Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N cze 16, 2024 11:05 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 61 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł: 20 x 2438,4
PostNapisane: So lis 01, 2014 10:21 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10406
Lokalizacja: miasto100mostów
Krótko: 20 x 2438,4 m.n.p.m. czyli podsumowanie zdobywania przeze mnie szczytów zaliczanych do Wielkiej Korony Tatr

Moja przygoda z Tatrami rozpoczęła się wiosną roku 2001, kiedy to wychowawca pierwszej klasy LO w Kołobrzegu, nauczyciel PO, pan pułkownik WP, zabrał swoich podopiecznych w Tatry, aby pokazać im najpiękniejsze miejsce w Polsce. Wycieczkę tę wspominam dobrze przede wszystkim z dwóch powodów. Wychowawca oraz opiekunowie bardzo liberalnie podchodzili do kontrolowania nas, toteż właściwie robiliśmy co chcieliśmy. Na szczęście poza kilkoma pawiami i kacami nie mialo to żadnych negatywnych konsekwencji. Pułkownik poszedł z nami pieszo na Kasprowy (maj, śniegu do cholery) oraz nad Czarny Staw pod Rysami. Dla mnie totalny szok. Odjazd. Masakra. Byłem wcześniej w mniejszych górach (Kotlina Kłodzka, Stołowe) ze dwa razy i bardzo lubiłem wędrówki, ale to była inna faza. Chciałem wrócić już, zaraz. natychmiast. Kupiłem na miejscu jakieś mapy i przewodniki i w domu praktycznie się z nimi nie rozstawałem. Urabiam rodziców, żeby pozwolili jechać w Tatry pod koniec wakacji. Oczywiście za zarobione w ciągu nich pieniądze. Warunek jest jeden – jadę ze starszą siostrą Anną. Nie ma problemu, dla mnie bomba.

1. Rysy po raz pierwszy, sierpień 2001

Niecałe cztery miesiące później lądujemy w Kościelisku. Po dniu rozruchowym robimy Czerwone Wierchy, potem próba na Świnicy (wycof ze względu na pogodę). Następnego dnia gwóźdź programu. Ania ma wątpliwości, ale ja nie odpuszczam. Idziemy na Rysy. W tamtym czasie ilość dostępnych informacji o Tatrach, do których byłem w stanie dotrzeć była w porównaniu do tego czym dysponuję dzisiaj po prostu śmieszna. Ale wprowadzało to element podniecenia, gdyż naprawdę nie mieliśmy pojęcia co nas tam zastanie. Co dziś pamiętam z tamtej wycieczki? Przede wszystkim, nie miałem pojęcia, że gdziekolwiek może być aż tak pięknie. I że gdziekolwiek mogę się czuć tak dobrze. Napawałem się każdym krokiem i każdym kamiennym schodem tego dość monotonnego, mogę przyznać to dziś ale na pewno nie wtedy, szlaku. Widok na drugą stronę grani mnie po prostu powalił. Pierwszy raz widziałem najwyższe tatrzańskie szczyty. Wrażenie popsuło tylko gówno na granicznym słupku szczytowym. Dla szerszej panoramy przechodzę na wierzchołek słowacki nie mając pojęcia, że jest on najwyższym. Dwa dni potem, już w domu, ślęczę nad mapą i planuję wycieczkę. Dopiero za rok…

Polecam przyjrzeć się słupkowi, waliło nieźle
Obrazek

Standardowy widoczek
Obrazek

I w drugą stronę
Obrazek

Rok później jadę z Anią oraz najlepszym kumplem, Czarnuchem. Przechodzimy między innymi Orlą Perć, Przełęcz pod Chłopkiem, Świnicę, Kościelec.

2. Rysy po raz drugi, sierpień 2003

Rok 2003 i końcówka sierpnia to już wyjazd tylko w gronie kumpli. Wszak mamy już po 17/18 lat i jesteśmy właściwie dorośli. Planujemy nocować w schroniskach i chcieliśmy zacząć od Morskiego Oka, ale ceny nas powalają. Ania, która jest w tym czasie ze swoim facetem w Zakopanem załatwia nam kwaterę. My z worami nad jeziorem. Decyzja może być jedna – Rysy. O 12 przyjechaliśmy z Kołobrzegu pociągiem, o 17 jesteśmy na wierzchołku. Jest już późno, przepiękna widoczność i pogoda, my sami na szczycie. Rewelacja. Nad Morskim Okiem czekają na nas nasze wory. Do Palenicy dowlekliśmy się z niesamowitymi odciskami na stopach już po ciemku. Reszta wyjazdu obfituje we wrażenia – Orla Perć w drugą stronę, Szpiglasowy, trochę łażenia po Zachodnich.

Nad Czarnym Stawem jesteśmy dość późno
Obrazek

Widoczność tego dnia była po prostu wyśmienita
Obrazek

3. Rysy po raz trzeci, sierpień 2004

Już rok później jestem na Rysach po raz trzeci. Tym razem chcę pokazać ten szlak mojej dziewczynie, a obecnej żonie Alicji. Jest z nami jeszcze Czarnuch i koleżanka Iwona. Widoki jak zawsze piękne choć na szczycie trochę chmur. Wszyscy zadowoleni. Poprzednie dni nie były jednak tak różowe. Dla Alicji byłem prawdziwym górskim tyranem. Teraz trochę mi przeszło i jesteśmy bardziej ‘dotarci’.

Grunt to dobre towarzystwo
Obrazek
Obrazek

W ciągu następnych dwóch lat nie byłem w Tatrach i jest to najdłuższa przerwa, jaką miałem od roku 2001. Mogę z dużą dozą pewności powiedzieć, że myślałem o nich każdego dnia.

4. Sławkowski Szczyt, wrzesień 2006

W lato 2006, po drugim wakacyjnym wyjeździe zarobkowym do USA, mamy z Alicją wreszcie trochę odłożonej kasy. Jedziemy w Tatry Słowackie! Mamy kwaterę w Nowej Leśnej i porządnie latamy po szlakach po tamtej stronie. Dla mnie to nowe odkrycie Tatr. Jest świetnie! Nieznane dotąd kompletnie miejsca i widoki. Na pierwszy ogień Sławkowski Szczyt, którego doskonale widać było z naszej kwatery. Pierwszy raz widzę tatrzański las powalony kalamitą. Robi naprawdę przygnębiające wrażenie. Pamiętam, że trochę pomyliliśmy wtedy drogę i zamiast szlakiem niebieskim, poszliśmy na Hrebienok. Po zorientowaniu się, walimy na przestrzał nartostradą – pierwszy tatrzański off w życiu  Reszta szlaku trochę bez historii. Monotonnie do góry, potem monotonnie w dół. A widok ze szczytu, o którym się tyle naczytaliśmy że taki świetny – trochę rozczarował. Pozostałe dni i szlaki na Jagnięcy, Koprowy były zdecydowanie fajniejsze.

U mojego imiennika z widokiem na Dużego G
Obrazek

Po drugiej strony Doliny Staroleśnej sporo atrakcji
Obrazek

5. Krywań po raz pierwszy, wrzesień 2006

Ostatniego dnia wyjazdu pogoda nie napawa optymizmem, ale mimo to mobilizujemy się i wsiadamy w pierwszą elektriczkę jadącą do Szczyrbskiego. Na miejscu trochę pada, ale nie rezygnujemy. Idziemy na Krywań. Po drodze nawet się przejaśnia. Słaby poranek zniechęcił chyba ludzi bo szlak jest niemal pusty. Widoki z końcówki drogi i ze szczytu wspaniałe. Przede wszystkim na Tatry Zachodnie. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego dnia.

Na wschodzie grań za granią
Obrazek

6. Krywań po raz drugi, maj 2007

Kilka miesięcy później, w maju 2007 znów jedziemy w Tatry w gronie Zizu, Czarnuch i ja. Wyjazd ten miał być jednak zupełnie inny – maj po dość śnieżnej zimie oznaczał warunki właściwie zimowe. Chłopaki z jakiegoś poznańskiego klubu górskiego skombinowali dla nas raki i czekany. Pierwszy raz mam sprzęt tego typu w ręku. Plany są, jak na nasze ówczesne umiejętności, bardzo ambitne. Po przyjeździe (ciężka podróż pociągiem okraszona procentami i dymem) wchodzimy na rozruch na Skrajne Solisko. Następnego dnia mieliśmy iść na Koprowy. Od samego rana czuję się niewyraźnie. I z każdą godziną gorzej. Kiedy dochodzimy do stacji elektriczki mam drgawki i takie zawroty głowy, że ledwo trzymam się na nogach. Oczywiście nie chcąc robić problemu nie przyznaję się, że jest ze mną tak źle. Wracam na kwaterę. Przesypiam ponad 20 godzin niemal bez przerwy. Przez następne 3 lub 4 dni jestem wrakiem. Problemy z jedzeniem, wysoka gorączka, biegunka, dramat totalny. Jestem w moich ukochanym Tatrach i nie mogę chodzić po górach. Dni mijają mi na oglądaniu mistrzostw świata w hokeju w słowackiej telewizji. Chyba piątego dnia wracam do świata żywych. Jedziemy do Popradu na piwo. Nazajutrz chłopaki chcą iść na Krywań. Idę! Bez tego wyjazd będzie totalnie stracony. Rano z osłabienia z nosa leci mi krew. Nieważne. Na szczyt udaje się wejść we w miarę dobrej formie. Widoki są nieprawdopodobne. Tatry Wysokie, Zachodnie, Niżne, Mała Fatra ozdobione śniegiem, w dolinach zieleń. Rewelacja. W Krywańskim Źlebie używamy raków i czekanów. W dół dupozjazdy. Wracając magistralą mocujemy sprzęt zimowy na zewnątrz plecaków. Mamy się za mega kozaków. Zdobyliśmy Krywań w warunkach wiosennych i to do tego nielegalnie. Z wyższością rozmawiamy z turystami, którzy zagadnęli nas, gdzie byliśmy. Łyżka słodyczy na koniec tego gorzkiego wyjazdu. Dochodzę do bardzo ważnego wniosku – w śniegu też da się chodzić i jest zaje.biście.

Do góry!
Obrazek

Tatry Zachodnie
Obrazek

Walka
Obrazek

Udało się! Czujemy się jak p... himalaiści!
Obrazek

Nosorożec tatrzański
Obrazek

Zawsze kiedy patrzę na to zdjęcie poprawia mi się humor, to moi prawdziwi przyjaciele
Obrazek

Jakie było lato 2007 oraz 2008? To pierwsze stanęło pod znakiem mojej największej – również górskiej - przygody życia. Kolejny wyjazd zarobkowy do USA, tym razem na Alaskę. Jeśli chodzi o góry to powiem tylko, że podczas jednego wyjazdu widziałem Denali, kilka lodowców i pasm Alaski, byłem na Half Dome w Yosemitach, górze z pięknym widokiem na legendarną ścianę El Cap, zszedłem wgłąb Wielkiego Kanionu Kolorado, widziałem Łuki Skalne w Utah, płaskowyż, gdzie toczy się akcja 127 godzin… Nic dziwnego, że na Tatry czasu już nie było. A co do poprzedniego, to muszę w końcu się zebrać i też napisać z tego wyjazdu relację, bo wspomnienia niestety bezpowrotnie uchodzą. Co do lata 2008 to postanowiliśmy z Alicją tym razem uderzyć w Tatry Zachodnie, nocując 2 noce w Chochołowskiej, a dwie w Żarskim i robiąc okoliczne szczyty. Tamten okres był jednak pionierski jeśli chodzi o zimowe chodzenie po Tatrach. I tutaj moim towarzyszem kilkukrotnie był przyjaciel Fasola. Zrobiliśmy między innymi Kościelec, Kasprowy, Kozi, Mały Kozi i Zawrat, Szpiglasowy.
Jakoś tak jednak było, że żaden znajomy nie odczuwał potrzeby rozwijania swoich umiejętności, a mnie po prostu to co robię w górach przestało zadowalać. Rok 2009 to z kolei 2 wyjazdy solo. W czerwcu przechodzę z Kuźnic do Morskiego przez Krzyżne i Świstówkę, a następnego dnia atakuję Przełęcz pod Chłopkiem. Warunki dość zimowe i skończyło się na Kazalnicy. A pierwotny plan był na… Rysy, ale nad Czarnym Stawem się po prostu przestraszyłem i dołączyłem do chłopaka idącego na ‘Chłopka’. Tuż po powrocie z tego wyjazdu loguję się na forum. I może tutaj chwila komentarza.
5 lat temu Forum TG wyglądało zupełnie inaczej. Relacje z jakichkolwiek tras ambitniejszych niż szlaki były rarytasem i jeśli już były, to na 80-90% napisane przez kogoś z ekipy KEG lub GEKONÓW. O wspinaczce właściwie wtedy nie było na forum mowy. Co do dwóch wspomnianych ekip – jak ja im zazdrościłem! Robili dokładnie to, co było moim marzeniem. Gdyby tak dało się nawiązać z kimś takim jakiś kontakt. W sumie to to było głównym motywem, który skłonił mnie do rejestracji.
W międzyczasie obroniłem dyplom na polibudzie i tuż przed podjęciem wyzwania poszukiwania pierwszej pracy pojechałem ponownie samotnie w Tatry. Oczywiście na…

7., 8. Rysy po raz czwarty i piąty (sierpień 2009)

Celem było poszwędanie się trochę po Tatrach Słowackich. Postanawiam przejść do Popradzkiego Stawu przez Rysy. Po drodze zaliczam jeszcze pierwszy off z prawdziwego zdarzenia wchodząc na Niżnie Rysy. Wspaniale cieszyć się taką panoramą Tatr w samotności. Wracam kruchym terenem do szlaku i skręcam w lewo na wyższego sąsiada. Na szczycie pogoda zaczyna się kaszanić, więc bez zbędnej zwłoki schodzę do Chaty na herbatę. Wkrótce słychać oznaki zbliżającej się burzy. W schronisku zamawiam piwo i w pewnym momencie dostrzegam postać znajomą z formowych relacji. W dodatku odzianą w koszulkę Gekonów, więc o pomyłce nie mogło być mowy. Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić większy zbieg okoliczności??? Poznaję Profesora oraz Stana, którzy właśnie wracali z Wysokiej. Razem schodzimy do Popradzkiego, gdzie ja zostaję w schronisku. Mam swój kontakt!!!
Następny dzień to nieudana próba zdobycia Kończystej przez Osterwę. Na Tępej pogoda jest niepewna i po prostu odpuszczam. Poprzedniego wieczora poznaję również Adama, forumowego Adaśko, oraz jego kuzyna. Następnego dnia z kolei pogoda jest tak marna, że najchętniej nie wychylałbym nosa ze schroniska. Adam ze szwagrem chcieli iść przez Rysy na polską stronę i po prostu do nich dołączyłem. Całą drogę lało, wiec było mi wszystko jedno którędy wrócę do Polski. A tak przynajmniej miałem podwózkę od razu do Kędzierzyna na pociąg do Wro. Nie wiem, czy te dwa razy na Rysach mi się liczą, bo zdaje się, że nie byłem na słowackim wierzchołku. W tym deszczu to na pewno nie.

Niżnie Rysy
Obrazek

Co jak co ale Galeria Gankowa z tego miejsca robi wrażenie
Obrazek

Rozstajemy się w to deszczowe popołudnie, ale nie na długo:)
Obrazek

Na taką bałuchę boję się samotnie wejść w roku 2009
Obrazek

Piąty, i najbardziej deszczowy, raz na Rysach
Obrazek

Poza (ale tylko trochę) konkursem – Mięguszowiecki Szczyt Wielki (październik 2009)

Oczywiście Kiełbasie nie odpuściłem od samego początku i męczyłem, żeby mnie zabrał na coś konkretnego w Tatry. Równocześnie podobno męczył go Marcin ‘Explorer’. I tak spotykamy się w trójkę na dworcu w Krakowie na początku października.

Czy Mięguszowiecki Szczyt Wielki nie powinien przypadkiem należeć do WKT? Czy ktoś wie, jaka jest wysokość szczytu z dokładnością do 0,1m? A może właśnie 2438,4 lub 2438,5? Nawet jeśli by to było 2437,6, to stojąc na jego wierzchołku masz poziom oczu powyżej 8000 stóp na poziom morza. Także WKT bez MSW jest, uważam, trochę niepełna.
Co do samego wyjazdu to był to właściwy tatrzański chrzest. Dość trudne październikowe warunki oraz wymagająca trasa spowodowały trochę emocji, ale ja byłem w siódmym niebie. Na wierzchołku jestem w euforii i wypisuję jakieś totalne bzdety w swoim pierwszym zeszycie szczytowym. Jestem jednak realistą i wiem, że gdyby nie Łukasz, w życiu bym na tę górę wtedy nie wszedł. Zdawałem sobie sprawę, ile pracy mnie jeszcze czeka, aby umieć pokonywać takie drogi samodzielnie. Przede wszystkim pracy nad poruszaniem się w terenie skalnym oraz topografią. Wracamy po Głazach, a śpimy w Roztoce. Marcin wraca do Krakowa. My następnego dnia, wspólnie z poznanym kilka miesięcy wcześniej Stanem robimy jeszcze jeden piękny widokowo szczyt. Ten wyjazd to było spełnienie marzeń i moje kolejne już odkrycie Tatr, i naprawdę z tego miejsca Łukasz chcę Ci podziękować, bo pomogłeś mi spełnić marzenie, a właściwie to nawet więcej – nauczyłeś mnie spełniać tatrzańskie marzenia.

Warunki w Hińczowym Żlebie dla takiego greenhorna to było coś
Obrazek

Kto ujrzy Morskie Oko z tej perspektywy, zapamięta to do końca życia
Obrazek

Nasza trójka
Obrazek

Rozstajemy się ze świadomością, że na pewno nie jest nasza ostatnia wspólna wycieczka. Kiełbasa zapewnia mnie, że będzie o mnie pamiętał jak nadarzy się jakiś ciekawy wyjazd.
Podsumowując, na koniec roku 2009 mam na koncie 3 szlakowe góry WKT oraz gratisowy Mięguszowiecki Szczyt. I chyba jest to pierwszy moment kiedy wiem, że chcę zrobić całość. Konkrety zaczynają się w lipcu 2010 z bardzo grubej rury. Jest opcja wyjazdu na…

9. Pośrednia Grań – lipiec 2010

Pamiętam, jak któregoś razu będąc w Zakopanem kupowałem kartki pocztowe. Buszowałem po całym stoisku szukając czegoś ładnego dla koleżanki. W pewnym momencie uwagę zwróciła sylwetka przepięknego szczytu. ‘Prostredny Hrot’. Hmmmm. Co to w ogóle jest? Gdzie to leży? Kartkę kupiłem, a nazwa i sylwetka góry, o której wtedy myślałem, że na pewno jest dla mnie nie do zdobycia, pozostała w pamięci.
Wróćmy jednak do lata 2010. Wyjazd wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze, na moim ówczesnym poziomie było to naprawdę wyzwanie. I miałem spore wątpliwości ‘jak tam będzie’. Po drugie, było to pierwsze poważne wyjście w góry od rekonstrukcji więzadła w kolanie, którą przeszedłem 9 miesięcy wcześńiej. Po trzecie, po raz pierwszy w Tatry jechałem samochodem, od tamtej pory nie jestem zdany na łaskę i niełaskę transportu publicznego (chyba, że trzeba podjechać kawałek, aby wrócić do auta). Pamiętam lipcowe, piątkowe popołudnie, kiedy w pracy odliczałem godziny do wyjazdu. Cieszyłem się jak dziecko przed zajrzeniem pod choinkę. Wieczorem jadę do Kiełbasy, który nie ostatni raz użycza mi noclegu. Oczywiście o spaniu właściwie nie mogło być mowy. Wreszcie nad ranem ruszamy. W Krakowie poznaję Michała ‘fanatyka’ oraz Łukasza z Nowej Huty, chłopaków, z którymi dane mi będzie zrobić jeszcze wiele gór. Jest też z nami Marcin poznany na Mięguszowieckim. Fantastyczne towarzystwo ludzi o tej samej zajawce. Na Slowacji okazuje się, że w sumie jechaliśmy w sile chyba 3 samochodów i będą towarzyszyć nam jeszcze Brajan, raffi, który kończy tym wejściem WKT, oraz jeszcze 2 gości, których imion już nie pamiętam. Chyba nieczęsto zdarza się, żeby na Pośrednią Grań wchodziło jedną ekipą 8 osób.
To był jeden z tych rzadkich w lipcu bezchmurnych dni. Pogoda była idealna, nie było bardzo upalnie, choć słońce przygrzewało cały czas, i powietrze bylo całkiem przejrzyste. Pierwsze kilometry to dla mnie zabójcze tempo podchodzenia. Na Hrebienoku jesteśmy chyba po dwudziestu kilku minutach. Na pewno przesadziłem z wagą plecaka i czekam tylko na moment aż dojdziemy do miejsca, gdzie można będzie zrzucić część balastu. Po jakimś czasie dochodzimy pod próg stawiarski i tam opuszczamy szlak, kierując się w stronę Żlebu Hunsdorfera. Mobilizacja i atmosfera w ekipie są bardzo dobre. Ze żlebu wychodzimy prawie pod szczytem Żółtej Ściany. Ależ wrażenie robi górująca naprzeciwko grań kończąca się masywem Łomnicy. A w dole Chata Tery’ego z lotu ptaka – jak pudełko zapałek. Po sesji zdjęciowej odwracamy się i krótkim, efektownym grzbietem wrastającym w cielsko Pośredniej Grani kontynuujemy naszą drogę. Miejsce to zagradza jedynkowa ścianka wyprowadzająca do Ławki Dubkego. Słynna Ławka Dubkego, jeszcze do niedawna takie formacje mogłem sobie co najwyżej pooglądać w interecie. Sam zachód nietrudny, trochę kruchy ale bez przesady. Szybko dochodzimy na Pośrednią Przełęcz i stąd część ekipy, która jeszcze nigdy nie była, włazi na Żółty Szczyt.
Panorama z Żołtego jest wspaniała, ale czas goni, także nie zabawiamy zbyt długo. Zaczyna się kluczowa część drogi. Żlebem spadającym z Pośredniej Przełęczy Wyżniej dochodzimy na tę przełączkę. I tutaj powstało pytanie którędy będziemy kontynuować drogę. Granią na wprost nie wyglądało to zbyt zachęcająco, choć Kiełbasa twierdził, że jakiś czas wcześniej tak przeżywcowali. My ostatecznie schodzimy na stronę Doliny Staroleśnej i tamtędy obchodzimy trudności. Wkrótce potem wszyscy po kolei meldują się na szczycie. Brzytwa była niesamowita i widoki powalały. Dla mnie to była panorama Tatr z zupełnie nowej perspektywy. Ale nie ulega wątpliwości, że Pośrednia Grań to jeden z najlepszych punktów widokowych WKT. Schodzimy granią lub w jej okolicy i w odpowiednim miejscu odbijamy w lewo w Żleb Stilla. Nieprzyjemne zejście kruszyzną, potem trawki aż do progu. Tutaj z kolei zjazdy – Kiełbasa użycza mi swej uprzęży a sam schodzi na żywca. Paręset metrów niżej, przy szlaku, dzielimy się na dwie równe ekipy i żegnamy. Wraz z Łukaszem, Michałem i Marcinem rozpoczynamy ponowne podchodzenie na próg stawiarski ku Chacie Teryho. Ależ nas to wymęczyło. Nie przypominam sobie abym kiedykolwiek wcześniej lub później tak męczył się podejściem w górach. Późnym popołudniem meldujemy się na górze, załatwiamy nocleg i wkrótce zasypiamy.

Na szczycie Żółtej Ściany
Obrazek

Widok ze szczytu pośredniej Grani w stronę Gerlacha i Staroleśnego
Obrazek

Durny Szczyt oraz Łomnica z Pośredniej
Obrazek

Ta góra nieczęsto jest chyba szturmowana przez tak liczne ekipy
Obrazek

10. Lodowy Szczyt - lipiec 2010

Celem na następny dzień była góra absolutnie kultowa. Najwyższy szczyt w Głównej Grani Tatr. Z tą górą z kolei wiąże się kolejne wspomnienie. Pamiętam jak bodaj w 2008 jedząc obiad w Schronisku Żarskim podjąłem rozmowę w nowo poznanymi turystkami. Przynajmniej dwa razy starszymi ode mnie. Pewna pani o sylwetce, delikatnie mówiąc, mało sportowej, opowiadała ze przed laty weszła na Lodowy przez Konia. A że ja niczym podobnym się pochwalić nie mogłem, było mi trochę głupio. Ale doszedłem do wniosku, że ten Koń to nie może być nic trudnego.
Z Terinki wychodzimy jakoś krótko po godzinie 6 i udajemy się w stronę Ramienia Lodowego. Pogoda, idealna tuż po wschodzie słońca, stopniowo zaczyna się pogarszać i chmury biorą w posiadanie coraz większe połacie gór. Na Ramieniu Lodowego, niestety, łapiemy ostatnie widoki na stronę Doliny Jaworowej. Konia przechodzimy w zasadzie bez większych emocji, choć muszę przyznać, że na początku moment zawahania był. Po chwili bardzo przyjemnej wspinaczki granią jesteśmy przy triangule szczytowym. Po 9 latach pobijam swój rekord wysokości w Tatrach. Szkoda, że nie dopisała pogoda, bo widoki są pewnie wyborne. Jest to właściwie jedyny szczyt Korony, na którym nie miałem dobrej panoramy. Wniosek: do odróbki! Z Lodowego schodzimy w dół Sobkową Granią by po kilku minutach skręcić w lewo w trawers. Obejściem grani przez niezliczone żlebki i żeberka podchodzimy aż pod Lodową Kopę. Zaliczamy i ten szczyt. Wrażenia widokowe wciąż nieciekawe, także niezwłocznie zaczynamy zejście na Lodową Przełęcz. Na miejscu powstał pomysł, aby kontynuować drogę aż do Czerwonej Ławki, ale lenistwo zwyciężyło i schodzimy na dół. Z powrotem przy schronisku wypogadza się i cały masyw Lodowego się odsłania – chyba na złość. Szybko schodzimy do aut, poszło nam to na tyle sprawnie, że we Wrocławiu jestem jeszcze przed rozpoczęciem finału Mundialu w RPA.
To były 2 naprawdę konkretne dni w Tatrach – Pośrednia Grań i Lodowy Szczyt to świetny bilans weekendu.

Bijemy Konia
Obrazek

Coś się chwilowo odsłania z Lodowego na Kapałkową Grań i Szeroką Jaworzyńską
Obrazek

Zdobyta poprzedniego dnia Pośrednia Grań
Obrazek

11. Wysoka - wrzesień 2010

W Tatrach pojawiam się ponownie już po 2 miesiącach od ostatniej wycieczki. Nadal procentują zdobyte znajomości. Tym razem w składzie Łukasz, Michał, Marcin i Rafał udajemy się na Wysoką. Planując zdobycie tej góry po raz pierwszy wpadam na pomysł wejścia trochę bardziej ambitnego niż najprostsza droga. Jeśli Wysoka – to tylko przez Dolinę Ciężką (oczywiście do Wagi ), którą zawsze chciałem odwiedzić. Wrześniowego ranka rozpoczynamy wędrówkę Doliną Białej Wody. Idzie się naprawdę długo... Do taboriska schodzi nam chyba z półtorej godziny albo i lepiej. Stamtąd ścieżką ostro do góry na próg Dol. Ciężkiej. Ależ tam dziko. Po niedawnych opadach śniegu powyżej Zmarzłego Stawu po Wagę jedno wielkie pole śnieżne. A ja bez raków (za co od Rafała dostałem porządny – i słuszny - opr...). Michał jako dobry samarytanin chce powalczyć trochę na skałach obok i oddaje mi swoje. Pogoda, nie napawająca optymizmem, poprawia się diametralnie w momencie kiedy stajemy na Wadze. Chmury się rozstępują i otwierają się wyśmienite widoki. Na południowych stokach śniegu mniej, ale nie zdążył do końca stopnieć. Rozpoczynamy trawers masywu Wysokiej. Od Wagi to jest jeszcze naprawdę niezły kawałek drogi. Kominek wyprowadzający na Przełęcz pod Kogutkiem pełen żelastwa wszelkiej maści. Po drugiej stronie zejście i znów po płaskim aż do Ławicy. Rafał był tutaj przewodnikiem, szczerze mówiąc nie wiem, czy wtedy trafnie wytypowałbym miejsce, skąd należy wbijać się w górę. Zaśnieżonym żlebem spadającym spomiędzy wierzchołków Wysokiej pniemy się szybko do góry. Pod szczytem spore, trochę eksponowane płyty, na jednej z nich charakterystyczna klamra. Przy krzyżu meldujemy się chyba dopiero po 6 godzinach od wyjścia z Łysej Polany. Widoki – szczególnie na Zmarzły Staw w Ciężkiej oraz na Ganek – niesamowite. Niewiele jest miejsc gdzie aż tak czuje się przestrzeń. Czy panorama jest lepsza niż z Rysów – kwestia dyskusyjna, wszak brakuje w niej właśnie Wysokiej. W następnej kolejności robimy jeszcze drugi wierzchołek, żeby nie było. Schodzimy tak samo na Wagę – zmęczenie daje już o sobie dobrze znać. Tutaj żegnam się z chłopakami – oni przez Rysy wracają tego samego dnia, ja schodzę do dobrze znanego Popradzkiego Hotelu. Następnego dnia przez Polski Grzebień i Małą Wysoką (nigdy nie byłem w tamtych okolicach) wracam do Łysej. W ciągu dwóch dni przeszedłem Tatry z północy na południe i z południa na północ robiąc dwie wybitne góry. Co prawda na Małej Wysokiej widoczność mi nie dopisała, ale z takim bilansem trudno nie być zadowolonym z weekendu.
Rok 2010 kończę z bilansem 6/14

Widoki z podejścia Doliną Ciężką na Wagę
Obrazek

Trawers południowymi stokami w stronę Ławicy
Obrazek

Widok na Dolinę Ciężką z Wysokiej jest nieprawdopodobny
Obrazek

Rafał na szczycie
Obrazek

Widok na zachód w stronę Grani Baszt i Krywania
Obrazek

12. Ganek - marzec 2011

Rok 2011 rozpoczyna się mocnym akcentem. Na samym początku stycznia w ciągu dwóch dni wchodzę na 2 piękne szczyty w otoczeniu Doliny Staroleśnej – Świstowy (z Michałem, Marcinem i Łukaszem) oraz Jaworowy (z Michałem). Druga wycieczka odbywa się w nadchodzącej odwilży. Niestety w słabych warunkach. Wejścia te pozwoliły myśleć o jakichś bardziej ambitnych zimowych celach. Tak zrodził się pomysł eksplorowania o tej porze roku Doliny Złomisk. W tym samym składzie wracamy w Tatry w marcu. Po zostawieniu części betów w Popradzkim uderzamy w stronę Dolinki Rumanowej. Złomiska są przepiękną doliną – zarówno zimą jak i latem (o czym miałem przekonać się za półtora roku). Dobre warunki śniegowe pozwalały na całkiem szybkie przemieszczanie się. W Dolince Rumanowej powstaje wątpliwość jak prowadzi dalsza droga. Z trzech żlebów prowadzących na taras pod Gankową Przełęczą wybieramy nie prawy (najłatwiejszy) a środkowy. W kominku na samym szczycie żlebu było naprawdę gorąco. Ale pokonaliśmy te trudności i już bez przeszkód doszliśmy do okolic Gankowej Przełęczy. W tym momencie naprawdę poczułem, że jestem na prawdziwej zimowej wyprawie. Ostry wiatr, ostra grań szczytowa, niesamowita widowiskowość otoczenia nadawały tym chwilom naprawdę fajny klimat. Na grani Ganku wiążemy się. Trudności technicznych nie ma żadnych, ale grań momentami jest naprawdę ostra, a luft na stronę Doliny Kaczej niewyobrażalny. Pół godziny później możemy wznieść ręce w geście triumfu na szczycie Ganku. Niesamowicie wprost wygląda z niego Wysoka. Po nacieszeniu się panoramą ostrożnie schodzimy tą samą drogą w dół. Planując wycieczkę jeszcze w Krakowie myśleliśmy, że przy okazji spokojnie zrobimy sobie Rumanowy, może Kozią Strażnicę czy coś jeszcze w okolicy. Oczywiście okazało się to zupełnie nierealne i nikt nawet o tym nie myślał. Bardzo zmęczeni dochodzimy do Popradzkiego i tam okazuje się, że mamy apartament za jakieś przyzwoite pieniądze. Następnego dnia wracamy w Dolinę Złomisk i wchodzimy na Zachodni Szczyt Żelaznych Wrót oraz Kozią Strażnicę. Wyjazd udany bardzo, zresztą jak i cała zima 2011. Ukoronowaniem było oczywiście zdobycie Ganku – jednego z trudniejszych szczytów Korony – zimą.

Żleb wyprowadzający na taras pod Gankową Przełęczą
Obrazek

Na szczycie, po lewej Wysoka
Obrazek

Zejście granią na Gankowa Przełęcz
Obrazek

13. Staroleśny Szczyt - sierpień 2011

Lato roku 2011, a przynajmniej druga połowa sierpnia nie rozpieszczają pogodowo. Na północy Polski, gdzie spędzaliśmy z Alicją urlop, słońca było jeszcze mniej, dlatego z przekonaniem ‘gorzej nie będzie’ jedziemy na Słowację w Tatry. Pierwszego dnia próbujemy zdobyć Hruby Wierch, ale totalne mleko spowodowało że daliśmy spokój na Bystrej Ławce. Dla mojej żony głównym motywatorem w górach są widoki i nie ma opcji, żeby podjęła jakiś duży wysiłek gdy ich brakuje. Dnia drugiego wcześnie rano wychodzimy w stronę Batyżowieckiego Stawu. Celem była Kończysta, ale na miejscu okazuje się, że pogoda momentalnie się pogarsza. Rezygnujemy i było to dobre rozwiązanie. W gradzie idziemy magistralą do Popradzkiego. Dnia trzeciego i ostatniego obrażamy się na Tatry Wysokie i przechodzimy całą Grań Otargańców do Jarząbczego. Było świetnie.
W Tatry wracam już po tygodniu. Dobre prognozy zachęcają do podjęcia próby przejścia Martinówki na Gerlach. Co do Gerlacha mój pogląd był następujący – na najprostszą drogę mogę iść jedynie zimą. Latem jeśli już to grań od Polskiego Grzebienia. Wychodzimy głęboką nocą i na przełęczy jesteśmy ok. 6-7 rano. Ależ pizgawica. Te prognozy to chyba jakiś żart. Z bólem serca dajemy sobie spokój z Drogą Martina. Z braku laku idziemy na Rohatkę i wchodzimy na Dziką Turnię. Pogoda powoli zaczyna się jakby poprawiać, choć wciąż całe niebo jest zasnute a wiatr wieje mocno. Z Dzikiej Turni wkurzeni i klnący na czym świat stoi schodzimy w stronę Zbójnickiej Chaty. Wtem w ciągu kilkunastu minut robi się lampa. Szybka analiza co tu można jeszcze zrobić w okolicy. Zwrot w prawo na żebro będące ograniczeniem żlebu spadającego z Obłazowej Przełęczy. Nawet jakieś stare łańcuchy się tam znalazły. Idziemy Drogą Tetmajera na Staroleśny Szczyt. I nie mógł być to lepszy wybór. Lekka i przyjemna jedynkowa graniówka, przepiękne widoki na Gerlach z jednej strony i otoczenie Doliny Staroleśnej z drugiej. Trudniejszy moment związany z trawersem ze Zwodnej lawki do Klimkowego Żlebu pokonujemy bez żadnego problemu. Szczyt był otwarty. Chłopaki szaleją i wbijają na wszystkie cztery wierzchołki. Ja odpuszczam Pawłową Turnię. Na Staroleśnym siedzimy chyba z półtorej godziny. Droga w dół natomiast jest ekspresowa. Zdawało mi się, że moment i jesteśmy przy Śląskim Domu. Dzwonię do Alicji, aby dowiedzieć się jaka pogoda ma być na jutro. Nie ma nadziei na nic dobrego. Wracam do Wrocławia tego samego dnia.
Rok 2011 kończę z bilansem WKT 8/14 i co warte podkreślenia, poza Durnym Szczytem wszystkie trudniejsze góry są już za mną.

Z Drogi Tetmajera Gerlach prezentuje się bardzo okazale
Obrazek

Staroleśny Szczyt
Obrazek

Granaty Wielickie ze Staroleśnego
Obrazek

Dolina Staroleśna i dalsze granie
Obrazek

14. Gerlach po raz pierwszy, marzec 2012

Udana zima 2011 rozbudza apetyt na rok kolejny. Jakoś w międzyczasie nawiązuję znajomość z Sebastianem PrT i na wyjazd ustawiamy się wspólnie. Niestety, początek roku to niezbyt ciekawe warunki pogodowe. Na zadowalające było nam dane czekać aż do marca. Na tyle zadowalające, że aż… za dobre. Było zapowiadane wielkie ocieplenie z temperaturami na szczytach powyżej zera, a na nizinach rzędu niemal 20tu stopni. Na odległość śmierdziało to lawinami i nie wiem czy w ostatniej chwili nie odwołałbym wyjazdu gdyby nie to, że nie było jak – Sebastian był już w drodze do mnie. Jechał z… Gdańska. Spotykamy się wieczorem i po kilku godzinach meldujemy w Krakowie, gdzie przesiadamy się do innego samochodu. Ostatecznie jedzie z nami również Michał, Mateusz i Jacek sch. Celem jest Gerlach zimą - projekt grzechu warty. Padła nawet propozycja ataku Karczmarzem, ale z uwagi na dość niepewne warunki, nie zdecydowaliśmy się. A któraś ekipa forumowa go tego dnia zdobyła z tego co kojarzę (Burza?). Wychodzimy z auta po ciemaku i na wschód słońca meldujemy się w okolicach Batyżowieckiego Stawu. Tam po lekkim śniadaniu drepczemy dalej w górę Doliny Batyżowieckiej. Warunki śniegowe były tego dnia naprawdę wyśmienite. Droga do samej Próby jest raczej ewidentna i stanowi monotonne podchodzenie dość dobrze nastromionym stokiem. Próba to kilka chwil emocji. Miejsce byłoby naprawdę trudne do pokonania bez sztucznych ułatwień. Z klamrami nie stanowi jednak problemu. Parę minut ponad Próbą wchodzimy do ogromnego Batyżowieckiego Żlebu i rura do góry. Docieram kilkadziesiąt minut później do szczytu. Zimowa panorama z Gerlacha (Gerlachu???) jest całkiem przyjemna, trzeba przyznać że czuć tę przestrzeń. Wszystkie tatrzańskie olbrzymy wydają się takie małe.

Zimowa panorama z Gerlacha w stronę Krywania, Hrubego, Wysokiej, Rysów i Tatr Zachodnich
Obrazek
Piątka zdobywców na szczycie, w tle Bielskie
Obrazek
Staroleśny czy Jaworowy wydają się naprawdę małe, ale Lodowy, Durne i Łomnica trzymają poziom
Obrazek
Widoczność tego dnia była niesamowita, Niżne Tatry z Gerlacha wydają się tak małe, że niemal zlewają z nizinąmi, nie zdziwiłbym się gdyby te równiny na horyzoncie to były już Węgry
Obrazek

Po 11 latach chodzenia po Tatrach zdobywam wreszcie ich kulminację. Na górze siedzimy chyba z godzinę albo i dłużej. Warunki są wyborne, nie chce się schodzić. Ta przykra chwila jednak się zbliża. A więc tą samą drogą w dół aż do Próby, a niżej na tyłkach aż pod Batyżowiecki Staw. Tutaj wymyśliliśmy sobie, że mamy ochotę na porządny obiad, więc rozpoczęliśmy trawers do Wielickiego Domu. Ta część drogi była naprawdę ciężka. Rozmiękczony śnieg i zapadanie się miejscami po kolano, a czasem po udo i pachwinę. 10 razy, 20, 100… Zmęczenie naprawdę dawało już znać o sobie i pod schroniskiem włącza mi się autopilot. Ale kofola, duże piwo i dwudaniowy obiad przywracają uśmiech. Zdobyłem Gerlach!
Przy obiedzie dzwonimy z Sebą po schroniskach, aby dowiedzieć się, gdzie jeszcze są jakieś miejsca. Popradzkie – zapomnij, Kieżmarska – też nie. Zamkowskiego Chata – bingo. Tam idziemy na nocleg i podziałamy coś w rejonie Terinki jeszcze 2 dni. Tyle tylko, że oznaczało to kolejne 500m podejścia w pionie (Mateusz podrzucił nas do Smokowca). W życiu ta droga mi się tak nie dłużyła. Szliśmy chyba ze dwie godziny. W Zamkowskim jemy drugi obiad. Tego dnia przeoraliśmy 2200m zimowego podejścia. Następnego dnia robimy sobie w pięknej pogodzie Mały Lodowy, a kolejnego po noclegu w Terince…

15. Baranie Rogi, marzec 2012

Co można ciekawego powiedzieć o drodze na Baranie Rogi? Trasa nie przedstawia jakichkolwiek trudności. Podejrzewam, że nawet przypadkowa osoba o przeciętnej kondycji, gdyby pokazać jej właściwy kierunek, nie miała by najmniejszego problemu. Ale o to nam chodziło, na lekkiej, bezpiecznej i przyjemnej wycieczce przed powrotem do domu. Na Baraniej Przełęczy otwiera się widok na stronę Kieżmarskiej. Tutaj już sytuacja wygląda trochę poważniej. Z przełęczy szybciutko idziemy na szczyt i tak oto zmieniam swój rekord WKT na przyzwoicie już wyglądające 10/14. Baranie Rogi są górą dość przyjemną widokowo, choć do tatrzańskiej ekstraklasy trochę brakuje. Sporą część panoramy w głąb Tatr przesłania niezbyt urokliwy stąd masyw Lodowego Szczytu. Fajnie za to wyglądają Kieżmarskie i Durne.

Tatry Bielskie wystają zza Kołowego Szczytu oraz z morza mgieł
Obrazek
Z Baranich Rogów chyba najfajniej wygląda potężna grań Durnych Szczytów oraz Kieżmarskich
Obrazek

W dół schodzimy tą samą drogą i od razu wracamy do siebie. Mniej więcej w tamtym czasie zacząłem zastanawiać się jak miałoby wyglądać zakończenie projektu. Zostały cztery szczyty – Kończysta, Kieżmarski, Durny, Łomnica. Decyzja mogła być tylko jedna. Dwa pierwsze najpierw i zakończenie kultową graniówką Durny – Łomnica. Nie miałem tylko pojęcia jak ugryźć pierwszą część planu, aby było interesująco. Najprostsze drogi na owe góry nie grzeszą widowiskowością. Na szczęście miałem kilka miesięcy do namysłu.

16. Gerlach po raz drugi, wrzesień 2012

Tymczasem pierwszego dnia września roku 2012 postanawiamy wziąć rewanż za ubiegłoroczne niepowodzenie na Grani Martina. Historia powtarza się zatem dokładnie – wyjście w nocy w Dolinę Wielicką i mozolne podejście niemal 1300m na Polski Grzebień. Tylko pogoda miał być lepsza, a… nie jest. Chłód, wiatr i ryzyko deszczu. Takie warunki zastaliśmy na przełęczy z samego rana. Deja vu? Po krótkiej wymianie zdań postanawiamy jednak spróbować, przecież po drodze jest całkiem sporo miejsc, z których można całkiem bezpiecznie desantować się w doliny. Początek nie obfituje w jakieś wielkie atrakcje. Do Wielickiego Szczytu spokojna jedynkowa graniówka. Tam robimy chwilę przerwy i obserwujemy jak wygląda zejście z wierzchołka. Po zlustrowaniu dalszego odcinka grani już zacząłem mówić: ‘Chyba nie zamierzacie tędy…’, a tymczasem Michał właśnie to zrobił. To znaczy zszedł na żywca i mówi, że jest spoko. Co było robić. Poszedłem w ślady kolegów, aczkolwiek skomentuję to dosadnym ‘nie polecam!’. Później nasza graniówka aż do Litworowego to bułka z masłem. Wtedy to właśnie, kiedy z góry patrzyły na nas posępne zerwy Gerlachowskich Czub i Lawinowego Szczytu, spokojnie zaczął padać sobie deszcz. To, że wiało mocno cały czas zapamiętajcie – nie będę już powtarzał. Tak więc siedzimy sobie w deszczu i piździawie na Litworowym Szczycie, gdzie zabawa tak naprawdę się zaczyna, Kiełbasa mocuje się z foliowym poncho za 10zł, jakie 70-letnie niemieckie turystki wkładają przy mżawce przed pijalnią wód w Szczawnicy, a Michał stwierdza beznamiętnie, że ‘Jak się zdupczy, to będziemy myśleć’. Co ja tu, kur.wa, robię?

Zejście z Wielickiego Szczytu, tuż po kluczowych trudnościach
Obrazek
Ewidentnie nie byliśmy tam dla przyjemności
Obrazek

Deszcz okazał się przelotny i wkrótce przestał padać, skała na szczęście pozostała sucha. Dalsza część drogi to przeważnie lita, średnio trudna technicznie graniówka. Od czasu do czasu trzeba było tylko w trudniejszym terenie zejść na jakąś szczerbinę, a potem znów wydostać się w górę. Z tego co pamiętam najbardziej techniczna była Niżna Łuczywniańska. W takich okolicznościach dochodzimy do Zadniego Gerlachu, skąd po raz pierwszy widać doskonale dalszy przebieg drogi.

Na Gerlachowskich Czubach
Obrazek
Panorama z Zadniego Gerlachu na zachód z wybitną Wysoką
Obrazek

Odcinek z Przełęczy Tetmajera, o którym mówi się, że jest najgorszym, naprawdę nie sprawił nam kłopotów. Chwilę potem zaczyna się szaleństwo przy krzyżu. Ze szczytu schodzimy najprostszą drogą czyli Batyżowieckim Żlebem. Każdy już miał trochę dość i mimo, że był plan kontynuowania drogi aż do Kotła, daliśmy spokój. Może gdyby była lepsza pogoda…
Po zejściu do auta Kiełbasa podwozi mnie na przystanek elektriczki Popradzki Staw i ekipa odjeżdża w siną dal. Ja natomiast idę na nocleg do hotelu, a następnego dnia przechodzę do Doliny Batyżowieckiej przez Zmarzły Szczyt. Pogoda jest wyśmienita i żałuję, że nie było takiej dzień wcześniej.

- Czekajcie coś tu mam, hehehehe
Obrazek
- O, proszę bardzo!
Obrazek
Zejście Batyżowiecką Próbą
Obrazek

Co mogę powiedzieć o Martinówce – tatrzański klasyk. Po prostu. Bardzo żałuję, że byliśmy pozbawieni tych widoków, trzeba będzie kiedyś tę wycieczkę powtórzyć.
Krótko potem dowiaduję się, że zostanę ojcem i mój rozbrat z Tatrami trwa ponad rok.

EDIT: A, jeszcze jedno! Wiem doskonale, że odgrzewane kotlety są niestrawne, ale cholera, no nie mogę się powstrzymać. Wybaczcie, po prostu ciągle mnie to bawi.

Znajdź trzy różnice:
Obrazek

17. Kieżmarski Szczyt, sierpień 2013

To, że nie byłem w Tatrach ciałem, nie oznacza naturalnie, że nie byłem tam duchem. Cały czas męczyło mnie znalezienie jakiejś ciekawej trasy na Kieżmarski Szczyt. W ogóle do tamtej pory okolice tej Doliny znałem bardzo słabo i planowałem jakąś konkretną dwu-trzydniówkę, aby to nadrobić. Tym razem niestety miałem kłopot ze znalezieniem ekipy na wycieczkę, ale nieoczekiwanie z ratunkiem przychodzi mi ania-kamzik. Wracając jednak do Kieżmarskiego. Oczywistym jest, że szukałem drogi turystycznej, o trudnościach I, max II w pojedynczych miejscach. Wiedziałem ze starych relacji mpika, że w okolice północnej ściany można dostać się Niemiecką Drabiną, starą górniczą drogą. To już coś. Ale czy stamtąd da się jakoś wejść na szczyt? Okazało się, że tak. Najpierw skłaniałem się ku drodze na Kieżmarską Przełęcz Wyżnią, ale żeby zrealizować ten wariant, należało dojść aż do połowy Miedzianych Ławek. W połączeniu z Niemiecką Drabiną – straszny kawał drogi. Studiując wnikliwie przewodniki o tej okolicy zdałem sobie sprawę, że jest jeszcze jeden ciekawy wariant. Ania zapaliła się do pomysłu. A było to tak:
Na pierwszy ogień poszedł Kołowy, niestety w dość słabych warunkach atmosferycznych. Niezadowalająca widoczność oraz momentami rzęsiste opady deszczu powodują, że na ten szczyt i tak kiedyś będę musiał wrócić. Z wierzchołka jednak momentami mieliśmy pogląd na północne ściany Kieżmarskich, Wideł i Łomnicy i stwierdziliśmy zgodnie, że tego nie da się zrobić. Z takim przekonaniem zeszliśmy do chaty na nocleg. Jednak w drodze powrotnej wypogodziło się, a wiadomo powszechnie że nic tak nie poprawia morale jak zapowiedź lampy następnego dnia.
Budzimy się ok. godziny szóstej i szybko schodzimy na śniadanie. Walczymy sami ze sobą. W końcu jest decyzja. Idziemy! Początkowa część drogi to odszukanie wariantu przedarcia się przez kosówki do żlebu wyprowadzającego do Złotej Drabiny. Na miejscu okazało się, że są nawet jakieś łańcuchy. Bez nich było by ciężko. Po wyjściu ze żlebu na dłuższą chwilę trudności zanikają zupełnie. Złota Drabina to trawiasty zachód łagodnie wznoszący się w poprzek ogromnej ściany Małego Kieżmarskiego Szczytu. Nim docieramy do Złotego Kotła, który mnie przypominał eigerowskiego Pająka. Stamtąd już większą stromizną przez Niemiecką Drabinę do Złotej Przełączki. Otoczenie jest po prostu niesamowite i nie ma sensu go opisywać. Po prostu trzeba tam pójść. Ta trasa to absolutny majstersztyk. Na Złotej Przełączce odsłania się widok na północno-zachodnie ściany Kieżmarskich, Wideł, Łomnicy i Durnych. Grzęda, która mieliśmy stąd wchodzić na wierzchołek Małego Kieżmarskiego wygląda niedostępnie. Przysięgam, że gdyby nie fakt, że w Kieżmarskim Schronisku zostawiliśmy swoje rzeczy i trzeba było jakoś po nie wrócić, poszlibyśmy łatwo stąd dostępnymi Miedzianymi Ławkami na Łomnicę. Nie było jednak takiej możliwości. A zatem albo lewe żebro spadające w stronę Uszatej Turni, albo prawe spadające w stronę Miedzianego Przechodu. Oba wycenione na I, oba to 300m litej, eksponowanej wspinaczki na Mały Kieżmarski Szczyt. Poszliśmy prawym i… udało się. Czuć było ekspozycję, ale nie było tak naprawdę miejsc, gdzie można by się zestresować. Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy na Małym Kieżmarze. Kilkoro Słowaków Nie może wręcz uwierzyć, że z tej strony przychodzi ktoś na szczyt bez liny. Niesamowicie wygląda stąd schronisko położone 1100m niżej. Po parunastu minutach jesteśmy na głównym wierzchołku a ja mam swój 11-ty szczyt. Nie oszukujmy się, Kieżmarski widokowo to najsłabsza góra WKT, ale my swoje widoki mieliśmy po drodze. Przepięknej drodze. Schodzimy Doliną Huncowską na przestrzał na Rakuską Czubę i stamtąd do schroniska.

Początkowe fragmenty Złotej Drabiny to prawdziwa tatrzańska sielanka
Obrazek
Tutaj z widokiem na Jagnięcy i Kozie Turnie
Obrazek
Ze sporym powątpiewaniem patrzę w górę na czekającą nas grzędę Małego Kieżmarskiego
Obrazek
Na szczycie Kieżmarskiego z widokiem na Łomnicę, Durny, Lodowy, Sławkowski i prawie Gerlach (kto dojrzy gdzie?)
Obrazek

Nie wiem, czy to była najambitniejsza trasa, którą zrobiłem w Tatrach, ale z pewnością była najdziksza, prawdziwie eksploratorska i przywołująca wyobrażenia jak chodziło się po Tatrach przed stu- i więcej laty. Jestem z niej najbardziej dumny.

Została sama końcówka, nie ma sensu jakoś specjalnie się rozpisywać, bo są z tych wycieczek relacje i to publikowane niedawno.

18. Kończysta – grudzień 2013

Jesień 2013 to dla mnie naprawdę pracowity okres. Tuż przed świętami znajduję jednak wolną chwilę i wyjeżdżam na jeden dzień w Tatry. Celem jest, zgodnie z planem, Kończysta. Towarzyszą mi Sebastian ‘PrT’ oraz Olga ‘nutshell’. Co pamiętam z tamtego dnia? Przede wszystkim ładne widoki, silny wiatr, małą ilość śniegu jak na grudzień. Szliśmy południowym grzbietem prostując trochę szlak przed Batyżowieckim Stawem i idąc wcześniej prosto do góry. Bardzo fajnie prezentował się Gerlach, z samej Kończystej, mimo że stoi trochę na uboczu, widoki są całkiem fajne, przede wszystkim na otoczenie Doliny Złomisk. Kowadło to z kolei chyba najbardziej oryginalna forma wierzchołka w Tatrach. Jest super. Schodzimy do Doliny Stwolskiej, potem ja zachęcony dobrze przedeptanym śladem pcham się w koryto jakiegoś potoku, który miał doprowadzić mnie niżej do szlaku. Doprowadził jedynie do tego, że umęczyłem się wracając jakieś 200m w pionie do góry po magistrali. Wycieczka w lajtowym klimacie, w dobrym towarzystwie i wreszcie mam jakieś fajne zdjęcia z gór (autorstwa Olgi). Mogłem z czystym sumieniem jechać do domu na święta. Rok 2013 kończę z bilansem 12/14 i właściwie do pełnej puli pozostała mi jedna wycieczka.

Panorama z Kończystej na zachód
Obrazek

... i na Kowadełku
Obrazek

19., 20. Łomnica i Durny Szczyt – sierpień 2014

Wycieczka niedawna, szeroko opisana na forum. Towarzyszy mi Olga ‘olga’. Pierwotnym planem bylo podejście na Durny Szczyt jednym z wariantów z Doliny Dzikiej i graniówka do Łomnicy. Warunki pogodowe i przymrozki jednak skłaniają ku rezygnacji z jakichś kruchych I-owych wariantów na oblodzonych północnych ścianach. Ostatecznie ruszamy z dołu około północy i po 2 dłuższych przerwach przy Łomnickim Stawie oraz łomnickiej Przełęczy, meldujemy się tuż po wschodzie słońca na Łomnicy. Tak oto za mną trzynasta góra.

Szczyt Łomnicy i całe Tatry dla nas
Obrazek
W restauracji drzemiemy jakieś dwie godziny czekając na zniknięcie lodu, potem robimy graniówkę na Durny z bonusowym wejściem na Poślednią Turnię. Graniówka piękna, potem trochę nie dopisały widoki bo zaczęło się porądnie chmurzyć. Ale i tak było super. W mleku schodzimy do Terinki. Wycieczka wymagająca ale bardzo piękna, jedna z moich najlepszych akcji na pewno.

Durny Szczyt, 14/14
Obrazek

Jakie uczucie towarzyszyło mi w momencie wejścia na Durny Szczyt? Przede wszystkim wdzięczność, że dane mi było przeżyć tyle wspaniałych chwil w górach. Jest jakaś satysfakcja, ale tak naprawdę nic się nie zmienia. Jeszcze nie raz (mam nadzieję) wejdę na niejedną z tych gór. Jest oczywiście całe mnóstwo niższych szczytów, na które chcę wejść. Dość słabo znam wierzchołki w Głównej Grani odnogi Krywania i graniach bocznych – Hruby, Szatan, Szczyrbski, Solisko... To będą moje następne cele.
Dziękuję wszystkim towarzyszom tych fajnych wycieczek. Tak jak jeszcze rok – dwa temu narzekałem, że w góry chodzę zawsze z chłopami, tak ostatnie cztery szczyty WKT zdobyłem głównie z babami  Fajnie było.
Krótkie podsumowanie:
- 20 wejść na 14 najwyższych wybitnych szczytów Tatr
-3 szczyty, na których byłem więcej niż raz: Rysy (5), Krywań (2), Gerlach (2)
- kilka szczytów zrobionych zimą (Ganek, Gerlach, Baranie Rogi, Kończysta – jeśli uznać 19. grudnia za zimę)
Dzięki za uwagę

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Ostatnio edytowano Cz lis 20, 2014 2:41 pm przez Krabul, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 8:59 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 26, 2013 7:31 am
Posty: 1616
Lokalizacja: Tarnow
Fajnie, czekamy na
Krabul napisał(a):
cdn

_________________
flickr

------

"czekan, jak sama nazwa wskazuje - narzędzie do czekania"
Włodzimierz Firsoff
Taternik 1932 nr 3


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 10:36 am 
Kombatant

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 2:19 pm
Posty: 350
Krabul napisał(a):
Dla mnie totalny szok. Odjazd. Masakra. Byłem wcześniej w mniejszych górach (Kotlina Kłodzka, Stołowe) ze dwa razy i bardzo lubiłem wędrówki, ale to była inna faza. Chciałem wrócić już, zaraz. natychmiast

Miałem tak samo, będać pierwszy raz. Później to oczekiwanie do następnego wyjazdu i codzienne studiowanie map, planowanie...Życie się zmieniło, doszła kolejna pasja- Największa!

Ps. Widzę, że oprócz wspólnej fazy tatrzańskiej. Mamy te same daty rejestracji na forum :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 11:50 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): So lis 24, 2012 7:17 pm
Posty: 1562
Krabul napisał(a):
koleżanka Iwona


Wyglada jak moja kumpela se studiow Julka :)

Gratuluje i czekam na cdn :)

_________________
nie pozwól mi zapomnieć, jak to jest tam wysoko...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 11:57 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
No wreszcie będzie co poczytać :)
na zdjęciach z 2001 masz mniejszą brodę :mrgreen:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 12:00 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Zapowiada się świetnie.

Te pierwsze zdjęcia z drogi na/Rysów super. Taki oldschool! Aż się micha cieszy!

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 2:22 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Ależ czasy!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 4:24 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10406
Lokalizacja: miasto100mostów
prof.Kiełbasa napisał(a):
na zdjęciach z 2001 masz mniejszą brodę :mrgreen:
W ogóle jej nie mam :mrgreen: Broda jak widać pojawiła się ok. 2005-6 i w miarę upływu czasu zajmuje coraz większą powierzchnię. Co będzie widać.
m__s napisał(a):
Taki oldschool!
No specjalnie wrzucam właśnie takie foty, bo gołe widoki z tych gór i to jeszcze w fatalnej jakości to bez sensu.
kilerus napisał(a):
Ależ czasy!
No! W lato chodziłem w góry w Wojasach model 'jaszczurka', w zimę w dresowych spodniach polarowych marki noname za 20zł z bazaru, raki jakieś 20-letnie trzeba było skombinować z magazynu AWFu czy jakiejś sekcji górskiej innej uczelni, ale czułem się królem życia.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Ostatnio edytowano N lis 02, 2014 4:28 pm przez Krabul, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 4:27 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So wrz 17, 2011 5:28 pm
Posty: 1479
Lokalizacja: Kraków NH
Krabul, nie spamuj tutaj. Wrzucaj resztę! :mrgreen:

_________________
"Ludzie przeważnie nie są źli. Po prostu czasem dają się porwać jakiejś idei"
Moje pstryki


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 4:30 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10406
Lokalizacja: miasto100mostów
Heh... Ale reszta w większości już jest na forum :mrgreen:
Cierpliwości.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 4:43 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Krabul napisał(a):
ale czułem się królem życia.


Wiem, wtedy wszystko smakowało Zachodnią Łomnicy.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 4:53 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt wrz 02, 2014 7:06 pm
Posty: 699
Lokalizacja: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwy- rndrobwllllantysiliogogogoch
Fajny pomysł na relację! :thumright: Zdjęcia z 2001 r. wyglądają jak z zeszłego wieku... Kurcze, jak ten czas leci...

_________________
Zob za zob, glavo za glavo,
Zob za zob, na divjo zabavo!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 7:28 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 17, 2005 9:35 pm
Posty: 1125
Dajcie mu troche czasu na twórczy słowotok bo inaczej nie doczekamy sie reszty!

_________________
Omówienie sezonu ograniczam do rejonu Morskiego Oka i Tatr Zachodnich (...). By zasłużyć na wyróżnienie w rejonie Hali trzeba by najtrudniejszą tamtejszą drogę przejść nocą, samotnie i w kapciach. - Władysław Cywiński


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 9:26 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
super podsumowanie :D pierwszy raz w Tatrach to było niesamowite przeżycie :) czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg :) co do zdjęć niezłe wdzianka :P

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 9:51 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pt wrz 05, 2008 6:33 pm
Posty: 3835
Lokalizacja: Bukowina Tatrzańska
Pięknie Rysy na pierwszy ogień :)

_________________
www.rafalraczynski.com.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: N lis 02, 2014 11:37 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10406
Lokalizacja: miasto100mostów
.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Ostatnio edytowano Cz lis 20, 2014 2:42 pm przez Krabul, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Pn lis 03, 2014 7:26 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Krabul, miałem dziś z rana tę przyjemność machnać 2 częsci jednym haustem - zajebista retrospekcja.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Pn lis 03, 2014 8:57 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 18, 2009 3:07 pm
Posty: 1641
Lokalizacja: MARCIN NH Kraków
Nie ma to jak Niżne Rysy i Mięgusz hehe
Ta wspólna wyrypa dobrze zapadła w pamięć, ale co się dziwić skoro to jedna z najlepszych tego typu akcji. Mistyczny szczyt, świetny skład, piękna pogoda, oblodzenia = duże emocji :)
Aż chciało by się jeszcze raz :)

_________________
prawdziwe życie to górska przygoda


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Pn lis 03, 2014 9:07 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Krabul napisał(a):
5 lat temu Forum TG wyglądało zupełnie inaczej. Relacje z jakichkolwiek tras ambitniejszych niż szlaki były rarytasem i jeśli już były, to na 80-90% napisane przez kogoś z ekipy KEG lub GEKONÓW.


Ja się tutaj zarejestrowałem w styczniu 2006 roku i to było dopiero inne forum...

Rok 2009 tak naprawdę byl bardzo ciekawy. To prawda, że może tych grubych relacji nie było tak duzo, ale z drugiej strony wtedy wszystko było dziewicze. Kilka ekip działało ze sporą intensywnością. To był rok, w którym miałem najwiecej dni w Tatrach. Jeszcze była ekipa z Sącza. Nie mniej była to kontynuacja roku 2008, którego zima była pod znakiem Kraków vs. Sącz i później oblężenie Słowacji. To na prawdę były ciekawe czasy!

A jak w 2007 z Dresikiem i Kiełbasą wleźliśmy zimą na Rysy to prawie dupy mi z dumy nie urwało.

Poza tym wydaje mi się, ze nasze akcje były związane z bardzo wolną ewolucją. Później wszyscy już wiedzieli, że można i był napór.

Nie można też zapomnieć o czasach Luki:

Obrazek

Miegusz musiałby mieć 2438,40 m. Tutaj jest znacnzie nizsza
http://images8.fotosik.pl/1941/b46076a4c1d88783.jpg


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Pn lis 03, 2014 5:31 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
No i mnie wzruszyłeś :oops:

trzeba wystosować pismo że MSW należy do 14stki :mrgreen:
ps. fajnie się czyta takie wspomnienia

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Pn lis 03, 2014 5:52 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1501
To ile ma w końcu ten Mięgusz m.n.p.m. (z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku :lol: )?

Zazwyczaj podaje się 2438. Czasem spotykam też 2425 - tutaj np. http://www.sprievodca.ta3.szm.com/vmengusak.html , ale też informacje podane w ww. linku są trochę sprzeczne, bo najpierw wpisane zostało 2425, ale już na mapie troszkę poniżej wyraźnie widnieje 2438.

W pełni się zgadzam, że WKT bez Mięgusza byłaby trochę niepełna. Nawet pamiętam, że ktoś tam - gdy robił relację ze swojej WKT - zatytułował ją bodajże "WKT +1" :wink:

Generalnie bardzo fajny temat (dobry sposób, żeby nie zapomnieć tego wszystkiego za 20-30 lat; ja też już się łapię na tym, że wielu moich wypadów nie pamiętam najlepiej), ale jakoś wydawało mi się, że jesteś Krabul trochę starszy :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Pn lis 03, 2014 6:16 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
kilerus napisał(a):
A jak w 2007 z Dresikiem i Kiełbasą wleźliśmy zimą na Rysy to prawie dupy mi z dumy nie urwało.


Ja pamiętam Twoje zawiśnięcie na czekanie ,a potem modelowanie fryzur przed wejściem do schronu :mrgreen:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Pn lis 03, 2014 7:21 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Ja to chyba wtedy nie miałem czego modelować. Chociaż teraz też nie za wiele :lol:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Pn lis 03, 2014 8:22 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14894
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
Krabul napisał(a):
Na taką bałuchę boję się samotnie wejść w roku 2009

Ja tam się nie dziwię, tam niejeden już sobie coś złamał, a co najmniej zwichnął.
A ilu było takich, co zawrócili pięć metrów przed szczytem!

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Pn lis 03, 2014 10:57 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10406
Lokalizacja: miasto100mostów
prof.Kiełbasa napisał(a):
trzeba wystosować pismo że MSW należy do 14stki :mrgreen:
No właśnie sęk w tym, że to ma być 14stka, podobnie jak w przypadków prawdziwych 8tysięczników. Gdyby wyższych od MSW gór było 13 to podejrzewam, że oficjalnie też by był włączony na listę, mimo że według części (pewnie nawet większości) pomiarów coś mu tam brakuje.
Inna sprawa jest taka, że tylko w przypadku włączenia go mamy jakiś polski akcent.
Rambubu napisał(a):
jakoś wydawało mi się, że jesteś Krabul trochę starszy :mrgreen:
Po wyglądzie? Jeszcze 2-ka z przodu choć już zbliża się zmiana.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Wt lis 04, 2014 10:56 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14894
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
Krabul napisał(a):
Inna sprawa jest taka, że tylko w przypadku włączenia go mamy jakiś polski akcent.

Zależy jak na to patrzeć :).
Swoją drogą aż jestem ciekawy, czy z samego tekstu traktatu granicznego nie wynika przypadkiem, że wierzchołek 2503 nie należy jednak także do Polski na tej samej zasadzie, co Żabi Wyżni.

Trzeba by sięgnąć do tekstów źródłowych, tutaj jest coś, ale trochę mało:

http://www.e-gory.pl/index.php/Dawno-te ... na-10.html
Cytuj:
Wreszcie 13.09.1902 wydano w Grazu przychylny dla Galicji wyrok: „Granica idzie od szczytu Rysów w kierunku północnym przez szczyt Żabiego, grań Żabiego i Siedem Granatów, aż do miejsca, gdzie grzbiet się kończy, spada i zaczyna się spłaszczać. Od tego miejsca idzie granica dalej do tego punktu Potoku Rybiego, gdzie od zachodu od góry Czuby mały potok wpływa do Potoku Rybiego, mniej więcej 700m przed ujściem Potoku Rybiego do Potoku Podupłazki (Biała Woda). Od tego ostatniego punktu, aż do ujścia tworzy koryto Rybiego Potoku granicę ”.


Użyty jest wyraz "Szczyt". Niedawno była cała dyskusja na temat - więc idąc po jej linii, granica idzie "linią" od wierzchołka 2499 granią między wierzchołkaimi do szczytu (wierzchołek 2503) i tam się kończy. :mrgreen:

Zdaję sobie sprawę, że na mapach jest inaczej, ale po pierwsze to by należało sprawdzić, ćzy są mapy "stanowiące prawo" (niektóre mają taki status). Poza tym wątpię, żeby na tych mapach istniała kreska do Żabiego Wyżniego.

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Wt lis 04, 2014 11:41 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Ale w szkolach uczą, że "najwyższy szczyt Polski ma 2499 m.n.p.m."


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Wt lis 04, 2014 2:40 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14894
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
kilerus napisał(a):
Ale w szkolach uczą, że "najwyższy szczyt Polski ma 2499 m.n.p.m."

Takie jest powszechne przekonanie, udokumentowane przecież także tablicami na wierzchołku 2499. No ale tekst źródłowy wyroku z 1902 odnosi się do szczytu, może przez lata interpetowano go błędnie i należy zwyczajnie "zmienić stanowisko" w sprawie?
Napiszę do KNP, żeby uwzględnili w programie wyborczym :mrgreen: .

A tak na serio - ciekaw jestem opinii jakiegoś znającego się na rzeczy historyka, wystarczy żeby była kiedyś jakaś umowa podparta mapką i może być już znacznie trudniej, obstawiam jednak - że jest jedynie wyrok z Graz i "powszechne przekonanie", a błędne przecież, co do tego gdzie znajduje się szczyt Rysów.

BTW.
To wcale nie byłby żaden prcedens. Od lat jest spór o przebieg granicy włosko-francuskiej w okolicach wierzchołka Mont Blanc. Nikt o to się specjalnie nie bije - Włosi robią mapy po swojemu a Francuzi po swojemu i tyle.

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Wt lis 04, 2014 2:57 pm 
Stracony

Dołączył(a): N wrz 14, 2008 5:52 pm
Posty: 5846
Lokalizacja: Górny Śląsk
Fajnie i przyjemnie poczytać jak się człowiek z roku na rok rozwija :)
Piszę bez złośliwości, rzeczywiście tak myślę.
I nie pyta o jakieś idiotyzmy, tylko krok za krokiem, czasem większym, czasem mniejszym robi co trzeba.

_________________
-------------------------------------------------
Studenckie Koło Przewodników Górskich "Harnasie" w Gliwicach zaprasza na kurs przewodnicki :)
http://www.skpg.gliwice.pl/kurs/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: 20 x 2438,4
PostNapisane: Wt lis 04, 2014 11:24 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn wrz 05, 2005 9:12 am
Posty: 6269
Lokalizacja: Warszawa/Skierniewice
Nie ma jak MSW.. echh 8)
KrabulFajnie się czyta, dzięki "nalatuje mi trochę wspomnieniami.." Graty!

_________________
Pozdrawiam
Jacek
Obrazek

___________
..Umiem być ciszą, Kończę się w twoim śnie, Ostatnie echo jest ciszą to miejsce gdzie kończy się twoje spojrzenie..


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 61 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL