Morze w zeszłym roku zaliczyłem ... straszna nuda, żaglówki w środku lata na mazurach to swego rodzaju masochizm, a że urlop wypadł mi w lipcu pomyślałem że odwiedzę góry.
Pewnie trochę przy nudzę ale mam nadzieję że zdjęcia nadgonią.
Plan zakładał wycieczki konne po górach ale niestety jak przyjechałem na miejsce okazało się że wolnych miejsc na rajdy nie ma więc musiałem zadowolić się przejażdżkami po okolicy.
Plan awaryjny zakładał wycieczki piesze. Po wnikliwej lekturze portali tematycznych zaopatrzyłem się w buty, plecak, mapę, picie jedzenie, kurtkę przeciwdeszczową i ruszyłem.
Zupełnie nie byłem pewien swojej kondycji więc wierch poroniec - zazadnie - rusinowa polana - gesia szyja - rusinowa polana - palenica
Zmartwiło mnie trochę to że do zazadnich szedłem cały czas z góry i to niezły kawałek. Na rusinową polanę z zazadnich stromym podejściem doszedłem z pięcio minutowym postojem przy kapliczce, niezła opcja z herbatą za ofiarę ale ja niestety miałem całą stówę. Na schodkach przypomniałem sobie o tym jak ważne jest oddychanie.
Mój wysiłek jednak był wart tego co zobaczyłem
Tak swoją drogą to jestem ciekaw co to za górki (niestety nie miałem kompasu)
i kiedy już myślałem że dalej będzie bułka z masłem zobaczyłem to
przekonany że gdzieś pomiędzy pierwszymi drzewami jest szczyt, odkryłem że się strasznie mylę gdzieś tu (to zdjęcie zrobiłem zchodząc)
ale regulacja oddechu czyni cuda i nie spiesząc się zbytnio równym tempem dotarłem po schodkach uczących pokory na szczyt
Skałka była dosyć charakterystyczna
Z Gęsiej Szyi widok (na małe ciche chyba) wygląda tak
Widoki były piękne i byłem pod dużym wrażeniem, ale jeszcze większe wrażenie zrobiła na mnie rodzina - pan w adidaskach, pani w sandałkach i dziecko w półbucikach - przedzierająca się przez skałki na szczycie, chyba poszli dalej.
Udałem się na rusinową polanę i zszedłem do Palenicy, a po drodze dowiedziałem się że schodzenie jest równie wymagające jak wchodzenie.
I to był właśnie mój pierwszy raz.