No więc się podczepiam
Na początku zaznaczam, że w żadnym wypadku nie pretenduję do miana eksperta od szkockich gór. To jest ogromny teren a ja poznaję go dopiero trzeci rok.
Góry Szkocji wyrastają praktycznie z morza, tak że wysokości względna i bezwzględna różnią się zaledwie nieznacznie. Wzniesienie, na mapie wielkości Gubałówki, w praktyce może dość poważnie zaskoczyć takimi atrakcjami, jak potężne przewyższenie w stosunku do otaczającego terenu, urwiste ściany, stromizny i przepaście. No fakt, na tej wysokości o rozrzedzone powietrze raczej trudno

Ale do tutejszych gór należy bezwzględnie mieć szacunek i zachowywać wszelkie zasady bezpieczeństwa, jakie turysta bez skłonności samobójczych stosuje w górach wyższych.
Generalnie każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, od ścieżek na które można zabrać trzylatka, poprzez trasy scramblingowe, do ścian dla łojantów. Największe hardkory i IMHO najpiękniejsze widoki kumulują się w West Highland i ten rejon znam póki co najlepiej.
Drogi są bardzo dobre i w większość miejsc da się spokojnie dojechać, pomimo że ich siatka (dróg, nie miejsc) nie jest w Highlandzie rozbudowana. Hosteli jest od groma, w co bardziej znanych dolinach możemy mieć 100% pewności, że coś takiego stoi. Ceny hostelowe, czyli na luzaku: ok 16 funciaków plus ewentualnie 2 za śniadanie. Fajna jest sieć SYHA, można kupić ich kartę i korzystać później ze zniżek, a filie mają w bardzo wielu miejscach.
Ale że to temat rzeka, lepiej przejść do konkretów. W West Highland jedną z najbardziej znanych dolin jest Glen Coe, w gaelic Gleann (Ghlinne?) Comhann, czyli Dolina Łez. Znana jest z trzech powodów: masakry klanu McDonald w 1692 -
http://en.wikipedia.org/wiki/Massacre_of_Glencoe ; tego, że przebiega przez nią popularna szosa A82, a więc rzesze osób, które w życiu nie ruszyły by dupy w góry siłą rzeczy się z tym zakątkiem zapoznają, oraz z powodu najważniejszego: jest tam przepięknie.
Dwie z Three Sisters of Glencoe (sierpień):
Aonach Eagach (maj):
Siostry i ośnieżone Stob Coire nan Lochan (kwiecień):
W Glencoe możemy zrobić sporo fajnych tras. Na pierwszy ogień idzie świetna scramblingowa grań Aonach Eagach (notched ridge, pokarbowana/poszarpana grań). Wymawia się to chyba jak 'ionak 'iegak, acz onak egak też słyszałam. Na własny użytek stosuję wymowę fonetyczną
Najfajniejsza wbijka na AE wiedzie skałkami A'Chailleach (znaczy nie dokładnie TYMI, które widać na zdjęciu poniżej

).
Sama grań trochę kojarzy mi się z Granatami. Dość spektakularny, choć prosty, jest komin, który trochę mi przypomina ten w Czarnych Ścianach, choć oczywiście jest sporo niższy i ubezpieczenia byłyby w nim zbędne.
Tu trochę widoków ogólnych:
Masyw najwyższego munro w okolicy, Bideana nam Bian:
Bidean plus Loch Atriochtan:
I znów widoki ogólne:
Sekcją najciekawszą są Crazy Pinnacles, czyli - żebym nie musiała za każdym razem wstukiwać 14 liter - Wariaty
Przy pokonywaniu ostatniego Wariata zapoznajemy się z miejscem, które nazwałam Kominem Śmierci. Wąski, o niewielkiej ilości chwytów, sprowadza na półkę nad przepaścią. Kolega Bat, z którym przechodziliśmy tę trasę za drugim razem, miał w KŚ lekki atak nudności
Jeszcze końcówka: ostatni kominek
Sgurr nam Fiannaidh:
Miasteczko Glencoe nad Loch Leven:
Na trasie zaliczamy 2 munrosy: Meall Dearg (mil dyerek, czerwone wzgórze), 953m npm i Sgurr nam Fiannaidh (skyr nam fijani, szczyt wojowników Fionna), 967m npm.
A tak grań wygląda z doliny:
CDN