Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Moje górskie początki i wpadki
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=9184
Strona 1 z 1

Autor:  gouter [ Wt lut 23, 2010 9:15 am ]
Tytuł:  Moje górskie początki i wpadki

W związku z pewnymi wątkami, wpadłem na pomysł nowego, opisującego rzeczy, które nas teraz śmieszą, denerwują - a przecież sami często tak zaczynaliśmy.
Pierwszy przykład - mój, pierwsza górska (tatrzańska) wycieczka nad Czarny Staw , jeszcze w technikum, nie miałem pojęcia o górach w o ogóle, moje buty: tenisówki Made in Czechoslovakia :oops:

Autor:  lucyna [ Wt lut 23, 2010 9:27 am ]
Tytuł: 

Bardzo, bardzo dużo tego było, genialne pomysły to moja specjalność. Były i wejście na Wetlińską (i to jako przewodnik) w wąskiej spódnicy, pończochach i w delikatnych bucikach na wysokich obcasach (eksperyment, który zakończyłby się sukcesem, gdyby nie burza), rozbicie namiotu w widłach potoku ( potem była burza, pływaliśmy), posmarowanie miodem materacy Kolegów (mrówki i osy o tym dowiedziały się), udawanie białej damy (białe prześcieradło) na ledwo trzymających się murach Sobienia itd ale tylko raz zasłużyłam na nagrodę Darwina. W liceum wybyłam na przód grupy, była kłoda na stromiźnie, poruszyłam ją nogą i poszło. Potężny kawał jodły poleciał w dół na kolegów. Stał się cud, w ostatniej chwili zatrzymała się pomiędzy dwom drzewami.

Autor:  peepe [ Wt lut 23, 2010 9:48 am ]
Tytuł: 

lucyna napisał(a):
posmarowanie miodem materacy Kolegów (mrówki i osy o tym dowiedziały się)

piękne

Autor:  Lechuu [ Wt lut 23, 2010 11:11 am ]
Tytuł: 

Pierwsza tatrzańska wycieczka - do Muro - w adidasach... w maju. Ślisko było :lol:
Pierwszy freeride w Tatrach - znikome pojęcie o górach zimą, teraz już wiem, że na Zawrat od Piątki nie idzie się "na czuja" :mrgreen:

i Jeszcze jedna śmieszna akcja - miałem zamiar wyjechać na Kasprowy by nie dymać na nogach do muro, a że kolejka była przednia, poszedłem do przodu, powiedziałem, że mam leki dla mojej mamy która jest w schronisku i że muszę je jak najszybciej dowieźć bo inaczej mi umrze.. no co jedna pani
-"a po co panu snowboard?" "
-"żeby szybciej do mamy zjechać"
-"to niech pan po TOPR zadzwoni"

i, kurde, musieliśmy na nogach iść..

Autor:  Elfka [ Wt lut 23, 2010 12:50 pm ]
Tytuł: 

Podobny temat: KLIK

A moja przygoda mogła się dla mnie źle skończyć. Byłam w weekend majowy w górach i zachciało mi się iść granią od Kasprowego do Przełęczy pod Kopą a może i dalej. Wiało koszmarnie, powinnam się wrócić już na samym początku. Ale lazłam dalej. Ale to nie wiatr okazał się dla mnie problemem. Na grani nie było źle jeśli chodzi o śnieg, prawie go nie było, szło się całkiem nieźle. Ale już z Przełęczy postanowiłam złazić na dół. A raczej zjechać na czterech literach. Nie miałam pojęcia, że zjeżdżać trzeba umieć. Jak się rozpędziłam to nie umiałam wyhamować... . Skończyło się na dość mocnych otarciach obu rąk, nogi i wizytą na pogotowiu.

Autor:  zyl3k [ Wt lut 23, 2010 12:59 pm ]
Tytuł: 

pierwsza wyprawa samotna w góry na pare dni (och ile było przygotowań, planów)
pierwszego dnia przegrzałem sie troszke wchodząc z wiekszym plecaczkiem...... wieczorem na miejscówie goraczka 40 stopni ,dreszcze ,bóle mięśni okropny ból gardła ..itp.
na 2 dzień pwrót do domku :( ... diagnoza : ostra angina :)

Autor:  Lechuu [ Wt lut 23, 2010 2:41 pm ]
Tytuł: 

Ali7 napisał(a):
Lechuu napisał(a):
miałem zamiar wyjechać na Kasprowy by nie dymać na nogach do muro, a że kolejka była przednia, poszedłem do przodu, powiedziałem, że mam leki dla mojej mamy która jest w schronisku i że muszę je jak najszybciej dowieźć bo inaczej mi umrze..

No, nie wiem czy bym się tak genialnym pomysłem akurat chwalił.
A pani zareagowała wzorowo :mrgreen:


głupi pomysłami raczej ciężko się chwalić... ale każdy ma swoje chwile słabości;)

kolejnym chybionym pomysłem był pomysł miesięcznej wyprawy w Tatry, wróciłem po 8dniach bo piłem wody w potoków i się zatrułem - tydzień męczarni i zdychania w łóżku po powrocie do domu..

Autor:  peepe [ Wt lut 23, 2010 2:48 pm ]
Tytuł: 

Elfka napisał(a):
Skończyło się na dość mocnych otarciach obu rąk

dobrze że tylko rąk, gorzej jakby te cztery litery zostały na całej długości stoku ;)

Autor:  Łukasz T [ Wt lut 23, 2010 2:50 pm ]
Tytuł: 

Lechuu napisał(a):
w Tatry, wróciłem po 8dniach bo piłem wody w potoków i się zatrułem


Znałem osoby, które wypiły wodę z Morskiego Oka :D

Autor:  jula [ Wt lut 23, 2010 6:07 pm ]
Tytuł: 

Lechuu napisał(a):
(...)
-"a po co panu snowboard?" "
-"żeby szybciej do mamy zjechać"
-"to niech pan po TOPR zadzwoni"


Dobre, czytając się śmiałam :thumleft:


A teraz moja wpadka, historia...

Początki mojego chodzenia po Tatrach zbiegły się w czasie z erą glanów. Glany uważałam za najlepsze obuwie, jakie ludzkość wyprodukowała. Przemawiała za tym m.in. twarda podeszwa, usztywniona kostka i ładniutkie takie były... :wink: Poza tym nie sprawiły mi żadnych klopotów w niższych górach.
Tak więc glany na nogi i w drogę na szlak. :D
Po 2 dniach chodzenia w sztywnych buciorach, w jednej niezbyt grubej skarpecie, moje stopy wołały o pomoc. :cry: Otarcie na otarciu. Krótko mówiąc - plastrów nie było już gdzie przyklejać. :mur:
Pamiętam, że schodząc do popradzkiego schroniska z żalem i zazdrością spoglądałam na ludzi, którzy (w przeciwności do mnie) z zadowoleniem maszerowali w swoich wygodnych butach. :mrgreen:
... Glany odeszły do lamusa...
:compress:

Autor:  jula [ Wt lut 23, 2010 6:14 pm ]
Tytuł: 

gouter świetnie, że założyłeś ten wątek :thumleft: ; ostatnio o tym myślałam.

W temacie: sentencje i złote myśli ceprów padały zarzuty, że forumowicze wyśmiewają się z innych jakoby sami pozjadali wszystkie rozumy. A chyba każdy lub prawie każdy zaliczył jakąś wpadkę. :mrgreen:

Autor:  Basia Z. [ Wt lut 23, 2010 6:19 pm ]
Tytuł: 

Ja raczej zawsze byłam rozsądna i nie przypominam sobie jakichś swoich szczególnie głupich pomysłów, gdyby nie to, że czasem zupełnie bezkrytycznie wierzyłam we wszystkie pomysły mojego męża (teraz już tak nie jest ;-) ).

Jak sobie przypomnę jak wspinaliśmy się na Zamarłej i wisieli obydwoje na stanowisku z jednej małej kostki to teraz robi mi się zimno.
A wtedy myślałam, że to tak ma być.

No ale żyjemy.

B.

Autor:  Markiz [ Wt lut 23, 2010 7:07 pm ]
Tytuł: 

To, że w ogóle się w Tatrach znalazłem. Do dziś tego żałuję - strata czasu i pieniędzy. :roll:


PS.
Pierwsza świadoma wycieczka (nie liczę tej za rękę z Mamą w wieku lat siedmiu lub ośmiu) - Od Wodogrzmotów Mickiewicza żlebem na Dziada i Wołoszyn - piękna "Uwertura bezszlakowa"

Autor:  gouter [ Wt lut 23, 2010 7:33 pm ]
Tytuł: 

Obrazek
mój pierwszy górski strój - skóra fana metalu, trepy z zakładu energetycznego :twisted: A.D. 1993

Autor:  jula [ Wt lut 23, 2010 7:43 pm ]
Tytuł: 

gouter napisał(a):
mój pierwszy górski strój - skóra fana metalu, trepy z zakładu energetycznego :twisted: A.D. 1993


A jaki plecak do tego nosiłeś, czyżby kostkę ? :roll:

Pytanie jest podyktowane wyłącznie ciekawością.

Autor:  tatromaniak24 [ Wt lut 23, 2010 8:01 pm ]
Tytuł: 

a ja zawsze sie będe smiał z siebie i mojego kumpla (głównie z niego, gdyż twierdził że w Tatrach był wiele razy) i w czasie mojego pierwszego pobytu w górach chcieliśmy iść na rysy. Niby nic ale fakt startu w kuznicach o godz ok 9.45 przez boczań następnie kozia przełęcz ( bo z mapy wydawało się bliżej niż przez "zarwat" na którym kolega był już nie raz) następnie niebieskim przez świstówkę i pod mokiem byliśmy ok 17. tam dałem koniec jego kierowaniu "wycieczką i przemoczeni (deszcz padał) zarządziłem powrót do palenicy. Od tamtej pory to ja wymyślam gdzie i którędy chodzimy. Póki co wszyscy są zadowoleni.

Ale jak na pierwszy raz kozia przełęcz to jest TO!

Autor:  gouter [ Wt lut 23, 2010 8:19 pm ]
Tytuł: 

jula napisał(a):
A jaki plecak do tego nosiłeś, czyżby kostkę ?

harcerski, ale nie moge znaleźć fotki

Autor:  jula [ Wt lut 23, 2010 8:32 pm ]
Tytuł: 

gouter napisał(a):
jula napisał(a):
A jaki plecak do tego nosiłeś, czyżby kostkę ?

harcerski, ale nie moge znaleźć fotki


Zatem komponował się z resztą :thumleft:

Autor:  lucyna [ Wt lut 23, 2010 9:24 pm ]
Tytuł: 

peepe napisał(a):
lucyna napisał(a):
posmarowanie miodem materacy Kolegów (mrówki i osy o tym dowiedziały się)

piękne

To było tylko preludium :lol:
Następnego dnia obudziłam się na środku zatoki.

Autor:  Łukasz T [ Cz lut 25, 2010 9:54 am ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
Lechuu napisał:
w Tatry, wróciłem po 8dniach bo piłem wody w potoków i się zatrułem


Znałem osoby, które wypiły wodę z Morskiego Oka


Ali7 napisał(a):
Żyją?


Jedna nie wiem, a drugiej rzuciło się na funkcjonowanie resztki mózgu. Ogólnie szkodzi :lol:

Autor:  kefir [ Cz lut 25, 2010 10:08 am ]
Tytuł: 

Ja mam do tej pory często wtopę, że jak wychodzę w góry, wracam i na pytanie gdzie byłem nie do końca jestem pewny co zdobyłem :lol:
Wtedy trzeba kuknąć na mapę i przypomnieć sobie trasę :)

Autor:  Vespa [ Cz lut 25, 2010 3:38 pm ]
Tytuł: 

To jest ten moment, kiedy żałuję że nie przywiozłam z Polski starego albumu ze zdjęciami... Szczególnie jedno wystarczyłoby za 1000 słów :lol:
Ale nic to, kiedyś się nadrobi...

Autor:  MateuszEQ [ Pt lut 26, 2010 6:26 pm ]
Tytuł: 

Witam.

Ja przeszedłem całe Góry Stołowe, Karkonosze, dwa obozy wędrowne w Beskidach przeszedłem i wiele wiele innych pojedynczych górek - w trampkach made in china. :) Mama cały czas powtarzała, że nie da mi na alpinusy, bo noga jeszcze mi urośnie i nikt nie będzie miał z tych butów pożytku i kasa zostanie wywalona. I do dziś mam bliznę na stopie po odcisku zrobionym w trampkach podczas przejścia na Leskowiec. Potem chodziłem w takich skórzanych butach a' la olejoodporne i tu poważniejsze trasy: Rysy, Mięguszowiecka przeł. Pod Chłopkiem, inne części Tatr podczas obozu wędrownego. A potem dorobiłem się pierwszych Alpinusów. Teraz Alpinusów bym już nie kupił ale nie pójdę też w góry w trampach. ;)


Pozdrawiam.

Autor:  Kasia86 [ Pn mar 08, 2010 8:46 am ]
Tytuł: 

Definitywnie północna ściana Wołowca bez sprzętu w warunkach semi-zimowych :D

Autor:  baschovia [ Pn mar 08, 2010 12:56 pm ]
Tytuł: 

Kilka lat temu w kwietniu pojechałam z chłopakiem na weekend do Zakopca. Asekuracyjnie zabraliśmy coś cieplejszego - ja kurtkę a on kamizelkę puchową.
Obuwie: ja Hi-tech ponad kostkę a on adidaski.
Poszliśmy do doliny Białego.
Lajcik, bez śniegu. Na mapie zobaczyliśmy, że można dojść do czarnego (nad reglam) i dotrzeć na Sarnią Skałę.
Skałę - jak to dumnie wtedy brzmiało.
Na skrzyżowaniu szlaków okazało się, że jest coraz więcej śniegu :shock:
Ale co tam, trza zdobyć Skałę...
Wyglądało to tak, że pod górę ja wyciągałam chłopaka za manele żeby nie ślizgnął w dół :faint:
Ale było super i ten Giewont tak blisko :o

Następnego dnia Kasprowy kolejką :cheers:
Na dole pogoda zachęcała do górskich wojaży ;)
Wyszliśmy na zewnątrz na szczycie i :shock: .
Śniegu w .... świata nie widać, wiało jak diabli, padał śnieg z deszczem. No ale parasol był :roll:
Co jakiś czas chmury przepływały dalej i widać było góry.
Chyba do dziś nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia w górach jak widok wtedy.
Zakochałam się... w Tatrach.
Postanowiliśmy, mimo skąpego stroju i trudnych warunków poczłapać w stronę Świnicy - do dziś stukam się w głowę jak o tym pomyślę.
Nie miałam bladego pojęcia o nawianym śniegu.
Od Słowackiej strony było widać trawę - eeee tam spokojnie dojdziemy do tamtej dużej góry (Świnicy).
Tak.
Nagle wpadłam po pachy w śnieg.
Wystraszyłam się jak diabli, zaczęłam się drzeć by mnie stamtąd zabrał, że wpadnę do jakiejś szczeliny. Chłopak zaczął mnie tarmosić i udało się. Odwdzięczył się za dzień poprzedni :D

I w tył zwrot. Na bezpieczne tereny.

Była to dla mnie nauczka.
Wspominam to z uśmiechem ale wtedy... strach pomyśleć gdyby tam była szczelina :lol:

Autor:  peepe [ Pn mar 08, 2010 1:40 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Wspominam to z uśmiechem ale wtedy... strach pomyśleć gdyby tam była szczelina

z tymi lodowcami to nie ma żartów

Autor:  Alleksia [ Pn mar 08, 2010 4:41 pm ]
Tytuł: 

Miałam lat 16 - 17 - pierwsza życiowa wyprawa w Tatry do tego zimą. Buty, które miałam były skórzane ale niestety przemakały, żeby nie mieć mokrej skarpetki zakładałam na nie worki foliowe... Ale to nie było najgorsze... Spodnie - jeansy... Szliśmy chyba Ścieżką pod Reglami z Dol. Kościeliskiej do Chochołowskiej. Miała być lekka spacerowa trasa, żeby się rozruszać pierwszego dnia...a był mróz i śnieg. Jeansy (pod którymi jednie majtki miałam, bynajmniej nie ciepłe) zamarzły i poobcierały mi uda niemalże do krwi...

Autor:  Rohu [ Pn mar 08, 2010 8:36 pm ]
Tytuł: 

Pewnie już o tym kiedyś pisałem, ale wspomnę jeszcze raz.
Kiedyś zimą wybrałem się z kumplem na lekki spacerek:
Wierch Poroniec - Rusinowa Polana - Polana pod Wołoszynem - Rówień Waksmundzka - Psia Trawka - Wielki Kopieniec - i dalej w planach zejście na Jaszczurówkę.
Warunki nawet dobre, szlak dosyć przedeptany, chociaż miejscami sporo zalodzony. Wybraliśmy się trochę późno, ale trasa była spokojnie do przejścia.
Do Wielkiego Kopieńca wszystko przebiegało bez żadnych problemów.
Na szczyt weszliśmy już trochę w szarówce, ale ciągle było jeszcze widno. Na szczycie dużo lodu, ledwo co dało się tam ustać. Prawie na czworaka tam pełzaliśmy. Ponieważ było już późno i dosyć ciemno to szybko zaczęliśmy schodzić na dół.
Jak się po chwili okazało śnieg stawał się coraz głębszy, szlaku coś nie było widać, zaczęło się ściemniać.
To przez ten lód na szczycie pomyliliśmy kierunki i myśląc, że idziemy w lewo od pierwotnego kierunku drogi, poszliśmy prosto.
Zorientowaliśmy się po kilkuset metrach kopnego śniegu, że chyba raczej to nie tutaj ;)
Najgorsze było to, że potem trzeba było wracać tą samą drogą w górę. Całe pobłądzenie na Kopieńcu zajęło nam chyba ze 2 godziny. Ze szczytu schodziliśmy już prawie po ciemku, ale na szczęście przedeptanym szlakiem.

Autor:  mac ap [ N mar 14, 2010 7:39 pm ]
Tytuł: 

Alleksia napisał(a):
Jeansy (pod którymi jednie majtki miałam, bynajmniej nie ciepłe)

Stringi? ;)
A dzinsy to fajne spodnie w góry- pod warunkiem, że nie przemokną...

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/