Uparcie twierdziłem, że wczoraj był 32 grudnia, więc żeby zacząć nowy rok jak człowiek, pojechałem dziś w góry. Z prawie godzinnym opóźnieniem (kochane PKP, pociąg był się spsuł) wysiadam w Rytrze. Krótki spacerek główną drogą do Życzanowa, w sklepie przed mostem kupuję ostatnie dwie bułki i ruszam do góry. Żółty gminny szlak prowadzi przez kilka przysiółków pod Makowicą, w paru miejscach oganiam się od wiejskich psiaków. Powyżej 600 metrów npm wchodzę w chmurę, jest paskudnie ślisko, nieprzyjemnie i wieje, no ale przecież nie chodzimy w góry dla przyjemności. W końcu skrzyżowanie z czerwonym i po chwili schronisko.
Na Cyrli standardowo herbata i tamtejsze jedzonko, w międzyczasie ze schroniska ewakuuje się ekipa spędzająca tam sylwestra. Niniejszym pozdrawiam kolegę, który w rozmowie z Ciotką użył następującego argumentu:
No jak to, zapłaciłem za trzy noclegi, a pamiętam tylko jeden!
Zejście drogą klasyczną, czerwonym szlakiem do Rytra. Niestety, za mało śniegu na dupozjazd, a za dużo żeby wygodnie zejść, więc redukuję wysokość metodą "od drzewa do drzewa". Tuż przed Rytrem na drodze pojawiają się ślady krwi
![Shocked :shock:](./images/smilies/icon_eek.gif)
Kawałek dalej krąży banda psów. Mnie jednak nie chciały zjeść, wykonały mądry wycof i grzecznie ustąpiły drogi. Pierwszy z trzydziestu dni w górach - zaliczony.
![Obrazek](http://images45.fotosik.pl/244/639067f1da0e9804med.jpg)