Granie to jest to co uwielbiam. Jako że jestem cieniasem we wspinaniu i wyżej jak IV (w tatrach) nie urobiłem ,a w skałach raptem jakieś V+ (mając do Kobylan 15min spaceru
) znalazłem swoją nisze ,bo długie odcinki w powietrzu z widokami oraz trudnościami sprawiają mi frajdę.
Już wracając z Batyżowieckiej wiedzieliśmy z Michałem że Jaworowy Mur to kolejny z cyklu "do zrobienia"
Artykuł A.Marcisza i zdjęcia okolic również swoje zrobił.
O 2 wychodzimy z Javoriny by o 6.15 być na Jaworowej Przełęczy.
Z lewej widać zachód i kawałek muru.
Jaworowy Szczyt zdobywamy o 7 rano
Ucinamy sobie ponad półgodzinną drzemkę ,która regeneruje nasze siły. Na Mały Jaworowy gdzie wg WHP zaczyna się właściwa grań)wchodzimy o 9.
Idziemy dalej na Zadnią Jaworową Turnię
Zaliczamy Jaworowe Mniszki (zamiast czasochłonnych zjazdów)schodzimy równie trudnym terenem od strony Rówienek.
11.10 jesteśmy na Wielkiej Jaworowej Turni
Widok na przebytą grań na pierwszym planie Mniszki na drugim foto widok na Lodowy
Niestety nie udało nam się wpisać do zeszytu szczytowego
Przez eksponowane Ryglowe Turnie idziemy w stronę Ryglowej Przełęczy
Przed nami Jaworowy Róg gdzie po raz pierwszy i ostatni używamy liny Michał prowadzi 60m wyciąg o trudności chyba max III ,żywcowanie było by już hardcorowe.
Widok na Róg z daleka i z pod ściany
Jest 13.50 pogoda sie psuje dookoła ale nad nami słońce
Zejście z Rogu jest banalne
Dalej w Rogowej grani napotykamy turniczki które w artykule fotografował Marcisz pisząc że je ominęli
Trudności kończą się na Skrajnej Jaworowej Turni mamy 15.15 i coraz gorszą pogodę.
Po zaliczeniu wszystkich kapuścianych szczytów w dalszej części trasu o 17 na Szerokiej Przełęczy kończymy grań ,na której nie opuściliśmy żadnej turniczki i pipanta- styl przejścia tej grani uważam za bardzo satysfakcjonujący.
Na trasie spotykamy historyczne pamiątki
Z przełęczy zejście na szlak zajmuje nam 1.40 minut skomplikowanego terenu kossówkowo trawiastego,pogoda na szczęście wytrzymała
Na 20 wracamy do auta zmęczeni ,ale usatysfakcjonowani .Grań jest długa wymagająca kondycji i techniki chodzenia po grani ,dużo kruszyzny co psuje czasem radość ze wspinania i przysparza siwych włosów.
W drodze powrotnej zrodziły się kolejne plany na ciekawe przejścia graniowe.
dzieki Miachał!