceptują. Dlatego nikogo dziobać nie zamierzam. :wink:

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/