Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Wt cze 25, 2024 8:13 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 29 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: So sie 08, 2009 3:06 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 14, 2005 4:40 pm
Posty: 6853
Lokalizacja: WOŁOMIN
Baaaaartek wstawaj, 20 po 6ej!!! – budzi mnie głos Olafa. O kurde, rzeczywiście, planowana pobudka miała nastąpić o 6ej. Zrywam się na równe nogi i lecę pod chłodny prysznic. Szybkie śniadanie, kanapki na drogę i zasiadamy do kanguRa obierając kierunek -> Brzeziny.
Plan na dzień jest prosty: Murowaniec -> Skrajny Granat -> Krzyżne -> Murowaniec -> Brzeziny. Na mapie wygląda to dosyć „spokojnie” :lol:, zwłaszcza że cały odcinek Orlej oprócz jedynego fragmentu na Kozich Czubach nie sprawił mi większego problemu. Z zapytań do towarzyszy którzy zaliczyli całą OP wywnioskowałem iż przed sobą mam coś z czym nie powinienem mieć zbytnich problemów.
Dlaczego od Brzezin?
Ha, czytałem niedawno jakąś relację Maćka (golnmaca) kiedy pisał o tym że szkoda mu już sił na Boczań czy Jaworzynkę, który i tak już przemierzał n-razy, woli przejść od Brzezin, droga jest o wiele lżejsza, spokojniejsza, mniej turystów a w dodatku parking jest za free. Jeszcze jakieś pytania? :D
Na szlaku jesteśmy z półgodzinnym opóźnieniem 7:30, nie jest kurde dobrze, musimy się streszczać. Po 15tu minutach przoduję w naszej 2-osobowej bandzie i z tyłu tylko dochodzą mnie pojękiwania Olafa Q***a, miało być po płaskim, nic pod górę! poprzeplatane śpiewami niektórych kawałków, czasami nieznanych mi. Skąd ja to znam? :mrgreen: Taaaaaaaaaaa, to postać Żółtego, bardzo podobna zresztą do osoby Olafa. Jedynie co ich poróżnia to dwie „nieznaczne” rzeczy. Olaf nie ma takiego ciśnienia i chyba kondycji jak Żółty, reszta jest identyczna. Jeden i drugi może śpiewać bez ustanku dobierając doskonale odpowiednie kawałki do danej sytuacji i nic ani nikt im w śpiewie nie da rady przeszkodzić. Może wydawać się to śmieszne ale po kilku godzinach marszu z nim staje się to nudne, powiem więcej: zaczyna denerwować. Olaf ma jednak coś czego nie ma Żółty: komentarze! On komentuje wszystko. Nie ma miejsca, rzeczy, bądź człowieka który zostanie pominięty od jego komentarza, krótkiego ale bądź co bądź komentarza. Wracając do szlaku to prawie przez cały czas towarzyszą nam muchy, jest ich tysiące albo więcej. Nie zmarnują takiej okazji kiedy się zatrzymasz, czekają tylko na to a potem w jednej chwili wszystkie łażą po tobie. Czy gryzą? Nie wiem bo nie pozwalam im by spoczęły nawet na chwilę na moim mocno spoconym od szybkiego tempa ciele. Oganiam się od nich ciągle, lecz te nie łatwo się poddają i nawet kiedy cudem udaje mi się zabić jedną na miejsce jej jest już kolejna setka próbująca pomścić ofiarę. Istny koszmar. Idę coraz szybciej, Olaf zostaje w tyle na jakieś 50-60m lecz nawet z tej odległości dochodzą mnie jego komentarze na temat much, „płaskiego szlaku” i barowej pogody, które z ust Olafa brzmią zupełnie „inaczej”… :lol: Od czasu do czasu chwilę zwalniam aby zbytnio mu nie uciec lecz wolę iść sam w ciszy. Po to tu przyjechałem, by uciec od codziennych nerwów związanych z pracą, na chwilę relaksu i zapomnienia. Idąc sam mam wszystko czego potrzebuję, nawet ten zwykły kamienny szlak pośród lasu bez żadnych widoków doskonale leczy mają psychikę niemało obciążoną codziennie. Prawdę mówiąc nie wiem co na mnie działa tak kojąco, prawdopodobnie panujący tu spokój. Totalną ciszę tłumi jedynie poranny śpiew ptaków i szum strumienia Suchej Wody płynącego gdzieś nieopodal nas.
W Murowańcu jesteśmy o 8:55. Na timer’ze widzę czas + 32 minuty a więc jak na rozgrzewkę jest nieźle. Pijemy herbatkę i kawkę czekając na Magdę i Dawida którzy właśnie schodzą z Kasprowego aby dołączyć do nas.
Wiesz coś o warunkach na Orlej? – pytam Dawida z nadzieją że odpowiedź mnie usatysfakcjonuje. Ponoć gdzieś koło Buczynowych Turni jest spory płat śniegu z którym mogą być problemy, poza tym spokój. Hmmm, gdzie może być ten śnieg koło Buczynowych? – nurtuje mnie pytanie. Przecież przed wyjazdem 100 razy przewijałem mapę tamtego rejonu i dobrze wiem że tamtędy szlak wiedzie południową stroną więc co za cholera? Eeeeeee tam, pewnie mu ktoś bzdur nagadał i tyle, olać sprawę. Macie raki? – pytam Magdę. Nie, jedynie czekany. Nic Wam to nie da - myślę sobie, ze stromy mi zmarzłym śniegiem dziabą nie powalczysz a w samych rakach nawet bez czekana dasz radę. Wiem to przecież, miałem już kilka wypadów z GEKONAMI, coś we łbie zostało. :D Chwilę przed 10tą wyruszamy już całą 4ką drombo w kierunku Czarnego Stawu.

Obrazek Obrazek Obrazek

Niebo lekko się przejaśnia co poprawia nam bardziej nastroje. Chwilę przed 10:30 jesteśmy nad Czarnym Stawem. Tu ściągamy plecaki i planujemy ostatni dłuższy odpoczynek przed szczytowaniem przy czym rozmawiamy o czekających nas trudnościach. Jak tam Wasze osiągnięcia jeśli chodzi o OP? – pytam nowych Towarzyszy. Od Zawratu do Koziej mamy za sobą, ostatnio też od Piątki zrobiliśmy Kozi. Hmmmm, w sumie coś tam liznęli ale nie za wiele, dobre i to. Jak dla mnie najtrudniejszym fragmentem był odcinek na Kozich Czubach, a dokładniej kilka kroków zejścia do Koziej Wyżnej ale to jeszcze przed Wami. Z tego co czytałem to najgorszy odcinek Orlej mam za sobą, pozostało mi tylko dopełnić formalności i „przeskoczyć” od Skrajnego do Krzyżnego. Olafa zabrałem ze sobą żeby też w końcu poczuł czym jest stanie nad przepaścią, o ile takie tam będą a skoro to OP to muszą być… Magda z Dawidem patrzą na mnie z lekkim niedowierzaniem słuchając tych bzdur ale ja sam też w to chyba nie wierzę. Wyciągam jeszcze statyw, ustawiam aparat i robię panoramę począwszy od Żółtej Turni po Kościelec po czym udajemy się w kierunku żółtego szlaku na Skrajny. Magda oblicza że spokojnie powinniśmy być przed 13tą wliczając nawet solidne odpoczynki. Niebo wreszcie wypełnia się błękitem, słońce zaczyna mocno grzać i nic na horyzoncie nie zwiastuje pogorszenie się pogody. Ssssssssuper, tak chciałem!!! Już po kilku krokach po odbiciu od Czarnego Stawu słyszę kolejne jęki Olafa; klnie, śpiewa i majaczy sam do siebie ale idzie więc jest dobrze… ;) Wyprzedza nas o jakieś 40m i trzyma ten dystans aż do końca kosówki, gdzie czeka.

Obrazek Obrazek Obrazek

Tu zaczynają się piargi gdzie ponownie gubię szlak (a idę tędy drugi raz) i idziemy po sypiących się kamieniach. Po krótkiej chwili jednak ponownie wracamy na ścieżkę. Dawid nie chcąc ryzykować delikatnie się cofa i omija piargi dochodząc do szlaku, zaś nasza 3ka czeka na niego. Jeszcze kilka chwil i dochodzimy do jedynego łańcuchu i klamry jakie spotyka się na tym odcinku.

Obrazek Obrazek

Aby jednak poczuć dotyk chłodnego żelastwa musi przejść przez 4-metrowy płat śniegu zalegający w żlebie. Każdy z nas robi to bardzo uważnie pomimo tego, że zbocze jest tu baaaaardzo łagodne jeśli chodzi o śnieg w żlebach czekających na nas. Po 2óch minutach wychodzimy na piękny tarasik widokowy gdzie my z Olafem zrzucamy plecaki a Magda z Dawidem idą dalej. Jemy kanapki, robię kilka fotek i po 10ciu minutach ruszamy bez pośpiechu dalej. Przypomnę że Olafowi gęba się nie zamyka i cały czas śpiewa. Od czasu do czasu jego śpiew milknie by rzucić jakąś Q**ą a to na strome podejście, a to na niemców, budowniczych Wierchu pod Fajki, w tym ostatnim dorzucam i ja garść Q**w od siebie, a co… :twisted:

Obrazek

Na timer’ze czas coraz bardziej zbliża się do zera, pozostało jakieś 7 minut. Kurde, Olaf nie wiem czy wejdziemy w czasie, wstyd… Przyjechało dwóch takich grubych z Warszawy i nawet w czasie Skrajnego nie zrobią! – podburzam Olafa. Kicha jak c**j, a daleko jeszcze? – pyta z nadzieją Olo. 1/3!!! – krzyczę mu ze śmiechem chociaż i tak chłopak nie zna przenośni z tym pięknym ułamkiem… :lol:

Obrazek

Na szczycie jesteśmy 2 minuty przed czasem, uffffffffffff, nie jest z nami tak źle. Tu odbieramy gratulacje od Magdy i Dawida a Olaf z radości zdobycia szczytu oczywiście musi im coś odśpiewać. Mam to już gdzieś, niech se śpiewa. Wyciągam aparat i statyw, robimy fotki, śmiejemy się i jest fajnie. Tu zauważam że NIESTETY w pośpiechu zapomniałem rękawiczek jakże pomocnych przy walce z łańcuchami i czekających na nas śniegiem. Po dobrych dwudziestu minutach nadchodzi na nas pora. Daję Olafowi ostatnie ostrzeżenia dotyczące trudności szlaku i ruszam pierwszy.

Obrazek

Już pierwsze łańcuchy prowadzące nas do Granackiej Przełęczy dają szybko do zrozumienia iż moje przewidywania były błędne. Po zejściu z łańcuchów wchodzimy na cholernie wąską ścieżkę, która nagle zakręca pod kątem 90ciu stopni w lewo a prosto jest przepaść!!! Piękne miejsce, ktoś zamyślony i nieskoncentrowany mógłby w tejże chwili pożegnać się z życiem. Oglądam się do tyłu i widzę 10m za sobą pozostałą 3kę która radośnie przy śpiewie Olafa pokonuje wąziutki fragment szlaku po czym łapię się kolejnych łańcuchów schodząc dalej. Ostateczna część dojścia do przełęczy jest tragiczna, szlak totalnie zepsuty, wszystko się sypie i bez łańcuchów byłoby bardzo ciężko. Magda zakłada kask i ma rację bo za nią idzie jakiś gostek spod którego butów z każdym krokiem sypie się lawina kamieni. Dobry jest ssssssssssk******n, dobry? – prawidłowo komentuje go Olaf pytając mnie. Trzeba go puścić przodem, niech idzie na żywioł! – odpowiadam Olafowi po czym w me oczy wpada zdrowy kawał śniegu który zalega w niewielkim żlebie po stronie Pańszczycy.

Obrazek Obrazek Obrazek

Więcej: płat ów przykrywa 2 kilkumetrowe łańcuchy które znacznie by ułatwiły to przejście. Na oko wygląda to do przejścia choć koniec śniegu schodzi prawie do samej doliny jednak nie chciałbym stąd zjechać bo mogłoby to się tragicznie skończyć. Płat jest czysty i cholernie twardy, jego powierzchnię pokrywa lód. Widzę że ciężko będzie się przebić zwykłymi trekami na miękkiej gumie które właśnie mam na nogach. Po śladach widzę że ktoś już tędy przechodził ale nie było to wcześniej jak 5 dni temu. Po przyjrzeniu śniegu z bliska płatowi śniegu Magda i Dawid postanawiają zawrócić tu i nie ryzykować. Widać, że podpis Magdy ze stopki jest mądrym i rozsądnym hasłem, zaś my, napaleńcy postanawiamy spróbować. Nie zastanawiając się dłużej włażę na śnieg tyłem rąbiąc piętami solidne stopnie i wbijając palce rąk jak najgłębiej się da. Każdy mój ruch jest przemyślany, stopnie robię tak aby możliwie jak najbezpieczniejszą (czytaj: nie najkrótszą) drogą dojść do skały z której będzie można dobić się do łańcucha. Wokół mnie cisza, nikt nie komentuje tego co robię, wszyscy pozostali bacznie obserwują moje ruchy. Palce skostniałe od zmarzniętego śniegu szybko puchną ale po 3ech minutach jestem przy skale, ufffffffffff, co za ulga. Teraz Wasza kolej! – krzyczę do pozostałych a sam szukam sobie jakiegoś siedziska na którym będę mógł pocykać fotki przemierzającej śnieg reszcie. Olaf robi to bardzo spokojnie. W pewnej chwili zatrzymuje się na śniegu i krzyczy do mnie: Baaaaaaartek, ja nie chcę umierać, muszę skończyć robić Golfa, nie chcę zginąć! Sprawa trochę mnie śmieszy ale w tym momencie nie powinien tak się zachowywać, nie jest w bezpiecznym miejscu. S********j z tego śniegu, nie umrzesz tu! – cytuję niemal Żółtego, który poganiał mnie prawie identycznie pod szczytem zimowych Rysów. Idę, idę! – szybko budzi się ze snu Olaf i rozkopując jeszcze bardziej moje stopnie w śniegu dochodzi ze zgrozą w oczach do pierwszej skały. Nad nami teraz wznosi się teraz Wielka Orla Turniczka zaś pod nami jakieś 1,5 metra pionu do skromnej pułki z łańcuchem. Zejście do niego nie należy do najprostszych, wszystkie wystające z mokrej ziemi kamienie są gotowe wraz ze mną zabrać się do otchłani Pańszczycy. Po dłużej jednak chwili z kolejną dawką udzielonej adrenaliny udaje mi się znaleźć coś bardziej stabilnego i mocniej obsadzonego w ziemi, coś czemu MUSZĘ zaufać.

Obrazek Obrazek Obrazek

Ufffff, udaje mi się, lewą ręką trzymam się żelastwa a prawą dokładnie pokazuję Olafowi każdy następny ruch. Na drodze staje nam teraz drabinka. Łapię ją i mocno szarpię w celu sprawdzenia stabilności. Dobrze jest obsadzona, ani drgnie, można jej zaufać. W żadnym stopniu nie podobna do tej z Koziej, która w połowie łączona sprawia wrażenie że za chwilę poleci razem z nami jakieś 200 metrów w dół. Szybko ją pokonuję i dzięki temu mam czas na kilka fotek uwieczniające mordęgę Olafa. Teraz jeszcze 3 szybkie łańcuchy na końcu których jakaś dobra Dusza przywiązała kawałek liny bez której przejście po kawałku lodu nad samą przepaścią byłoby walką z własnym sobą, po czym stoimy na Orlej Przełączce Wyżnej, z której rozciąga się coraz to lepszy widok na Dolinę Pięciu Stawów. Jak jest? – pytam Olafa z nadzieją iż dostanę odpowiedź która będzie świadczyła o pięknie otaczającego nas krajobrazu. C*****o, nic lepiej nie mów, mam tego dość! Hmmmm, cóż, mamy inne spojrzenie na to przez co razem przechodzimy. Cieszę się jednak że chłopak i tak daje radę i nie wymięka. Tu siadamy chwilę i w ciszy zjadamy ostatnie kanapki. Mamy jeszcze coś do żarcia? – pytam Olafa. Kanapki się już skończyły ale mam jeszcze jedną czekoladę… Nie jest źle bo wiem że u mnie w plecaku jest kolejna czekolada i dwie paczki wysokokalorycznych orzeszków w czekoladzie. Z zapasów wody pozostały jeszcze dwie butle tak że i z tym nie powinniśmy mieć braków. Bardziej martwię się o siły bo przejście kilku eksponowanych wzniesień osłabiło znacznie moje mięśnie, które na co dzień nie są przyzwyczajone do takiego wysiłku. Ba, powiem więcej: moje mięśnie wcale nie są przyzwyczajone do jakiegokolwiek wysiłku. Ostatnio praca całymi dniami uniemożliwia czas na jakikolwiek ruch a jeśli nadarzy się takowa szansa aby poćwiczyć to nie ukrywam że po prostu mi się nie chce.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Teraz idziemy już spokojnym chodniczkiem mijając Orlą Basztę prawą stroną przemierzając tzw Pościel Jasińskiego. Ścieżka owa jednak dosyć szybko się kończy i ku naszym oczom pokazuje się kolejny płat groźnego śniegu, który jest o wiele bardziej stromy i zlodowaciały od poprzedniego i oczywiście zalega po północnej stronie grzbietu Buczynowych Czub pięknie przykrywając ciąg łańcuchów.

Obrazek Obrazek Obrazek

Masakra to jest jakaś, widzisz to? – pytam Olafa i w nadziei że ten wesprze mnie jakoś psychicznie po czym siadam na śniegu bijąc piętami pierwszy stopień cholernie twardego płatu. Spadniemy stąd jak nic, spadnieeeeemy… – odpowiada, po czym po chwili ciszy dodaje: Ty, może się wycofać? Tu przez chwilę przestaję rąbać lód i myślę czy faktycznie nie lepiej by było się poddać. Przed sobą jednak mam dosłownie 4 metry zejścia do pierwszego łańcucha. Co zrobić? Co będzie słuszne? Wycofać się? Przecież nawet po wycofaniu znów będziemy musieli walczyć ze śniegiem który przechodziliśmy. A może to jest ostatni śnieg? Musi być. Przecież na mapie to jest ostatni odcinek po stronie północnej, nie może być już tego więcej! A jeśli to nie prawda? Hmmmm, idę, dam radę, boję się jak cholera ale dam radę wmawiam sobie w ciszy po czym robię kolejne stopnie. Śnieg jest tak twardy że łydki po pewnym czasie nie dają rady odrywać się z zamachami i muszę odpocząć. Wiem że to nie jest dobry moment, bardzo szybko marznę a palce rąk nie chronione w żaden sposób a zatapiane jak najgłębiej w śniegu robią się z miejsca fioletowe. Chuchanie i dmuchanie na nie nic nie pomaga, trzeba jak najszybciej pokonać tą miejmy nadzieję ostatnią trudność. Jak najszybciej? Nie można się spieszyć, przecież jeden nieuważny ruch i… wolę nie myśleć a obiecałem przecież Darii że wrócę. Muszę wrócić, mam rodzinę! Wokół mnie znów cisza, nawet gdy ktoś coś mówiła tego nie słyszę, to się nazywa koncentracja na 100%. Głowę moją zalewają różne myśli lecz nie dopuszczam do niej paniki, nie można, panika to zguba! Zaczynam się modlić bo co mi pozostaje? Widzę już prawie pierwszy łańcuch który jest ode mnie półtora metra, prawdę mówiąc mógłbym go już sięgnąć z doskoku, jeden skok i jest mój! Ale po co? Przecież ja do niego dojdę, doskok ze śliskiego miejsca nie jest dobrym pomysłem. Po kolejnych minutach dochodzę do łańcucha. Chwytam go obydwiema rękami tak jakby ktoś chciałby mi je za chwilę zabrać. Ufffffffffff, nie wierzę!!! Zrobiłem to!!! Zrobiłem!!! Patrzę w górę i widzę siedzącego i zamyślonego na kamieniu Olafa. O nie! Nie będę go na to narażał po czym krzyczę do niego: Olaf, ja miałem szczęście, Ty wracaj, spotkamy się w Murowańcu! Olaf nic nie mówi, siedzi w ciszy wpatrzony w śnieg jakby godził się z tym że musi się poddać. Po chwili za jego plecami staje trzech Słowaków. Patrzą chwilę na śnieg, mówią coś do siebie po czym nie zważając na moje stopnie, robią własne. Wychodzi mi to o wiele szybciej aniżeli mi, schodzą albowiem przodem do śniegu i ciosają dużo większe stopnie butami słusznej marki La Sportiva. No comments po prostu. Delikatnie usuwam się na bok a chłopaków po chwili nie widać za kolejnym wzniesieniem. Co teraz? – pytam Olafa. Idę! Zrobili mi stopnie! – pewnie odpowiada. Nie mogę mu tego odmówić, i tak ma o wiele łatwiej ode mnie ponieważ chłopaki zaorali niemal przejście. Idź, ale bardzo spokojnie, pamiętaj nikt nas nie goni, mamy czas, tylko spokój! – pouczam kolegę. Yhyyyyyyy… Obserwuję każdy jego ruch; sprawia wrażenie jakby bał się mniej ode mnie, jak gdyby wiedział że Słowacy przetarli mu drogę. Spokój Olaf, pamiętaj: spokój… – przypominam mu co jakiś czas aby nie brał nic na szybko. Po kilku minutach stoi obok mnie. Teraz z bliska widzę w jego oczach wielki strach, nic nawet już nie chcę mówić, o nic pytać, grunt że tu doszedł, jest super! Z przeciwka wchodzi nam na drogę para udająca się z Krzyżnego. Jak tam na Krzyżne? Jest jeszcze jakiś śnieg? – pytam takim głosem jakbym chciał uzyskać tylko przeczącą odpowiedź. Tak, są 2. Jeden tragiczny po stronie północnej, drugi spokojny i da się go obejść… – odpowiada koleżanka. Gorszy od tego? – pytam ponownie. Moim zdaniem tak, ale tym razem wy go będziecie podchodzić, my nim schodziliśmy. Hmmmmm, i jak to rozumieć? Wiadomo że jak się schodzi jest gorzej tylko o ile? Dla jednego gorzej to banał dla drugiego gorzej to G-O-RZ-E-J!!! Dobra, staram się o tym nie myśleć, Idziemy Olaf! po czym pniemy się prawie pionowo do szczerbinki którą wychodzimy ponownie na stronę południową. Od pewnego czasu naszemu marszu towarzyszy cisza. Nawet Olaf przestał śpiewać, komentować i w ogóle mówić cokolwiek. Od czasu do czasu ciszę tą przerywa albo jakieś przekleństwo albo uwaga z moich ust w kierunku Olafa. Kolejną trudność sprawia nam piarżyste zejście do Przełęczy Nowickiego, która zarazem stanowi najniższe obniżenie Buczynowej Grani. Potem kolejne podejście pod Buczynową Turnie, które pomimo mocnej ekspozycji i wielu kilogramów żelastwa w postaci klamerek i łańcuchów nie sprawia nam kłopotów psychicznych. Doskwiera jedynie obciążenie fizyczne. Z Buczynowej Turniczki, którą szlak niemal zalicza rozciąga się chyba najpiękniejszy widok na Dolinę Pięciu Stawów położoną za tle całych Tatr Wysokich. Nie ma słów aby to opisać. Teraz żałuję iż nie zrobiłem z tamtego miejsca panoramy. Nie chodzi tu jednak o moje lenistwo związane ze ściągnięciem plecaka tylko raczej o psychikę która nasycona widokiem każe mi iść dalej i nie myśleć o pstrykaniu fotek. I znów kolejne eksponowane podejście do Buczynowej Przełęczy, co jak się potem okaże jest jednym z ostatnich „żelaznych” podejść tego typu bo nie ma sensu wliczać drobnych zejść i podejść które na tym małym odcinku mam setki. Suma wszystkich zejść ze Skrajnego na Krzyżne to 445 metrów zaś samych podejść to 330 metrów. Komu taka deniwelacja wydaje się pryszczem proponuję o sprawdzenie swoich sił na odcinku opisywanym (GEKONÓW i KEGów to nie dotyczy ponieważ są to Istoty z pozaziemskimi siłami) :D OK., po minięciu Buczynowej Turniczki pojawia się kolejny, tym razem 10cio metrowy płat śniegu (tym razem po południowej stronie!!!), spoglądam w dół i znów widzę że jest gdzie lecieć ale co, przecież się nie zawrócimy… :lol: W porównaniu do ostatniego jest on pryszczem ponieważ trzeba go przetrawersować poziomo a kąt nachylenia nie jest jakiś straszny. Z odpowiednią uwagą i spokojem po minucie drogi jestem na drugim jego końcu. Po chwili Olaf przemierza śnieg i stoi przy mnie wypatrując dalszą drogę która jak widać nie będzie łatwa z racji tego, iż żleb w którym zapewne rozciąga się nitka łańcuchów, tonie w przed chwilą pokonanym przez nas śniegu. Hmmmmm, a więc zapewne to obejście mieli na myśli mijani towarzysze, co? – pytam Olafa. Będzie grubo! – dostaję szybką odpowiedź. Olaf ma rację bo podejście skałami które nas czeka jest „stromawe”. Znów idę pierwszy, czasami nie ma się czego złapać i wspinaczka przypomina drogę skałkową: zanim zrobisz ruch – pamiętaj że musisz mieć zaplanowany kolejny z wyprzedzeniem, zupełnie jak w bilardzie. Po 20stu metrach wspinaczki dochodzę do żlebu z piargiem który oddziela mnie od pierwszych możliwych złapania łańcuchów. Nie wygląda to łatwo do przejścia (na oko jakieś 3m) ale nie wiedzieć czemu chcę złapać się żelastwa. Dojście do nich nie będzie łatwe bo żleb jest cholernie stromy a śnieg który stopił się jakiś czas temu zabrał ze sobą większe kamienie których możnaby się teraz chwycić i spłyną kilkanaście metrów w dół. Nie przeraża mnie zbytnio i ów fakt zatem próbuję spokojnie dojść do czejenów. Po dwóch minutach widzę że jestem w miejscu skąd dalej nie ma drogi i tu popełniam kardynalny błąd; chwytam się byle czego nie zważając na to że wszystko się sypie. Dobrze że Olaf idzie bokiem bo gdyby był pode mną – jego głowa z pewnością nie wytrzymałaby lawiny kamieni. W pewnym momencie stawiam nogę na czymś co jedzie na dół i nie potrafię teraz wytłumaczyć czemu jej nie cofam lecz szybko stawiam drugą nogę na kolejnym lecącym kamieniu. Zaczyna się jazda, rękoma łapię się czego tylko mogę a nogami przebieram jeszcze szybciej ale i tak czuję że powoli zsuwam się w dół. W końcu krzyczę do Olafa: Olaaaaaaaaf, uciekaaaaaaaj mocno w boooooook, ja jaaaaaaaadę!!! Ten natomiast daje mi jeszcze szybszą odpowiedź: Nie pi***ol, łap się czegoś! Taaaaaa, łap się, skoro nie ma niczego co tkwi mocno osadzone w piargu. Nagle prawą ręką chwytam dosyć spory kamień który ani drgnie.

Obrazek

Szarpię nim mocno czy aby na pewno mnie nie zawiedzie. Siedzi! Jestem uratowany! Ufffffffff, napociłem się nieźle a wszystko przez jedną głupotę. Pozostałe dojście do łańcuchów zajmuje mi jeszcze ze 2-3 minuty ale każdy mój ruch wymaga masę uwagi. Po chwyceniu łańcucha pomimo tego iż zostało mi jeszcze się wspiąć jakieś 20 metrów piarżystym żlebem czuję się jakbym był w domu. Po podejściu do bezpiecznego terenu patrzę co robi Olaf. Ten znalazł nieco lepszą drogę ponieważ wspina się po suchych aczkolwiek mocno stromych skałach. Po kilku minutach dochodzi do mnie wyskakując zza półki skalnej i na jego twarzy nie widać zadowolenia z tego co robi. Patrząc pewnie na mnie można zaobserwować to samo. Myślę tylko o jednej, najważniejszej kwestii: DOJŚĆ DO KRZYŻNEGO! Odpoczywamy chwilkę a ja wyciągam mapę i widzę że dalej już nie ma żadnych czerwonych kropek a więc koniec z żelastwem co równa się spokój do Krzyżnego. Dalej już jest lajt i nie będzie podobnych jazd! – pocieszam zapatrzonego Olafa w Wielki Polski Staw. A idź w c**j, cała ta trasa to miał być lajt, nie wierzę Ci – odpowiada szybko nie namyślając się zbytnio po czym wstaje i wycina pierwszy szybkim krokiem. Po chwili wyprzedzam go bo jakoś lepiej czuję się na przedzie i podchodząc pod Małą Buczynową Turnię ścieżka się kończy. Tu wchodzimy na grań z której idealnie widać już samą upragnioną przez nas Przełęcz i idziemy po fajnej skale. Cały ten odcinek jest bardzo poszarpany toteż zdarzają się miejsca gdzie musisz używać nawet rąk. Potem znów zaczyna się piarżysta ścieżka którą obchodzimy Małą Buczynową Przełączkę i która doprowadza nas do Przełączki pod Ptakiem. Tu pozostaje nam obejść ostatni i chyba najmniej groźny płat śniegu który zalega na szlaku. Trzeba tylko przytulić się do skały i przejść w miarę uważnie jakieś 3 metry. Po kolejnych 3ech minutach lądujemy na Krzyżnem.

Obrazek Obrazek

Na stronę Pańszczycy spada kilkudziesięciometrowy, ogromny płat śniegu ale już widzę jak go obejść toteż w ogóle mnie to nie przeraża. Wreeeeeeeeeeeeszcie!!! – krzyczę do siebie. Olaf podchodzi do mnie siada, wyciąga wodę po czym gada: Spociłem się, mam już dość, co teraz przed nami? Zejście do doliny, obejście Żółtej Turni i obiadokolacja w Murowańcu – odpowiadam. Już nie będzie pod górę? – rzuca kolejne pytanie. Kawałeczek podejścia pod Żółtą ale nawet tego nie poczujesz… Cykam kilka fotek, do tego mini panoramkę i korzystając ze statywu robimy sobie wspólną fotkę po czym schodzimy trawiastym zboczem w dół. Po stu metrach obejścia śniegu dochodzimy do szlaku który przemierzamy w ciszy, widać że zmęczenie swoje robi. Dodatkowo nie mam nic do powiedzenia Olafowi bo jakoś nie chce mi się gadać. Po jakimś czasie stajemy na kolejnym, ciągnącym się aż do samego dołu doliny śniegu. Z początku nawet zbiegamy zapadając się czasami do samych kolan w miejscach gdzie śnieg jest mniej zmrożony lecz w końcu mówię sobie STOP. Ja tam siadam, pi****le!; po czym siadam na dupe i rozpoczynam jazdę. To nic że jestem w krótkich spodenkach, to nic że będę miał mokry tyłek, jazda to jazda, trzeba korzystać z każdego nadarzającego się kawałka śniegu! Lekko odwracam się się do tyłu i widzę że Olafa specjalnie nie trzeba namawiać bo tnie dupą po moim śladzie i w związku z tym nabiera jeszcze większej prędkości. Jedziemy tak dobre 100-150 metrów i nasz dupozjazd kończy się na wielkich kamieniach. I jak?[/] – pytam uśmiechniętego chyba po raz pierwszy od dobrych 4 godzin Olafa. [i]Zajebiście!!! – odpowiada. A widzisz, ten zjazd to i tak bez porównania do tego co jest w zimę; w zimę przeżyjesz nie jeden lepszy zjazd… – próbuję przekonać Olafa co do zimy. W zimę to ja nie chodzę bo zginę marnie, za cienki jestem… – odpowiada ale na jego gębie widzę uśmiech toteż biorę i na ten tekst odpowiednią poprawkę. :lol: Otrzepujemy się ze śniegu i wzdłuż doliny staramy się trochę podbiec bo czas jest późny. Bieg w sumie dobrze nam idzie, co jakiś czas zwalniamy aby złapać więcej oddechu czy spocząć kilkanaście sekund na jakimś przyszlakowym głazie. Dłuższy (patrz 3 minutowy) odpoczynek zarządzamy przy Czerwonym Stawku. Daleko jeszcze? – pyta zniecierpliwiony Olaf. Pozostało nam podejście pod kawałek tej Turni i potem już będzie widać schron. – pokazuję mu ręką. Miało już nie być pod górkę, oszukałeś mnie! – prowokuje mnie Olaf. Już na przełęczy Ci o tym mówiłem a zresztą nie jest to wiele! – po czym wstaję i odchodzę aby nie słuchać mazurzenia kolegi, któremu gęba się nie zamyka jeszcze przez długi czas. W podejściu na Turnię dopada nas jakiś deszczo-śnieg, robi się zimno więc pomimo tego zmęczenia staram się podbiec aby się rozgrzać; Olaf idzie w moje ślady i nawet po jakimś czasie mnie dogania. Po niecałej godzinie szybkiego marszu dochodzimy do schronu gdzie zamawiamy obfity obiad z dwóch dań. ¾ mojego dania niestety zostaje ponieważ ze zmęczenia mój żołądek w odróżnieniu do oczu które zjadłyby wszystko, nie przyjmuje wielkiego posiłku. Siedzimy jeszcze kilkanaście minut po czym decydujemy się na zejście. Jako tako wypoczęci idziemy gaworząc na tematy typ Golf, Honda i lachony czy też Golf & Honda & lachony. :lol: O godzinie 21:30 siedzimy w kanguRze, który wiezie nas w kierunku kwatery. Nie zapomnę nigdy jednego z ostatnich tekstów Olafa tego dnia kiedy zasiedliśmy do auta: Ty… Tylko wiesz… Nie więcej jak 50, OK.??? Dziś nasz limit szczęścia wykorzystaliśmy na 100%. Miał chłopak rację, dużo szczęścia mieliśmy, oj dużo… 8) I jeszcze jeden tekst zasypiającego Olafa na lekko rozłożonym fotelu kanguRa kiedy mijaliśmy znany market Żabka: Ja lubię Żabkę od rana aż po noc… :lol: Na kwaterze byśmy o 21:55. Prysznic, browar i spać. To był piękny i obfity we wrażenia dzień… :D

Na koniec pragnę podziękować Olafowi za to co przeszedł ze mną – nadal się do mnie odzywa i już planujemy kolejny wspólny wypad w Tatry. :mrgreen: ;)

BTW, relacja owa miała ukazać się światu jeszcze w czerwcu jednak z braku możliwości hostingowania fotek musiała czekać do dziś. Myślę że następną uda się zlepić w krótszym czasie. 8)

_________________
Wchodzi Kaczyński do sklepu a tam wszędzie WINA TUSKA :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sie 08, 2009 5:09 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 3:25 pm
Posty: 4015
Lokalizacja: Gorzów Wielkopolski
KWAQ9 napisał(a):
Wyciągam jeszcze statyw, ustawiam aparat i robię panoramę począwszy od Żółtej Turni po Kościelec


No i gdzie ta panorama 8) ?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: So sie 08, 2009 7:36 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): N paź 05, 2008 5:45 pm
Posty: 213
Lokalizacja: krk/ns
Nie ma to jak trochę adrenaliny :wink: .Brawa za upór :brawo:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: So sie 08, 2009 7:45 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lut 26, 2008 6:38 pm
Posty: 1930
KWAQ9 napisał(a):
Jak tam Wasze osiągnięcia jeśli chodzi o OP? – pytam nowych Towarzyszy. Od Zawratu do Koziej mamy za sobą, ostatnio też od Piątki zrobiliśmy Kozi. Hmmmm, w sumie coś tam liznęli ale nie za wiele, dobre i to.


z OP mamy też zrobione Granaty i Krzyżne więc zostało już niewiele :wink:

KWAQ9 napisał(a):
płat ów przykrywa 2 kilkumetrowe łańcuchy które znacznie by ułatwiły to przejście. Na oko wygląda to do przejścia choć koniec śniegu schodzi prawie do samej doliny jednak nie chciałbym stąd zjechać bo mogłoby to się tragicznie skończyć. Płat jest czysty i cholernie twardy, jego powierzchnię pokrywa lód. Widzę że ciężko będzie się przebić zwykłymi trekami na miękkiej gumie które właśnie mam na nogach. Po śladach widzę że ktoś już tędy przechodził ale nie było to wcześniej jak 5 dni temu. Po przyjrzeniu śniegu z bliska płatowi śniegu Magda i Dawid postanawiają zawrócić tu i nie ryzykować.


Wtedy mieliśmy już w nogach tydzień łażenia po górach i noclegi od schronu do schronu, a to wyjście miało być ostatnim przed wyjazdem, nie mieliśmy już tyle pary, co pierwszego dnia, a czekał nas jeszcze powrót do schronu na Hali Kondratowej.

P.S. ciekawie i szczegółowo napisana relacja, graty dla Was za wytrwałość i do zobaczenia na szlaku :salut:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: So sie 08, 2009 8:06 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
trochę skróciłeś opis drogi do muro :lol: za dużo o OP :wink:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: So sie 08, 2009 11:29 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pt lis 04, 2005 7:38 pm
Posty: 4278
Lokalizacja: Buk
Tarsa widzę tak w sam raz,żeby się odprężyć,he he he :lol:

_________________
Jak mówię,że wybaczam to nie znaczy,że zapomnę.

http://chomikuj.pl/hania.ratmed
http://7000.pl/index.php?page=wyprawy&o ... p=himalaje


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sie 09, 2009 9:19 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 17, 2007 7:57 pm
Posty: 3449
Lokalizacja: Tczew
Pięknie pięknie! Świetnie się czyta, na ten odcinek wróóóócimy, juz niebawem.... :mrgreen:

Zacne foty, Mieliscie hardcore na tym drugim płacie, ja dziękuję :twisted: Graty z odwagę! :twisted:

_________________
Mądry wycof nigdy nie przynosi ujmy


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sie 09, 2009 9:36 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
Bardzo fajna, szczegółowa relacja. Notatki robiłeś na bieżąco na grani? ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sie 09, 2009 10:28 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt cze 29, 2007 11:59 am
Posty: 1417
Super!
Zajebiście piszesz relacje :!:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sie 09, 2009 10:30 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 19, 2009 9:18 pm
Posty: 740
Lokalizacja: nadal z Czechowa
Bardzo ładne foty! Relację przeczytam jutro, bo jakaś długa. :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 7:21 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 14, 2005 4:40 pm
Posty: 6853
Lokalizacja: WOŁOMIN
Hubert napisał(a):
No i gdzie ta panorama 8) ?


Niestety mój foto hoster nie daje mi jej wkleić bo wychodzą jakieś pokemony. :?


dawid_w napisał(a):
graty dla Was za wytrwałość i do zobaczenia na szlaku


I dla Was że tyle Wam się chciało atakować aby dostać się do Gąsienicowej. 8)


! napisał(a):
chę skróciłeś opis drogi do muro


Wiem do czego pijesz ale MOka nic i nikt nie jest w stanie powtórzyć. :mrgreen: Chyba że... :roll: we wrześniu? :twisted:

Mag_Way napisał(a):
Mieliscie hardcore na tym drugim płacie, ja dziękuję :twisted:


Ja się cieszę że wróciliśmy cało. Miejscami naprawdę było troszkę adrenaliny. :twisted:


leppy napisał(a):
Bardzo fajna, szczegółowa relacja. Notatki robiłeś na bieżąco na grani?


Dzięki. Nie, przed wyjściem szczegółowo prześledziłęm jedyną słuszną mapę OP "Sygnatury" i coś tam na przejściu w głowie pozostało. :D

_________________
Wchodzi Kaczyński do sklepu a tam wszędzie WINA TUSKA :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 7:38 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 17, 2007 7:57 pm
Posty: 3449
Lokalizacja: Tczew
KWAQ9 napisał(a):
I dla Was że tyle Wam się chciało atakować aby dostać się do Gąsienicowej.

Kondratowa to jednak nie jest dobry schron ... :wink:

KWAQ9 napisał(a):
jedyną słuszną mapę OP

a prawda, prawda... Świetna mapa.

_________________
Mądry wycof nigdy nie przynosi ujmy


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 8:37 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lut 26, 2008 6:38 pm
Posty: 1930
KWAQ9 napisał(a):
I dla Was że tyle Wam się chciało atakować aby dostać się do Gąsienicowej.


za to powrót do Kondratowej był dramatyczny - roje much odprowadzały nas do samego schronu :lol:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 8:38 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 17, 2007 7:57 pm
Posty: 3449
Lokalizacja: Tczew
dawid_w napisał(a):
- roje much odprowadzały nas do samego schronu

To była zemsta za to, że zrobiliśmy sobie skrót :mrgreen:

_________________
Mądry wycof nigdy nie przynosi ujmy


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 8:41 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lut 26, 2008 6:38 pm
Posty: 1930
tatrzańska przyroda nigdy ci nie zapomni jeśli opuścisz znakowany szlak dla niepewnej ścieżki...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 9:26 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 14, 2005 4:40 pm
Posty: 6853
Lokalizacja: WOŁOMIN
Tatrzańskie muchy to zło i masakra. :twisted:

_________________
Wchodzi Kaczyński do sklepu a tam wszędzie WINA TUSKA :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 10:28 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
KWAQ9 napisał(a):
Hubert napisał(a):
No i gdzie ta panorama

Niestety mój foto hoster nie daje mi jej wkleić bo wychodzą jakieś pokemony. :?

Może jakiś wszedł w kadr? :roll:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 10:38 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 14, 2005 4:40 pm
Posty: 6853
Lokalizacja: WOŁOMIN
leppy napisał(a):
Może jakiś wszedł w kadr? :roll:


Któż to wie, może? :roll:

:mrgreen:

_________________
Wchodzi Kaczyński do sklepu a tam wszędzie WINA TUSKA :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 11:53 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4470
Lokalizacja: GEKONY
Spakuj ją i uploaduj na jakis serwer typu wyslijto.pl żeby było mozna sobie ściągnąć i pooglądać :)

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 12:48 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 14, 2005 4:40 pm
Posty: 6853
Lokalizacja: WOŁOMIN
Zastanowiem siem. :mrgreen:

_________________
Wchodzi Kaczyński do sklepu a tam wszędzie WINA TUSKA :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 1:23 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14900
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
Fajne :-) W sumie to nawet tęsknię za OP, dawno mnie tam nie było.
Wasza wycieczka to dla mnie dobry komentarz do tezy, że nawet do najzwyklejszej OP nie jest wcale od rzeczy kupić sobie turystyczna linę 8mm 30m, nauczyć się dwóch węzłów - skrajnego do przewiązywania się w pasie i kluczki/ósemki do zawiązania liny za łańcuch i podejrzeć na starych zdjęciach jak to kiedyś asekurowano oplatając line wokół ciała. Reszta to kwestia elementarnej inteligencji. Dla lepszej wygody można jeszcze kupić sobie cztery karabinki i dwie taśmy. Przywiązanemu do łańcucha psycha rośnie.

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 2:23 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 14, 2005 4:40 pm
Posty: 6853
Lokalizacja: WOŁOMIN
grubyilysy napisał(a):
Wasza wycieczka to dla mnie dobry komentarz do tezy, że nawet do najzwyklejszej OP nie jest wcale od rzeczy kupić sobie turystyczna linę 8mm 30m, nauczyć się dwóch węzłów - skrajnego do przewiązywania się w pasie i kluczki/ósemki do zawiązania liny za łańcuch i podejrzeć na starych zdjęciach jak to kiedyś asekurowano oplatając line wokół ciała. Reszta to kwestia elementarnej inteligencji. Dla lepszej wygody można jeszcze kupić sobie cztery karabinki i dwie taśmy. Przywiązanemu do łańcucha psycha rośnie.


Tu masz około miliona procent racji. Od tamtego czasu zacząłem myśleć na poruszony przez Ciebie temat. 8)

_________________
Wchodzi Kaczyński do sklepu a tam wszędzie WINA TUSKA :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 2:44 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 28, 2007 1:34 pm
Posty: 4450
Lokalizacja: lkr
oooo... właśnie mi ten odcinek ostatnio po głowie chodził, może więc jeszcze tego lata...

_________________
Zrozumcie, że państwo chce tylko waszego dobra. Całego waszego dobra...

Picasa
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 10, 2009 3:22 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 6:52 am
Posty: 3030
Lokalizacja: Sosnowiec
leppy napisał(a):
KWAQ9 napisał(a):
Hubert napisał(a):
No i gdzie ta panorama

Niestety mój foto hoster nie daje mi jej wkleić bo wychodzą jakieś pokemony. :?

Może jakiś wszedł w kadr? :roll:


+50 pkt do MA2009 wychodzisz na prowadzenie.

peepe napisał(a):
oooo... właśnie mi ten odcinek ostatnio po głowie chodził, może więc jeszcze tego lata...


Może być :D

_________________
- Ej, Panie Derechtórze! Mom takom, wicie, mature do godania... telobyk godoł, ino, wicie... nie wim, o cyim!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 11, 2009 4:13 pm 
Swój
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 10, 2009 3:55 pm
Posty: 43
Lokalizacja: górny śląsk
Świetna relacja. Gratuluję idealnej pamięci co do przebytej drogi. Sporo ryzykowaliście, ale grunt że wszystko dobrze się skończyło. Ja wybrałem się kiedyś na Babią przez Perć Akademików w grudniu 2008r. i to bez raków. Tragedia...cud że nikomu nic się nie stało...ale weszliśmy. Sam potem byłem na siebie zły że tak łatwo dałem się namówić na takie wariactwo :lol:

_________________
"Przegranym nie jest ten który upada, ale ten który upadnie i się nie podniesie"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt paź 20, 2009 10:27 am 
Nowy

Dołączył(a): Wt paź 06, 2009 8:44 am
Posty: 10
Lokalizacja: W-W-A
ładnie żeś mnie przedstawił w tej relacji...

teraz jak mnie ktoś spotka na szlaku od razu będzie wiedział ,że ten co dużo krzyczy i śpiewa to ja (bądź żółty :shock: )


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt paź 20, 2009 11:00 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 14, 2005 4:40 pm
Posty: 6853
Lokalizacja: WOŁOMIN
Nie pitol. Starałem się aby wyszło tak jak było.
Ale pocieszę Cię czarnuchu: Z każdym dniem w Tatrach gadasz coraz mniej.
Starzejesz się? :lol:

_________________
Wchodzi Kaczyński do sklepu a tam wszędzie WINA TUSKA :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt paź 20, 2009 11:10 am 
Nowy

Dołączył(a): Wt paź 06, 2009 8:44 am
Posty: 10
Lokalizacja: W-W-A
KWAQ9 napisał(a):
Nie pitol. Starałem się aby wyszło tak jak było.
Ale pocieszę Cię czarnuchu: Z każdym dniem w Tatrach gadasz coraz mniej.
Starzejesz się? Laughing


to na pewno, a poza tym ile można gadać o dupach, furach i górach- tematy się kończą po tylu wypadach i tyle... :mrgreen:

aha, ja czekam na relację z łojenia Koprowego (tam gdzie się zakochałem :oops: ) i pukania Ruhaczy...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt paź 20, 2009 11:14 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 14, 2005 4:40 pm
Posty: 6853
Lokalizacja: WOŁOMIN
olafart napisał(a):
ile można gadać o dupach, furach i górach- tematy się kończą po tylu wypadach i tyle... :mrgreen:


Tu akurat nie masz racji, o dupach i furach można gadać dłuuuuuugo... :lol:


olafart napisał(a):
aha, ja czekam na relację z łojenia Koprowego (tam się zakochałem w Słowaczce) i pukania Ruhaczy...


Nie chce mi się pisać a po drugie nie mam tyle czasu w pracy... ;)
W zime jak pojedziem to potem coś naskrobiem. 8)

_________________
Wchodzi Kaczyński do sklepu a tam wszędzie WINA TUSKA :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 29 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Bing [Bot], Google [Bot] i 28 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL