Ostry Szczyt (Ostrý štít; 2360 m n.p.m.)Droga: Häberlein (IV)
Dzisiejsza noc w hoteliku przebiegła niemal identycznie jak poprzednia – znów zimno, ciasno, niewygodnie. Znów budzę się o 2 w nocy i oczekuję pierwszych promieni słońca, by móc wyjść na zewnątrz. Kiedy to już następuje, jest wprost fantastycznie – idealny dzień, by cofnąć się w czasie o 108 lat i posmakować tatrzańskiej historii.
poranekNaszym celem na dziś jest droga Häberleina na południowej ścianie Ostrego Szczytu. Droga niezwykła, przełomowa, z bardzo ciekawą historią. Została wytyczona 15 września 1905 r. przez Simona Häberleina, któremu towarzyszyli Maksymilian i Katarzyna Bröske. Niezwykle odważna jak na owe czasy linia drogi, poprowadzona na ścianie powszechnie uważanej za niedostępną, szybko zyskała rozgłos i stała się pożądana przez wielu wspinaczy, przyczyniając się tym samym do rozwoju taternictwa. Niewątpliwie linia Simona była w 1905 roku najtrudniejszą drogą w Tatrach. Potwierdzają to słowa Bolesława Chwaścińskiego: „Drogi Häberleina były w skali bardzo trudnej, o cały stopień przewyższały wejście na Basztową Przełęcz i wszystkie najtrudniejsze miejsca pokonywane dotychczas w Tatrach” [1].
O drodze Häberleina mówi się więc, że to pierwsza „czwórka” w Tatrach. Czy słusznie? Moim zdaniem powinno się mówić „pierwsza znacząca czwórka”, pamiętając o tym, że Simon 3 dni wcześniej, na południowej ścianie Żabiego Konia, również poprowadził drogę do dziś wycenianą na IV. Zgodzę się natomiast ze stwierdzeniem, że droga Häberleina na Ostrym stanowiła ówczesny rekord trudności, bo w porównaniu do tej na Żabim Koniu, posiada jednak dużo wyższą klasę.
Pozostaje jeszcze odpowiedzieć, czy dzisiejszy sposób pokonywania drogi z 1905 r. na Ostrym to rzeczywiście IV…
Gdy wraz z Adamem znaleźliśmy się pod południową ścianą Ostrego, nie mieliśmy najmniejszych problemów z odszukaniem miejsca, w którym Simon, ponad 100 lat temu rozpoczynał swoją przygodę. Po przyjrzeniu się ścianie rozpoczynamy pierwszy wyciąg (III). Nie przedstawia on dla nas właściwie żadnych trudności, toteż po chwili znajdujemy się w miejscu gdzie zaczyna się trawers. Ten odcinek, wyceniany zaledwie na IV jest już dla nas nieco psychiczny. Chwyty są marne, niebudzące zaufania, możliwości asekuracji praktycznie nie ma, a za plecami cały czas czuje się dużą lufę. Po trawersie droga prowadzi skośnie w górę, do niewielkiego zacięcia, a następnie pionową ścianką wyprowadza na Dolny Trawnik. Również i w tym miejscu jest bardzo emocjonująco – trudności w dalszym ciągu IV, ale tu jeszcze bardziej trzeba uważać czego się chwyta (osobiście miałem wrażenie, że zaraz cała góra runie mi na łeb).
Simon podczas swojego pierwszego przejścia, pokonał ten odcinek klasycznie, więc należą się dla niego wielkie słowa uznania, zwłaszcza, że jego partnerzy oceniali ten fragment drogi, jako zbyt trudny do pokonania, nawet na drugiego.
Po wyjściu na trawnik, przechodzimy pod potężną rysę i nią kontynuujemy wspinaczkę. W odróżnieniu od Häberleina, który rozpoczął kilka metrów na prawo, my startujemy rysą wprost od dołu. Im wyżej, tym rysa robi się coraz bardziej stroma, a po 50 m, całkowicie się pionizuje.

Fot. Grzegorz Folta
Rysa Häberleina
Źródło: tatry.info.sk
Rysa HäberleinaMiejsce to jest sławne historycznie, ponieważ Simon go nie pokonał – zostawiwszy wizytówkę w rysie, wytrawersował w lewo na łatwiejsze żebro i nim kontynuował wspinaczkę. Po pokonaniu 10 m osiągnął Górny Trawnik, gdzie zbudował kopczyk i znów pozostawił wizytówkę [2].
Przyznam, że nie wiedziałem o tym wcześniej, ale miejsce, w którym Häberlein o mało co się nie wycofał, wycenione jest na V (dzięki Grzegorz). Nam to historyczne miejsce nie sprawiło większych trudności, ale Simonowi nie ma się co dziwić – w 1905 r. nikt nawet nie myślał o „piątce” w Tatrach. Można jedynie puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie, co by to był za wyczyn, gdyby Häberlein nie odpuścił i pociągnął do góry windując trudności od razu o 2 stopnie… Tak czy inaczej talentu i finezji Simonowi odmówić nie można.
Trzeba też wspomnieć, że rysa w całości (włącznie z miejscem, w którym Häberlein wytrawersował na żebro), w pełni klasycznie pokonana została dopiero w 1909 roku przez Ignacego Króla, asekurowanego przez Zaruskiego. Również to wydarzenie jest niezmiernie ciekawe z historycznego punktu widzenia, gdyż Król pokonał piątkowe trudności rok przed wytyczeniem Klasycznej na Zamarłej Turni (23 lipca 1910 r. H. Bednarski, J. Lesiecki, L. Loria i S. Zdyb – przejście uznane za pierwsze w historii taternictwa, pokonanie drogi o V stopniu trudności)[2].
Z Górnego Trawnika, podobnie jak Simon z towarzyszami, wspinamy się trójkowym terenem i pokonując ciekawą przewieszkę, wychodzimy na szczyt. Dla mnie jest to druga wizyta na Ostrym w przeciągu dość krótkiego czasu, ale radość ta sama, co za pierwszym razem, a może i większa, bo czy może być coś bardziej ekscytującego niż podążanie śladami człowieka, który tak „namieszał” w historii taternictwa?!



Niestety opisywana droga zapisała się w historii również ponurymi zgłoskami. To właśnie na drodze Häberleina śmierć poniosło troje polskich taterników. 19 sierpnia 1928 r. nad wspomnianą wcześniej, przewieszką (niewiele przed szczytem), odpadła od ściany Zofia Krókowska, pociągając za sobą Jadwigę Honowską. Obie stoczyły się aż na piargi pod ścianą, ponosząc śmierć na miejscu [3]. 1 sierpnia 1930 r. po 50 m wspinaczki, od ściany odpadł Kazimierz Kupczyk. Zginął mając zaledwie 21 lat.
Na Ostrym Szczycie spędzamy dłuższą chwilę. Prażąc się w słońcu delektujemy się widokami i rozmawiamy o drodze, którą właśnie ukończyliśmy. Wpisujemy się do książki szczytowej, czyli mocno już sfatygowanej kartki i zaczynamy myśleć o zejściu. Myśleliśmy, by wrócić granią do Białej Ławki, ale z uwagi na to, że na grani znajdują się już zespoły, które w dodatku niezbyt szybko się poruszają, postanawiamy odpuścić. Jakoś nie mamy ochoty na niewygodne mijanki lub długie czekanie. Inna sprawa, że po trzech dniach jesteśmy już nieco zmęczeni, a niesamowity upał sprawia, że po prostu mamy dość. Wybieramy szybki powrót pod ścianę znaną mi już linią zjazdów. Grań znowu będzie musiała poczekać.

zespół na grani
ostatnie spojrzenie na piękny szczytSpod Ostrego wracamy do auta robiąc po drodze dłuższy postój przy Siwych Stawach. To był naprawdę udany dzień i wspaniała lekcja historii.
[1] Bolesław Chwaściński, „Z dziejów taternictwa”, Wydawnictwo Sport i Turystyka – wyd. 2, Warszawa 1988
[2]Grzegorz Folta, „Simon Häberlein, czyli 6 dni w Tatrach Wysokich”, Tatry 1/2013
[3]Taternik 1/1929
Więcej zdjęć na stronie:
http://mountainadventure.weebly.com/dro ... na-iv.html