Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N cze 16, 2024 11:14 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 5 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt paź 05, 2012 10:47 pm 
Swój

Dołączył(a): N sie 28, 2011 12:01 am
Posty: 66
Lokalizacja: Łódź
O przejściu GSB marzyłem od dawna. Pierwszą próbę podjąłem po maturze w maju 1990, ale doszedłem tylko z Wołosatego do Komańczy. Sił wtedy miałem i zapału co niemiara, ale sprzęt odmówił posłuszeństwa ( jakieś tabletki od ruskich z bazaru, na których miałem gotować okazały się niepalne, a namiot i śpiwór... śnieg spadł i szkoda gadać ).
Kolejna próba po 10 latach, z drugiej strony tym razem zakończyła się na Węgierskiej Górce. Brakło motywacji. Bo przejście GSB to nie jest kwestia kondycji czy sprzętu, tylko woli. Trzeba dojrzeć, wpaść w jakąś formę transu, w monotonny rytm marszu nieokraszonego żadnym znaczącym sukcesem. Większość trasy prowadzi przez lasy, często asfaltem przez wsie i miasteczka. Nawet kiedy osiągnie się szczyt, to ten szczyt jakoś nie imponuje, zaraz jest przecież następny. Zauważyłem to w takich popularniejszych miejscach typu bieszczadzkie Połoniny, na które ludzie wchodzili i smakowali swój sukces leżąc i podziwiając widoki, robiąc zdjęcia i konsumpcję, a ja ich mijałem nie zdejmując nawet plecaka. Gdyby Połoniny czy Tarnica były celem mojej wycieczki, postępowałbym tak samo jak oni, nie były więc po prostu szedłem dalej.
Co najdziwniejsze tak mi się to spodobało, że w pewnym momencie znikła chęć przejścia, a pojawiła się chęć samego marszu. Mało tego po pewnym czasie, nie wiem czy to umiem sformułować, chciałem tylko gdzieś tam być. Obojętne sam czy wśród ludzi, idąc czy siedząc na brzegu potoczka, w słońcu, deszczu, obojętne. Ważne było tylko trwanie w takim stanie wędrowania. I jakoś tak wyszło, że zacząłem chodzić tam i z powrotem i na boki i tak to trwa nadal, bo idę chcąc iść, ale nie chcę dojść. A przynajmniej nie zbyt szybko. Pomerdało się coś w głowie i tyle. Bywa.

Wołosate – Ustrzyki Górne 28 kwiecień 2012

W pełni przygotowany do przejścia jakiegoś pokaźnego odcinka drogi pojawiłem się w Wołosatem. Odwiozły mnie dwie miłe koleżanki, a moją pierwszą decyzją po założeniu plecaka i przejściu 100 metrów było wyjęcie aparatu i zostawienie go w samochodzie. Wyliczyłem wagę plecaka na 11 kg razem z wodą, ale i tyle to na kilka dni noszenia dla mnie dużo. Żałowałem potem bo pogoda i widoki prześliczne, a zdjęć brak, ale trudno.
Trasa Wołosate, Przełęcz Bukowska, Rozsypaniec w zasadzie w samotności, gdzieś w oddali przede mną szedł człowiek. Dogoniłem go na Haliczu, motocyklista z Warszawy co po kraju sobie jeździł i samotności szukał. Ja też, więc się rozstaliśmy dość szybko, choć w przyjaźni i udałem się w stronę Tarnicy. Po drodze zaczęli pojawiać się ludzie, na przełęczy i szczycie już całkiem tłumnie. Przez Szeroki Wierch zszedłem do Ustrzyk zainstalowałem się na polu namiotowym, zjadłem schabowego i tym sposobem pokonałem pierwsze 20 km.

Ustrzyki Górne – Brzegi Górne 29 kwiecień 2012

Ledwie rano wstałem, a tu już południe, czyli zaspałem. Dobrze mi tam było, ale straciłem cenne godziny. Tak wtedy myślałem. Cóż, najadłem się, napiłem i poszedłem dalej. Połonina Caryńska i zszedłem do Brzegów Górnych. Znalazłem pole namiotowe przy jakimś budynku BPN, kosztowało 4 zł i poza mną stało tam tylko jeszcze jedno auto, w którym spała jakaś parka. Znów namiot konsumpcja zupek chińskich, a wieczorem obserwacja nieboskłonu zamiast telewizora.

Brzegi Górne – Cisna 30 kwiecień 2012

Przestraszyłem się, że mięczak jestem, zerwałem się o świcie i spędziłem jeden z piękniejszych dni w drodze. Upał był jak cholera, podejście na Połoninę Wetlińską krótkie, ale ostre. Tam załapałem rytm marszu i nagle spostrzegłem, że wszystkich wyprzedzam, nawet młodziaków bez plecaków. O, myślę, ale jestem twardziel. Z Połoniny na Smerek, potem do wsi o tej samej nazwie i tam usiadłem pod sklepem i znowu myślę, że to jest fajne takie wędrowanie, a nie smakuje tak. Coś nie jest na swoim miejscu, coś jest źle... Wstałem i poszedłem do Cisnej. Niewiele pamiętam z tej drogi, bo gorąco i zmęczenie dały się we znaki porządnie. Doszedłem już w ciemnościach. Pole namiotowe pierwsze przy szlaku, na brzegu rzeki. Był już długi weekend majowy, zatem ludzi pełno. Zobaczył mnie właściciel Pan Paweł pokazał miejsce cichsze, ustronne. Dziękuję i pozdrawiam. Posłuchałem jeszcze do późnej nocy jak grają i śpiewają turyści w Bieszczadach, a rano już wiedziałem, że nie chcę tej wymarzonej przecież wędrówki spędzić w ten sposób. Ale nadal nie wiedziałem jak. Żeby się dowiedzieć postanowiłem wrócić do domu.

Cisna – Komańcza 1 maj 2012

Nie jest łatwo wrócić z Cisnej do centralnej Polski bez auta. Zwłaszcza 1 maja. Próbowałem na parę sposobów, autostop to była abstrakcja, bo wszyscy jechali w drugą stronę, PKS może koło 18 h by się trafił, informacja turystyczna również rozłożyła ręce bezradnie.
Około 10 h wzruszyłem ramionami obolałymi i poszedłem do Komańczy asfaltem licząc na cud. Cud w postaci starej Łady zatrzymał się gdzieś za Nowym Łupkowem i zabrał mnie do Komańczy. Stamtąd znowu z buta i po paru kilometrach kolejni mili państwo zabrali mnie do Zagórza. Potem już poszło łatwiej i po 21 godzinach byłem w domu.

Cisna – Jaworne 1 czerwiec 2012

W wyniku przemyśleń domowych wyszło mi, że nie smakuje bo ja się z nikim swoimi doznaniami nie dzielę. No to stworzyłem taki program dla dzieciaków pod hasłem „Weekend bez myszki”, nawet miejscowy klub sportowy dał na to pieniądze. Miało być tak, że w ramach programu zabieram młodzież w góry na dwa trzy dni, idziemy sobie po szlaku i tym sposobem odrywamy młode pokolenie od komputera, pokazując alternatywne formy spędzania czasu wolnego. Ogłosiłem to w społeczności lokalnej, że jest nabór chętnych i jadą za darmo. I tu się zawiodłem, bo jak słyszeli, że trzeba będzie chodzić i to dużo, to zapał im mijał. W Tatry to by pojechali wszyscy, ale w Beskid i to Niski albo jakieś Bieszczady to po co ? Ale paru chętnych w końcu się znalazło i pojechaliśmy.
Niestety dały o sobie znać braki sprzętowe. W Cisnej była jeszcze ładna pogoda, ale od Hona zaczęło padać. Rozdałem folie młodzieży, ale adidasy im poprzesiąkały momentalnie. Zarządziłem odwrót i spod Jawornego zeszliśmy do Jabłonek, skąd PKS-em do Cisnej. I znów przygarnął nas Pan Paweł z pola namiotowego „TRAMP” . Napalił w piecu, żeby chłopcy mogli się wysuszyć i kwaterę na noc nam zorganizował. Dziękujemy.

Duszatyn – Jaworne 2 czerwiec 2012


Rano obuwie i ubrania jako tako do użytku się nadawały, więc podziękowaliśmy za pomoc i pojechaliśmy do Dusztyna. Przez jeziorka, Chryszczatą i Jaworne doszliśmy do miejsca wczorajszego odwrotu, a potem młodzież mnie namówiła aby nie wracać tą samą drogą. Z Przełęczy Żebrak zeszliśmy asfaltem w dół do wsi Mików. Kurczę, jaka fajna ! Odizolowana od świata miejscowość, domków kilkanaście, sami drwale albo myśliwi. Tam czuć klimat Bieszczadów, tych w które uciekali od cywilizacji odszczepieńcy, ci co chcieli zniknąć przed prawem, dziwacy i pustelnicy. Spojrzenia z okien i podwórek wrogie nie były, ale te twarze twarde mówiły idźcie sobie stąd turyści, to nie jest wasze miejsce. Poszliśmy. Droga z Mikowa do Duszatyna cztery razy tonęła w rzece. Woda niska była, więc buty do łapy i przejść się dało, ale autem tamtędy bym nie przejechał.
Spaliśmy w Duszatynie, rozbiliśmy już po ciemku namioty obok nieczynnego baru, a tamtejszy kumak ( płaz taki ) kumkał przez noc całą wabiąc swą samiczkę. Skutecznie bo po paru godzinach zaczęła mu odpowiadać z oddali.

Duszatyn – Komańcza 3 czerwiec 2012

Rano młodzież stwierdziła, że ma dość i dalej iść nie chce. Spakowaliśmy się, wsadziłem ich w auto i jechali pomalutku w stronę Komańczy a ja ortodoks szedłem za nimi. Tak minęliśmy Prełuki i przy pierwszych zabudowaniach Komańczy zakończyliśmy wycieczkę.

Komańcza – Wisłoczek 30 czerwiec 2012

Kolejny wyjazd nastąpił niebawem, pogoda była pyszna, wręcz za gorąco. Auto pełne, siedem osób i pełen komfort, bo trafił nam się student, który chodzić wprawdzie nie chciał, miał za to kilka egzaminów, do których chciał się w spokoju pouczyć i prawo jazdy.
Zainstalowaliśmy zatem bazę na polu namiotowym w Wisłoczku, a student – kwatermistrz zawoził nas na szlak i odbierał z umówionych punktów. Bardzo sympatycznie.
I tak zawiózł nas do Komańczy, my na zachód a on pojechał sobie pouczyć się na Połoninę. W lesie było ciepło, ale dało się wytrzymać. Las zaraz za klasztorem w Komańczy się kończy i zaczynają się łąki. Oj, dało nam słonko popalić. Patelnia, cienia brak, łąki niekoszone nagrzane i fatalnie oznaczone. Pobłądziliśmy parę razy, aż w końcu zarządziłem marsz bezpośrednio na zachód, na przełaj i szlak się znalazł. Wystraszył się, że sobie poradzimy bez niego. Po dojściu w okolice Karlikowa zaczęły się wśród chłopców pierwsze kryzysy. Kiedy im pokazałem maszt na Tokarni i powiedziałem, że za godzinę tam będą popatrzyli jak na czuba. Jakoś jednak się zmobilizowali i wczłapali na górę. Po drodze jednego dopadły najpierw napady agresji pod kątem wszechobecnych na łąkach owadów, później zawroty głowy i wymioty. Ewidentny udar. Położyłem go na szczycie w cieniu wachlowałem przez godzinę, dałem pić co zostało do picia i jakoś doszedł do siebie. To ucieszyło, zmartwił fakt, że już nie mieliśmy kropli wody. Do Puław było jeszcze 13 km, a upał nie odpuszczał. Nie było wyjścia, trzeba iść. Długo będziemy tę drogę pamiętać. Kiedy zobaczyli szlakowskaz Puławy – 40 min rzucili się biegiem. Opowiadali potem, że wpadli na pierwsze podwórze i zarządali od gospodarza wody, a ten na to, że się nie nadaje do picia. „Panie my z kałuży wypijemy, dawaj pan !!!” A ćwok nie dał, dostali dopiero od sąsiada.
Z Puław odebrał ich nasz kwatermistrz i pojechali się kąpać w Wisłoku. Piękne miejsce znaleźli, przełom Wisłoka pod Puławami. Wysoki na kilkanaście metrów klif z kruchej łupkowej skały a pod nim rzeka przelewając się przez progi skalne wyrzeźbiła takie wanny w których daje się nawet popływać. Woda ciepła zupełnie nie jak w górskiej przecież rzece.
Cóż, oni się kąpali a ja ortodoks, jako się rzekło, do 23 h deptałem asfaltem przez Puławy do Wisłoczka. Udrękę osłodził widok rysia przebiegającego przez drogę. Na obozowisku czekała na mnie gorąca kawa i kolacja. Było cudownie. Ciepła czerwcowa noc i setki robaczków świętojańskich fruwających po lesie.

Iwonicz-Zdrój – Wisłoczek 1 lipiec 2012

Nadal bardzo gorąco. Nie było łatwo wyciągnąć towarzystwo na szlak. Obiecałem, że odcinek będzie krótki, a potem kąpiel i finał Hiszpania – Włochy. Jakoś wyszli, ale bez entuzjazmu.
Kwatermistrz wywiózł nas do Iwonicza – Zdroju i wysadził pod kościołem. Akurat była niedziela, msza i trochę narobiliśmy widowiska wśród pań i panów z sanatorium. Sanatoria – Iwonicz, Rymanów, Wysowa czy Krynica - zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Mają niepowtarzalny klimat towarzysko – sympatyczny, taką nutę minionej erotyki, co by było gdyby....śmy byli młodsi. I to wisi tam w powietrzu. Fenomenalne.
Wtedy jednak szlag trafił moją chorą nogę. Zaczęła w miejscach połamanych zgrzytać, chrupać, trzeć jakby piasku w nią ktoś nasypał. Potem ortopeda zdiagnozował zapalenie ścięgna, ale wtedy o tym nie wiedziałem, a bolało bardzo i się wystraszyłem. Chłopcy pobiegli przodem, bo chcieli się kąpać jak najszybciej, a ja który miałem się nimi opiekować zostałem sam bez opieki. Oj dostałem po dupie, ale nie było zmiłuj trzeba iść. Pod górę jakoś to było, ale zejścia przeżywałem masakrycznie. Na szczęście nie pobłądzili, dobiegli na pole namiotowe do Wisłoczka, a ja dowlokłem się parę godzin po nich.
Droga była ładna, choć bez widoków bo głównie lasem, trochę za Rymanowem łąk było i z nich można popatrzeć na okolicę. Potem kąpiele w Wisłoku i oglądanie finału w jakimś barze.

Nowa Wieś – Iwonicz-Zdrój 2 lipiec 2012

Pożegnaliśmy się z bazą namiotową w Wisłoczku i pojechaliśmy do Nowej Wsi. Kwatermistrz już lekko zniecierpliwiony swoją sytuacją wysadził nas i pojechał do Iwonicza, dokąd mieliśmy dotrzeć pieszo. Śliczna góra Cergowa. Od Nowej Wsi wchodzi się dość ostro na grań, później już łagodniej na szczyt. A tam książka szczytowa !!! Poważnie. Bardzo fajne wpisy rodzinne, najbardziej podobały mi się rodzinne wyprawy noworoczne. Zejście łagodniejsze, bardzo ładne widoki tym razem. Potem asfaltem do Lubatowej i znów ulicami do Iwonicza. Piękny odcinek, mankamenty dwa: boląca jak diabli noga i strużki asfaltu spływające do rowu. To był naprawdę bardzo ciepły dzień.

Zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/1019565701 ... directlink

https://picasaweb.google.com/1019565701 ... directlink

Nowa Wieś – Chyrowa 12 lipiec 2012

Entuzjazm młodzieży się wypalił, nie było chętnych na kolejny wyjazd, poza mną oczywiście. Trzeba było samemu jechać. To się wiązało z chodzeniem tam i z powrotem do samochodu. Może i głupie, ale jak się ma mało czasu to tak trzeba.
Sympatyczna i niewymagająca droga przez las. Pustelnia św. Jana i kościółek na uboczu, fajna plebania. Wyszedłem z Chyrowej, doszedłem do asfaltu z którego ruszaliśmy na Cergową, odwróciłem się i wróciłem z powrotem jak Forrest Gump.
Pozwiedzałem okolicę bo to w końcu polska Dolina Śmierci – ciekawa historycznie, tyle setek tysięcy ludzi zginęło w takim niepozornym miejscu, śladu w zasadzie po tym nie ma.
Zachód słońca był powalający. Spałem w samochodzie.

Chyrowa – Przełęcz Hałbowska 13 lipiec 2012

Bardzo ładny odcinek. Wreszcie mniej lasu i więcej widoków. Beskid Niski jest piękny.
Podejście na górę Kamień mimo, że góra ma raptem 714 m było wcale trudne. Na Grzywackiej Górze jest krzyż milenijny, na którym umieszczono platformę widokową, takie dwa w jednym.
Przez dwa dni marszu spotkałem jednego turystę. Reszta to miejscowi rolnicy.
Dwa razy widziałem orły. Jednego niespodziewanie naszedłem na polach. Popatrzył na mnie, machnął skrzydłami i nagle był bardzo daleko. Niewiarygodnie potężny ptak, gdyby chciał to złapał by mnie szponami i bez wysiłku porwał. Szczęściem akurat nie chciał.

Zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/1019565701 ... directlink


Ostatnio edytowano So paź 06, 2012 10:20 pm przez dobrodziej, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: So paź 06, 2012 3:16 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 27, 2010 10:41 pm
Posty: 2620
Kiedyś przejdę cały GSB, może na nartach? Za zobaczenie rysia wiele bym dał :D

BTW Wczoraj byłem na piwie i wiśniówce z kolegą, który kilka lat temu przebiegł w 7 dni cały GSB (519 km)

_________________
Zob za zob - glavo za glavo
Zob za zob na divjo zabavo!

Alpy Julijskie www.gavagai.ngt.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn paź 08, 2012 9:20 pm 
Swój

Dołączył(a): N sie 28, 2011 12:01 am
Posty: 66
Lokalizacja: Łódź
Czytałem jego relację na napieraj.pl bodajże. I jak to nader często bywa zamiast gratulacji za super wyczyn zaraz zaczęła się licytacja i dyskusja. Aż przykro było czytać.
Ja tam go podziwiam, bo to ultramaraton był.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn paź 08, 2012 9:22 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
zaraz się zastanowimy czy Ci zaliczyć :lol:
a tak serio to podziwiam za wytrwałość ,chęci i kawał drogi :wink:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt paź 09, 2012 9:46 pm 
Swój

Dołączył(a): N sie 28, 2011 12:01 am
Posty: 66
Lokalizacja: Łódź
Przełęcz Hałbowska – Bartne 21 sierpień 2012

Znowu samotnie. Jeden z dłuższych etapów, biorąc pod uwagę fakt przejścia odcinka i powrotu do auta to prawie 40 km. Droga przez Magurski Park Narodowy. Las faktycznie ładny i stary, ale że aż Park Narodowy to nie wiem czemu, może powód jest ale go nie zrozumiałem. Po drodze cztery razy mijałem lub wyprzedzałem czterech Francuzów emerytów i widziałem rosnące w ich oczach zdziwienie, kontakt językowy był utrudniony to się pouśmiechaliśmy.
Aspekt religijny. Przez cały dotychczasowy szlak przewijały się pomniki i tablice poświęcone papieżowi Janowi Pawłowi II, tu był, tu mszę odprawił, tu ołtarz polowy. Nawet swoich młodziaków dopingowałem „ Patrz, papież taki stary i przeszedł, a ty jęczysz”. Religie przewijały się od prawosławia, katolicyzmu po zielonoświątkowców i inne bo tam wędrówka ludów była intensywna. A pomniki były. Ostatni pojawił się na Magurze, a potem szlak wchodzi na tereny Łemków i pomników koniec. Zaczynają się za to dwujęzyczne polskie i rosyjskie znaki drogowe z nazwami miejscowości, a do granicy wschodniej przecież już daleko.
Takoż doszedłem do bacówki w Bartnem, odwróciłem się i poszedłem z powrotem.

Krzywa – Bartne 22 sierpień 2012

Po noclegu w samochodzie na brzegu Wisłoki pojechałem do Wołowca. W większości tych wiosek droga się kończy. Na północ samochodem, na południe rowerem lub konno. Najpierw przeszedłem krótki odcinek z Wołowca do bacówki w Bartnem. Czterech Francuzów minąłem po raz piąty i byli już bardzo zdziwieni jak mnie zobaczyli. Reszta bez wydarzeń.
Następnie powrót do auta, przejechałem do wsi Krzywa. Cel Wołowiec oczywiście.
Wydarzenia dwa. Spotkałem człowieka, który też przechodził GSB, tylko podzielił sobie na cztery etapy. Z jego opowieści wynikało, że w Himalajach i na Kilimandżaro bywał, ale GSB też go rozłożył bo próbował po raz bodaj trzeci go przejść.
I drugie wydarzenie. Cały czas nosiłem ze sobą plecak, w nim ubranie, folia przeciwdeszczowa itp. Teraz wyszedłem na odcinek góra dwugodzinny i raz sprzętu nie wziąłem. Burza z gradobiciem, niewiadomo skąd przyszła, drzewa w lesie się łamały. Szedłem dalej, bo chowanie się pod drzewo w lesie wydało mi się bez sensu, mokry i tak byłem cały, głowę tylko przed gradem zasłaniałem.
Burza minęła szybko jak przyszła. Buty do chodzenia już się nie nadawały więc pozwiedzałem okolicę. Zalew Klimkówka, Wysowa –Zdrój.
Zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/1019565701 ... directlink


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 5 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 25 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL