Sprowokowany pytaniem kolegi z forum postanowiłem opisać swoją wycieczkę na Bystrą. Bardziej dla siebie, niż dla innych. Ale skoro już opisałem i opatrzyłem zdjęciami, to pomyślałem sobie, że może ktoś też na to rzuci okiem, bo okoliczności były dość ciekawe : )
6kwietnia - dość długo zwlekałem z wyjazdem, ale gdzieś koło 14:00 w końcu wsiadłem do auta. Przez Mikołów, Oświęciem, Wadowice, Jordanów, Czarny Dunajec. Trasa ciekawa (w przeciwieństwie do autostrady), choć kilka razy durna navi prowadziła mnie przezcentrum miast, zamiast obwodnicą. Ale i tak trasa bardzo krótka: 171 km (czyli z Mikołowa byłoby jakieś 150km). A czasowo 2h45m.
Zaparkowałem w Kirach-Kościelisku na zamkniętym parkingu Gospody u Harnasia. Dojście do schroniska Ornak jakieś 1h45m.
7 kwietnia - wstaję (bo nie mogę spać) o 4:30, ale wychodzę dopiero o 6:20. Poznałem co prawda trzech kolesi, z którymi spałem w tym samym pokoju, ale oni akurat wczoraj byli na Ornaku i dziś mają zamiar iść na Czerwone Wierchy. Zastanawiałem się przez chwilę, czy się do nich nie przyłączyć, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że mój zimowy cel to Bystra i pójdę na nią choćby sam. Temperatura przyjazna (przy chronisku rano może minus 1, minus 2), niestety widoczność do bani.

Im wyżej, tym gorsza. Do przeł. Iwaniackiej idę poniżej czasu z mapy, potem zielonym na Ornak. Tu czasami widoczność się poprawia do kilkuset metrów, ale i tak nade mną ciężki okap chmur. Na samym Ornaku widoczność już jakieś 20-40 metrów i tak będzie cały czas aż do przełęczy Liliowy Zwornik.

Na niej kończą się ślady, które mnie w tej mlecznej nieokreśloności prowadziły. Jestem na głównej grani Tatrach Zachodnich, skąd mogę iść albo w prawo na Starobociański (wg mapy 45 minut), albo w lewo na Błyszcz i Bystrą (wg mapy jakaś 1h15m). Widoczność masakrycznie zła (10-20 metrów, brakpunktów odniesienia). Po chwili zwątpienia idę na Błyszcza i Bystrą.Tempo mi spada, bo bardzo uważam, żeby nie zejść z grani ani na stronę słowacką, ani tym bardziej na polską, gdzie mam po lewej ręce niebezpieczne urwiska Liliowych Karbów.

Po jakiejś godzinie dochodzę do słowackiego oznakowania na Błyszcz i Bystrą. Rozpoczyna się też ostre podejście na Błyszcza, bardzo strome - jakieś 40-45 stopni. Gdzieś na 2100 npm powoli wychodzę ponad poziom chmur i oczom ukazuje się niesamowita sceneria - poniżej białe kłębowisko Cumulusów, po prawej (zachód) majestatycznie wystające z chmur szczyty Starobociańskiego i Jaworzyny, po lewej w oddali strome szczyty Tatr Wysokich, a przede mną grań prowadząca na południe, na Bystrą.


Grań oczywiście całkowicie nieprzetarta, ale śnieg jest - mimo słońca - jeszcze dość twardy, tak, że zapadam się co najwyżej do kostek. Chwila zwątpienia czy iść na Bystrą,skoro mam ją "na wyciągnięcie ręki", a dość opadłem już z sił, ale jednak idę. Muszę tylko uważać na niebezpieczne nawisy opadające na wschodnią stronę grani, gdzie stok jest bardzo strony (jakieś 60 stopni). Po jakichś 40 minutach w końcu staję na szczycie Bystrej!


Mógłbym tam zostać naprawdę długo, bo wiatr jest minimalny i w słońcu jest bardzo ciepło - nic tylko zjeść i ułożyć się do snu : ) Jednak po pół godzinie okno pogodowe zaczyna się zamykać i jestem zmuszony do rozpoczęcia schodzenia, które idzie mi dość szybko, bo już po swoich śladach. Pogoda niestety coraz bardziej się psuje i zaczynam się bać, że zasypie mi niegłębokie przecież (bo szedłem po zmrożonym, twardym śniegu) ślady. Odcinek od Błyszcza do Liliowego Zwornika idę dokładnie po grani, a więc raz w górę, raz w dół - bo nie jest ona prosta. Podejrzewam, że normalnie szlak prowadzi nieco bardziej na słowackiej stronie i jest prosty, że te wzniesienia całkiem momentami spore, na które z mozołem się wspinam, mija się po prawej stronie). W końcu dochodzę do przełęczy Liliowy Zwornik. Stąd stromo w dół przez jakieś 20 minut, już po grani Ornak. Niestety przede mną jeszcze kilka podejść, w tym największe na Zadniego Ornaka, które momentami po prostu mnie dobijają, tak, że muszę stosować sprawdzoną metodę: 30-50 kroków pod górę i 20 oddechów na odpoczynek. Śnieg i ta wszechotaczająca biel rażą mnie bardzo mocno. (Dopiero po powrocie do schroniska okaże się jak bardzo - twarz mam spaloną, a oczy zupełnie przekrwione - pomimo niemal całkowitego braku widocznego słońca, wyjąwszy odcinek Błyszcz-Bystra). Czasami odczuwam strach, że po prostu zabraknie mi sił. Ale w końcu dochodzę do Ornaka, a stamtąd już właściwie zbiegam stromym stokiem do przeł. Iwaniackiej. Dopiero wtedy czuję, że jestem już "w domu". Z przełeczy do schroniska też znacznie poniżej czasu z mapy. O 17:10 szczęśliwie docieram do schroniska. Cała trasa zajęła mi równe 10h50min. Pierwszy raz w życiu nie spotkałem na szlaku absolutnie nikogo!
W schronisku spotkałem tych kolesi, którzy wybrali się na Czerwone Wierchy, z których chcieli zejść na Halę Kondratową. Ale jak weszli na Ciemniaka i zobaczyli warunki na głównej grani (brak widoczności, zero śladów), to odpuścili. Ja - głupie to, czy nie - nie odpuściłem i osiągnąłem swój cel. (poniżej na zdjęciu Błyszcz i Bystra w całej okazałości - 8 kwietnia zrobiła się super pogoda - właściwie pierwsy dzień wiosny).
8kwietnia
Tego dnia wspólna z ww. chłopakami (Michał, Maciek, Łukasz - pozdrawiam!) eksploracja Jaskini Mylnej i zejście do Kirów.