Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=9203
Strona 1 z 2

Autor:  robox [ So lut 27, 2010 9:57 am ]
Tytuł:  Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

Zastanawiam się, czy nie wybrać się na kurs lawinowy. Przejrzałem sobie program nauki na takim kursie, i poza rzeczami, takimi jak posługiwanie się pipsem, sondowanie, które w zasadzie nie można chyba nauczyć źle, a których pewnie mógłbym się nauczyć z książki lub internetu i instrukcji obsługi, są w planie kursu takie rzeczy jak 'rozpoznawanie pokrywy śnieżnej, mecha'. I zastanawiam się, czy ta cześć zostanie omówiona porządnie, i naprawdę da mi coś więcej, niż to, co mogę wyczytać na necie i w książkach, czy zostanie potraktowana po macoszemu, i w zasadzie poza tym, że ktoś mi to powie, a nie przeczytam tego, to nic nowego to nie wniesie. Jestem zrażony do "szkolnych" metod nauczania i boje się, że niektóre kursy są organizowane w wersji "dla żółtodziobów", prawie jak obsługa komputera dla seniora. Że w zasadzie tego samego może dziadka nauczyć za darmo wnuczek, ale ktoś chce wziąć za to niezłą kasę, a temat wcale nie jest trudny.

Czy ktoś był na takim kursie? Co o nich sądzicie? Warto?

Na razie czytam w necie i empiku wszystko co z lawinami ma jakiś związek. Za darmo. I wydaje mi się, że coś tam już wiem. A jako biedny student wolałbym przeznaczyć te pareset złotych na wyjazd w góry, albo sprzęt, niż szkolenie, które może nie wnieść w tym temacie dużo nowego :)

Autor:  Lechuu [ So lut 27, 2010 12:32 pm ]
Tytuł: 

To tak jakbyś się uczył seksu z książki jako prawiczek :lol: dotknąć, pomacać, popikać(pipsowanie wielu zasypanych jest dosyć trudne) , posondować(wbrew pozorom to nie jest takie proste) pokopać(też trzeba wiedzieć jak umiejętnie wykopać kogoś z lawiny). Czytanie da Ci solidną podstawę teoretyczną, ale jak nauczyć się rozpoznawać warstwy śniegu, zanalizować ich układ i przeprowadzić testy lawinowe w terenie, jest jednak ciut inne z uwagi na okoliczności. A w przypadku zejścia lawiny zapamiętanie wszystkich procedur w trakcie i po zsunięciu się lawiny, z wiedzą tylko teoretyczną, z książek, zazwyczaj bierze w łeb, chyba że ktoś ma nerwy ze stali..
Poza tym na kursie dowiesz się sporo więcej rzeczy niż jest w książkach i w internecie!
(wymądrza się ten, co nigdy na kursie nie był a jedynie słyszał od znajomych i miał jaką taką styczność jak to wygląda:D)

Autor:  tatromaniak24 [ So lut 27, 2010 2:02 pm ]
Tytuł: 

zależy jak cenisz swoje życie robox

Autor:  sefer1 [ N lut 28, 2010 7:16 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

robox napisał(a):
Przejrzałem sobie program nauki na takim kursie, i poza rzeczami, takimi jak posługiwanie się pipsem, sondowanie, które w zasadzie nie można chyba nauczyć źle, a których pewnie mógłbym się nauczyć z książki lub internetu i instrukcji obsługi

I tutaj jesteś w grubym błędzie...
Z książki tak naprawdę nic się nie możesz nauczyć.
Choćby kopanie- sądzisz, że takie to proste, właśnie nie!, bo kopać trzeba tak by nie zadeptać zasypanego, tej UMIEJĘTNOŚCI(bo o nie chodzi) niestety nie nabędziesz z książki, tak jak z resztą wielu innych...

Autor:  grubyilysy [ N lut 28, 2010 8:54 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

sefer1 napisał(a):
Choćby kopanie- sądzisz, że takie to proste, właśnie nie!, bo kopać trzeba tak by nie zadeptać zasypanego, tej UMIEJĘTNOŚCI(bo o nie chodzi) niestety nie nabędziesz z książki, tak jak z resztą wielu innych...

A ja głupi myślałem, że tam uczą jak nie wleźć w lawinę.
Z ciekawości - na serio podziel się chociaż hasłami na temat konkretnych zalet przećwiczenia odkopywania, bo osobiście to zaczynam nie wierzyć w sens jakichkolwiek sprzętów i umiejętności pozwalających cało wyjść lub kogoś odkopać z lawiny, co objawia się tym że ich nie posiadam. Znaczy wierzę że uratowanie siebie/towarzysza jest możliwe i że takowa wiedza coś daje, ale jakoś tak jestem przekonany, że do tego by wyjść z lawiny/kogoś odkopać potrzebuje wiedzieć coś (3% sukcesu) + wyjątkową przychylność nieba (97%). To powoduje że osobiście zadowalam się wiedzą książkową, jeszcze żyję, lawiny tylko widziałem wokół siebie. Może się mylę? Przekonaj mnie proszę.

Autor:  Lechuu [ N lut 28, 2010 9:09 pm ]
Tytuł: 

twierdzisz, że np pips nie pomaga znaleźć kogoś w lawinie?

Moim zdaniem przeczytanie o tym, że trzeba np kopać pod skosem ma się nijak do zobaczenia tego na własne oczy, wzięcia łopaty do ręki i odkopanie takiego plecaka. Gdy tego doświadczysz, na pewno pomoże Ci przypomnieć sobie jak sie pipsuje, sonduje i kopie w tak stresogennej sytuacji jak zasyapnie partnera w lawinie..

Autor:  grubyilysy [ N lut 28, 2010 9:23 pm ]
Tytuł: 

Lechuu napisał(a):
twierdzisz, że np pips nie pomaga znaleźć kogoś w lawinie?

Naprawdę tak napisałem?

Autor:  Lechuu [ N lut 28, 2010 9:25 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

grubyilysy napisał(a):
bo osobiście to zaczynam nie wierzyć w sens jakichkolwiek sprzętów i umiejętności pozwalających cało wyjść lub kogoś odkopać z lawiny,


to mnie zasugerowało. Pips też należy do takich sprzętów

Autor:  grubyilysy [ N lut 28, 2010 9:40 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

Lechuu napisał(a):
grubyilysy napisał(a):
bo osobiście to zaczynam nie wierzyć w sens jakichkolwiek sprzętów i umiejętności pozwalających cało wyjść lub kogoś odkopać z lawiny,


to mnie zasugerowało. Pips też należy do takich sprzętów


OK coś w tym stylu może napisałem, ale nie do końca tak, więc może nieco uściślę. Uważam że szansa na to bym:
a) zakopał się w lawinie i przeżyl dzięki posiadaniu PIPSa
b) odkopał kogoś kiedykolwiek dzięki temu że mam PIPSa
przy tym co robię obecnie i robiłem w górach jest bliska zero.
Szansa na to że dotąd mogłem się jednak znaleźć w lawinie oceniam na 30%, ale o dziwo jestem na owych 70%.
Te 30% wyrobiłem głównie jakiś czas temu, od pewnego czasu po prostu staram się unikać możliwości polecenia z lawiną, a tam gdzie nie mogę to i tak albo się zabiję albo przeżyję i sam się odkopię, bo nikt tego za mnie raczej nie zrobi, a na pewno nie w 20 min.
PIPSa kupiłbym sobie pewnie, albo najpewniej wypożyczył, gdybym np, wybierał się na skitury w większej ekipie, do tego co robię obecnie nie kupiłem i spróbuj mnie przekonać żebym miał to zrobić, jeżeli wiem że 70% zgonów w lawinie następuje wskutek obrażeń a nie uduszenia, a jeżeli się uda obrażeń uniknąć i jest się przysypanym to albo cię znajda w 20 min, albo umrzesz. W życiu jeszcze nie byłem w górach z kimkolwiek kto by miał PIPSa więc mi mój własny PIPS to dla szpanu raczej byłby potrzebny.

Tak jak pisałem - gdybym się np. świadomie wybierał w większej grupie na skitury w lawiniastych terenach to bym pewnie rozważył za i przeciw nieco przychylniej.

Autor:  sefer1 [ N lut 28, 2010 9:54 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

grubyilysy napisał(a):
, jeżeli wiem że 70% zgonów w lawinie następuje wskutek obrażeń a nie uduszenia,

Ciekawe rzeczy powiadasz czyżby SLF lub AAA wydało nowe dane??
Bo w obecnych statystykach jest dokładnie odwrotnie z urazów mechanicznych ginie 25% poszkodowanych, a 75% z uduszenia(czyli da się ich uratować)(źródło:American Avalanche Association)

Autor:  grubyilysy [ N lut 28, 2010 10:12 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

sefer1 napisał(a):
grubyilysy napisał(a):
, jeżeli wiem że 70% zgonów w lawinie następuje wskutek obrażeń a nie uduszenia,

Ciekawe rzeczy powiadasz czyżby SLF lub AAA wydało nowe dane??

Nie, czytałem to gdzieś, może mi się pomyliło :oops: .
Tyle że to niewiele zmienia, bo dane "przyczyny śmierci w lawinie" to pojęcie nieco suche, zapewnie większość ofiar lawin w Utah to narciarze i osoby chodzące po wielkich polach śnieżnych, gdzie skały ukryte są głęboko pod śniegiem, w takim terenie zapewne jest szansa nie roztrzaskać się o skały, których zwyczajnie nie ma. Stąd akurat ta odwrotna statystyka zapamiętała mi się jako bardziej adekwatna do mojej własnej sytuacji.
sefer1 napisał(a):
Dalej piszesz, że nie widziałeś nikogo z Piepsem - to nie jest żaden argument, zresztą sposób noszenia jest taki, że mogłeś nawet tego nie zauważyć.

Uważam że równie dobrze można podejrzewać połowę ludzkości że chodzi ze spluwą za pazuchą. Konkretnie - nie znam osobiście ani jednego człowieka, który chodzi po górach zimą i posiada PIPSa.

Autor:  marekm [ N lut 28, 2010 10:22 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

grubyilysy napisał(a):
nie znam osobiście ani jednego człowieka, który chodzi po górach zimą i posiada PIPSa.


jakiś haczyk? :D znaczy znasz kogoś kto chodzi latem i ma piepsa? :)

Autor:  grubyilysy [ N lut 28, 2010 10:27 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

marekm napisał(a):
grubyilysy napisał(a):
nie znam osobiście ani jednego człowieka, który chodzi po górach zimą i posiada PIPSa.


jakiś haczyk? :D znaczy znasz kogoś kto chodzi latem i ma piepsa? :)

Konkretnie - chodzisz zimą? Nosisz PIPSa?
Bo że latem (w Tatrach) nie nosisz to się domyślam.

Autor:  Basia Z. [ N lut 28, 2010 10:35 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

grubyilysy napisał(a):
Konkretnie - chodzisz zimą? Nosisz PIPSa?
Bo że latem (w Tatrach) nie nosisz to się domyślam.


Obracasz się w jakimś innym towarzystwie.

Z moich znajomych, którzy chodzą zimą po Tatrach większość posiada pipsa, a ci co nie mają to go sobie pożyczają (często wzajemnie od siebie, bo to jedno towarzystwo, potem się wypije wspólnie kilka piw, które stawia ten kto wypożyczył).

Natomiast na wielkie szczęście nie znam nikogo, kto umiejętności wyszukiwania musiałby sprawdzać w praktyce, zaś na nieszczęście kilku moich znajomych zginęło w lawinach (jeszcze przed epoką pipsów)

B.

Autor:  grubyilysy [ N lut 28, 2010 10:41 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

Basia Z. napisał(a):
Z moich znajomych, którzy chodzą zimą po Tatrach większość posiada pipsa,

Bo zdaje się że połowa twoich znajomych to przewodnicy i instruktorzy, lub znajomi tychże, siłą rzeczy znajdujący się raz że pod wpływem, dwa mający możliwość wypożyczyć sprzęt za piwo, także to akurat specjalnie nie dziwi.

Autor:  grubyilysy [ N lut 28, 2010 10:50 pm ]
Tytuł: 

Tak sobie googlując trafiłem na ciekawy artykuł na temat.

http://narty.blog.polityka.pl/?p=191

Wkleję bo jeszcze zniknie.
Cytuj:
Raport z lawin

Poważany przez miłośników jazdy poza trasami i skitouringu portal PisteHors.com ogłosił właśnie swój doroczny raport o lawinach w sezonie 2008/2009. Analiza dotyczy Alp francuskch, ale zasadnicze wnioski dotyczą wszystkich regionów i każdego narciarza czy snowboardzisty.

W minionym sezonie w Alpach francuskich w 69 zanotowanych lawinach zginęło 35 osób. Znacznie przewyższa to średnią, która w ostatnich 20 latach wynosi 19 ofiar śmiertelnych w sezonie. Oczywiście, znaczenie mogła mieć obfita w opady i dłuższa niż zwykle zima.

Dolina Chamonix, lawina ze świeżo spadłego śniegu

Co ciekawe: od kilku lat większość ofiar lawin to nie freeridowcy czy jeżdżący poza trasami snowboardziści, lecz narciarze skitourowi oraz turyści chodzący po górach na rakietach. Znamienne, że niektórzy uchodzili za doświadczonych i obytych z górami. Ba, byli wśród nich licencjonowani przewodnicy (skądinąd w ostatnich kilku latach w lawinach zginęło aż 11 francuskich przewodników!).
Równocześnie właśnie narciarze skitourowi są o wiele lepiej wyposażeni w sprzęt lawinowy (tzw. pipsy, sondy i łopaty) niż uprawiający freeride.

Co do przyczyn wypadków, kwestią kluczową jest oczywiście wysoka nieprzewidywalność lawin (a raczej nadzwyczaj trudna sztuka oceniania ryzyka ich zejścia). Swoje robi też jednak niefrasobliwość, a często głupota, wybierających się w góry.

Eksperci dowodzą chociażby, że na początku sezonu głównym powodem wypadków jest lekceważenie niebezpieczeństwa wynikającego z czasami wprawdzie cienkiej jeszcze, ale zwykle siłą rzeczy niestabilnej pokrywy śniegu. A przecież nawet zejście niewielkiej jego ilości jest groźne.

Zdarza się też, że ofiary były wyposażone w pipsy umożliwiające szybką ich lokalizację w razie porwania przez lawinę, tyle tylko, że urządzeń tych… nie włączyły przed wyruszeniem w góry.
Czasami z kolei grupy ignorują polecenia przewodnika, którego przecież wcześniej zatrudniły. Taka była przyczyna śmierci trójki uczestników studenckiej wyprawy skitourowej w Valmeinier, 11 marca 2009 r. W lawinie zginął też sam przewodnik.

Lawina z nawisów śnieżnych

Osobną kwestią jest sposób prowadzenia akcji ratunkowych – oraz niewielkie prawdopodobieństwo, że zakończą się powodzeniem.
I tak, w minionym sezonie wskutek nadspodziewanie obfitych opadów w poszczególnych dolinach i regionach w niewielkich odstępach czasu schodziło wiele różnej wielkości lawin. Ratownicy musieli więc dokonać wyboru, gdzie prowadzić akcje poszukiwawcze. Sytuację utrudniał fakt, że masy śniegu zasypywały drogi dojazdowe, niszczyły wyciągi, trakcje telefoniczne i elektryczne. Tak było podczas nienotowanych od 1946 roku fali wielkich lawin, które 14 grudnia 2008 r. zeszły w regionie Queyras w południowej części francuskich Alp.

Bywa jednak i tak, że choć towarzysze wyprawy dzięki sygnałom płynącym z pipsów zdołali dotrzeć do zasypanego w szybkim czasie (nawet do 15 minut), ten jednak już nie żył – tak było w przypadku pierwszego śmiertelno wypadku sezonu 2008/2009 w masywie Chamrousse koło Grenoble.

Lawinisko z mokrego śniegu

Wciąż więc najskuteczniejszym, a w zasadzie jedynym prócz znajomości gór i rozsądku, sposobem na lawiny jest tzw. ABS, czyli specjalny plecak z poduszkami powietrznymi, które po uruchomieniu przez zagrożonego narciarza wypełniają się gazem, co zwiększa szanse utrzymania się na powierzchni śniegu. Kłopot w tym, że zestaw taki kosztuje wciąż ok. 800 euro.

Dużo tańsze są coraz popularniejsze kursy, podczas których można nauczyć się, jak rozpoznawać oznaki niebezpieczeństwa lawinowego i jak ratować zasypanych (przykładowo: w Polsce kilkudniowe szkolenie pod okiem największego w kraju speca od lawin, wice naczelnika TOPR Adama Maraska kosztowało w grudniu – wraz z zakwaterowaniem w schronisku na Hali Gąsienicowej, wypożyczeniem sprzętu itp. – 500 zł).

PS. Ten sam portal PisteHors poinformował właśnie, że w Nowy Rok 2010 r. w Les Arcs pod lawiną (o ponad 1000 metrów długości!) zginęło dwóch narciarzy z doświadczonym przewodnikiem (35-letni Benjamin Gaimard był synem szefa tamtejszej szkoły narciarskiej). Ich ciała znaleziono pod śniegiem na głębokości 6-9 m (w najgłębszym zwały śniegu miały 12 m.). Wszyscy byli doskonale wyekwipowani – mieli m.in. plecaki z ABS Airbags. Jednak śnieg tego dnia był nadzwyczaj mokry i ciężki. W bieżącym sezonie w Alpach francuskich pod lawinami zginęło więc do tej pory już 6 osób.

Sam Benjamin Gaimard miał mawiać: „góry rządzą się własnymi prawami, których nie dasz rady oszukać”.

Konkluzja moja niestety jest taka i możecie sobie krytykować - sprzęt jest a ludzie giną jeszcze częściej, niż wtedy gdy go nie było.
Niestety uważam że tak jest - sprzęt niepotrzebnie tylko osłabia ostrość użycia podstawowej metody ochrony, jaką jest unikanie lawin.

Autor:  Basia Z. [ N lut 28, 2010 10:56 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

grubyilysy napisał(a):
Basia Z. napisał(a):
Z moich znajomych, którzy chodzą zimą po Tatrach większość posiada pipsa,

Bo zdaje się że połowa twoich znajomych to przewodnicy i instruktorzy, lub znajomi tychże, siłą rzeczy znajdujący się raz że pod wpływem, dwa mający możliwość wypożyczyć sprzęt za piwo, także to akurat specjalnie nie dziwi.


Mam jeszcze sporo znajomych skitourowców w katowickim klubie "Kandahar". To oni pierwsi pokupowali sobie ten sprzęt.

B.

Autor:  Basia Z. [ N lut 28, 2010 11:00 pm ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Niestety uważam że tak jest - sprzęt niepotrzebnie tylko osłabia ostrość użycia podstawowej metody ochrony, jaką jest unikanie lawin.


Tu się z Tobą zgadzam - posiadany sprzęt często osłabia czujność.
Na zasadzie "mamy pipsa - damy sobie radę".

Dokładnie na takiej samej zasadzie jak komórka i GPS.

A jednak komórkę i coraz częściej GPS nosi się w góry "na wszelki wypadek".

Wiem że i dostępność sprzętu i cena jest inna, ale myślę że po jakimś czasie dojdzie się do tego że zima chodzić się będzie tylko z pipsem tak jak teraz każdy ma komórkę.

Czy mam przestać nosić w góry komórkę z tego powodu ze ktoś się wkopał w tarapaty nierozważnie licząc na pomoc TOPR ?

B.

Autor:  sefer1 [ N lut 28, 2010 11:07 pm ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

grubyilysy napisał(a):
sefer1 napisał(a):
grubyilysy napisał(a):
, jeżeli wiem że 70% zgonów w lawinie następuje wskutek obrażeń a nie uduszenia,

Ciekawe rzeczy powiadasz czyżby SLF lub AAA wydało nowe dane??

Nie, czytałem to gdzieś, może mi się pomyliło :oops: .
Tyle że to niewiele zmienia, bo dane "przyczyny śmierci w lawinie" to pojęcie nieco suche, zapewnie większość ofiar lawin w Utah to narciarze i osoby chodzące po wielkich polach śnieżnych, gdzie skały ukryte są głęboko pod śniegiem, w takim terenie zapewne jest szansa nie roztrzaskać się o skały, których zwyczajnie nie ma. Stąd akurat ta odwrotna statystyka zapamiętała mi się jako bardziej adekwatna do mojej własnej sytuacji.

Takie same dane podaje(różniące się tylko o parę punktów procentowych) SLF z Davos(Szwajcaria), a tam Twoja teoria o polach śnieżnych już nie działa.

Autor:  grubyilysy [ N lut 28, 2010 11:08 pm ]
Tytuł: 

Basia Z. napisał(a):
Wiem że i dostępność sprzętu i cena jest inna, ale myślę że po jakimś czasie dojdzie się do tego że zima chodzić się będzie tylko z pipsem tak jak teraz każdy ma komórkę.

Pod względem "osłabienia czujności" jest tu podobienstwo. Natomiast uważam że pod względem skuteczności - nie ma żadnej, komórka niewątpliwie niejednemu pozwoliła przynajmniej "nie zmoknąć", jaki jest procent skuteczności PIPSa?
Watpię by przekraczał 10% ale oczywiście przydałyby się - ponure - statystyki.

(Drobna przerwa w jakże gorącej dyskusji - chcę obejrzeć ostatnie 10 minut ZIO :-) ).

Autor:  grubyilysy [ N lut 28, 2010 11:35 pm ]
Tytuł: 

Nie dziesięć minut bo po golu USA na 26 sek przed końcem będzie dogrywka :-).
sefer1 napisał(a):
Takie same dane podaje(różniące się tylko o parę punktów procentowych) SLF z Davos(Szwajcaria), a tam Twoja teoria o polach śnieżnych już nie działa.

O ja biedny, Sefer1, wygrałeś jesteś master, wszystkie statystyki wszystkich organizacji pokazują, że 75% (albo i więcej) zabitych w lawinie ginie od uduszenie.
OK.
Ale kontynuujmy tę pogawędkę - mam dwa pytanka. Idę z kolega na Rysy Zjechałem od wylotu rysy do Cz. Stawu. Jestem przysypany.
a) Żyję jeszcze czy zginąłem od obrażeń po drodze?
b) Czy włączony PIPS zwiększa moją szansę na to że mnie odkopią?

Autor:  Lechuu [ N lut 28, 2010 11:41 pm ]
Tytuł: 

a) najprawdopodobniej jesteś już pod taflą lodu - papa
b) następuje zwarcie i pips nie działa

pozostaje zapalić znicza pod krzyżem...

Autor:  grubyilysy [ N lut 28, 2010 11:49 pm ]
Tytuł: 

Lechuu napisał(a):
a) najprawdopodobniej jesteś już pod taflą lodu - papa
b) następuje zwarcie i pips nie działa


Pytanie Lechu było do kol. Sefera1, ale skoro odpisałeś to... - no właśnie :?.
Prawdę mówiąc niestety kolejny wniosek jest taki - mojego PIPSa wręczą pośmiertnie dzieciom na pamiątkę.

Jeszcze raz powtórzę - ja wyobrażam sobie sytuacje gdy wzięcie tego sprzętu ma sens, np. jakieś grupowe skitury w Zachodnich prowadzone z zachowaniem ostrożności - uwagą na obszary zagrożone i przekraczanie ich pojedynczo. Nie jestem skiturowcem, ale ciekaw jestem ilu naprawdę tak to robi. Co widzę ludzi w Tatrach to zapindalają razem w poprzek lawiniastych żlebów najczęściej zawzięcie o czymś dyskutując i w ogóle nie zwracając uwagi na kontekst. Co ciekawe, nie widziałem jeszcze żeby komu co się stało, ale wiadomo, że po prostu to ja akurat nie widziałem.

Autor:  marekm [ Pn mar 01, 2010 12:00 am ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

grubyilysy napisał(a):
marekm napisał(a):
grubyilysy napisał(a):
nie znam osobiście ani jednego człowieka, który chodzi po górach zimą i posiada PIPSa.


jakiś haczyk? :D znaczy znasz kogoś kto chodzi latem i ma piepsa? :)

Konkretnie - chodzisz zimą? Nosisz PIPSa?


konkretnie: chodzę zimą, noszę piepsa.
A teraz Ty mi odpowiedz konktetnie: po co dopisujesz "zima" przy pisaniu o noszeniu piepsa?

Kanada mistrzem :)

Autor:  grubyilysy [ Pn mar 01, 2010 12:10 am ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

marekm napisał(a):
...
konkretnie: chodzę zimą, noszę piepsa.
A teraz Ty mi odpowiedz konktetnie: po co dopisujesz "zima" przy pisaniu o noszeniu piepsa?

No to powiększyłes liczbę osób których nie znam osobiście, a które noszą za pazuch ą PIPSa :lol: . No ale znamy się z forum więc w sumie jakiś stopień znajomości występuje. Nawet udało mi się odnaleźć wątek na TG z 2008 gdzie rozważałeś zakup :D .
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... sc&start=0
Swoja droga nieco frapuje mnie tekst:
też mam problem bo również muszę zainwestować w zestaw
A co to za mus był??
A co do wyrazu zima w kontekście noszenia PIPSów - bo głównie jakoś tak myślałem o turystyce górskiej uprawianej w górach Polski, gdzie noszenie PIPSów ma sens tylko w zimie. A czemu tak drążysz kwestię użycia tego wyrazu?

Autor:  marekm [ Pn mar 01, 2010 12:43 am ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

grubyilysy napisał(a):
też mam problem bo również muszę zainwestować w zestaw
A co to za mus był??


zwykły, wiśnowy :)

grubyilysy napisał(a):
A co do wyrazu zima w kontekście noszenia PIPSów - bo głównie jakoś tak myślałem o turystyce górskiej uprawianej w górach Polski, gdzie noszenie PIPSów ma sens tylko w zimie.


no więc właśnie - skoro noszenie piepsa w warunkach letnich jest bezsensowne to po co podkreślać tę zimę? :)

Autor:  grubyilysy [ Pn mar 01, 2010 12:55 am ]
Tytuł:  Re: Czy kursy lawinowe są warte swojej ceny?

marekm napisał(a):
zwykły, wiśnowy :)

Pytałem serio, natomiast odpowiedź jest dla mnie chyba zbyt górnolotna, co do wiśni to należę wprawdzie do ŚW, ale jak już gdzieś pisałem po dwóch setkach idę spać.
Zakładam że powinienm wiedzieć co to jest "mus wiśnowy" więc na wszelki wypadek się uśmiechnę ze zrozumieniem :D .

grubyilysy napisał(a):
skoro noszenie piepsa w warunkach letnich jest bezsensowne to po co podkreślać tę zimę? :)

Bo pytanie jest nie o bezsens noszenia PIPSa w warunkach letnich, tylko o sens noszenia PIPSa w warunkach zimowych. Czaisz bazę?

Autor:  grubyilysy [ Pn mar 01, 2010 1:16 am ]
Tytuł: 

A w ogóle po co my się tu produkujemy.
Wszystko już przecie było i nawet kolega Sefer powiedział juz wszystko, że aż chyba nie ma sensu, by powtarzał :lol: .

http://www.kw.warszawa.pl/forum/lawina_ ... ezko_ranne

Może zamiast się produkować lepiej poczytać jak to kol Sefer z kolegą Starostą sie naparzali :lol: .

Autor:  Kasia86 [ Pn mar 01, 2010 6:22 am ]
Tytuł: 

grubyilysy napisał(a):
Tak sobie googlując trafiłem na ciekawy artykuł na temat.

http://narty.blog.polityka.pl/?p=191


Konkluzja moja niestety jest taka i możecie sobie krytykować - sprzęt jest a ludzie giną jeszcze częściej, niż wtedy gdy go nie było.


Gruby, ale żeby tak powiedzieć, to by trzeba procentowo policzyć liczbę osób, które zginęły na liczbę osób która chodzi w góry, bo to jest chyba jasne, że teraz takie łazikowanie ew skitury są dużo popularniejsze i łatwiej dostępne niż chociażby kilka lat temu. Więc procentowo to nadal może być np 1% (może ktoś wie ile dokładnie ?)

Autor:  Lechuu [ Pn mar 01, 2010 1:29 pm ]
Tytuł: 

myślę, że gdzieś jest ktoś kto wie ile osób uratowano spod lawiny dzięki pipsowi, a ile odkopano martwych z pipsem w jakimśtam okresie czasu w jakimśtam rejonie.

po części rozumiem Grubego, ale łysy już trochę pierniczy od rzeczy. Gdyby rzeczywiście takie rzeczy były zbędne, to nikt by ich nie nosił i nikt by ich nie rekomendował(jak np avalung czy ten plecaczek z balonem). Moim zdaniem lepiej mieć niż nie mieć, bo w razie gdy kogoś zasypie możesz przynajmniej mieć czyste sumienie, że próbowałeś kogoś szukać, a nie tylko zadzwonić po TOPR i biegać po lawinisku jak popie*dolony

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/