Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N cze 16, 2024 3:58 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 43 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt sie 16, 2013 9:50 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So wrz 01, 2012 7:46 pm
Posty: 347
Dzień upłynął mi pod znakiem emocji, niestety w większości nieprzyjemnych, dlatego relacja nie będzie się jakoś szczególnie mocno skupiała na opisywaniu zasadniczej części szlaku, bo mimo szczerych chęci nie mogłem się skupić na jego przebiegu. Głowę zaprzątały mi coraz to inne myśli, nie wiem czy uda mi się choć w części to wszystko zobrazować.

6 sierpnia 2013
Pobudka po piątej. Wpakowujemy do plecaków to czego nie włożyliśmy wczoraj i ładujemy się do samochodu. Bez śniadania, ani nawet skromnego banana ruszamy pod Kuźnice. Na parkingu meldujemy się o szóstej, stoi już kilka samochodów, a mimo to parkingowy wydaje się śpiący. Trochę się przyczepia, że za daleko od samochodu obok, ale w końcu nas zostawia. Mimo upałów rano jest dość chłodno, co odczuwamy jeszcze na asfalcie. Zakładamy polary, ja bluzę i równym rytmem pokonujemy kolejne metry. Już drugi raz trafiamy na zamkniętą jeszcze kasę biletową, więc przez cały wyjazd przebywanie w TPN mamy za darmo. Kierujemy się jak zawsze na Jaworzynkę, bo ponoć przez Boczań jest strasznie dużo lasu, czego ja osobiście nie pamiętam (dawno nie szedłem). Jest w Jaworzynce specyficzny zakręt, który można sobie skrócić przez skały. Tam decydujemy się zjeść kanapki, które mamy zamiast śniadania. Jest ich aż trzy, a nas pięcioro, chyba nie trudno zrozumieć, że jeszcze sporo ich zostaje. Rozdajemy resztę wygłodzonym turystom, a sami ruszamy dalej. Jestem najmłodszy z kompanii i chodzę najszybciej przez co zazwyczaj muszę czekać. Już parę takich przymusowych postojów miałem i martwiłem się czy zdążymy.
Za Przełęczą między Kopami jest dosyć fajny odcinek. Zaczynają się widoki, niby nic oryginalnego, ale zawsze mniejsze lub większe wrażenie to robi. Nie ma lepszego miejsca na podziwianie widoków od tego, które schodzi w dół. Góry nabierają wtedy wielkości i grozy (przykład Rusinowa – polana schodzi w dół). Tam akurat szlak zbiega niżej, co tylko potęguje i tak już efektowną panoramę.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Mija jeszcze chwila, aż w końcu docieramy pod Murowaniec.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Odbijamy żółtym szlakiem na Krzyżne. Początkowo lasem, ale niedługo. Szkoda, bo słońce już wyszło i coraz mocniej przygrzewało. Ale jakie to miało znaczenie, jeszcze nie odczuliśmy jego niszczycielskiej natury. Pierwsze niezalesione partie są całkiem przyjemne. Jedyny problem jest taki, że kosówka nie daje zbyt dużo cienia. Ładnie jednak prezentuje się stąd Kościelec i momentami Żółta Turnia.

Obrazek

Szlak się wije i wije, wydaje się, że wcale nie przybliżamy się do Przełęczy. Jest, jak na mój gust, strasznie wydłużony. Wlecze się po wszystkich możliwych piargach, a z góry widać, że można go było skrócić, przy dobrym zagospodarowaniu nawet o 1/3. No nic, nie ja go projektowałem muszę iść jak każą.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Pierwszy raz nie odczuwam radości z tego, że jestem w górach. Przyczynia się do tego tempo z jakim idziemy i gderanie, że chyba na Krzyżnem się skończy. Nie chcę dopuszczać do siebie tej myśli, ale widzę co się dzieje. Przecież wiem, że mamy słaby czas, na łańcuchach się korkuje, a zejść można tylko przez Granat, do którego kawałek drogi jest. Nadzieja gaśnie w miarę podejścia, gdzie muszę bez przerwy czekać. Mam kiepski humor i nie chce mi się wkoło zatrzymywać, podejmuję więc decyzję, że idę sam, a zatrzymam się na Przełęczy, będę miał więcej czasu na podziwianie widoków.

Obrazek

Miałem jeszcze jakieś 100-150 metrów w pionie i pomyślałem, że choć trochę odpocznę od postojów. Może to dziwne, ale tkwienie w miejscu zmęczyło mnie psychicznie, a gonienie pod górę poprawiło mi humor. Żwawym krokiem robię coś, co tego dnia zdarzało się rzadko – wyprzedzam ludzi. Spodobało mi się ;) Narzucam sobie dość mocne tempo i mijam wszystkich, którzy wcześniej minęli mnie. W końcu jednak zwalniam, bo końcówka drogi jest stroma, a od momentu odłączenia się od grupy nie odpoczywałem. Mam już jednak tak mało do celu, że głupotą byłoby się zatrzymywać.
Wreszcie jest! Pierwszy raz dzisiaj mogę się szczerze uśmiechnąć! :D To jest sens górskich wypraw!

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chodzę tam i z powrotem, robię zdjęcia. Przechadzam się początkiem czerwonego szlaku.

Obrazek

Uroku całej sytuacji dodaje fakt, że tu na górze jest wiaterek. Przelotny i nieduży, ale zawsze coś. To choć na chwilę daje odetchnąć od bezlitosnej lampy. Jak już mówiłem przelotny… Reszta mojej drużyny nie miał tego szczęścia co ja, i wiaterek ich ominął. Robimy jeszcze parę zdjęć i zastanawiamy się co dalej. Jest samo południe. Wydaje się, że jeszcze kupa czasu, ale biorąc pod uwagę fakt, że wyszliśmy o szóstej… Daje to pewne wyobrażenie o tempie w jakim się posuwamy, ale z drugiej strony co to się dziwić. Młody jestem to mogę latać, ale mając 40 na karku, słabą kondycję, i jadąc na 3 kanapkach (był jeszcze jeden popas) w słońcu, które niemal rozpala skałę jak węgiel… Też pewnie bym nie kozaczył. Tak myślę teraz, gdy siedzę w domu. Wtedy się wkurzałem, że tak się wloką, bo Orlą zaplanowałem sobie już w zeszłym roku, jak to zwykle czynię, a teraz miałbym odpuścić? Nigdy! W głosowaniu czy idziemy dalej czy schodzimy do Piątki było 4-1 na Orlą. Yeah, tak miało być. Na nie głosowała siostra, która nie chciała iść na Orlą. Sama pewnie by nie wróciła, więc w końcu poszła. Gdybym wiedział co się wydarzy wrócilibyśmy. Ale wtedy nie wiedziałem.

Obrazek
Obrazek


Na pierwszych trudnościach odchodzą wszystkie troski. Wiem, że zrealizuję swoje zamiary i jak się okazało była to jedyna chwila, którą mogłem się w pełni cieszyć. Nic nie zaprzątało mi głowy, istniał tylko szlak i widoki. Takie chodzenie to ja rozumiem! :)

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Byłem zadowolony, kto by nie był; taka lampa sprawia, że każdy widok jest 3x ładniejszy niż przy zachmurzeniu. Gdy dotarła do mnie wieść, że siostra, która głosowała przeciw boi się tej ekspozycji, stwierdziłem, że pewnie się przestraszyła na jakimś odcinku, dalej pójdzie lepiej. Ma przecież jako takie doświadczenie w górach, w końcu już niewiele nam w polskich Tatrach do przejścia zostało. Lampka zapaliła mi się dopiero, gdy zaczekałem na resztę. Widziałem, że trzeba jej pomagać, bo nie wszędzie sobie sama radzi. Ale co tam, idę dalej delikatny strach tylko wzmoży jej czujność, będzie szukała bezpiecznych wariantów. Problem narastał wraz z trudnościami. Coraz częściej trzeba pomagać, coraz więcej emocji rysuje się na jej twarzy. Tymczasem trudności wyglądają tak:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Kilka razy siostra ma poważne kryzysy, pocą jej się ręce, nie może pewnie chwycić łańcucha. Przy pomocy jakoś idzie, ale mina ciągle blednie.

Obrazek
Obrazek


Normalnie tego nie robimy, ale teraz, w sytuacji awaryjnej, pytamy ludzi o dalsze trudności. Jakaś dziewczyna mówi nam, że trudności to się dopiero zaczynają. Trasę wymyśliłem ja, więc to mi się obrywa. Patrząc na twarze, które wyrażają więcej niż słowa, a zwłaszcza na twarz siostry skutecznie wpędzam się w poczucie winy. Już wiem, że dalsza droga nie przyniesie mi radości. Byli tacy, którzy wymyślali naprawdę głupie rzeczy. Jakby mało jej było strachu i chcieli ją jeszcze bardziej nastraszyć. Byliśmy już dość daleko od Krzyżnego, i zgodnie stwierdzamy, że przejdziemy to do końca, bo było znacznie bliżej. Nawet jeśli trudności trochę się zwiększą, to odcinek był już krótszy i nerwy szybciej się skończą. Pytam człowieka ile jeszcze czasu na Granat. Nawet nie spojrzał tylko rzucił ,,15 minut’’. Ufff… Chociaż tyle, bo sumienie coraz bardziej dawało o sobie znać. Po jakimś czasie pytam kolejną osobę. Odpowiedź jest druzgocąca… Półtorej godziny. Ten typ od ,,15 minut’’ chyba nie do końca zdaje sobie sprawę co może wywołać taki żarcik na szlaku takim jak Orla. U nas na szczęście nic się z tego powodu nie stało, ale kiedyś ktoś się może przez takiego przejechać… Dalsza droga wygląda tak samo. Wokół jest pięknie, ale nie mogę skupić się na trasie.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Większy Problem pojawia się na przewinięciu szlaku na drugą stronę grani. Tzn. samo przejście kłopotu nie robi, a to co jest po nim.

Obrazek

Dość płaska, eksponowana ściana z niewielką półeczką na nogi i masą łańcuchów. Wtedy mijanka powoduje najwięcej strachu, choć odcinek sam w sobie, co widzę po minie, nie jest dal siostry przyjemny. Wyraz jej twarzy jest tak przytłaczający, że nie mogę na nią patrzeć. Wiem przecież, że cały ten strach zawdzięcza tylko i wyłącznie mnie. Spojrzenie ojca tylko mnie dobija. Czuję się jakbym kogoś zabił. Nie wiem czy kiedykolwiek zapomnę przerażenie, które zobaczyłem w jej oczach. W końcu jednak udało się przebyć feralną ścianę, po tym już raczej nic gorszego nie będzie, przynajmniej w tej części Orlej. Jest podejście, gdzie klinuje się plecak:

Obrazek

Zastanawiałem się jak mam im powiedzieć o drabince, nad którą właśnie stałem… Okazało się, że nie było tak źle, drabinki są mniej straszne od np. klamer, nie wiem dlaczego ludzie twierdzą inaczej. Może ze względu na ich efektowność, która jest jednak spora.

Obrazek

Teraz już wiem, daję sygnał, że dalej jedyną trudnością może być kruszyzna, bo ciąg łańcuchów jest już uspokajający. Nie widać żadnych miejsc mogących przyprawić o emocje jakie nam wszystkim się udzieliły. Jednak człowiek tym strachem emanuje, starczy spojrzeć w oczy… Wyrzuty sumienia opuszczają mnie jednak dopiero na Granacie, gdzie jestem pewny, że wszystko za nami. Siostra odzyskuje kolory, choć widać jeszcze ślady atrakcji jakie jej nieumyślnie zgotowałem.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Prawie jak Rysy :)
Obrazek
Obrazek

Nie siedzimy tu długo, bo czas goni. Obiad możemy zjeść do 19:00, a jest już koło 17:00. Jeszcze niezbyt szybko mijamy partie podszczytowe, potem już włączamy kolejny bieg. Zejście straszliwie daje w kość ze względu na swoja stromiznę i wysokie schodki. Wchodzić mogę wszędzie, niezależnie od stromizny, ale schodzenie przy takim nachylaniu to koszmar! :evil: Stwierdzam, że nie cierpię tego zejścia, ale teraz, w domu, tęsknię nawet za nim :oops:
Dawno skończyło nam się picie, choć osobiście oszczędzałem jak mogłem, piłem tylko w nagłej potrzebie. Palące słońce, ciągły marsz i emocje wyssały z nas ostatnie krople wody. Byliśmy odwodnieni do tego stopnia, że zdarzyło się nawet picie wody z Gąsienicowego. Kto by się przejmował późniejszymi konsekwencjami (które nie wystąpiły) kiedy w gardle wióry. W Murowańcu kupujemy Colę, 2 tymbarki i dużą mineralną, ale wszystko zdążyło się wypić zanim dotarliśmy do parkingu ;) Każdy krok w dół był koszmarem, a Jaworzynka ma to do siebie, że jest stroma… W końcu przestało nam zależeć. Do bólu już się przyzwyczailiśmy, teraz każdy człapał jak niedźwiedź, nie patrząc gdzie stawia nogę, ani jak ją stawia. Obojętni ładujemy się do samochodu, już mam wszystko gdzieś. Korki w Zakopcu, to czy zdążymy na obiad, i wszystkich tych durnych ludzi w japonkach, którzy przewalają się obok nas. Aby do domu… Wróciliśmy na parking o 19:30, wychodzi na to, że leźliśmy przez 13.5h to co na mapie zajmuje 9/10h. Jest to nasz Tatrzański rekord czasowy, okupiony co prawda masę nieprzyjemnych uczuć, poparzonymi rękami (u drugiej siostry początek 2 stopnia) i napier….. nogami.


Zauważyłem swego rodzaju fenomen. W domu przed telewizorem mogę zeżreć tony kanapek + obiad, tu w górach wytrzymałem 13h w ciągłym ruchu na 3 kanapkach… Mimo, że w domu zazwyczaj jem z nudów to człowiek jest jednak zaskakującą istotą.
Orla jest genialna i przede wszystkim piękna, ale tak niewiele z niej pamiętam, że pójdę na nią jeszcze raz. Z tego wypadu zapadnie mi chyba tylko wyraz twarzy mojej siostry i emocje, przez które niczego nie pamiętam.
Obiad mogliśmy zjeść, mimo, że było ponad pół godziny po czasie :)

PS Na wyprawie chyba coś sobie naciągnąłem, bo boli mnie do dzisiaj ;)



Na koniec Panorama:
Obrazek


I film (w linku, żeby nie muliło):
http://www.youtube.com/watch?v=w4sZu6xW7Bo


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt sie 16, 2013 10:10 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Teraz już wiesz, że nie powinno się chodzić w towarzystwie cienkich bolków, jak również z tymi, dla których ty jesteś cienkim bolkiem. Bo zawsze ktoś będzie poszkodowany.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt sie 16, 2013 10:38 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt cze 29, 2010 11:06 am
Posty: 219
Lokalizacja: ŁÓDŹ
Ładne buty :wink:

_________________
KASIA


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sie 17, 2013 6:56 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4469
Lokalizacja: GEKONY
Wyobrażam sobie minę Twojej siostry, chyba większość osób chodzących po górach wzięła ze sobą przynajmniej raz towarzyszy żeby pokazać im jakie góry są piękne i niestety ciężko jest wejść w czyjąś skórę do dopasować trasę idealnie do umiejętności i dyspozycji danego dnia. Tak jak piszesz jedzenia i wody mieliście mało, a brak energii też wpływa na to, że się źle chodzi. Nie wiem czy bezpieczniejszym warianetem było podzielić się na dwie grupy i jedna idzie do schronu, druga robi Orlą, ale z drugiej strony skoro się udało i tyle emocji przy tym było to po jakimś czasie będziecie wszyscy mile to wspominać przy piwie:)

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sie 17, 2013 9:04 am 
Kombatant

Dołączył(a): Pn gru 05, 2011 12:08 am
Posty: 640
Lokalizacja: 110 km
Trasa pierwsza klasa. Trochę się dziwie Bandziochu że nie zawróciliście na Krzyżne. Emocji pewnie było mnogo. Rok temu szedłem tą trasą z kumplem ale on odpuścił widząc co się święci na Małej Buczynowej Turni. Zdjęcie tego trawersu ożywia wspomnienia :wink: Serio uwierzyłeś w te 15 minut? Skrajny widać tam dość często. No cóż jesteś bogatszy o kolejne górskie doświadczenie.

_________________
http://wokolkominainietylko.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sie 17, 2013 7:14 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): N kwi 17, 2011 5:33 pm
Posty: 203
piekne masz buty w tatry


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 18, 2013 9:49 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So wrz 01, 2012 7:46 pm
Posty: 347
Stefan 1856 napisał(a):
Teraz już wiesz, że nie powinno się chodzić w towarzystwie cienkich bolków, jak również z tymi, dla których ty jesteś cienkim bolkiem. Bo zawsze ktoś będzie poszkodowany.


Chodzi od dziesięciu lat, Zawrat, Chłopek, Świnica itd padło bez problemu, takie coś zdarzyło się pierwszy raz.

kacha napisał(a):
Ładne buty :wink:


Już mi to ktoś pisał :) Dzięki

kefir napisał(a):
Tak jak piszesz jedzenia i wody mieliście mało, a brak energii też wpływa na to, że się źle chodzi.


Picia było dużo, każdy miał co najmniej 2 butelki w plecaku, ale upał swoje robi. Jedzenia mieliśmy, ale jakoś nikomu się zbytnio jeść nie chciało i to nazwałem fenomenem ;)

Krajan83 napisał(a):
Serio uwierzyłeś w te 15 minut? Skrajny widać tam dość często.


Wiesz nie bardzo mogłem się skupić na tym czy go widać czy nie. Nie zdołam w pełni tego wszystkiego oddać swoją pisaniną, ale możesz mi wierzyć, że widoki i przebieg trasy zszedł u mnie na dalszy plan.

Krajan83 napisał(a):
Trochę się dziwie Bandziochu że nie zawróciliście na Krzyżne.


Pańszczyca trochę nas zamęczyła, jest jak dla mnie dość dziwnie poprowadzona, a te ciągłe piargi sprawiają, że jest też monotonna. Schodzenie do Piątki wiązało się z tym, że trzeba jakoś dotrzeć do Kuźnic po samochód. Większe problemy ze strachem zaczęły się jakiś czas od Krzyżnego, kiedy już lepiej było dojść do końca (chyba, że się chciało po zmroku pałętać po Tatrach).

kefir napisał(a):
Nie wiem czy bezpieczniejszym warianetem było podzielić się na dwie grupy i jedna idzie do schronu, druga robi Orlą


Zadaj sobie pytanie czy odpuściłbyś i wrócił do schronu? Bo jeszcze ktoś musiałby tam iść. Narzekanie zdarzało się nie pierwszy raz, ale zawsze było to takie sobie gadanie, pierwszy raz okazało się prawdziwe.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 18, 2013 11:51 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 07, 2008 11:33 am
Posty: 6314
Wyruszyliście z Kuźnic o 6 rano.
O której byliście w/przy Murowańcu/na Hali - bo szliście na Krzyżne...? Dlaczego - bo tak wynika z relacji - nie robiliście po drodze przystanków. Dlaczego, choć ponoć mieliście jedzenie (w sumie ciekawe jakie) - nie robiliście postojów. Nie rozumiem tego fragmentu:
Bańdzioch napisał(a):
Tam decydujemy się zjeść kanapki, które mamy zamiast śniadania. Jest ich aż trzy, a nas pięcioro, chyba nie trudno zrozumieć, że jeszcze sporo ich zostaje. Rozdajemy resztę wygłodzonym turystom, a sami ruszamy dalej.

Naprawdę na dalszą drogę mieliście ze sobą jedynie wodę do picia?
Sorry Kolego - ale jako "organizator" dałeś dupy.
Bańdzioch napisał(a):
Jestem najmłodszy z kompanii i chodzę najszybciej przez co zazwyczaj muszę czekać. Już parę takich przymusowych postojów miałem i martwiłem się czy zdążymy.

Najmłodszy - najsprawniejszy - najsilniejszy (i w dodatku jak się można domyślać "spirytus movens" całej wycieczki) - w takich sytuacjach idzie "na zamku" - czyli na końcu. Nie ma nic bardziej deprymującego - niż taki "dobiegacz". Zarówno dla innych uczestników, jak i dla niego samego...
Bańdzioch napisał(a):
Wtedy się wkurzałem, że tak się wloką, bo Orlą zaplanowałem sobie już w zeszłym roku, jak to zwykle czynię, a teraz miałbym odpuścić? Nigdy! W głosowaniu czy idziemy dalej czy schodzimy do Piątki było 4-1 na Orlą. Yeah, tak miało być. Na nie głosowała siostra, która nie chciała iść na Orlą. Sama pewnie by nie wróciła, więc w końcu poszła. Gdybym wiedział co się wydarzy wrócilibyśmy. Ale wtedy nie wiedziałem.

Całkowita dyskwalifikacja. Mały egoista, nie potrafiący docenić poświęcenia reszty rodziny...
Skoro było Wasz czworo - nie przyszło - Tobie jako organizatorowi - do głowy, by "podzielić zespół". By - nawet zmienić trasę???
Bańdzioch napisał(a):
Wyraz jej twarzy jest tak przytłaczający, że nie mogę na nią patrzeć. Wiem przecież, że cały ten strach zawdzięcza tylko i wyłącznie mnie. Spojrzenie ojca tylko mnie dobija. Czuję się jakbym kogoś zabił. Nie wiem czy kiedykolwiek zapomnę przerażenie, które zobaczyłem w jej oczach.

Bez komentarza...
Bańdzioch napisał(a):
est to nasz Tatrzański rekord czasowy, okupiony co prawda masę nieprzyjemnych uczuć, poparzonymi rękami (u drugiej siostry początek 2 stopnia) i napier….. nogami.

Tylko dzięki Tobie tak się to potoczyło...
Bańdzioch napisał(a):
Jedzenia mieliśmy, ale jakoś nikomu się zbytnio jeść nie chciało i to nazwałem fenomenem

To nie fenomen, tylko głupota... Gonił Was ktoś? ... Choć z drugiej strony - sądząc po zdjęciach byliście "wyposażeni" na tego typu wycieczkę wręcz rewelacyjnie...
Bańdzioch napisał(a):
Zadaj sobie pytanie czy odpuściłbyś i wrócił do schronu? Bo jeszcze ktoś musiałby tam iść. Narzekanie zdarzało się nie pierwszy raz, ale zawsze było to takie sobie gadanie, pierwszy raz okazało się prawdziwe.

To Ty powinieneś sobie (jako "organizator") takie pytanie zadać i to jeszcze PRZED wymarszem. Odpowiedź na takie pytanie - wiąże się z poczuciem odpowiedzialności... Zawsze jest pierwszy raz.
Powtórzę - było Was czworo...

Bańdzioch napisał(a):
Zauważyłem swego rodzaju fenomen. W domu przed telewizorem mogę zeżreć tony kanapek + obiad, tu w górach wytrzymałem 13h w ciągłym ruchu na 3 kanapkach… Mimo, że w domu zazwyczaj jem z nudów to człowiek jest jednak zaskakującą istotą.

Proponuję, byś kolejne "wycieczki" organizował wyłącznie dla siebie (a jeśli będziesz miał chętnych - to daj im do przeczytania tę relację PRZED wyjazdem), a i to dopiero wtedy, gdy zrozumiesz, że czym innym jest jedzenie "z nudów", a czym innym racjonalne zaplanowanie odpoczynku, posiłków w trasie wymagającej znacznego wysiłku fizycznego, emocjonalnego. I w dodatku w bardzo trudnych warunkach pogodowych. Na miejscu Twojej Siostry - za te oparzenia i stress to... nawet nie chcę pisać...

Skwitować tę relację można używając klasycznego powiedzenia o tym, kto ma szczęście...
Na szczęście - takie szczęście spotyka większość tego typu wędrowców. A o tych, którzy takiego szczęścia nie mieli - czytamy w kronikach TOPR...

Bardzo cenna relacja. Ku przestrodze...

pozdrawiam
gb 8)
ps
czemu na pokonanie Orlej zaprojektowałeś taki wariant? Odcinek zachodni już przeszedłeś?

_________________
wszystko już było - ergo: nie panikuj
http://jaskiniar.blogspot.com/
http://puzzlepamieci.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 18, 2013 4:22 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Pn gru 05, 2011 12:08 am
Posty: 640
Lokalizacja: 110 km
Bańdzioch napisał(a):
Chodzi od dziesięciu lat, Zawrat, Chłopek, Świnica itd padło bez problemu, takie coś zdarzyło się pierwszy raz.



A więc już troche pochodziła po łańcuchach i ekspozycja też nie była jej obca. Trasa jednak dość wymagająca kondycyjnie jeśli start z Kuźnic i może to też miało znaczenie. Zdjęcie które pożyczyłem od Ciebie na dole przedstawia w wbrew pozorom dość wymagające zejście. Jeśli było tłoczno to wiadomo ciśnienie rośnie.
Jestem ciekawy jak do tej sytuacji podeszli Twoi rodzice? Wiedzieli gdzie idą itp? Czy brali pod uwagę powrót na Krzyżne?
Jeśli "panika" (bez urazy) pojawiła się w miejscu podczzas schodzenia na tym odcinku to zdecydowanie bliżej było do Krzyżnego. Mieliście mapę?

Bańdzioch napisał(a):
. Problem narastał wraz z trudnościami. Coraz częściej trzeba pomagać, coraz więcej emocji rysuje się na jej twarzy. Tymczasem trudności wyglądają tak:

Obrazek


Od tego miejsca do Małej Buczynowej Turni jest około kilkunastu minut z tego co pamiętam.

Generalnie mogliście się podzielić na Krzyżnem ktoś schodzi z siostrą do D5SP a reszta wali na Kozi Wierch i dobija do piątki. Odbiór auta z Kuźnic to pikuś. Busy podwiozą do ronda przecież :wink: :mrgreen:

_________________
http://wokolkominainietylko.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 19, 2013 8:52 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn paź 17, 2005 5:35 pm
Posty: 7568
Lokalizacja: z lasu
gb napisał(a):
Na szczęście - takie szczęście spotyka większość tego typu wędrowców. A o tych, którzy takiego szczęścia nie mieli - czytamy w kronikach TOPR...
Nie chce mi się szukać, ale nie raz już pisałem, że to nie ludzie którzy mają problemy na trudnych szlakach, ale matoły które je tam zaciągnęły, podpuściły, namówiły lub zaniosły moim zdaniem są winne większości wypadków na trudnych szlakach... Cierpią na tym ich bliscy.
Pierwsze przykłady z wyszukiwarki:
Kaytek napisał(a):
Uważam, że mniej byłoby takich przypadków na rysach, na Orlej, gdyby jeden Kaziu z drugim Kaziem nie rozpowiadali przy wódzie albo i bez, że na Rysy, to ja wszedłem z rękoma w kieszeniach...
Uwierzcie, że większość osób które jadą w góry chcą z nich wrócić i gdyby mieli pełną świadomość, że mogą się zabić - nie właziliby na Orlą, czy na Rysy... Ale jeśli szwagier był i mówił, że to pinecha - to pójdę, przecie dam radę... I chust... Problem ma nie głupi szwagier a ten co polazł...

Kaytek napisał(a):
Wiesz, ja rozumiem jak pańcia nieświadomie zaciągnięta przez towarzystwo wyląduje w klapkach na Orlej i utknie, ale Jeśli ktoś wiedząc, że może mieć problemy sam się tam pcha... I wszyscy z takiej nieświadomej dziewczyny się śmieją, robią zdjęcia przez lata oglądają w necie, choć jest Bogu ducha winna, a ktoś kto świadomie władował się w kabałę - nie, to jest ok, to jest wporzo, bo miał/miała wyczesane buty górskie. To właśnie takie świadome osoby należy opieprzać, że weszły tam, gdzie nie powinny... Nawet w celach leczniczych....

Wcześniej nie potrafiłem podać przykładów - teraz Ty jesteś przykładem.
Sam napisałeś, że nie chciała iść. Czymś to musiało być spowodowane - po prostu wiedziała, że może być cienko, więc nie pisz tu o Chłopku, Zawracie czy Świnicy. Nie szukaj dla siebie usprawiedliwienia. Zachowałeś się jak ostatni egoista i naraziłeś życie siostry. Co za debilny pomysł żeby dziewczynę jeszcze ciągnąć na Granaty - przy pierwszych problemach w tył na lewo marsz i korekta planów a nie: "Ja chcę przejść Orlą, to jeszcze ją przeciągnę".
Bańdzioch napisał(a):
Pańszczyca trochę nas zamęczyła, jest jak dla mnie dość dziwnie poprowadzona, a te ciągłe piargi sprawiają, że jest też monotonna. Schodzenie do Piątki wiązało się z tym, że trzeba jakoś dotrzeć do Kuźnic po samochód.
No tak... to jest problem... A gdyby Ci się tam siostra zabiła, to też martwiłbyś się dojściem do samochodu????? I jeszcze twierdzisz, że Pańszczyca Was zmęczyła... Kogo zmęczyła???? Ciebie???? bo na pewno Twoją siostrę bardziej męczyła Orla a mimo to skazaliście ją na ten szlak. Pytałeś się jej, co ją bardziej zmęczyło? Dziwna ta Twoja hierarchia wartości
Bańdzioch napisał(a):
Większe problemy ze strachem zaczęły się jakiś czas od Krzyżnego, kiedy już lepiej było dojść do końca (chyba, że się chciało po zmroku pałętać po Tatrach).
A skąd Ty niby to wiedziałeś jeśli pierwszy raz tam szedłeś???? Lepiej ryzykować życie siostry niż przespacerować się po ciemku?????
Tym razem Twoja siostra bez Ciebie byłaby w Tatrach bezpieczniejsza.

Nie masz się czym chwalić, lecz dobrze, że napisałeś tą relację - mam nadzieję, że inni po jej lekturze zastanowią się ciągnąc na siłę kogokolwiek na trudny szlak. Z resztą nie sądzę abyś pisząc ją oczekiwał pochwał.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 19, 2013 8:30 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Bańdzioch napisał(a):
Zauważyłem swego rodzaju fenomen

To nie fenomen. Jeśli masz co robić to po prostu nie myślisz o jedzeniu. Jak Ci się nudzi to... Mam tak w pracy :D

tresor napisał(a):
piekne masz buty w tatry

Nigdy nie wiadomo kiedy będzie można pograć w gałę! :D

Tak czy inaczej jak możecie iść w trasę nawet jej nie znając? Skoro zaplanowałeś wycieczkę to przynajmniej powinieneś wiedzieć gdzie jesteś, gdzie można zejść, ile jeszcze (mniej więcej) itp.

Na szczęście wszystko skończyło się na strachu.

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 19, 2013 8:36 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 07, 2008 11:33 am
Posty: 6314
Ali7 napisał(a):
Nie rozumiem, o co się chłopaka czepiacie.

pomyśl - może zrozumiesz...

pozdrawiam
gb 8)

_________________
wszystko już było - ergo: nie panikuj
http://jaskiniar.blogspot.com/
http://puzzlepamieci.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 19, 2013 10:53 pm 
Stracony

Dołączył(a): N wrz 14, 2008 5:52 pm
Posty: 5846
Lokalizacja: Górny Śląsk
Bańdzioch napisał(a):
Zadaj sobie pytanie czy odpuściłbyś i wrócił do schronu? Bo jeszcze ktoś musiałby tam iść. Narzekanie zdarzało się nie pierwszy raz, ale zawsze było to takie sobie gadanie, pierwszy raz okazało się prawdziwe.


Każda normalnie odpowiedzialna osoba tak by zrobiła - to jest wróciła z osobą słabszą.

_________________
-------------------------------------------------
Studenckie Koło Przewodników Górskich "Harnasie" w Gliwicach zaprasza na kurs przewodnicki :)
http://www.skpg.gliwice.pl/kurs/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 7:35 am 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 12, 2009 11:21 am
Posty: 238
Lokalizacja: Katowice
Bańdzioch napisał(a):
Dzień upłynął mi pod znakiem emocji, niestety w większości nieprzyjemnych, dlatego relacja nie będzie się jakoś szczególnie mocno skupiała na opisywaniu zasadniczej części szlaku, bo mimo szczerych chęci nie mogłem się skupić na jego przebiegu. Głowę zaprzątały mi coraz to inne myśli, nie wiem czy uda mi się choć w części to wszystko zobrazować.


świetnie napisana relacja i piękne foty - dzięki Bandzioch

_________________
pozdrawiam Jan
http://www.kochamnarty.pl/
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 7:38 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn paź 17, 2005 5:35 pm
Posty: 7568
Lokalizacja: z lasu
Ali, teraz tak na poważnie, tak poza tym co pisałem w PW.

Trzeba piętnować złe nawyki na szlakach i zwłaszcza młodym ludziom uświadamiać, że tak nie można.
Jeśli rodzice tego nie robią to znaczy, że co????? Otoczenie ma pogłaskać po głowie????

Zostawmy rodziców na boku. Relację napisał chłopak, który opowiedział historię o tym jak nieodpowiedzialnie zachowali się w górach - to co mamy napisać??????
Gicior???? Świetnie???? Cacy????? Słit focie????

Zwłaszcza, ze akurat mnie takie zachowanie bardzo denerwuje - zaspakajanie swoich ambicji w taki sposób nie może mieć miejsca w górach bo sprowadza zagrożenie na siebie, bliskich i osoby postronne. Od zawsze pisałem, że po głowach nie powinni dostawać ci co sobie nie radzą na łańcuchu, lecz ci którzy się przyczynili do tego, ze taki ktoś się tam znalazł. To nie są samobójcy - oni jak zobaczą trudności sami zawrócą, chyba, że będzie jakaś dodatkowa presja. Później jeden z drugim nabijają się z laseczki w klapkach, a ją pewnie w to wkręcił jakiś dziarski fifa rifa który musiał zaspokoić swoje ambicje. A Ci co się nabijają sami ciągną na trudne szlaki osoby których tam nie powinno być.

Cała reszta (rodzice??? opiekunowie????) zachowała się tak samo, a nawet tak jak piszesz jeszcze bardziej nierozważnie. Tak samo jak on, a nawet bardziej zasłużyli na krytykę. Powinien im powtórzyć to co tu piszemy.

Edit:
Chłopak ma 16 lat - to nie tak mało.
Ja w jego wieku jeździłem z dzieciakami jako przyboczny na obozy, a dwa lata później jako kadra na obozach harcerskich ponosiłem już pełną odpowiedzialność za kilkadziesiąt szkodników.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 8:27 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 07, 2008 11:33 am
Posty: 6314
...

_________________
wszystko już było - ergo: nie panikuj
http://jaskiniar.blogspot.com/
http://puzzlepamieci.blogspot.com/


Ostatnio edytowano Wt sie 20, 2013 8:36 am przez gb, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 8:34 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 07, 2008 11:33 am
Posty: 6314
Ali7 napisał(a):
Opieprzasz go, jakby nadawał się do wzięcia w jakikolwiek sposób odpowiedzialności za grupę, w tym dorosłych ludzi.

Nawet jeszcze nie zacząłem, zresztą nie mam zamiaru.
Trochę dziwne to Twoje rozumienie - Rodzice powierzyli zdrowie i życie rodziny - zapewne świadomie dziecku. a ono (to dziecko znaczy się) - chwali się innym, że nie sprostało wyzwaniu???
Przeczytaj inne wypowiedzi kol. Bandziocha na tym forum - te sprzed tej relacji...

Ali7 napisał(a):
Inaczej: gdybym pozwolił swojemu siedmioletniemu dziecku np. prowadzić samochód to raczej nie powinienem mieć pretensji, że przywali w drzewo.

To nie jest relacja Rodzica siedmioletniego dziecka. Zapewne, gdybyś pozwolił siedmioletniemu dziecku prowadzić samochód, a ono, po wypadku opisałoby to na "Naszej klasie" albo w formie wypracowania: "Jaką fajną przygodę miałem na wakacjach" - to do kogo miałbyś pretensje? Do nauczycielki, że zadała taki temat?
To nie jest relacja siedmiolatka. To nie jest relacja z pierwszej wspólnej wycieczki.

Ali7 napisał(a):
Inaczej: gdybym pozwolił swojemu siedmioletniemu dziecku np. prowadzić samochód to raczej nie powinienem mieć pretensji, że przywali w drzewo.

Jeśli wcześniej nie nauczyłeś syna na czym polega prowadzenie samochodu, jeśli wcześniej nie przećwiczył tych czynności np. na podwórku lub polnej drodze - to znaczy, że jesteś nieodpowiedzialny.
Z relacji nie wynika, by - mimo wszystko - ktoś miał do Autora pretensje. On sam - choć chyba jednak czuł, że nie wszystko było jak należy (co Mu na plus można zapisać) - dosyć łatwo - zbyt łatwo jak dla mnie - znajduje wytłumaczenia i przyczyny, tego co poszło nie tak...
ATPO
Ja pierwszy raz prowadziłem samodzielnie samochód - po szosie - w wieku lat ośmiu. :). Na drzewo nie wjechałem. Rodzice wyrazili zgodę bym zrobił prawo jazdy w wieku lat 16 (takie wtedy były przepisy). Na kursie i egzaminie miałem "łatwiej", bo właściwie jazdy kursowe pozwoliły mi na legalne ćwiczenie jeżdżenia w ruchu miejskim, prowadzić samochód już umiałem...

Ali7 napisał(a):
Udało się dziecko z rodzicami na wycieczkę, coś poszło nie tak: i co, obwiniamy dziecko?

Nie obwiniamy. To dziecko zaprezentowało nam relację z tej wycieczki. Na podstawie tej relacji - wypowiadamy swoje uwagi i kierujemy je w stronę tego dziecka. Bo z tej relacji wynika, że to dziecko było odpowiedzialne za organizację, przebieg, skutki tej wycieczki. To chyba proste...

pozdrawiam
gb 8)

_________________
wszystko już było - ergo: nie panikuj
http://jaskiniar.blogspot.com/
http://puzzlepamieci.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 10:14 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2007 3:03 pm
Posty: 8796
Lokalizacja: Londyn, kiedyś W-wa, jutro ... ?
jabol napisał(a):
Bańdzioch napisał(a):
Dzień upłynął mi pod znakiem emocji, niestety w większości nieprzyjemnych, dlatego relacja nie będzie się jakoś szczególnie mocno skupiała na opisywaniu zasadniczej części szlaku, bo mimo szczerych chęci nie mogłem się skupić na jego przebiegu. Głowę zaprzątały mi coraz to inne myśli, nie wiem czy uda mi się choć w części to wszystko zobrazować.


świetnie napisana relacja i piękne foty - dzięki Bandzioch


Popieram ...

Bańdzioch, poczytaj sobie komentarze uważnie ale z pewnym dystansem.
Słuszna krytyka to dobra nauka na przyszłość.
A uczyć się chcesz bo skoro sam rozumiesz, że coś poszło nie tak to jest to bardzo dobry znak.
Skoro Cię tak los siostry przejął to znaczy, żeś jednak wrażliwy osobnik i stać Cię na refleksję.
Mogłeś w sumie całą relację zupełnie inaczej przedstawić i nic nie wspomnieć o kłopotach.
Jednak opisałeś otwarcie, że ta wycieczka to była jednak, w pewnym sensie, porażka.
Na szczęście nikomu nic się nie stało.

Nie znamy Cię w realu ani Twoich "układów" rodzinnych. Wiemy niewiele więc ja bym był ostrożny w pochopnym wydawaniu sądów. Ali7 też ma trochę racji. Zupełnie nie wiemy dlaczego Twoi rodzice dopuścili do takiej sytuacji. Myślę, że powinni byli zareagować. Ale skoro oni tego nie zrobili to jednak mogłeś to zrobić Ty. Przynajmniej teoretycznie.

Wiem za to, że tak zwana "lampa", tzn. letni upał w górach, może niektórym osobnikom mocno podciąć skrzydła.
Może właśnie to było tu jakimś dodatkowym czynnikiem.

Nie uważam aby wybór trasy był jakiś fundamentalnie zły zakladajac, że zespół ma jakieś tam doświadczenie - a podobno byliscie już tu i tam. Sygnałem ostrzegawczym powinnoi być Wasze względnie powolne tempa. Cos bylo nie tak. Może upał ? Może jakieś względy natury medycznej ?

Przed następną podobną wycieczką pogadajcie sobie w "rodzince" kto, co i jak chce robić. Może się okazać, że siostrę to Wasze chodzenie zupełnie nie interesuje. Nie zmuszajcie jej. Takie wycieczki to ma być frajda a nie tortura.
Dla mnie kwestie organizacyjne są drugorzędne. Tak, są ważne ale podstawowa sprawa to czy wszyscy uczesntnicy wogóle chcą gdzieś iść. Dopiero jak jest pełna zgodność co do tego to wtedy trzeba zająć się organizacją i w tym zakresie poprzednie komentarze chyba wszystko już wyciągnęły.

Pozdrawiam

_________________
Obrazek TG


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 12:33 pm 
Stracony

Dołączył(a): N wrz 14, 2008 5:52 pm
Posty: 5846
Lokalizacja: Górny Śląsk
Kaytek napisał(a):
Chłopak ma 16 lat - to nie tak mało.
Ja w jego wieku jeździłem z dzieciakami jako przyboczny na obozy, a dwa lata później jako kadra na obozach harcerskich ponosiłem już pełną odpowiedzialność za kilkadziesiąt szkodników.


Ja dokładnie tak samo.
To jednak była dobra szkoła odpowiedzialności za innych.
Ale i tak ta "odpowiedzialność" mi się bardzo rozwinęła dopiero od czasu jak mam własne dzieci.

No i nikogo nie ciągałam w wieku lat 16 w wysokie góry, trasy górskie na rodzinnych wycieczkach zawsze planowali moi Rodzice, którzy też się na tym znali na tyle aby nie powierzać planowania mi, albo też planowaliśmy wspólnie.

Po przeczytaniu tej relacji jeszcze raz myślę że Bańdzioch nie ma co się na nikogo obrażać a tylko sam przemyśleć jeszcze raz to wszystko co się zdarzyło i wyciągnąć wnioski. Fajnie, że je wyciągnie tak wcześnie.
Każdy z nas popełniał w górach jakieś głupoty i przeważnie skończyło się dobrze. Nie było Internetu, zawsze byli bardziej doświadczeni koledzy, którzy słusznie wytknęli to i owo.

Na pewno czynnikiem mocno spowalniającym marsz był ten wściekły upał, w czasie ostatnich upałów zabrałam w góry tylko dla siebie 3 litry napojów i wszystko wypiłam.

Z kolei w końcu czerwca prowadziłam na Krzyżne wycieczkę na którą zapisali się nie znani mi ludzie "z wolnych zapisów". Mimo, że w informacji było napisane "wymagana bardzo dobra kondycja fizyczna" widać ludzie tego nie przeczytali i zawsze w grupie się znalazł ktoś spowalniający, co spowodowało ze wycieczka Palenica Białczańska - Polana Waksmundzka - Krzyżne - Pięć Stawów - Palenica trwała 13 godzin. No ale trudno - w takiej sytuacji idę zawsze na końcu z tymi najwolniejszymi i pomagam im w trudniejszych miejscach. Czas powrotu jest mi obojętny.

_________________
-------------------------------------------------
Studenckie Koło Przewodników Górskich "Harnasie" w Gliwicach zaprasza na kurs przewodnicki :)
http://www.skpg.gliwice.pl/kurs/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 12:44 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
Basia Z. napisał(a):
Każdy z nas popełniał w górach jakieś głupoty i przeważnie skończyło się dobrze.


Tak, wiem, z własnego przykładu, jak w będąc drugi sezon w Tatrach porwałam się na Zawrat od Gąsienicowej. Weszłam dzięki pomocnej dłoni zakonnicy, która potem doradziła schodzenie do Piątki a nie pakować się dalej na Świnicę. Posłuchałam i byłam zadowolona, a na Świnice weszłam dzień czy dwa później od Przełęczy Świnickiej raczej bezstresowo. Władowałam się wtedy na Zawrat nie czytając w ogóle gdzie się ładuję. Na Zawrat odważyłam się wrócić dopiero rok temu, no ale tym razem bezstresowo, po prostu po latach coś tam nabyłam umiejętności. Na Orlą wciąż u mnie brak odwagi, jedynie mam na koncie: Kozi - Granaty.


Teraz zanim gdzieś pójdę, czytam dokładnie, przeglądam zdjęcia, planuję.

Nie chcę tu moralizować, krytykować itd. Tylko dlaczego wybraliście akurat Orlą? Tyle pięknych szlaków w Tatrach bezstresowych jest. A jeszcze mając auto można spokojnie podjechać do wylotu słowackich szlaków.

Mam tylko nadzieję, że rodzina nie zniechęciła się do górskich wędrówek.

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 4:59 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 07, 2008 11:33 am
Posty: 6314
Ostatnia konstatacja najcelniejsza...
Jeśli ktoś odczuwa potrzebę, żeby chwalić się wszystkim, "dzielić" się publicznie swoimi emocjami - to trudno.
Jeśli tylko taką drogą - reakcją krytyczną na te prezentacje - można zwrócić uwagę temu komuś, że żyją jeszcze osoby, którym taki emocjonalny ekshibicjonizm nie odpowiada - należy z tej drogi korzystać... :)

W sumie - to współczuję kol. Bandziochowi...

Ale - to taka moja konstatacja - być może podejście kol. Bandziocha do pewnych spraw - bez tej wycieczki, bez jej opisania i naszej, na ten opis - reakcji - nie uległoby zmianie... Mam nadzieję, że przeczytał to wszystko co tu zostało napisane, i przemyślał... :)

pozdrawiam
gb 8)
ps
dyskusja i ubolewanie, nad tym, że dziś jest zupełnie inaczej niż "za naszych/moich" czasów nie ma sensu. :) Co nie oznacza, że prezentowanie swoich racji należy zastąpić modnymi współcześnie zachowaniami :)
pps
Piosenka "Tokszoł" powstała jakieś 20 lat temu, internet, programy rozmaite, do których są odniesienia w tym "teledysku" - w Polsce - były wtedy jeszcze w powijakach. Natomiast w USA - były w rozkwicie.
To ilustruje (a zwłaszcza komentarze POD teledyskiem) - na jakim etapie "umasowienia kultury" i zachowań społecznych jesteśmy...


"Wszystko już było - ergo - nie panikuj..." :mrgreen:

_________________
wszystko już było - ergo: nie panikuj
http://jaskiniar.blogspot.com/
http://puzzlepamieci.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 6:29 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
gb napisał(a):
że żyją jeszcze osoby, którym taki emocjonalny ekshibicjonizm nie odpowiada

Właściwie to każda lub prawie każda relacja z osobistych przeżyć w górach, to jakiś rodzaj emocjonalnego ekshibicjonizmu. W tym przypadku miejsce jest ku temu odpowiednie, a forma, choć nie każdemu musi odpowiadać, w moim odczuciu nie ma postaci przechwałek (choć nabroiłem, to załoiłem!) Kwestia tego, co kol. Bańdzioch wyniesie z tych wszystkich komentarzy, chwilami może zbyt ostrych, jednak słusznych... (choć wierzę, że ta wycieczka sama w sobie od pewnego momentu stała się dla niego udręką i nauczką).

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 6:34 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 07, 2008 11:33 am
Posty: 6314
Faktycznie - użyłem chyba niezbyt fortunnego porównania...
Może dlatego, że w całej tej relacji - zabrakło jakiejś odautorskiej refleksji. Przy licznych próbach "tłumaczenia" i przenoszenia odpowiedzialności :)

pozdrawiam
gb 8)

_________________
wszystko już było - ergo: nie panikuj
http://jaskiniar.blogspot.com/
http://puzzlepamieci.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 9:35 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 23, 2008 8:51 am
Posty: 3860
Lokalizacja: Bathgate/Wawa
nutshell napisał(a):
gb napisał(a):
że żyją jeszcze osoby, którym taki emocjonalny ekshibicjonizm nie odpowiada

Właściwie to każda lub prawie każda relacja z osobistych przeżyć w górach, to jakiś rodzaj emocjonalnego ekshibicjonizmu. W tym przypadku miejsce jest ku temu odpowiednie, a forma, choć nie każdemu musi odpowiadać, w moim odczuciu nie ma postaci przechwałek (choć nabroiłem, to załoiłem!) Kwestia tego, co kol. Bańdzioch wyniesie z tych wszystkich komentarzy, chwilami może zbyt ostrych, jednak słusznych... (choć wierzę, że ta wycieczka sama w sobie od pewnego momentu stała się dla niego udręką i nauczką).


Dzięki, myślałam nad ripostą ale mnie wyręczyłaś :)

_________________
[https://wordpress.com/view/3000stop.home.blog]239, zostało 43[/url]


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 10:07 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt paź 11, 2011 9:17 am
Posty: 160
Lokalizacja: Za daleko...
Przeczytałam..i muszę stwierdzić, że skutecznie mi zniechęciłeś Orlą :P

_________________
Nigdy nie mów nigdy....


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 20, 2013 10:24 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2007 3:03 pm
Posty: 8796
Lokalizacja: Londyn, kiedyś W-wa, jutro ... ?
Vespa napisał(a):
nutshell napisał(a):
gb napisał(a):
że żyją jeszcze osoby, którym taki emocjonalny ekshibicjonizm nie odpowiada

Właściwie to każda lub prawie każda relacja z osobistych przeżyć w górach, to jakiś rodzaj emocjonalnego ekshibicjonizmu. W tym przypadku miejsce jest ku temu odpowiednie, a forma, choć nie każdemu musi odpowiadać, w moim odczuciu nie ma postaci przechwałek (choć nabroiłem, to załoiłem!) Kwestia tego, co kol. Bańdzioch wyniesie z tych wszystkich komentarzy, chwilami może zbyt ostrych, jednak słusznych... (choć wierzę, że ta wycieczka sama w sobie od pewnego momentu stała się dla niego udręką i nauczką).


Dzięki, myślałam nad ripostą ale mnie wyręczyłaś :)

Ja też ...
:thumleft:

_________________
Obrazek TG


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sie 21, 2013 10:40 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So wrz 01, 2012 7:46 pm
Posty: 347
gb napisał(a):
Naprawdę na dalszą drogę mieliście ze sobą jedynie wodę do picia?
Sorry Kolego - ale jako "organizator" dałeś dupy.


Te 3 kanapki mieliśmy zjeść w samochodzie, ale zostały. Ten postój właściwie trudno nazwać popasem, bo właściwy popas miał być koło Murowańca. Te kanapki były przekąska, jak np. banan. Jego też jedzeniem nie nazwiesz ale zawsze dodaje sił i oszukuje żołądek. Jedzenia mieliśmy nawet za dużo, ale wystarczyły nam te 3 kanapki i jeden zasadniczy popas. Nawet przed obiadem nie chciało nam się jeść i to nazwałem fenomenem.

gb napisał(a):
sądząc po zdjęciach byliście "wyposażeni" na tego typu wycieczkę wręcz rewelacyjnie...


Tego wiedzieć nie możesz z tej prostej przyczyny, że zdjęcia są tylko moje (ew. ludzi na szlaku). To jak ja jestem ubrany nie przesądza u ubiorze reszty.
Przy okazji sprawa butów:
Czy jest obowiązek noszenia trekingów? Te buty są rozchodzone, pewne i nie śliskie. Może nie chronią kostki, ale nie czuję, żebym był w nich mniej bezpieczny niż w trekach. Liczy się wygoda i swoboda, czy górski wygląd? (to tak ogólnie, nie do relacji)

Krajan83 napisał(a):
Jestem ciekawy jak do tej sytuacji podeszli Twoi rodzice? Wiedzieli gdzie idą itp? Czy brali pod uwagę powrót na Krzyżne?
Jeśli "panika" (bez urazy) pojawiła się w miejscu podczzas schodzenia na tym odcinku to zdecydowanie bliżej było do Krzyżnego. Mieliście mapę?


Zdjęcia nie są do końca zgodne z opisem. Nawet nie mam pewności czy są po kolei. Kłopoty zaczęły się dalej niż to zejście. Gdyby faktycznie zaczęły się tutaj pewnie byłby odwrót, ale jak napisałem na początku nie mogłem się skupić na przebiegu szlaku. Zdjęcia są tylko dodatkiem do opisu.

Kaytek napisał(a):
Wcześniej nie potrafiłem podać przykładów - teraz Ty jesteś przykładem.
Sam napisałeś, że nie chciała iść. Czymś to musiało być spowodowane - po prostu wiedziała, że może być cienko, więc nie pisz tu o Chłopku, Zawracie czy Świnicy. Nie szukaj dla siebie usprawiedliwienia. Zachowałeś się jak ostatni egoista i naraziłeś życie siostry. Co za debilny pomysł żeby dziewczynę jeszcze ciągnąć na Granaty - przy pierwszych problemach w tył na lewo marsz i korekta planów a nie: "Ja chcę przejść Orlą, to jeszcze ją przeciągnę".


Kaytek napisał(a):
Nie chce mi się szukać, ale nie raz już pisałem, że to nie ludzie którzy mają problemy na trudnych szlakach, ale matoły które je tam zaciągnęły, podpuściły, namówiły lub zaniosły moim zdaniem są winne większości wypadków na trudnych szlakach... Cierpią na tym ich bliscy.


Nie zaprzeczę, bo nie mam ani po co, ani jak. Teraz przynajmniej będę myślał z kim i gdzie idę.

m__s napisał(a):
Tak czy inaczej jak możecie iść w trasę nawet jej nie znając?


Wiesz, zdjęcia i opisy nigdy w pełni nie oddają tego jak jest naprawdę.


gb napisał(a):
czemu na pokonanie Orlej zaprojektowałeś taki wariant? Odcinek zachodni już przeszedłeś?


O ile wiem jest trudniejszy.

Gustaw napisał(a):
Cos bylo nie tak. Może upał ? Może jakieś względy natury medycznej ?


Raczej wiek.

Basia Z. napisał(a):
Po przeczytaniu tej relacji jeszcze raz myślę że Bańdzioch nie ma co się na nikogo obrażać a tylko sam przemyśleć jeszcze raz to wszystko co się zdarzyło i wyciągnąć wnioski.


Przecież się nie obrażam. Rozumiem tą krytykę, gdybym bał się z nią zmierzyć raczej opisałbym to jako przyjemny wypad.

Elfka napisał(a):
Tylko dlaczego wybraliście akurat Orlą? Tyle pięknych szlaków w Tatrach bezstresowych jest.

W Polsce zostało nam już bardzo niewiele, na Słowację nie do końca mogliśmy jechać. Jeśli już to dopiero za rok.

gb napisał(a):
W sumie - to współczuję kol. Bandziochowi...


Współczujesz czego? Że napisałem jak sam to określiłeś:
,,Bardzo cenna relacja. Ku przestrodze...''? Bo właśnie po to jest napisana.

gb napisał(a):
Jeśli ktoś odczuwa potrzebę, żeby chwalić się wszystkim, "dzielić" się publicznie swoimi emocjami - to trudno.


Nie odczuwam takiej potrzeby, ale jeśli moja relacja miałaby komuś oszczędzić takich przeżyć to lepiej nich jednak istnieje.

nutshell napisał(a):
(choć wierzę, że ta wycieczka sama w sobie od pewnego momentu stała się dla niego udręką i nauczką)


Jedyny z niej plus jest taki, że dała mi naprawdę dużo do myślenia. Już raczej nigdy nie zaciągnę nikogo na Orlą jeśli będzie choć cień sprzeciwu. Choćby dla tej nauki dobrze, że jednak to przeszliśmy. Kto wie czy coś by się za następnym razem nie stało. Teraz przynajmniej wiem, że nie będzie tego następnego razu.


nutshell napisał(a):
a forma, choć nie każdemu musi odpowiadać, w moim odczuciu nie ma postaci przechwałek


A tak właściwie to jest czym się przechwalać? Bezmyślnością? Opisy szczęścia np. na Krzyżnem są nie dla rozładowania napiętej atmosfery, ale dlatego, że starałem się oddać to co czułem w danej chwili, zanim weszliśmy na Orlą.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sie 21, 2013 12:20 pm 
Stracony

Dołączył(a): N wrz 14, 2008 5:52 pm
Posty: 5846
Lokalizacja: Górny Śląsk
Bańdzioch napisał(a):
Gustaw napisał(a):
Cos bylo nie tak. Może upał ? Może jakieś względy natury medycznej ?


Raczej wiek.



Ja bym tam wszystkiego na wiek nie zwalała. Ile Twoi rodzice mają lat ?
Zapewne około 40, lub niewiele więcej.
Jest to wiek, w którym człowiek osiąga największą wydolność fizyczną na długich dystansach.

To znaczy stosunkowo szybko się męczy krótkimi szybkimi podejściami ale za to może długo, nawet kilkanaście godzin maszerować.

Oczywiście wszystko zależy od tego czy się w miarę regularnie trenuje, choćby jeździ na rowerze, czy też spędza całe dnie przed telewizorem.
Swoją drogą pójście na długą wycieczkę tatrzańską bez wstępnego "rozruszania się" i sprawdzenia swojej kondycji na krótszej wycieczce (np. Nad Reglami, na Kopieniec) to też jest dość poważny błąd metodyczny. Przecież nie byliście w Zakopanem jeden dzień, można było to rozłożyć jakoś inaczej w czasie całego pobytu.

A poza tym - wszystko też zależy od dyspozycji w danym dniu. Niedawno przed krótką wycieczką w Beskidy czymś się strułam, było akurat +36 stopni i dosłownie umierałam przy podejściu 400 m deniwelacji na Stożek.
Tydzień później pojechałam z grupą na Velką Lukę i bez żadnych problemów zrobiliśmy 1200 m deniwelacji.

_________________
-------------------------------------------------
Studenckie Koło Przewodników Górskich "Harnasie" w Gliwicach zaprasza na kurs przewodnicki :)
http://www.skpg.gliwice.pl/kurs/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sie 21, 2013 2:44 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt cze 15, 2007 3:03 pm
Posty: 8796
Lokalizacja: Londyn, kiedyś W-wa, jutro ... ?
Bańdzioch, jak tak czytam te Twoje riposty to stwierdzam, że z piszesz całkiem sensownie.
To cieszy.
Powodzenia w przyszłości.

Co do kwestii wieku to Basia ma rację.

_________________
Obrazek TG


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sie 21, 2013 5:52 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Bańdzioch napisał(a):
Czy jest obowiązek noszenia trekingów? Te buty są rozchodzone, pewne i nie śliskie. Może nie chronią kostki, ale nie czuję, żebym był w nich mniej bezpieczny niż w trekach. Liczy się wygoda i swoboda, czy górski wygląd?

Ta riposta jest akurat bez sensu. Wygląd nie ma nic do rzeczy, no chyba, że dla kogoś ma.
Parę dni temu but uratował mi nogę, czyli mnie. Co prawda w paśmie regli to było więc kręgosłupa bym nie złamał, ale nogę tak mi parszywie wygięło (potknięcie), że byłby koniec marszruty. Cholewka zatrzymała niezłe zwichnięcie.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 43 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL