Przekażcie sobie znak pokoju
Dla rozładowania sytuacji proponuję Iwonie troszeczkę zmienioną wersję:
Cóż robić w tym ponurym dżdżystym i mglistym mieście?
Każdy Każdy mówi , że najlepszy na poprawienie jesiennego nastroju jest wypad w Tatry i wspin na ścianie lodowej. Mam pewne obawy , nie wiem, czy to dla mnie...
Wstaję o 2.52. Wysuwam się z ciepłej pościeli , a za oknem plucha i wiatr poruszający z lekka ogołocone z liści gałązki drzew. Jestem trochę zły , ale myśl o wspinaniu na ścianie lodowej wywołuje w kącikach moich ust lekki uśmiech zadowolenia.
Zbieram się po cichu i wynurzam z klatki schodowej prosto w gęstniejącą jeszcze ciemność nocy , po paru chwilach przyjeżdża Maciek. On też jeszcze nigdy nie wspinał się po lodzie , obaj jesteśmy podekscytowani. W samochodzie unosi się woń pasty Colodent , ze świeżo umytych zębów - to na powitanie uśmiechem dawno niewidzianych Tatr.
Droga do Zakopanego minęła nam na rozmowach o czekających nas emocjach. Mam lekkiego pietra , ale przecież nie ja pierwszy i nie ostatni.
Na szlak wychodzimy w głębokich ciemnościach. W miarę marszu dźwigany sprzęt staje się coraz cięższy i cięższy...... Gdy dotarliśmy do schroniska wschodzące słonce rozjaśniło zarysy i kształty ukochanych szczytów okalających budynek schroniska Murowaniec .Stanąłem i pomyślałem - "pięknoduchowo" jakby to powiedziała moja forumowa koleżanka. Co będzie później... cierpliwości.
Wychodzimy ze schroniska już w pełnym blasku dnia i udajemy się do Czarnego Stawu. Po drodze spotykamy dwie koleżanki , też zmierzają w naszym kierunku z myślą o wspinaniu na ścianie lodowej.
Musimy obejść staw , ponieważ lód jest bardzo cienki i kąpiel nie była by wskazana.
Snieg jest bardzo głęboki i nieprzetarty ,biel poraża nasze nerwy wzrokowe. Musimy się spieszyć , aby nikt nas nie uprzedził.Jest coraz gorzej , spodnie mamy przemoczone ,robi się stromo. Ślizgam się na zakopanych kilkadziesiąt centymetrów pod śniegiem kamieniach. Jeszcze kilka metrów i ... jesteśmy. Poślizgnąłem się, klękam, mam pełne usta śniegu. Śnieg podrażnia moje gardło , zaczynam kaszlec .... ale co to .... widze drogowskaz , zsuwam się po stoku jeszcze lekki trawers i jestem na zasypanym śniegiem stawie. Pomimo zmęczenia wzrok mój przykuła ściana lodowa , pięknie opadająca z progu Koziej Dolinki jak włosy wodza Winnetou na silne muskularne ramiona.Oto nasz cel , cel naszej wspinaczki.
Chwile później pojawia się Maciek, a za nim grupka z kursu. Nasze zmęczenie zostało uwieńczone , teraz pozostały już tylko emocje.Jest nas tutaj kilka osób , będzie ciasno. Kolega z jedną z przybyłych dziewcząt udaje się na górę , mam okazję ja nowicjusz podpatrzyć na czym polega "wspin po zamarzniętej wodzie" . Kolega na górze uczy dziewczynę jak poprawnie umocować tzw. śrubę lodową , co zapewni nam wszystkim bezpieczeństwo.
Ja nabyłem śrubę trzy razy większą , więc z pewnymi problemami próbuję wkręcić w taflę lodu , uff udało się , jeszcze tylko dwa obroty i jest.
Teraz można zacząć właściwą wspinaczkę , schodzę na dół i powoli udaję się w kierunku ściany.
Wbijam w lód dziaby , z każdym pokonanym metrem czuję się coraz pewniej i... jest udało się. Zmęczony ale i zadowolony zaczynam powoli opuszczać się na linie. Jestem na dole , zadanie wykonane.
Maciek pomimo gorszego wyposażenia próbuje. Po chwili i on osiągnoł cel.
Wypożyczyliśmy swój sprzęt wspinaczkowy pozostałym , byli bardzo z niego zadowoleni co sprawiło nam nie małą przyjemność.
Spróbowałem jeszcze dwóch wejść , przy czym za drugim razem były emocje. Niewiele brakowało .... ale wszystko skończyło się szczęśliwie. Mam dość , to była moja ostatnia próba w dzisiejszym dniu.
Maciek jeszcze próbuje .... skąd on ma tyle energii?
Podczas naszej potyczki ze ścianą zaczyna zapadać zmrok , okoliczne szczyty przybierają coraz ciemniejszą barwę , aby po pewnym czasie wtopić się w tło ciemniejącego nieba.
Czas wracać do schroniska .... zmęczeni , ale zadowoleni docieramy do celu głęboką nocą i zasiadamy przy szklaneczce gorącej herbaty(z cytryną).
Następnego dnia obudziłem się obolały i z lekką chrypką , której pewnie nabawilem się otwierając buzię z zachwytu pięknoduchowem i upajając się tatrzańskim pejzażem.
Lepsza ? No nie wiem.
Pokój nam wszystkim.