Po długim czasie wyczekiwanie udało się w końcu zorganizować nasz pierwszy zimowy wypad w Tatry.
Skompletowałam 2 chętne zakręcone tatrzańsko dziewuszki -
Veroni i
MagdaM i tym sposobem w niedzielę wieczorem wsiadłyśmy w nocny pociąg Monciak-Krupówki (czyt.14h jazdy!) .
I
Pierwszy dzień spędziłyśmy na dokompletowywaniu sprzętu i rozgrzewaniu się na łyżwach- wtedy to zapragnęłyśmy pojeździć 'tak jak w TV' (piruety)

- skończyło się na szczęście tylko na jednym upadku.
II
Największą frajdą okazały się oczywiście raki, które ( już w składzie we 3 ) wypróbowałyśmy na 'wyprawie rozpoznawczej' na Sarnią Skałę. Oczywiście nie obyło się bez serii zdjęć przy Siklawicy.
Po powrocie do Strążyska przywdziałyśmy raki i do góry! Do Przełęczy okazały się raczej zbyteczne, niemniej jednak budziłyśmy dosyć duże zainteresowanie turystów 'dupozjazdowych'.
Sam szczyt był dosyć zalodzony, więc raczki w sam raz! Ze szczytu - widoczność zerowa

mała herbatka i w dół.
III
Dziś większa wyprawa

Ciężko było dobudzić co-nie-których, więc poszłyśmy w stronę Murowańca. Warunki pogodowe zapowiadały się świetnie. Jaworzynka pusta! co dla nas, które widziały ją do tej pory tylko latem, było dosyć szokujące. Spotkałyśmy tam 2 osoby. Wyżej pewien miły starszy pan z fajką uwiecznił nas w komplecie.
W Muro. pożarłysmy kolejne śniadnie:
i ruszyłyśmy dalej nad Staw w pięknym słońcu, szlak świetnie przetarty.
Na miejscu spędziłyśmy prawie godz.! spędzając czas na napawaniu się widokiem i zaciąganiem się powietrza (od czego zaczęły się wygłupy)
i narodowe 'Kilimandżaro'
miejski wieczór
IV
Dziewczyny wybrały się do Dol. Kościeliskiej, nad Smreczyński Staw, a ja szalałam z aparatem w mieście.
V
Rano odprowadziłyśmy
Veroni na PKP, a same zamierzałyśmy wybrać się na spacer na Kondratową (nasz pociąg o 20), ale z racji, że pogoda wyglądała nieźle zabłysł pomysł, by zdobyć Kasprowy
Wszystko dobrze szło do Myślenickich Turni, gdzie wszamałyśmy II śniadanie
Do tej pory spotkałyśmy 2 osoby, powyżej lasy zaczęło się robić
źle.
Chmury otoczyły Kasprowy, wiatr zwiększał się, a z czasem szlak stał się całkowicie niewidoczny, co gorsza nie widać było szczytu- jako punktu orientacyjnego- jedyne co zostało to iść do góry - zostało ok.30min- choć ze stresu straciłam poczucie czasu. Nawisy robiły niezłe wrażenie, a śnieg coraz głębszy.
Dalej spotkałyśmy
3 chłopaków (może to ktoś z Was - piątek12luty ok.13godz.), którzy szli w dół, dali nam pare wskazówek jak dalej iść.
Wyobraźnia i filmy o wypadkach w górach nadal robiły swoje, bo ślady chłopaków już po paru minutach niknęły.
Gdy zobaczyłyśmy stację meteo euforia była niesamowita, szczęście na szczycie i przemyślenia o niezamądrej decycji o takim wejściu - jak na pierwszy raz zimą, choć teraz mam większą świadomość o takich warunkach.
Kilka kubków gorącej herbaty i w dół , tym razem zjad!
Po dotarciu do centrum Z. umościłyśmy się w jednej z karczm, żeby się rozgrzać i wysuszyć (jako, że pokój musiałyśmy zwolnić do 10 byłyśmy tymczasowo bezdomne).
19.59 - kierunek Gdańsk! (w którym o dziwo przywitały nas zaspy większe niż na Podhalu!)
reszta na
http://picasaweb.google.pl/bydladynka/TatryLuty2010#
Po zapoznaniu śniegowym , teraz tylko planowanie kolejnego wyjazadu!