Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N cze 30, 2024 11:09 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 15 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz sie 20, 2015 11:47 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10407
Lokalizacja: miasto100mostów
Jazda autostradą dłużyła się niemiłosiernie, a ssanie w żołądku stawało się coraz bardziej dotkliwe. Po minięciu drugiego z kolei miejsca spod znaku amerykańskiej sieciówki na dwudziestometrowym słupie decyduję, że staję w następnym miejscu, obojętnie co by to miało być. Okazja nadarza się po kilkunastu kilometrach. Zjeżdżam, parkuję, mimo sporego ruchu na drodze miejsce wydaje się dziwnie opustoszałe... Żołądek nie pozwala jednak odjechać i z mieszanymi uczuciami wchodzę do środka.

Ni to stołówka, ni to bar samoobsługowy, ni to restauracja. U góry szeroka tablica z menu, za szybą leżą jakieś kotlety i ziemniaki, tacki i talerze są wystawione jakby można było samemu sobie nałożyć, no ale ta szyba – o co tu chodzi?
- ‘Dobry wieczór’ – witam panią z obsługi, która właśnie wyszła z kuchni
- ‘Obry’
- ‘Proszę pani, ten kotlecik po mojej lewej ostatni, to co to jest dokładnie?’ – pokazuję średnio apetycznie wyglądającą opanierowaną materię z kleksem żółtego gluta będącym pewnie w poprzednim wcieleniu serem
- ‘Kapitański przecież’ – pani bufetowa pokazuje mi ręką tabliczkę umieszczoną na lodówce: DZIŚ POLECAMY: GULASZ, GOŁĄBKI, UDKO PIECZONE. Po chwili chyba dotarła do niej mało spójna z rzeczywistością treść, ale skwitowała to jedynie nieokreślonym ruchem ręką. W tym momencie jako żywo stanęła mi przed oczami scena przykręcania talerza do stołu w ‘Misiu’ i zrozumiałem, że niechcący cofnąłem się w czasie 40 lat.
- ‘Dobrze, to ja poproszę przecież kapitańskiego, ziemniaczki i surówkę z czerwonej kapusty.’
No to jedziemy. Talerz na wagę, tarowanie, kotlet na talerz, ważenie, zapisywanie w zeszycie, tarowanie, ziemniaki na talerz, zapisywanie w zeszycie... Czeski film. W tym momencie z klopa wychodzi spocony ochroniarz i zapina rozporek. Siega po paczkę fajek, wyciąga jedną i zaczyna miętosić w palcach. ‘Ależ mamy upały, pani Madziu....’ – ciężko siada na krześle i patrzy na mnie jakby chciał uzyskać przyzwolenie do zapalenia w chłodniejszym wnętrzu. Nie ma opcji facet, nie będziesz mi tu smrodził przy jedzeniu. Tymczasem przecież kapitański powędrował do mikrofali.
- ‘35,40’
- ‘Ile?’ Aż się zakrztusiłem. Tutaj z kolei przed oczami stanęła mi scena ze ‘Sztosu’ – ‘A ta golonka to kilo osiemdziesiąt, taaaaaaaaak?’. Nie było sensu polemizować. Dostaję zbyt gorące jedzenie i parzę usta ziemniakami. I tak nic nie jest w stanie zepsuć mi dobrego humoru po dwóch dniach spędzonych w górach. Nawet pani Madzia zdała się uprzejmniej spojrzeć zza bufetu.


-----

Całe dwa dni w Tatrach. Tego dawno nie grali. Z kim by tu można pojechać? Kiełbasa niestety zgłasza problemy, spróbujmy innej opcji.
‘Hej, jadę w Tatry na piątek i sobotę, może dołączysz’
‘Może i tak, na co chcesz jechać?’
‘Planowałem Grań Baszt i coś w okolicy, ale wiem że byłaś niedawno, właśnie przeglądam Twoje relacje. Na drugi dzień może Hruby’
‘Na Soliska bym pojechała, miałam w planach tę grań’
Hmmmm, też miałem w planach ale nie grań tylko samo Wielkie Solisko jakąś prostą drogą 0+. Grań jest z tego co mi wiadomo dwójkowa, więc może być grubo. Rzut oka na forum, czytam opisy Mooliczka i Roha z Kilerusem.
‘Nie wiem, czy dla mnie nie będzie za trudno, ale z liną mógłbym popróbować’
A zatem Soliska. Gdzieś pisali, że to jest nawet II/III, no zobaczymy. Muszę jeszcze pojechać do kumpla po plecak, bo mój chwilowo był niedostępny. Jadę pod stare mieszkanie, z którego się wyprowadzili miesiąc wcześniej. Siła przyzwyczajenia. A czas nagli. Na szczęście wszystko udało się sprawnie załatwić i w czwartek wieczorem zgarniam Olgę z Matecznego.

Jedziemy do Szczyrbskiego Jeziora. Jesteśmy na miejscu jakoś przed pierwszą w nocy. Idziemy spać w samochodzie i wstajemy po piątej. Przepak i szybkie śniadanko i jesteśmy gotowi do drogi. Od parkingu poniżej tej kładki dla pieszych do schroniska pod Soliskiem wychodzi nam 1h02. Całkiem niezły czas jak na 500m podejścia, ale do budynku wchodzimy dobrze zziajani. Jest bardzo ciepło. We wnętrzu głównej Sali krajobraz iście apokaliptyczny. Wszystko wygląda tak, jakby parę godzin temu zakończyła się całkiem niezła libacja. Niedopite piwa, niedojedzone resztki, na parapecie na zewnątrz w połowie pokrojona cukinia, albo gospodarze poszli spać wcześniej i ktoś sobie tm dobrze poużywał, albo...świadczy to o gospodarzach. Syf straszny, a była już godzina 7. Nabieramy wody do butelek i ruszamy na Skrajne Solisko. Pod krzyżem meldujemy się po 25 minutach, pogoda jest przepiękna, kolory ostre, obawiam się trochę udaru słonecznego. Jakaś dwójka Słowaków właśnie zbiera swój biwak. Będą to ostatnie osoby jakie mamy spotkać tego dnia.

1. Piątkowy poranek, perspektywa dwóch dni w górach, słońce i kwiaty - coś pięknego
Obrazek

2. Podejście na Młynickie Solisko
Obrazek

3. Rzut oka wstecz w kierunku Skrajnego
Obrazek

4. I w troszkę szerszej perspektywie
Obrazek

Rozpoczynamy przejście granią. Wiadomo było, że pierwszy odcinek nie będzie stanowił jakiegoś większego problemu. Dość szybko się przemieszczamy, obchodzimy jedną lub dwie niewielkie turniczki i po kilku minutach osiągamy Smrekowicką Przełęcz. Stąd czeka nas 200m podejścia na Młynickie Solisko. Typowa kondychówa w łatwym terenie, na szczęście już ostatnia tak długa tego dnia. Trudności drogi powoli acz stopniowo się zwiększają. Na razie nie stanowi to jeszcze jakiegoś problemu, czasem trzeba strawersować jakąś ściankę, czy użyć rąk na grani. Tymczasem słońce wzniosło się już całkiem wysoko i już wiem, że zabrałem na tę trasę zbyt mało wody. Podejście light&fast zamieni się wkrótce w dry&slow. Przechodzimy kolejne dwa Soliska – Szczyrbskie i Furkotne. Dobrze, że część trawersów robi się po stronie Doliny Furkotnej, gdzie od czasu do czasu pojawiają się zacienione miejsca. Tymczasem od wschodu dają się zaobserwować pierwsze podnoszące się obłoki i powstaje pytanie, czy w ogóle dane nam będzie przejście całej zaplanowanej trasy.

5. Dolina Młynicka w całej okazałości
Obrazek

6. I rzut oka na druga stronę
Obrazek

7. Zaczyna się zabawa
Obrazek

Z okolic Furkotnego Soliska zaczęły otwierać się trochę szersze widoki na dalszą część grani. Ależ to jeszcze kawał! – pomyślałem patrząc na Pośrednie Solisko. Na Pośrednie kawał – a całość? Na Wysokiej Ławce przygotowujemy się powoli do zwiększenia stopnia trudności trasy. Od wierzchołka następnej turni – Małego Soliska ma to być II. Trasa wymaga od tego punktu – przynajmniej dla nas – użycia liny. Właściwie wszystko do tej pory robiłem na żywca, także jest to pewnego rodzaju nowość. Na Małym Solisku się wiążemy i Olga, mająca nieporównywalnie większe doświadczenie, zaczyna prowadzić. Tak będzie właściwie przez cały dzień. Pierwszy etap zejścia na Soliskową Przełęcz to kawałek eksponowanej grani, z którego wkrótce trzeba uciekać na prawo przed uskokiem. Mocne miejsce, przynajmniej dla mnie, ale lina dodaje +10 do psychy. Jednak solidna II w zejściu na osobie niewspinającej się robi wrażenie. Dalej już prostszym terenem trawersujemy po stronie Młynickiej Doliny na Soliskową Przełęcz. Ufff, pierwszy trudny odcinek za nami.

8. Coraz więcej za nami
Obrazek

Zabawa jednak dopiero się rozkręca, po łatwiejszym fragmencie podejścia na Skrajną Soliskową Turnię meldujemy się na szczycie i po kawałku przebytym ostrzem grani znowu docieramy do trudniejszego miejsca. Gdzieś w tym punkcie przechodzimy przez charakterystyczny tunel utworzony przez nie do końca stykające się głazy. WHP rzecze, że szczupłe osoby mogą się nim przecisnąć, ale chyba trzeba by mieć posturę Pigmeja. Pod koniec poziomej grani SST już z daleka było widać stanowisko zjazdowe, najlepszy dowód że nikt normalny stamtąd nie schodzi. A jednak Olga poprowadziła jakoś w miarę przystępne zejście, z którego najlepiej pamiętam krótki trawers pod charakterystycznym okapem i zaraz potem konieczność złapania stopnia, na którym wcześniej się stało i opuszczenie na samych ramionach. Miejsce mocne, ale o dziwo całkiem przyjemne do zejścia. Docieramy do Niżniej Soliskowej Ławki i robimy przerwę na picie. Jest bardzo ciepło, emocje też robią swoje. Jadę właściwie już na oparach wody, a wiem, że przed nami wciąż parę godzin na grani. Poruszamy się – zwłaszcza w bardziej wymagającym terenie – dość wolno.

9. Kluczowy moment drogi - przynajmniej w moim odczuciu
Obrazek

10. Trawersy, trawersiki...
Obrazek

Ociężale podnosimy się z miejsc i idziemy walczyć dalej. Wiemy, że do końca największych trudności, Leskowskiej Przełęczy, całkiem niedaleko. Rozpoczynamy wejście na Zadnią Soliskową Turnię. Olga pomknęła do góry, ale po dziesięciu metrach na dłuższą chwilę zatrzymała się w miejscu. Ciekawe – z dołu nie wygląda to wcale tak źle. Partnerka mówi natomiast, że miejsce jest nieprzyjemne. Ale po chwili spokojnie je przechodzi i zakłada dalej jakiś przelot. Kolej na mnie. Bez przeszkód dochodzę do ‘płyty przerżniętej pęknięciem’. I dalej coś nie puszcza. Summitery w swojej relacji to miejsce skomentowali „To jest III-ka? o_O”. Nie wiem ile to miało w każdym razie naprawdę trudno było mi się do tego zabrać. Najpierw należało stanąć na odpęknięciu, niestety reszta formacji całkiem mocno od siebie odpychała. Wiedziałem, że 2 metry wyżej już jest lepiej i w końcu decyduję się na atak. Daję dobrze z łap i jestem na górze. To było naprawdę mocne. Zejście na Pośrednią Soliskową Ławkę również nie należało do najprostszych. Z tego co pamiętam, tam również były jakieś stanowiska zjazdowe, ale gdzie tam. Zapomnij. Zanim zdążyłem zaproponować zjazd, Olga rzeźbiła już 10m niżej. Trudności okazały się umiarkowane, nie wyróżniały się jakoś specjalnie na tle reszty trasy.

11. Ładnie podświetlona Hlińska Turnia
Obrazek

A zatem teraz Soliskowe Czuby. Można je dość przystępnie obejść do stronie Doliny Furkotnej, ale my napieramy do góry. To znaczy, ja bym poszedł dołem, ale cały czas jesteśmy związani, więc nie mam większego wyboru. Okazuje się jednak, że z ostatniej z Soliskowych Czub nie ma dogodnego zejścia i musimy obniżyć właśnie na stronę Dol. Furkotnej. Leskowską Przełęcz osiągamy trawersem. Tutaj zaczyna się łatwiejszy teren i lina wędruje do plecaka. Wyżni Furkotny Staw mieniący się czystą, smaczną wodą powoduje tortury. Język już całkiem mocno przysechł mi do gardła. Jeszcze spory kawał grani przed nami, ale teraz, z racji mniejszych trudności, powinno pójść znacznie szybciej. Od Skrajnego Soliska minęło już jakieś 7h wędrówki.

12. Z Pośredniego Soliska, już po kluczowych trudnościach
Obrazek

13. Z Wielkiego Soliska nie mieliśmy spektakularnych widoków
Obrazek

14. Olga nie traci czasu na postojach
Obrazek

Na Pośrednie Solisko niemal wbiegamy i prawie się nie zatrzymując kontynuujemy do Wyżniej Soliskowej Ławki. Wielkie Solisko jest tuż przed nami, ale tędy na nie nie wejdziemy. Trawersujemy wierzchołek po stronie Doliny Młynickiej przekraczając jeden parszywy, kruchy żleb. Olga zrzuca tam nie tyle telewizor, co lodówkę przemysłową. Osiągamy grań po północnej stronie szczytu i wchodzimy na Wielkie Solisko po litym, momentami nieco eksponowanym grzbiecie. Wspinamy się na skalnego grzybka i kontemplujemy otoczenie. Widoki, na które zwracam uwagę po raz pierwszy od dłuższego czasu, nie porywają. Widoczność nie jest najlepsza, ale całkiem efektownie prezentują się błyszczące w dole stawy. Woda… W pewnym momencie wpadam na genialny pomysł i otwieram filety z makreli w sosie pomidorowym. W życiu bym nie pomyślał, że to może tak skutecznie ugasić pragnienie. Rybę zjadamy z Olgą na pół, ale sos wylizuję sam do ostatniej kropli. Posiadówa na szczycie trwa z pół godziny, ale w końcu zbieramy się, aby dokończyć naszą dzisiejszą trasę. Podejmujemy decyzję, że grań Bystrych Turniczek wycenianą na II już sobie podarujemy i za Soliskowymi Kopami schodzimy na stronę Doliny Młynickiej. W pewnym momencie Olga śmieje się, że Tatry mają dla mnie niespodziankę i podnosi z trawy… prawie pełną butelkę czystej wody mineralnej. Nieprawdopodobne! Ah, jak smakowała ta woda! Pół godziny później jesteśmy przy szlaku i schodzimy na nocleg.

Dzień drugi

Sobota zaczyna się od mocnego podejścia na Furkot. Na wierzchołku jesteśmy ok. 7 rano. Widoki zapowiadają się lepiej niż w piątek, choć poprzedniego dnia poranek też był ładny, a zepsuło się potem. Na Furkocie nie siedzimy długo, właściwie od razu ruszamy w stronę bardzo przysadzistego z tej perspektywy Hrubego. Zależało mi na wejściu na ten wierzchołek, gdyż była to najwyższa wybitna tatrzańska góra, na której jeszcze nie byłem. Prowadząca nań grań jest raczej łatwa, w dwóch miejscach należy się obniżyć raz na stronę Niewcyrki a kolejnym razem na stronę Młynickiej. Dopiero pod sam koniec, już za zwornikiem grani wschodniej pojawiają się 2 pochyłe płyty, które wywołują nieco emocji. Poprzedniego dnia zastanawialiśmy się nawet czy nie zaatakować Grani Hrubego, ale zrezygnowaliśmy ostatecznie z tego pomysłu. Poruszamy się zbyt wolno, aby udało nam się zrobić całość, która pewnie jest zarówno trudniejsza jak i jeszcze dużo dłuższa niż Soliska. Ponadto lina, którą dysponowaliśmy (24m) mogła by się okazać za krótka do zjazdu początkowym kominem i trzeba by było kombinować. Zostajemy więc przy pierwotnym planie wędrówki na wschód.

15. Pięknie wyglądały z Furkotu stawy w Furkotnej
Obrazek

16. Krywań i Dolina Niewcyrka z Hrubego
Obrazek

17. Szczyrbski Szczyt i Baszty
Obrazek

18. Olga na Hrubym
Obrazek

Na Hrubym jemy śniadanie i podziwiamy otoczenie. A jest co. Szczyt ten jest wybornym punktem widokowym na 3 ogromne, głęboko wcięte doliny (zwłaszcza Hlińska robi wrażenie). W polskie Tatry można zajrzeć od kuchni – Czerwone Wierchy, Giewont, otoczenie Doliny Pięciu Stawów – do wyboru do koloru. Do tego monumentalny Krywań, na prawo od niego zielone Kopy Liptowskie. Mało? Na wschodzie doskonale widoczna Grań Baszt i najwyższe szczyty Tatr. No i nasza wczorajsza zdobycz – Soliska na południu. Wiem, że w to miejsce, dla jego klimatu i widoku, na pewno będę jeszcze wracał.

19. I już w dół, w stronę odległej Szczyrbskiej Przełęczy
Obrazek

20. Koprowy Wierch był z nami cały czas
Obrazek

Lajtowa część sobotniej wycieczki za nami, można się przygotować do solidnej górskiej roboty. Zejście z Hrubego na Przehybę prowadzi dwoma równoległymi drogami – albo ściśle granią, albo początkowo z powrotem w stronę Furkotu i w lewo, trawiastym zachodem poniżej grani. Oczywiście wybieramy tę pierwszą opcję miejscami obniżając się delikatnie na prawą stronę. Grań wymaga użycia rąk, ale nie dostarcza jakichś wielkich emocji. Do czasu... Podchodzimy pod wyraźne spiętrzenie Młynickiej Turni. Przewodniki mówią, żeby tę turnię omijać – można podobno z obu stron. Ale Olga ani o tym myśli. Choćby miała schodzić na tę samą stronę i następnie trawersować, turnia musi zostać zdobyta. Szybko wchodzi obłymi wantami na wierzchołek. Przystawiam się do tego fragmentu i... no kurde nie wejdę. Jednak żywcowanie to inna historia. Przymierzam się jeszcze dwukrotnie i nie bardzo idzie, cofam się ponownie do bezpiecznego terenu. Nagle zauważyłem wygodny stopień dla lewej nogi. To powinno znacznie pomóc. Ok, dałem radę. Młynicka Turnia zdobyta. A zejście od strony wschodniej? Zaczyna się piękną przewieszką, o schodzeniu nie ma nawet mowy. Tędy to chyba i śp. Mistrz Cywiński nie schodził – myślę sobie. Zakładamy zjazd – liny starczyło nam i-de-al-nie na samą Przełączkę nad Wielkim Ogrodem.

21. Jeden z wielu kruchych trawersów po stronie Doliny Hlińskiej
Obrazek

22. Zjazd z Młynickiej Turni
Obrazek

Straciliśmy nieco czasu na tę nadprogramową zabawę, ale w sumie nigdzie się specjalnie nie spieszymy. Tym razem, pomny doświadczeń dnia poprzedniego, na grań zabrałem 2 duże butelki wody – 3,5l, także pod tym względem powinno być lepiej. Kontynuujemy graniówkę przez oba wierzchołki Kolistej Turni do Przełęczki nad Małym Ogrodem. Stamtąd wchodzimy na Szczyrbską Turniczkę, a za nią musimy obejść charakterystyczne miejsce z głęboko wciętą szczeliną między dwoma kolejnymi. Idziemy nieprzyjemnym trawersem po stronie Doliny Hlińskiej, za szczerbinką Olga wraca na grań, a ja dalej trawersuję, spotykamy się kilkanaście metrów dalej. To było dość kruche i mało przyjemne miejsce, wzmożona uwaga wymagana.

23. Rzut oka wstecz, doskonale widoczny ząb Młynickiej Turni, z której zjechaliśmy, było to jedyne użycie liny na trasie
Obrazek

24. Już na Szczyrbskiej, szczyt coraz bliżej, teraz będzie łatwo
Obrazek

Tak oto dochodzimy do Szczyrbskiej Przełęcz, za którą podobno miało zrobić się łatwiej. Przy obchodzeniu ostatnich turni zbyt mocno obniżam się na stronę Doliny Młynickiej, Olga pomknęła już na zachodnią grań Szczyrbskiego. Teraz gonię ją sapiąc jak lokomotywa, w końcu zrównujemy się w połowie podejścia. Hruby Wierch oddalił się już od nas spory kawałek. Łatwy teren sprzyjał dobremu tempu i na Szczyrbskim meldujemy się ekspresowo. Kolejny fenomenalny punkt widokowy, równie wspaniały jak Hruby Wierch. Krywań nie wydaje się z niego co prawda tak potężny, ale w zamian dostajemy lepszy widok na Mięguszowieckie Szczyty i okolice. Z wierzchołka Hrubego Wierchu droga zajęła nam 3h15min, co nieznacznie przekroczyło wycenę Cywińskiego, a jednak on zakładał obejście Młynickiej Turni. Ten odcinek grani obiektywnie był sporo łatwiejszy niż Soliska, natomiast miejscami przebieg trasy nie był oczywisty i szczególnie na parchatych trawersach trzeba było mocno uważać.

25. Szczyrbski jest KAPITALNYM punktem widokowym - od Giewontu po Wysoką
Obrazek

26. A tutaj Soliska i Krywań
Obrazek

27. A tutaj Baszty
Obrazek

Na Szczyrbskim Olga była już chyba ze trzy razy. W drodze na Młynicką Przełęcz postanawiamy ominąć mało przyjemny – podobno – odcinek graniowy i zejść kawałek grzędą do żlebu spadającego w stronę Koziego Kotła. Żleb ten okazał się naprawdę nieprzyjemny. Nie dość, że wszystko się tam sypało, to jeszcze w jego połowie natknęliśmy się na dwa kilkumetrowe progi. W dodatku z dołu podchodziła para Słowaków i nie chcieliśmy im zwalić połowy gór na głowy. Po kilku minutach i pokonaniu przez nas łatwiejszego (położonego wyżej) progu spotykamy się z nimi pod progiem niższym. My na górze, oni na dole i wszyscy zastanawiają się jak by ten prożek pokonać. W końcu Słowak – starszy facet – wyszedł ze żlebu na ograniczającą go ściankę i stanął na naszej wysokości kilka metrów obok. W tym czasie wyciągnął z plecaka linę, zawiązał pętlę i zrzucił swojej partnerce, która obwiązała się nią pod pachami. Patrząc na te operacje nie zwróciłem uwagi, że Olga pokonała kilka metrów dzielących ją od mężczyzny i przymierza się powtórzyć jego drogę w przeciwnym kierunku. Ja i Słowaczka patrzymy na siebie nie do końca wiedząc co zrobić. Możliwości asekuracji w tym miejscu były naprawdę marne, facet przerzuca sobie linę przez ciało trochę podobnie jak do klucza i w ten sposób chce asekurować swoją towarzyszkę. Najprostsza droga, żeby pierdyknęli oboje. Kiedy kobieta mówi, że woli iść żlebem, a nie ścianką, Słowak chce rzucić mi linę, abym ja ją przyasekurował (‘to też jest horoleżec! – mówi wskazując na mnie) i robi to mrucząc jeszcze coś pod nosem na ‘żeny’. To trzeba było z ‘żeną’ na spacer do parku iść. Olga patrzy na to wszystko już z dołu i krzyczy do mnie, żebym się nie wygłupiał z tą liną. Próbuję znaleźć jakiś głaz czy występ, przez który można by ją zarzucić, ale znajduje tylko dwa i to minimalne, kilkucentymetrowe. Kobieta daje znak swojemu facetowi, żeby przetrawersował do mnie i żeby to on asekurował. Mnie cała ta sytuacja zaczyna mocno już wkurzać, bo tracimy czas w jakimś parchatym żlebie a kawał drogi przed nami. Ale w dół iść nie mogę. Nie pozostało mi nic innego jak skopiować drogę Olgi. Nawet nie było tak źle. Życzymy Słowakom powodzenia (potem najprawdopodobniej ich widzieliśmy na szczycie, także dali radę) i schodzimy bardziej połogim ale cholernie sypkim odcinkiem żlebu. Po chwili meldujemy się na dole i trawkami trawersujemy do Młynickiej Przełęczy, na której jesteśmy 10 minut później. To już chyba lepiej było schodzić granią, mniej stresu by było, ale kto mógł wiedzieć.

28. I co ci chłopie po tej linie w takim terenie...
Obrazek

29. Wschodnia grań Szczyrbskiego Szczytu, tę część ominęliśmy
Obrazek

30. Widoczek z Hlińskiej też jest całkiem zacny
Obrazek

31. ...i można ładnie zajrzeć co się dzieje nad Hińczowymi Stawami
Obrazek

Kilkanaście minut później siedzimy już na zworniku Grani Baszt, Hlińskiej Turni. Otwiera się szeroki widok na otoczenie Doliny Mięguszowieckiej. Powstało pytanie co robić dalej, plan maksimum zakładał dostanie się jakoś do Niżniej Koprowej Przełęczy a nawet pociągnięcie do Koprowego Szczytu. Jednakże największym problemem stanowiło zejście z Hlińskiej Turni na Hlińską Przełęcz. Uskok Hlińskiej Turni to mocne II w zejściu. Decydujemy się na wariant za I czyli zejście w kierunku Basztowej Przełęcz a potem trawers całej wschodniej ściany Hlińskiej Turni ‘kozią percią’ aż do grani schodzącej ku Hlińskiej Przełęczy poniżej jej uskoku.

32. Kozia perć..., żart jakiś chyba
Obrazek

Pod Basztową Przełęcz docieramy bez przeszkód, faktycznie w dół prowadzi jakiś trawiasty zachód. Nie zastanawiając się długo zaczynamy schodzić. Pierwsze minuty to obniżenie się kilkadziesiąt metrów po trawie używając głównie swoich tyłków. Następnie rozpoczynamy trawers trawiasto – kamiennym zboczem przez małe depresje i żeberka. Faktycznie miejscami ścieżka wygląda jakby jakaś zabłąkana kozica przeszła tędy jakieś 5 lat temu. Ale tylko miejscami. Poza tym to nic tu nie wygląda. Trawers trawiastym zboczem nachylonym miejscami pod kątem 70 st. z luźnymi kamieniami sypiącymi się spod nóg. Idziemy z coraz mniejszym przekonaniem, trawersujemy jeden żlebik, w końcu dochodzimy do kolejnego, znacznie większego. Podobno tędy w górę wiedzie też jakaś jedynkowa droga na szczyt Hlińskiej. ‘Sławek, ja to pieprzę. To nie jest teren na chodzenie. Chcesz, to strawersuj ten żleb i zobacz za tym węgłem czy jest trochę lepiej’. Patrzę i coraz bardziej dochodzi do mnie, że chyba nie ma co dalej kusić losu i trzeba po prostu stąd spier.dalać. Tak na dobrą sprawę nawet na myśl o powrocie pod Basztową Przełęcz robi mi się ciepło. Decyzja zapadła – wracamy. Ale wcale nie okazało się to takie proste. W pewnym momencie mieliśmy problem z dogadaniem się, którędy my tu właściwie przyszliśmy. A było to dziesięć minut wcześniej! W końcu znajdujemy drogę, przechodzimy cały ten syf, jeszcze z ciekawości idę obejrzeć jak wygląda żleb spadający z Basztowej Przełęczy do Mięguszowieckiej. Brrrrrrrr. Nauka na przyszłość - jedynkowe trawersy jakimiś w ogóle niechodzonymi parchami odpuścić z góry. Kto wie czy nie lepiej było popróbować tą dwójkową granią. Ale teraz to już nieważne, decydujemy się na zejście nad Wyżni Kozi Staw i powrót w dolinę.

Podsumowanie tego wyjazdu to zrobienie dwóch długich graniówek otaczających Dolinę Młynicką od zachodu i północy. Zależało mi na tym rejonie gdyż do tej pory poznałem go tylko pobieżnie. W dodatku jakiś czas temu założyłem sobie wejście na wszystkie wybitne szczyty Tatr wyższe niż 2200m n.p.m. Jest ich ok. 30. 3 padły łupem teraz – Wielkie Solisko (choć są wątpliwości co do jego wybitności), Hruby Wierch i Szczyrbski Szczyt. Zostały mi do zrobienia jedynie 2 – Szatan i Miedziane. Wyjazd oceniam bardzo dobrze pod każdym względem, pozostał lekki niedosyt z powodu wycofu w sobotę, ale uważam że decyzja była słuszna, po prostu wybraliśmy niewłaściwą drogę.

-----

Zatopiony w myślach ledwo zauważyłem, że ‘kapitański przecież’ w całości zniknął już z mojego talerza, podobnie jak reszta obiadu. Wychodzę z baru, przenoszę się z powrotem do roku 2015 i ruszam do domu. Jeszcze tylko jakieś 100km.

foty niemal wszystkie Olgi, moje są te marne, dzięki za uwagę

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz sie 20, 2015 12:44 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
Gratuluję, ŚWIETNE! Relacja, z jej wstępem i zakończeniem, oba przejścia, pogoda, zdjęcia, wszystko! :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz sie 20, 2015 3:06 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 24, 2011 7:54 pm
Posty: 2482
Jak zawsze świetnie mi się czytało. Czasami miałem wrażenie, że idę tamtędy za Wami ;)
Super, że Ci pogoda i towarzystwo dopisało. Świetny wypad!

Z tym zejściem do Mięguszowieckiej - moim zdaniem, bardzo dobra decyzja o odwrocie - generalnie zejście do tej doliny z masywu Baszt (ogólnie) to jest jakiś mrok mroków i nikt tak nie chodzi ;)

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz sie 20, 2015 3:34 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1502
Piknie, ale ewidentnie brakuje dokładniejszego namiaru na "restaurację"! 100 km od Wrocławia - to gdzieś pod Opolem będzie? Który to kilometr autostrady to już pewnie uwagi nie zwróciłeś? Jakaś oficjalna nazwa lokalu funkcjonuje? Szyld jakiś jest wyraźny? Problemy żołądkowe dnia następnego nie wystąpiły?

Ale tak poza tym to gratulacje :wink: Też chciałbym lepiej poznać ten rejon, w dodatku powoli zbierając sobie szczyty do KT, więc pewnie wybiorę się tam kiedyś - może uda się jakoś w przyszłym roku. Na grani Solisk szliście tylko na lotnej (łącznie z tą 'płytą przerżniętą pęknięciem’ za III)?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz sie 20, 2015 5:03 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14900
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
Krabul napisał(a):
facet przerzuca sobie linę przez ciało trochę podobnie jak do klucza i w ten sposób chce asekurować swoją towarzyszkę. Najprostsza droga, żeby pierdyknęli oboje.

To zupełnie normalna asekuracja w takim terenie, ważne jak i gdzie się stoi i żeby lina tarła o skały.

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz sie 20, 2015 5:23 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt wrz 02, 2014 7:06 pm
Posty: 699
Lokalizacja: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwy- rndrobwllllantysiliogogogoch
Świetnie, barwnie i zajmująco napisane! W dodatku dobre zdjęcia. No i sama wycieczka! Oklaski!

_________________
Zob za zob, glavo za glavo,
Zob za zob, na divjo zabavo!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz sie 20, 2015 7:09 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn paź 29, 2007 8:31 pm
Posty: 3189
Lokalizacja: Nowy Sącz
Porobi taki ładne zdjęcia i już cholera są chęci wyjazdu na Furkot :evil:

_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz sie 20, 2015 9:13 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
Krabul jak zwykle relacja pierwsza klasa :D graty za dwa świetne przejścia :D
Jeżeli chodzi o Grań Solisk to faktycznie zabawa zaczyna się od Furkotnego Soliska. Mi brakuje właśnie odcinak od Furkotnego do Leskowskiej. Trzeba będzie go kiedyś pociągnąć ;)
Ten żleb z Wyżniej Soliskowej Ławki faktycznie dziadostwo. Też mi coś tam poleciało na szczęście nie tak duże jak Wam. Natomiast zastanawiam się do dziś gdzie Paryski widział drogę za "0+" z tej przełęczy granią na Wielkie Solisko :?:

Natomiast jeżeli chodzi o grań z Hrubego to szkoda, że obeszliście dołem ten odcinek grani ze Szczyrbskiego. Fajne tam były fragmenty. Szedłem tą grań w odwrotnym kierunku i też był plan pociągnąć do Hrubego ale skończyliśmy na Młynickiej Przełęczy bo już było późno. Nie za miło wspominam z niej zejście bo rozwaliłem tam aparat.

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz sie 20, 2015 10:08 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Świetna relacja, świetne zdjęcia, świetne drogi.

Wy to wiem czemu, ale jakoś tak wszyscy się uparli żeby iść Soliska w kierunku przeciwnym do opisu WHP...
Grań Hrubego nie jest trudniejsza od Solisk. Co do długości, to też podobnie.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt sie 21, 2015 1:27 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1144
Lokalizacja: Łódź
Masz takie pióro ( klawiaturę właściwie ), że dłonie się pocą przy czytaniu.
Lina faktycznie daje poczucie bezpieczeństwa, postanawiam nosić.
Krabul napisał(a):
Zostały mi do zrobienia jedynie 2 – Szatan i xxxx

Weź mnie wpisz w kalendarzyk, proszę.

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sie 22, 2015 11:34 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Fragment o Misiu i Sztosie mnie rozwalił :lol: To moje dwa ulubione filmy!

Świetnie napisane Krabul. Akcja dobra jak zwykle. Z resztą z Olgą nie może być nudno. Gratulacje!

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 23, 2015 10:00 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4470
Lokalizacja: GEKONY
Przeczytam później na spokojnie, ale po zdjęciach widzę, że druga młodość Ci się zaczyna :mrgreen:

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 23, 2015 7:50 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
relacja petarda i mimo że miałem niemal relację live z akcji to właśnie na te foty i tekst czekałem !
Olga -nie ma foty "poziomki" z grzyba na solisku to nie zaliczamy :mrgreen:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 24, 2015 8:32 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10407
Lokalizacja: miasto100mostów
Dzięki za gratulacje.
Madness napisał(a):
Z tym zejściem do Mięguszowieckiej - moim zdaniem, bardzo dobra decyzja o odwrocie - generalnie zejście do tej doliny z masywu Baszt (ogólnie) to jest jakiś mrok mroków i nikt tak nie chodzi ;)
Gdyby to był początek dnia, to pewnie napał nie pozwoliłby nam na odwrót. Szczerze mówiąc na podstawie opisu to ja się spodziewałem tam jakiegoś ewidentnego zachodu jak np. Ławka Dubkego lub Niemiecka Drabina, może trochę bardziej trawiastego. A tymczasem wyglądało to tak:

Obrazek

Sorry za jakość, nie znalazłem nic lepszego, doszliśmy do tego żlebu oznaczonego strzałką, o dziwo nim właśnie prowadzi również inna droga prosto na Hlińską. Jedynkowa...
Rambubu napisał(a):
Piknie, ale ewidentnie brakuje dokładniejszego namiaru na "restaurację"! 100 km od Wrocławia - to gdzieś pod Opolem będzie? Który to kilometr autostrady to już pewnie uwagi nie zwróciłeś? Jakaś oficjalna nazwa lokalu funkcjonuje? Szyld jakiś jest wyraźny? Problemy żołądkowe dnia następnego nie wystąpiły?

Ale tak poza tym to gratulacje :wink: Też chciałbym lepiej poznać ten rejon, w dodatku powoli zbierając sobie szczyty do KT, więc pewnie wybiorę się tam kiedyś - może uda się jakoś w przyszłym roku. Na grani Solisk szliście tylko na lotnej (łącznie z tą 'płytą przerżniętą pęknięciem’ za III)?
To było jakoś za Górą św. Anny jadąc w stronę Wrocławia, nazwa chyba na 'R', nie chce mi się sprawdzać szczegółów. Ale żadnych złych objawów nie stwierdzono, czyli może wszystko było świeże. Grań Solisk tylko na lotnej i asekuracja na odcinku Małe Solisko - Leskowska.
grubyilysy napisał(a):
To zupełnie normalna asekuracja w takim terenie, ważne jak i gdzie się stoi i żeby lina tarła o skały.
Wiem, ale facet nawet się nie starał zaprzeć lub znaleźć odpowiedniego miejsca. Zresztą - tam po prostu takiego nie było.
gouter napisał(a):
są chęci wyjazdu na Furkot
Ciągnij do Hrubego, bardzo przyjemna i nietrudna graniówka.
kilerus napisał(a):
Grań Hrubego nie jest trudniejsza od Solisk. Co do długości, to też podobnie.
Właśnie miałem Cię pytać, bo chyba jesteś jedyną znaną mi osobą która przeszła je obie. Naprawdę jeśli chodzi o długość to Grań Hrubego nie przebija Solisk?
m__s napisał(a):
Fragment o Misiu i Sztosie mnie rozwalił :lol: To moje dwa ulubione filmy!
Właśnie 'Sztos' oglądałem jakoś niedawno i się skojarzyło.
prof.Kiełbasa napisał(a):
Olga -nie ma foty "poziomki" z grzyba na solisku to nie zaliczamy :mrgreen:
Akurat na samym Wielkim Solisku pogoda już naprawdę była średnia i nawet Olga tam mało fociła.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 24, 2015 4:43 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 09, 2014 2:19 pm
Posty: 3048
Krabul, powinieneś pisać książki :!: Zresztą mimo chodem jedną napisałeś ;) Też mi się marzy jakaś grań, bardzo je lubię.
Ostatni weekend miałem bardzo podobny tyle że zakończony wyśmienitym kotletem :!: W tym miejscu polecam Gierkrówkę przy Gierkówce :!: Rewelacyjne hamburgery, które z fastfoodem nie mają nic wspólnego.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 15 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 54 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL