Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Wt cze 25, 2024 7:29 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 10 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn sie 27, 2012 7:41 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
W lipcu ruszam w Tatry. Mają być burze, deszcze itd, itd. Ale trudno liczę na szczęście. Mam okazję być w górach raz do roku, no czasami dwa. I jadę na dłużej. Oczywiście szlaki wybieram na chybił trafił, choć co roku obiecuję sobie jakoś to uporządkować, przenocować w schronach, znaleźć kwatery na Słowacji. Na obietnicach się kończy, rezerwuję miejsce tam gdzie jeżdżę od lat. Tak wygodniej . Marzy się grań Otargańców, Baraniec i inne. Ale planować się nie chce. A bez auta nie tak łatwo. A na Słowację rano z pomocą przychodzi "Strama" więc jazda ;)

2 lipiec - burz ma nie być, więc na rozgrzewkę Jagnięcy Szczyt. Po raz trzeci w górskiej karierze. Oczywiście chmury już od Zielonego Stawu zaczynają nachodzić, ale co tam może nic złego nie będzie. Na szlaku pustki. Po drodze jakiś płat śniegu, kozica, dopiero przy łańcuchach mijam ze 3 schodzące osoby. Na szczycie oprócz mnie jest jedna osoba. Pogoda niepewna, chmury się gromadzą, jest parno i duszno. Nie zabawiam długo z obawy, że może zacząć grzmieć. Dłuższy odpoczynek funduję sobie nad stawem. Już w lesie zaczyna kropić, ale lekko nawet nie zakładam kurtki, bo jest tak gorąco. Dzień udany, ale chyba na razie zrobię sobie przerwę z Jagnięcym. Trzy lata z rzędu, na razie wystarczy.

https://picasaweb.google.com/1053530325 ... ipmG8O60Wg

Kolejny dzień - celem ma być Mała Wysoka. Tradycyjnie: strama, elektriczka i jazda do Śląskiego Domu. Ten szlak daje popalić, asfaltem ciężko, na skróty ciężko, chyba najlepiej mi się szło od Hrebienioka. Ale od Śląskiego Domu już pięknie :) Uwielbiam ten szlak. Oczywiście nachodzą chmury, ale idę dalej. Ludzi mało. Łańcuch pod przełęczą już mi nie sprawia problemu, a dwa lata temu myślałam, że zaliczę wycof. Na Małą Wysoką też włażę już swobodnie, a dwa lata temu sparaliżował mnie ten kawałek łańcucha. Jedyny problem to gromadzące się chmury. Na MW jestem po raz drugi, na Polskim Grzebieniu nie wiem po raz który :D Znów nie zabawiam długo, idę w dół na przełęcz. I z powodu gromadzących się chmur decyduję się odpuścić wędrówkę Doliną Białej Wody, wracam tym samym szlakiem, wiedząc, że w razie czego mam blisko schronisko. Uwielbiam Małą Wysoką, widoki z niej są fantastyczne.

https://picasaweb.google.com/1053530325 ... _v6jcDT2AE


Kolejny dzień. Tym razem nie chce mi się ruszać na Słowację, chcę na Czerwone Wierchy. Parę minut po 7 jestem w Kuźnicach, o dziwo nie ma jeszcze kolejki do kolejki, więc o 7:30 jadę na górę. Pogoda, hmmmmm, nieciekawa. Nad Świnicą chmury, docierają odgłosy grzmotów. Nad granią gdzie mam iść, ładne niebo, no powiedzmy w miarę ładne. Kręcę się po Kasprowym, ale w końcu ruszam. Kolejny szlak, który kocham, uwielbiam graniowe szlaki, idzie się fantastycznie. Kopa Kondracka i co dalej? Pogoda niby ok, więc jazda na Małołączniak. I tam zapala się światełko w głowie: złaź na dół. Ale pokusa jest, idę dalej... . Na Krzesanicy robi się już nieciekawie. Chcę szybko na Ciemniak i szybko na dół, ale łup... . Stanęłam i nie wiem co robić. Ludzie idą w obie strony, znowu łuuup. O do licha :( Znajduję jakieś skałki, zagłębienie. Siadam na plecaku, skulona, obok mnie jeszcze dwóch chłopaków, za mną jeszcze dwójka turystów (pozdrawiam :) ). Czekamy, robi się ciemno, nachodzą chmury, nic nie widać. Ja jestem skulona, chłopcy obok informują o piorunach walących w szczyty. Ale granią wciąż jeszcze idą ludzie. A my czekamy, grzmi, pada, trzęsę się, ale nie z zimna tylko chyba ze strachu. W końcu idzie jakiś turysta, radzi się zbierać, bo burza się oddala. Z dwójką turystów idę do Kościeliskiej, tamtych dwóch chłopaków na Kondratową... . Burza serio się oddala, nawet przestaje padać. Ale grzmoty towarzyszą nam cały czas. Choć są daleko... .
https://picasaweb.google.com/1053530325 ... lsqe8MPdQg

Kolejny dzień to totalny niewypał, mści się brak organizacji. Miałam iść do Terinki, a w ostatniej chwili wsiadłam w elektriczkę i jazda. Cel: Koprowy. Taaaa, jasne, tyle razy miałam nauczkę, że ten szczyt jest dla mnie pechowy. Na 6 prób zdobycia jedna się rok temu udała :D Nie, nie trudności techniczne, bo tam ich nie ma, ale trudności atmosferyczne. Burza, wiatr, deszcz, zawsze coś. Dolazłam do Hinczowego i grzmot. Pech :( I dziwne uczucie, bo ta gdzie mam iść niebo błękitne, ale inna część nieba i szczytów w chmurach. Nie wiem, jak się może rozwinąć sytuacja, a mając w pamięci sytuację z Czerwonych Wierchów, decyduję się zejść na dół. Burza tym razem postraszyła w tym rejonie, lekko popadało, po czym zrobiło się jeszcze bardziej duszno. Pocieszam się zjadając dwie porcje zupy czosnkowej, wypijając kofolę (mniaaam :D ) I w końcu odwiedzam Symboliczny Cmentarz. Chyba na jakiś czas trzeba sobie te rejony odpuścić.

6 lipca jadę do Chorzowa na koncert. Wracam w nocy, po czym 7 lipca idę dalej w góry. W kolejny ulubiony rejon, czyli do Terinki, a potem się zobaczy :D Pogoda jak marzenie, słońce, ciepło, bajka. Jest pięknie, wszystko skąpane w słońcu. Na rozstaju szlaków decyduję się na Lodową Przełęcz, bo w ubiegłym roku tam nie byłam. Na Przełęczy trochę osób jest, ale większość z nich idzie w tereny na razie nie dla mnie :D Jest tak pięknie, że siedzę chyba z godzinę ciesząc się pogodą, słońcem, okolicą. Do Jaworzyny oprócz mnie schodzi jeszcze jedna pani z psem. Parę osób mijamy, co podchodzą w górę. Jest cicho, pięknie, Jaworowa w blasku słońca, niezapomniany widok. Gdzieś daleko zaczyna grzmieć, jak jestem już prawie w Jaworzynie, oczywiście burza poszła gdzie indziej. Mega udany dzień, piękny szlak, więc buzia się śmieje :)

https://picasaweb.google.com/1053530325 ... 0345110722

Kolejny dzień - niedziela. Chciałam na Szpiglasową Przełęcz od M-Oka. Nie udało się, musiałam się wycofać. Burza. Trudno, nie chciałam ryzykować, tym bardziej, ze nieźle się błyskało.

CDN - kolejne dni były mniej lub bardziej lub mega udane :D

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 28, 2012 11:12 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10407
Lokalizacja: miasto100mostów
Pogoda płata figle, ale jest moc, tak trzymaj.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 28, 2012 11:32 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 05, 2007 8:49 pm
Posty: 6331
Lokalizacja: Kraków
Elfka napisał(a):
W lipcu ruszam w Tatry. Mają być burze, deszcze itd, itd.

Następnym razem jak tylko możesz wybierz sierpień. Pogoda zazwyczaj o niebo lepsza, chociaż oczywiście burze i opady też się zdarzają.

Elfka napisał(a):
Oczywiście szlaki wybieram na chybił trafił,

Spontan jest najważniejszy. Góry to wolność i przygoda ;)

Elfka napisał(a):
Łańcuch pod przełęczą już mi nie sprawia problemu, a dwa lata temu myślałam, że zaliczę wycof. Na Małą Wysoką też włażę już swobodnie, a dwa lata temu sparaliżował mnie ten kawałek łańcucha.

Jest progres, jest dobrze. A jaka z tego satysfakcja, że coś co było trudne, teraz jest już łatwe.

Elfka napisał(a):
Do Jaworzyny oprócz mnie schodzi jeszcze jedna pani z psem.

Tam zdaje się z psem nie wolno, ale na Słowacji łamanie tego zakazu to standard.

Na Twoim miejscu spróbowałbym pochodzić trochę z większym plecakiem śpiąc w schroniskach. Mimo, że więcej się nosi, to jednak znacznie mniej czasu się traci na dojazdy. Wycieczki ładne, ale logistyka tak jak sama napisałaś mogłaby być nieco lepsza.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 28, 2012 2:30 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
Rohu napisał(a):
Następnym razem jak tylko możesz wybierz sierpień. Pogoda zazwyczaj o niebo lepsza, chociaż oczywiście burze i opady też się zdarzają.


Ale tak mnie już w lipcu ciągnie, że jadę, licząc, że jednak uda się pochodzić :)

Rohu napisał(a):
Na Twoim miejscu spróbowałbym pochodzić trochę z większym plecakiem śpiąc w schroniskach. Mimo, że więcej się nosi, to jednak znacznie mniej czasu się traci na dojazdy. Wycieczki ładne, ale logistyka tak jak sama napisałaś mogłaby być nieco lepsza.


Co roku obiecuję sobie lepsze planowanie, na obietnicach się kończy. W tym roku będąc na Rohaczach zapragnęłam iść dalej, zrobić Tatry Zachodnie na Słowacji. Nawet zaczęłam studiować dokładnie mapę, planować, rozważać to logistycznie. Mam jakiś wstępny plan z noclegami w schroniskach, ale na to jeszcze muszę poczekać rok.


A moje tegoroczne dalsze łażenie przedstawia się tak:

W poniedziałek 9 lipca chciałam na Czerwoną Ławkę. Doszłam do Terinki w piękną pogodę, weszłam na chwilę wypić herbatę. Wyszłam... po pogodzie nie ma nic, zaczyna padać, grzmieć. Wiadomo, że na Ławkę w taką pogodę nie będę się ładować. Czekam w schronie aż przejdzie, niby przeszło na chwilę, ale znów zaczęło się błyskać i grzmieć. Przesiedziałam tam ze dwie godziny, w końcu burza przeszła, ale już nie ryzykowałam, tylko po prostu zeszłam na dół. Nie mam dobrej orientacji, więc nie wiem co to za szczyt, ale patrząc za schroniskiem jest taka olbrzymia ściana. Tam się wspinali ludzie.... Współczuję im, bo widziałam, że oni tam w tę burzę przeczekiwali na tej ścianie.

10 lipca - nosi mnie na maksa, chcę iść, pogoda niby ma być. Wybrałam niedługi ale fajny szlak - Bystra Ławka. Też tak mi przypadł do gustu, że idę tam trzeci rok z rzędu. Pogoda taka sobie, chmury są, mgła czasami też, ale idzie się fajnie. Tuż przed przełęczą słyszę dalekie grzmoty. Przyspieszam, aby przejść przez przełęcz. Potem schodzę już na luzie, odpoczywam, grzmoty co jakiś czas dochodzą, ale daleko. Wstępuję jeszcze do schroniska na herbatkę, plan wejścia na Solisko nie wypalił, bo akurat tam była ciemna chmura i słychać grzmoty. Na dół na nogach, daruję sobie zjazd krzesełkiem. Bo pomyślałam, że jak zacznie grzmieć, to wolę być na nogach. Jakby to krzesełko się zatrzymało jeszcze w czasie burzy... . Oczywiście dzień udany :)

https://picasaweb.google.com/1053530325 ... vLXiydm3Dg

Kolejny dzień to kolejny wycof. Tym razem spod Starorobociańskiego. Powód wiadomy: burza

Czwartek - 12 lipca - rano leje. Około 9 przestaje, więc szybko chwytam plecak, lecę na busa. Plan: Szpiglasowa Przełęcz od Piątki. Pogoda w kratkę. Do Piątki idę w słońcu, potem nachodzą chmury, spod Piątki wyruszam w słońcu, potem znów chmury. Na Przełęczy pochmurno, zaczyna padać, nawet odpuszczam sobie już wejście na Szpiglasowy Wierch. Potem znów wychodzi słońce, a niebo robi się błękitne. Ogólnie dzień udany :)
https://picasaweb.google.com/1053530325 ... 6Hh6I6DpQE

Strasznie zawzięłam się na Czerwoną Ławkę. Rok temu spodobał mi się ten szlak. Chciałam go powtórzyć. 13 lipca udało się :) Z początku dnia pogoda super, idzie się przyjemnie. Ale zaczyna się chmurzyć, ale tego dnia nie miało być burz. Na łańcuchach jestem sama, parę osób przede mną, klika za mną. Choć może ta wspinaczka w pewnym momencie robi się męcząca, to jednak jest też przyjemna i daje satysfakcję. Zejście z przełęczy dość nieciekawe, bo szlak się sypie, trzeba uważać, aby nie pojechać w dół. Zaczyna padać, ale nie jest to jakiś wielki deszcz, raczej tylko siąpi. Widoki są, idzie się mi bardzo dobrze. Widoki zapierają dech. Po drodze jeszcze jakieś płaty śniegu. W schronisku herbatka i zupka i jazda na dół. Niestety, już nie pada, ale leje :D Ale nie grzmi i to jest plus ;) W Smokowcu jestem totalnie przemoczona, a, że nadal jeszcze moje wyposażenie nie jest kompletne, z powodu braku ochraniacza na plecak, w plecaku nic suche nie jest. Ale nie martwię się tym. Jestem szczęśliwa, że przeszłam ten szlak, dzień udany mimo tego zmoknięcia, to nie jest wcale najgorsza rzecz. Dzień mega udany :)

https://picasaweb.google.com/1053530325 ... 7PyaqYrdYQ
Cytuj:
Pogoda płata figle, ale jest moc, tak trzymaj.


Dzięki :)
CDN :D

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt sie 31, 2012 4:50 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
Kolejny dzień, kolejna wycieczka. 14 lipca - chcę wrócić na Starorobociański. Pogoda obiecująca, rano ciuchcią skracam asfalt w Chochołowskiej. I zaczynam podejście na Trzydniowiański tzw Krowim Żlebem, o dziwo tym razem ten szlak nie zmęczył mnie w ogóle. Po wejściu na szczyt chcę iść dalej, ale tak zaczyna wiać, że ledwo co się dało iść. Zaczęły nachodzić chmury. Więc chyba z godzinę siedziałam na tym Trzydniowiańskim w takim zacisznym miejscu myśląc co dalej. Na szczęście czas spędziłam w miłym towarzystwie turystów z Wrocławia :) W końcu decyduję się iść dalej. Do Kończystego wieje nieźle, ale potem wiatr słabnie, idzie się super. Przed Starorobociańskim troszkę pokropiło, po czym wyszło słońce. Przez chwilę jestem na szczycie sama, potem pojawiają się ludzie podchodzący z obu stron. Nacieszywszy oczy widokami schodzę w dół, już razem z turystami z Wrocławia. Gdybym nie zamarudziła tyle na Trzydniowiańskim pewnie poszłabym tego dnia na Bystrą i na Błyszcza, ale odpuściłam, tym bardziej, że co chwilę nachodziły chmury. Ale deszcz dopadł mnie dopiero jak czekałam na busa i potem rozpadało się jak już wracałam na kwaterę. Dzień udany :)
https://picasaweb.google.com/1053530325 ... MnCrNitQA#

15 lipca - jakoś pochmurno, ale ruszam, bo chcę na Bystrą i Błyszcza. Trasa taka: Kościeliska - Ornak - Gaborowa Przełęcz-Bystra - Błyszcz - Gaborowa - Siwa Przełęcz - Dolina Starorobociańska - Chochołowska.
Taki trochę pochmurny dzień, mało ludzi, w Starorobociańskiej byłam sama, ale nie padało, nie grzmiało, czyli na plus :)
https://picasaweb.google.com/1053530325 ... bE3rPBogE#

16 lipca ponuro, pada co jakiś czas, więc tego dnia nie wyszłam wyżej, ale dzień mimo wszystko nie był stracony. Udałam się do Chochołowskiej i korzystając z tego, że było mało ludzi postanowiłam pożyczyć rower i sprawdzić czy dalej umiem jeździć. Po 20 latach wsiadłam na rower ponownie. Umiem jeździć, nie zapomniałam. Pojechałam do Polany Huciska, przeczekałam większy deszcz, poszłam jeszcze kawałek w stronę schronu, po czym wróciłam i zjechałam rowerem na dół. Oczywiście trochę bałam się szybkości roweru, który w dół serio jedzie sam, dlatego hamowałam co jakiś czas :D Ale cieszę się, że odważyłam się wsiąść na rower.

17 lipca - chcę zrobić grań Wołowiec - Jarząbczy. Niestety, pod Wołowcem zaczęło lać, wiać tak, że nie dało się iść i jeszcze mgła. W pewnym momencie miałam wrażenie, że nawet pada śnieg. W taką pogodę na grań się ładować nie chciałam, więc żeby nie wracać znów Wyżnią, wróciłam przez Rakonia i Grzesia. W drodze na Grzesia aż tak już nie wiało.

A na trasę tę wróciłam dnia kolejnego. Tylko, że szłam tak: Trzydniowiański - Kończysty - Jarząbczy - Wołowiec i potem na dół do doliny. Z początku słońce, potem pogoda pogarsza się. Tzn nie pada, nie grzmi, czasami wieje i nachodzi mgła. Odcinek Jarząbczy - Wołowiec szłam sama, parę osób spotkałam idących w kierunku przeciwnym. Z Jarząbczego chciałam podejść na Raczkową Czubę, ale dałam sobie spokój, bo co chwilę nachodziła mgła w pewnym momencie nic nie było widać, więc zaczęłam iść w stronę Wołowca, bo ten szlak już znam. Dzień udany, bardzo lubię takie szlaki graniowe. Uwielbiam. Lubię robić takie trasy, gdzie nie trzeba wracać tym samym szlakiem.
https://picasaweb.google.com/1053530325 ... 7aXqtq97gE

19 lipca - ostatni dzień w górach w lipcu. Wstałam trochę za późno, więc na jakąś długą trasę nie bardzo było już jak iść. Po 5 latach postanowiłam wrócić na Kościelec. Ludzi sporo, nawet bardzo dużo, część z nich rezygnowała w trakcie podejścia. Weszłam na szczyt, nie posiedziałam za długo, bo mnie chmury wystraszyły. Grzmoty dopadły mnie dopiero przy wylocie Doliny Jaworzynki, a solidną burzę przeczekałam już siedząc na jakimś obiedzie. Wiem, ze się narażę tu paru osobom, ale jakoś nie mogę się przekonać do tego Kościelca. Nie jest to moje ulubione miejsce ;)

https://picasaweb.google.com/1053530325 ... vrdw4izwwE

Tyle na lipiec, w sierpniu pojechałam na 3 dni, które były udane :)

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt sie 31, 2012 5:29 pm 
Stracony

Dołączył(a): Wt sie 07, 2012 8:56 pm
Posty: 4266
Lokalizacja: Łódź
Jezu to wyglada na trójkat bermudzki gdzie sie podziali ludzie :lol:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N wrz 02, 2012 5:56 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
WILCZYCA napisał(a):
Jezu to wyglada na trójkat bermudzki gdzie sie podziali ludzie Laughing


:D Czasami serio byłam sama na szlaku, ale też po prostu jak daję fotki do netu staram się unikać dawania fotek z ludźmi, żeby ktoś tam nie miał mi tego za złe.

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N wrz 02, 2012 6:14 pm 
Stracony

Dołączył(a): Wt sie 07, 2012 8:56 pm
Posty: 4266
Lokalizacja: Łódź
A możesz powiedziec o której były robione te zdjątka i w jakim miesiącu bo zdecydowanie zachęcające są.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N wrz 02, 2012 6:57 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
WILCZYCA napisał(a):
A możesz powiedziec o której były robione te zdjątka i w jakim miesiącu bo zdecydowanie zachęcające są.


Zdjęcia są z lipca, a jeśli chodzi o godziny to różnie, ale byłam na szlaku od 7 rano czy 8 a kończyłam około 16-18. Najwyższe partie około 12 - 13. Czasami pogoda może nie była zachęcająca, np jak byłam na Bystrej, czy parę dni później Jarząbczy - Wołowiec było dość pochmurno i momentami nawet ponuro. Mnie to nie przeszkadzało, ważne, że nie padało i przede wszystkim nie grzmiało ani nawet nie zanosiło się na burzę.
A np w Dolinie Jaworowej chyba zawsze jest pusto.

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 14, 2012 6:58 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
W sierpniu postanawiam jeszcze pojechać na parę dni w góry. W końcu będę musiała czekać rok na kolejny wyjazd. Bo w weekend na sobotę raczej nie dam rady.
Przyjeżdżam 14 sierpnia, leje na całego. Ale nie chce mi się siedzieć, idę choć na krótki spacer. I tym razem ścieżką pod reglami idę od wylotu Strążyskiej aż po Kościeliską. Pierwszy raz tą dróżką. Przy okazji po raz pierwszy zaglądam do Dolinki za Bramką. Trasa akurat na deszczową pogodę.

15 sierpnia rano nie pada, choć zachmurzone. Ale idę i tyle. Do Gąsienicowej a potem się zobaczy. W planach miałam przejście przez Krzyżne do Piątki. Czuję się z początku jakoś niezbyt, jeszcze dopadła mnie alergia, więc kicham i prycham. Ale im wyżej tym lepiej się czuję. Na Gąsienicowej wszelkie dolegliwości ustępują. I myślę co dalej. Dalej chcę do Piątki przejść, ale postanowiłam iść tam inaczej. Ostatni raz na Zawracie byłam w 2006 roku, wtedy tyle co zaczynałam przygodę z górami, nie doczytałam o szlaku, więc wtedy to był dla mnie koszmar. Pamiętam jak pomagała mi zakonnica... . Przez te lata nie miałam tam odwagi wrócić. Ale pomyślałam, że skoro przelazłam przez Czerwoną Ławkę bez problemu, to może i Zawrat... No ok, idę, pogoda super, może nie ma słońca, ale jest dość ciepło, nie ma wiatru. I tym razem Zawrat nie sprawił bólu. Na spokojnie, bez żadnej paniki, nawet sprawiało mi przyjemność to wspinanie po skale, łańcuchach. Byłam zaskoczona, jak zobaczyłam przełęcz. Wtedy wydawało mi się, że to całe wieki tam szłam. Na Zawracie odpoczynek, kusiło zmienić plany i iść na Świnicę, ale trochę jednak było coś co kazało zejść do Piątki. Wcześniej parę dni był na tym szlaku śmiertelny wypadek, poza tym, w tym czasie słychać było Śmigło. A szlak do Piątki też piękny, już pełen relaks. Z Piątki na dół na Palenicę. Udany dzień :)

https://picasaweb.google.com/1053530325 ... fe97djJ9wE

Kolejnego dnia poszłam na szlak, który mi się marzył i śnił od dawna - Rohacze.
Już około 7 byłam w Chochołowskiej, rowerek i im szybciej do góry tym lepiej. Pogoda cudna, wchodzę przez Wyżnią Chochołowską. Na Wołowiec się już nie ładuję, idę tym skrótem. Miałam trochę strach aby ktoś mnie nie przyłapał, ale szli ludzie i przede mną i za mną. Jednak to oszczędza siły i czas i szybko znajduję się na Jamnickiej Przełęczy. Wreszcie coś nowego, nowe miejsce, nowa przygoda. Żwawo ruszam dalej. Ludzi dużo, na tym słynnym koniu, kolejka :D Tak więc czekam. Samo przejście tego konia, czy jak to zwał :D nie sprawia mi trudności, zupełnie na luzie. Na Rohaczu Ostrym ludzi bardzo dużo, nawet nie za bardzo jak jest usiąść i odpocząć, ale co tam. Chwilę odpoczywam i dalej. Potem już zupełnie się nie odczuwa dużej ilości ludzi.W jednym miejscu miałam chwilę wahania, ten kominek, co musiałam pokonać w dół, po prostu obeszłam ścieżką. Poszłam na łatwiznę, choć wiem, że jakbym musiała go przejść, przeszłabym. Ale co tam :D Potem już sama przyjemność. Nie mogłam się nacieszyć tym szlakiem, byłam szczęśliwa, że tam idę. Zupełnie już potem nie sprawia mi nic trudności, jest po prostu fajnie. Na Płaczliwym dłuższy odpoczynek, jedzenie, picie, podziwianie widoków. Schodzę na Smutną Przełęcz, dalej kusiło na Banówkę, ale nie miałam nigdzie noclegu załatwionego, a nie wiedziałam czy do Zarskiej można z marszu i nie odeślą z kwitkiem. Złażę więc przepiękną Doliną Smutną i ciągle spoglądam na grań jaką przeszłam. W Taliakowej posiłek: zupa czosnkowa i kofola (dobre to :D ) I zaś trzeba pod górę na Zabrat i Rakoń. Na Rakoniu jestem około 17-tej. I choć do zachodu słońca jeszcze trochę, czuje się zbliżający wieczór. Niesamowite uczucie patrzeć na szczyty jeszcze w słońcu, niesamowicie to wyglądało. Przed zejściem w Wyżnią, raz jeszcze patrzę na grań jaką przeszłam. Wrócę tam... . Pokochałam ten szlak. Złażę dość szybko, mimo, że zmęczenie już daje o sobie znać. Dolinę na szczęście jadę na rowerze. I szybko do busa, ale busa niet :D Ludzi sporo jeszcze czeka, a busa ni ma, mimo, że w rozkładzie powinno być około 3 w tym czasie. W końcu jakiś podjeżdża, ale okazało się, że wynajęty przez jakąś większą grupę co tam była. No, ale kto chciał to wszedł. Mega udany dzień, najpiękniejsza trasa tych wakacji :)

https://picasaweb.google.com/1053530325 ... y_TN3fTJQQ

I dzień ostatni - Świnica. Pogoda z rana nawet ok, ale potem mgła i ponuro. Szłam na Świnicę od Gąsienicowej przez Przełęcz Świnicką, schodziłam też do Gąsienicowej, ale przez Przełęcz Liliowe. Na Świnicy widoków zero, na szczęście jeszcze nie padało. Trochę mnie deszcz złapał już przy schodzeniu z Gąsienicowej. Na Świnicę wróciłam po 6 latach przerwy. Dzień udany, mimo, że pogoda troszkę niezbyt.

https://picasaweb.google.com/1053530325 ... sf6q9iL3AE

I niestety, teraz czekanie na kolejny wyjazd.... . Długo :(

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 10 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 39 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL