Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Moralność
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=1&t=959
Strona 1 z 2

Autor:  ekspres [ Pt gru 02, 2005 3:05 pm ]
Tytuł:  Moralność

"W roku 1996 dwóch Japończyków przeszło na dużej wysokości obok trzech indyjskich wspinaczy w różnych stadiach wycieńczenia. Nie zaoferowali im pomocy, jedzenia, wody, tlenu, nawet pocieszenia. Unikając ich wzroku, ruszyli dalej w zakończoną tryumfalnym wejściem drogę. Kiedy wracali do obozu, znowu minęli wciąż żywych Hindusów. Nie mogli już ich uratować, mogli jednak okazać im chociaż odrobinę współczucia. Po dotarciu do bazy Eisuke Shiqeawa powiedział, że '...na wysokości 8000 metrów nie ma miejsca na morelność'."
Joe Simpson "Zew ciszy"

Co o tym sądzicie?

Ja podzielam chyba nastepne zdanie w tej książce:
"Jeżeli byłoby to prawdą, to nikt nie powinien tam chodzić."

Autor:  Olka [ Pt gru 02, 2005 3:13 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Unikając ich wzroku, ruszyli dalej w zakończoną tryumfalnym wejściem drogę.


"Są zwycięstwa, które podnoszą na duchu i takie, które upodlają" Exupery


P.S. Miejsce na człowieczeństwo jest wszędzie, niezależnie od wysokości, miejsca, pory itd.

Autor:  Hog [ Pt gru 02, 2005 3:15 pm ]
Tytuł: 

Bóg już ich ukarał skosnymi oczami i krótkimi..... no wiecie czym.

hańba!

od dzis nie piję sake

Autor:  pioter [ Pt gru 02, 2005 3:30 pm ]
Tytuł: 

Zastanawia mnie tylko jedno, czy japończycy sami sie przyznali do minięcia tych hindusów, czy moze hindusi przeżyli. Bo przecież od kogoś info. o tym fakcie musiało wypłynąć :? Jeżeli japończycy sami się tym "pochwalili" to to jeszcze bardziej podkreśla ich brak jkichkolwiek ludzkich odruchów. Dla mnie ważniejsze od zdobycia szczytu oczywiście było by życie drugiego człowieka.

Autor:  Suseł [ Pt gru 02, 2005 3:35 pm ]
Tytuł: 

Słyszeliscie może o tym, że dłuższe przebywanie na wysokosci powyzej 7000 n.p.m. ( a dokładniej niedostatek tlenu ) moge powodować pewne zmiany w funkcjonowaniu mózgu, odpowiedzialne podobno za to, że człowiek "potrafi" zostawić współuczestników wyprawy i przeć naprzód samotnie, nie zważając już na nikogo?
Artykuł na ten temat znalazła moja koleżanka; pochodzi on z jakiegoś czasopisma podróżniczego. Jak dostane go w swoje ręce to podam dokładne źródło i więcej szczegółów.
Jednak odnosnie cytatu ,wyżej zamieszczonego przez ekspresika, powiem tylko tyle, że jeśli człowiek świadomie przestaje szanować drugiego (zwłaszcza w ekstremalnych okolicznościach, w których dopiero nasz arsenał człowieczeństwa powinien sie ujawniać ze zdwojona siłą) i widzieć w nim niejako siebie , to w tym miejscu człowiek się juz kończy...

Autor:  ekspres [ Pt gru 02, 2005 3:39 pm ]
Tytuł: 

A oto jedna z prawidłowych reakcji:

http://www.himountain.pl/filmy.php

Obejrzyjcie Broad-Peak 2005

Autor:  pol-u [ N gru 04, 2005 10:50 am ]
Tytuł: 

Trudny temat. Ludzie próbują znaleźć na te pytania odpowiedz odkąd stadnie chodzą w góry. Nawet stworzyli na ten użytek samodzielne pojęcie "etyka górska". Sądzę, że ocena postępowania kogokolwiek z perspektywy dolin i miękkiego fotela- nie wnosi niczego. Może warto stanąć kiedyś z partnerem na słusznej wysokości, z lekko obrzękniętym mózgiem, w tnącym wietrze i mrozie. Może wtedy przyjdzie odpowiedz..?
Sądzę, że nie potrafię zając konkretnego stanowiska.

Autor:  Gofer [ N gru 04, 2005 12:19 pm ]
Tytuł: 

" Partnera w górach nie zostawia się , nawet gdy jest już soplem lodu "

Autor:  Gofer [ N gru 04, 2005 12:30 pm ]
Tytuł: 

ekspres napisał(a):
A oto jedna z prawidłowych reakcji:

http://www.himountain.pl/filmy.php

Obejrzyjcie Broad-Peak 2005


Apropo swietna stronka :D

Autor:  EgonT [ N gru 04, 2005 1:26 pm ]
Tytuł: 

W górach wysokich przy maksymalnym ekstremum jest inaczej...

Moralność jest inna

To poważny temat , nie lekka dyskusja

Autor:  Gofer [ N gru 04, 2005 1:29 pm ]
Tytuł: 

nie wydaje mi sie albo jest to postrzegane inaczej przez kazdego z osobna bo cytat ktróry napisałem wyzej to słowa jednego z najwybitneijeszych polskich himalaistów . Mnie trudno jednak wypowiadać sie na ten temat zdecydowanie stając po jakiejś stronie gdyż trudno mi powiedziec jak ja bym się zachował , nigdy w takiej sytuacji nei byłem trudno wiec powiedzieć jakbym na to zareagował

Autor:  EgonT [ N gru 04, 2005 1:34 pm ]
Tytuł: 

W stanie totalnego wycieńczenia , braku tlenu itd, wszystko inaczej działa.
Zostają ułamki instynktu samozachowawczego, nikt nie ma sił na przemyślenia...

Ale to jak mówiłem poważny i TRUDNY temat bardzo

Autor:  Gofer [ N gru 04, 2005 1:39 pm ]
Tytuł: 

czytałem o tym słynnym Carlosie i jak traktował swoją żonę a jak pózniej potraktował Wande Rutkiewicz ... z tego co tam pisało to bardziej był postrzelonym egoistą niż nieswiadomy ...

ALE OCZYWISCIE MASZ RACJE TEMAT Z MILIONEM INTERPRETACJI

Autor:  Heniek [ N gru 04, 2005 1:41 pm ]
Tytuł: 

Gofer trudna sprawa z tym zostawianiem.Nie życzę nikomu żeby kogokolwiek zostawiał kogoś a już tym bardziej być zostawionym przez kogoś.To bardzo śliski temat.

Autor:  tomek.l [ N gru 04, 2005 1:52 pm ]
Tytuł: 

Faktycznie, sprawa wygląda tak, że dopóki ktoś nie znajdzie sie w takiej sytuacji to nie będzie w stanie odpowiedzieć co by zrobił.
To co się wydaje słuszne tu na dole, tam w górze może wyglądać już zupełnie inaczej.

Autor:  ekspres [ N gru 04, 2005 2:00 pm ]
Tytuł: 

tomek.l napisał(a):
Faktycznie, sprawa wygląda tak, że dopóki ktoś nie znajdzie sie w takiej sytuacji to nie będzie w stanie odpowiedzieć co by zrobił.
To co się wydaje słuszne tu na dole, tam w górze może wyglądać już zupełnie inaczej.


prawda. nie mozemy byc pewni swoich reakcji... ale jesli gory mialyby odebrac mi czlowieczenstwo to nie chcialbym w nie chodzic...
(zreszta podobnie trudna sprawa dla wielu bylo odciecie Joe przez Simona w Andach - choc tutaj zasadnosc takiego zachowania jest w 100% usprawiedliwiona-przynajmniej jak dla mnie)

Autor:  Gofer [ N gru 04, 2005 2:05 pm ]
Tytuł: 

Zgadzam się , zupełnie nie słuszne było pózniej ganienie Simona za to co zrobił ... On sam wystarczająco to przeżył i było to dla Niego swoistą karą jesli w ogóle na nią zasłużył , na całe szczescie Joe wyszeł z tego cało jakim códem to chyba wie tylko Ten u góry ale to już osobna bajka ...

Autor:  ekspres [ N gru 04, 2005 2:06 pm ]
Tytuł: 

Gofer napisał(a):
Zgadzam się , zupełnie nie słuszne było pózniej ganienie Simona za to co zrobił ... On sam wystarczająco to przeżył i było to dla Niego swoistą karą jesli w ogóle na nią zasłużył , na całe szczescie Joe wyszeł z tego cało jakim códem to chyba wie tylko Ten u góry ale to już osobna bajka ...


dokladnie, temat na nowy Temat;) zycie to on mial bujne i wypadkowe. Boze chron mnie od takich przezyc :)

Autor:  pol-u [ N gru 04, 2005 3:51 pm ]
Tytuł: 

Gofer napisał(a):
czytałem o tym słynnym Carlosie i jak traktował swoją żonę a jak pózniej potraktował Wande Rutkiewicz ... z tego co tam pisało to bardziej był postrzelonym egoistą niż nieswiadomy ...

ALE OCZYWISCIE MASZ RACJE TEMAT Z MILIONEM INTERPRETACJI


Carlos to małe piwo!!! Rutkiewicz na jednej z wypraw, w podszczytowych partiach Annapurny szukała drogi do szczytu. Jak sama opisuje, spotkała tam naszego rodaka, który schodził już w dół. Gdy zapytała pana-czołowego polskiego himalaistę, o kierunek i opis dalszej drogi...ten był łaskaw nie odpowiedzieć...

Autor:  ekspres [ N gru 04, 2005 3:53 pm ]
Tytuł: 

Rutkiewicz to byla baba z jajami - klnela jak szewc i byla ogolnie luzara:)

Autor:  klin86 [ N gru 04, 2005 5:48 pm ]
Tytuł: 

Wpływ braku tlenu to jedno, ale moralnosc nie ma z tym wiele wspolnego, dlaczego?Wystarczy poczytac troche ksiazek górskich z lat np. 60, wtedy obowiazywał niepisany kodeks, który teraz nazywa sie starą szkołą; do dzis żyją jej zwolennicy np. Kurt Diemberg , dla nich pozostawienie w górach żywego człowieka na pewna śmierc jest hańbą, można odejsc dopiero, gdy człowiek nie żyje. Trzeba zostac przy nim, aby dac mu poczucie bliskosci drugiego człowieka w chwili smierci. To jest troche przesadzone, bo umierac tylko po to by ktos nie umierał w samotnosci wydaje sie głupie; ale z drugiej strony jest wiele udokumentowanych przypadków, ze to oczekiwanie uratowało zycie; np. w ostatniej chwili docghodzi ktos z adrenalinąw zastrzyku; osoba, która była skazana na niechybna smierc ma szanse przezyc, ale w trudnym terenie potrzebuje pomocy 2 osób, jedna nie wystarczy.. Idąc w naprawde ekstremalne góry nalezy liczyc sie z tym, i nie uodparniac sie na cudze nie szczescie, bo to samo moze spotkac nas 20m dalej...

Autor:  Heniek [ N gru 04, 2005 6:58 pm ]
Tytuł: 

Klin zgodzam się z tobą pod każdym względem.Jest jednak pare ale. Śliski temat cho....nie śliski.To temat rzeka dużo można mówić a jeszcze więcej pisać.Możnasię przy tm i pokłucić.Jedno jest tylko pewne każdy by postompił tak jak by mu dyktowało sumienie poprostu zrobił by to co w danej sytułacij było by według niego najlepsze i najrozsądniejsze.Przecierz każdy inaczej reaguje na stresy.

Autor:  ekspres [ N gru 04, 2005 7:00 pm ]
Tytuł: 

mysle tez ze kazdy jest swiadom swoich czynow...

Autor:  Łukasz T [ N gru 04, 2005 7:30 pm ]
Tytuł: 

Panowie piszecie o górach wysokich, a ja byłem świadkiem wydarzenia na Rohaczach jak jeden spieszący się turysta zaproponował , cytuje, innemu : jak nie umiesz przejść to spadaj, nie mam czasu!!! Miało to miejsce na Rohackim koniu. Tu chyba nie miało wpływu brak tlenu :? .

Autor:  Kaytek [ N gru 04, 2005 7:31 pm ]
Tytuł: 

O ile nie sfixowałbym całkowicie, nie widzę raczej możliwości pozostawienia kogoś - zwłaszcza mojego towarzysza.

Lecz nie wieżę w to aby ktokolwiek idąc w góry miał świadomość że może coś takiego zrobić lub co gorsza być pozostawionym.
Oznaczałoby to że jednak ludzie wariują...

Text który napisał Express jednak traktuje o czymś innym - oni przypuszczalnie postąpili tak z wyrachowaniem.

Autor:  klin86 [ N gru 04, 2005 7:42 pm ]
Tytuł: 

w góry chodzą ludzie i "ludzie"; ci drudzy w obecnych czasach traktujągóry troche jako formę pracy zawodowej; zarabiająna prelekcjach, książkach, filmach..a zdobycie kolejnego szczytu bez względu na cenę staje się koniecznością, by pozyskac sponsora na kolejne wyprawy..

Autor:  klin86 [ N gru 04, 2005 7:45 pm ]
Tytuł: 

poza tym, w górach zycie obcego człowieka powinno byc warte narażenia własnego..to moje zdanie. Oczywiście nie wszysty tak myslą, niektórzy mająodporne sumienie i klapki na oczach.

Autor:  marchew [ N gru 04, 2005 8:17 pm ]
Tytuł: 

klin86

Akurat przykład Kurta Diembergera jest mocno chybiony, że tak to ujmę delikatnie. Nikt inny jak właśnie Diemberger, zostawił umierającą "Mrówkę" na poręczówkach w zejściu z K-2 w 1986 roku. Posłużę się cytatem, bo raz - że jeśli już o czymś mówimy, to mówmy prawdę, a dwa - że cytowane fragmenty dobrze odnoszą się do tematu morlaności w górach. Cytaty pochodzą z książki "Na szczytach świata" Jerzego Kukuczki i Tomasza Malanowskiego (Katowice 1989).

"To przecież z aplinizmu i himalaizmu przenosi się w codzienne życie pewne schematy etyczne. Obraz ludzi związanych liną, gotowych narażać własne życie dla ratowania towarzyszy, znany jest już dzieciom w szkole. Tymczasem Kurt Diemberger [...], spytany, czy czuje jakąkolwiek odpowiedzialność za śmierć pięciorga wspinaczy pozostałych w obozie na wysokości ośmiu tysięcy metrów, odpowiedział krótko: nie".

i dalej jeszcze o "Mrówce":

"Usiłowała ujść z życiem, to mało powiedziane. Obok Bauera była tą, która w tragicznych momentach wykazała najwięcej hartu ducha i wykrzesała z siebie nieprawdopodobne siły fizyczne. Ona torowała drogę, ona podtrzymywała na duchu Diembergera. I to ją właśnie, kiedy całkowicie opadła z sił, Austriak wyminął przy poręczówce jak przechodnia na ulicy i już się za siebie nie obejrzał. Postawa zmarłej z wyczerpania "Mrówki" urosła do symbolu. Diemberger stracił całą cześć, jaką cieszył się zasłużenie do tej pory, ale uratował życie."

i jeszcze fragmencik:

"- Jak to jest z tą odpowiedzialnością? Czy czujesz się odpowiedzialny za partnera, z którym wyruszasz w górę?
(Kukuczka) - Jak za siebie samego. I nie mogę powiedzieć, abym kiedykolwiek słyszał, że moi koledzy zwalniają się z niesienia sobie pomocy na górze. Nie rozumiem tego..
."


I gwoli faktów jeszcze... bo ktoś wcześniej napisał coś o Carlosie Carsolio, że niby zostawił Wandę Rutkiewicz na pewną śmierć na Kangczendzondze. Znowu posłużę się cytatem, tym razem z "Karawany do marzeń" Ewy Matuszewskiej (Kraków 1994).

"Carlos szedł pierwszy torując drogę w bardzo głębokim śniegu. Wanda nie nadążała za nim, więc Carlos do szczytu poszedł sam. [...] Przy zejściu spotkał Wandę na wysokości około 8200-8300 metrów. Zatrzymali się na kilka minut, porozmawiali. Wanda, według Carlosa, była całkowicie przytomna i doskonale wiedziała, co robi. Postanowiła zabiwakować na tej wysokości i następnego dnia ruszyć do ataku szczytowego. Carlos zszedł do Czwórki; pozostał tam czekając na Wandę dwanaście godzin - bez jedzenia i gazu. Następnie zszedł do obozu II, czekając tam trzy dni. [...]
Zaś co do "winy" Carlosa, sytuacja była jasna - znali z Wandą swoje możliwości, z góry określili zasady współdziałania i kazde z nich świadomie podejmowało ryzyko. Tak więc Carlos musiał repsektować prawo Wandy do decydowania o sobie , tym bardziej, że to ona była tą najlepszą
."

Autor:  pol-u [ N gru 04, 2005 8:47 pm ]
Tytuł: 

Chciałem napisać o Diembergerze ale Marchew zrobił-a (?) to za mnie.
Dzięki.

Autor:  piomic [ N gru 04, 2005 9:19 pm ]
Tytuł: 

Z Japs'ami chodziło chyba o kasę. Jak wyłożyli tyle tysięcy za samo pozwolenie plus jeszcze koszty ekspedycji to im było szkoda wracać. Na Evereście musisz płacić nawet za to, że się wpiąłeś do japońskiej poręczówki - bo nie twoja, choć oni i tak nie będą wchodzili, żeby ją zdjąć! A kawały są o Szkotach...

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/