Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N cze 16, 2024 7:52 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 56 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn sie 31, 2015 3:39 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Prolog

Obrazek

O come­becku w Dolo­mity myśla­łem już w zasa­dzie pod­czas powrotu z nich, ostat­niego i zara­zem pierw­szego razu w 2011 roku. Wszyst­kie obrazy, które zoba­czy­łem wtedy głę­boko wryły mi się w pamięć. Góry te przy­cią­gają jak magnes z nie­zwy­kłą siłą. Począt­kowo w grę wcho­dził oczy­wi­ście powrót na fer­raty, tak pięk­nie i natu­ral­nie popro­wa­dzone chyba tylko tutaj. Z bie­giem czasu, wraz z postę­pu­jącą u mnie zmianą orien­ta­cji zain­te­re­so­wań gór­skich, zaczął docho­dzić do głosu aspekt wspi­nacz­kowy. Wkrótce spo­tę­go­wany zaku­pem impo­nu­ją­cego prze­wod­nika autor­stwa Mauro Ber­nar­diego, opi­su­ją­cego naj­pięk­niej­sze drogi wspi­nacz­kowe w oko­li­cach Cor­tiny d’Ampezzo. Ten jed­nak musiał swoje prze­le­żeć na regale. Pomimo tego, w pla­nie na ten rok, dla Dolo­mi­tów, miej­sca rów­nież nie było. Wiele się jed­nak popie­przyło, splot róż­nych oko­licz­no­ści spra­wił, że posta­no­wi­łem dołą­czyć do przy­ja­ciół z KW Biel­sko, orga­ni­zu­ją­cych wła­śnie w Dolo­mi­tach swój tego­roczny, letni obóz klubowy.

W ten oto wła­śnie spo­sób, do Cor­tiny d’Ampezzo tra­fiamy koło godziny 8 sobot­niego poranka. Bły­ska­wiczne zakupy w miej­sco­wym Kan­gu­rze i ruszamy Drogą Dolo­micką nr-48 w kie­runku Passo Fal­za­rego i dalej ku Passo Val­pa­rola. Tam wita nas impo­nu­jący widok na masyw Cun­tu­ri­nes, wzno­szący się nad doliną Val Badia.

Obrazek

Na cam­pingu Sass Dla­cia jeste­śmy jako pierwsi. W związku z tym, że “odpo­wie­dzialny za to całe zamie­sza­nie” jest pół godziny drogi za nami, posta­na­wiamy na niego pocze­kać. Jest czas na mały reko­ne­sans campu jak i bliż­sze przyj­rze­nie się Piz dles Con­tu­ri­nes oraz Ban­da­riac, jak okaże się póź­niej w takich bar­wach już nie będziemy mieli spo­sob­no­ści ich oglądać.

Obrazek

W eks­pre­so­wym tem­pie roz­bi­jamy namioty, chcemy jesz­cze tego samego dnia “ugryźć coś nie­dłu­giego”. Spo­wo­do­wane jest to mię­dzy innymi bar­dzo złymi pro­gno­zami na dwa kolejne dni. Nie zara­żamy jed­nak więk­szej grupy ani naszym opty­mi­zmem ani więk­szą deter­mi­na­cją i final­nie w góry ruszamy w licz­bie “5 zde­ter­mi­no­wa­nych”. Za cel obie­ramy Laga­zuoi Pic­colo, pod ścianę któ­rego z Passo Fal­za­rego mamy zale­d­wie pół godziny.

Obrazek

W mię­dzy­cza­sie usta­lamy szcze­góły. Pary­scy z Andrze­jem (Endr­juBB) ude­rzają na drogę Cen­gia Mar­tini (Półka Mar­tini) V, w pra­wym sek­to­rze, nato­miast my z Marco uda­jemy się na Dei Pro­iet­tili (Drogę Poci­sków) V–, w sek­to­rze środ­ko­wym. Obie linie to zna­ko­mity wybór na nie­zbyt pewne pogo­dowo popo­łu­dnie — bli­sko i niedługo.

Pod­cho­dzimy piar­ży­skiem, zani­ka­jącą ścieżką. Odna­le­zie­nie początku drogi nie spra­wia nam naj­mniej­szego pro­blemu, z oddali widać dokład­nie miej­sce z któ­rego powin­ni­śmy wystar­to­wać. Zaczy­namy wyraź­nym zacię­ciem, na lewo od pokaź­nego głazu.

Obrazek

Pierw­szy 45-metrowy wyciąg, pro­wa­dzony przez Marco jest lity i bar­dzo przy­jemny, no może poza jed­nym więk­szym “poci­skiem”, który prze­la­tuje obok mojej głowy. Docie­ramy do sta­no­wi­ska pod płytą, gdzie zamie­niamy się na pro­wa­dze­niu. Na dru­gim, chyba naj­ład­niej­szym wyciągu na “dro­dze poci­sków” poko­nuję naj­pierw wspo­mnianą wcze­śniej płytę, by klu­czo­wym zacię­ciem dojść do kolej­nego sta­no­wi­ska. Haków, na tym odcinku, zastaję w ścia­nie znacz­nie wię­cej niż jest wry­so­wane na sche­ma­cie, gene­ral­nie nie­wiele tu jestem w sta­nie doło­żyć swo­jego. Sta­no­wi­sko jest kapi­tal­nym miej­scem jeżeli cho­dzi o widoki!

Cinque Torri, Croda da Lago, Lastoi di For­min, Averau
Obrazek

Po kil­ku­na­stu chwi­lach dołą­cza do mnie Marco i ponow­nie, spraw­nie zamie­niamy się na pro­wa­dze­niu. Kolejne trzy, krót­sze (~20-28m) wyciągi raczej bez histo­rii. Pro­wa­dzą łatwiej­szym tere­nem, na uwagę zasłu­guje chyba jedy­nie “efek­towna” tra­wia­sta rampa na wyciągu nr 5.

Obrazek

Obrazek

Pro­wa­dze­nie ostat­niej dłu­go­ści liny należy do mnie, zgod­nie ze sche­ma­tem idę… źle. Zamiast odbić w prawo, idę w prze­ciwną stronę i dopiero po paru metrach pró­buję poko­nać prze­wie­sze­nie wprost. Brak stopni, oraz jedyny lep­szy chwyt, który zostaje mi w dłoni każe mi jesz­cze raz prze­my­śleć wybrany wariant — prze­cież miało tu być jedy­nie za IV. Patrzę po raz kolejny w sche­mat — oczy­wi­ście! Trzeba przejść w prawo zaraz przy sta­no­wi­sku, dopiero potem w górę mija­jąc ewi­dentną grotę od lewej strony. Odro­binę trud­no­ści spra­wia mi komi­nek koń­czący drogę, środ­kiem zbyt wąsko, na zewnątrz sła­biej z rzeźbą, osta­tecz­nie poko­nuję go “tro­chę tak, tro­chę tak”. Sta­no­wi­sko dosyć oso­bliwe — do rusza­ją­cego się haka dokła­dam jedy­nie kostkę. Niczego innego jed­nak nie znaj­duję (stan zresztą zga­dza się ze sche­ma­tem w prze­wod­niku), same trawy i luźne kamie­nie. Nie­stety tak jak mój part­ner zaczął drogę tak i ja koń­czę… Przy wyj­mo­wa­niu apa­ratu zrzu­cam w dół pocisk nr 2 pod­czas naszego wspi­na­nia, w postaci fil­tra połów­ko­wego wraz z adapterem :(

Z kra­wę­dzi na któ­rej koń­czy się nasza droga mamy rewe­la­cyjne widoki w jedną jak i drugą stronę. Szkoda jedy­nie, że dolo­mic­kich błę­ki­tów, za któ­rymi tak tęsk­ni­łem prak­tycz­nie brak.

na lewo: Cinque Torri, Croda da Lago, Lastoi di For­min, Averau

Obrazek

na prawo: Mar­mo­lada, Sass de Stria, Settsas
Obrazek

Pierw­sza wspi­naczka w Dolo­mi­tach za nami! Teraz pozo­staje tylko zejść. Od naszego ostat­niego sta­no­wi­ska — łąką — do ruin wojen­nych wypro­wa­dza nas wyraźna ścieżka.

Obrazek

Od ruin tra­wer­sem w prawo, wzdłuż wło­skiego chod­nika mino­wego wycho­dzimy na Półkę Skalną Mar­tini (Cen­gia Mar­tini), będącą histo­rycz­nym miej­scem dolo­mic­kiego frontu. Prze­biega tędy jeden z kla­sycz­nych szla­ków wojen­nych — Szlak Strzel­ców Alpejskich.

Obrazek

Obrazek

Półką Mar­tini dogod­nie scho­dzimy na Passo Fal­za­rego, gdzie cze­kają już nasi “zde­ter­mi­no­wani towa­rzy­sze”. Wie­czo­rem docho­dzi do pierw­szych, klu­bo­wych oraz mię­dzy­klu­bo­wych inte­gra­cji ;) Sprzy­jają temu nie­wąt­pli­wie fatalne pro­gnozy na dwa następne dni.

Naza­jutrz, od samego rana, zgod­nie z pro­gno­zami, prze­lot­nie ale inten­syw­nie pada deszcz. Posta­na­wiamy jed­nak ruszyć tyłki, a nuż nam się poszczę­ści..? Krótką prze­rwę w opa­dach wyko­rzy­stu­jemy na podej­ście w rejon Cinque Torri. Z oko­lic Rifu­gio Bai De Dohes (z mojego punktu widze­nia to raczej restauracja/kolejka) posępne spoj­rze­nie prze­syła nam Tofana di Rozes.

Obrazek

Unik­nąw­szy jakimś cudem desz­czu udaje nam się dotrzeć pod 5Torri. Zacią­gnięte nisko chmury nie rokują dla nas więk­szych nadziei, pomimo tego posta­na­wiamy podejść pod turnie.

Obrazek

Cho­dzimy, krę­cimy się, zaglą­damy gdzie tylko się da, w poszu­ki­wa­niu suchego frag­mentu skały. Oczy­wi­ście towa­rzy­szą nam cały czas prze­lotne opady deszczu.

Obrazek

Obrazek

Koniec koń­ców przy­cho­dzi totalna zlewa, która zmu­sza nas naj­pierw do prze­cze­ka­nia pod, zna­le­zio­nym przeze mnie, kon­kret­nym dachem,

Obrazek

a póź­niej w Rifu­gio Cinque Torri. Cały plon wspinu tego dnia zamyka się w krót­kim boul­de­rze przy­pad­kowo spo­tka­nego jego­mo­ścia. Cho­ciaż jemu coś siadło! ;)

Obrazek

Kolejny dzień to pogo­dowa powtórka z roz­rywki, nastroje sia­dają, ale łatwo się nie dajemy, w końcu mamy i na taką aurę receptę. Zaczy­namy wycieczką na zakupy do Cor­tiny d’Ampezzo, oczy­wi­ście będąc w Cor­ti­nie obo­wiąz­kiem każ­dego wspi­na­cza jest zaj­rzeć do Angelo Dibony — naj­słyn­niej­szego alpi­ni­sty i prze­wod­nika gór­skiego uro­dzo­nego w d’Ampezzo.

Obrazek

Po wizy­cie w Cor­ti­nie, uda­jemy się na poszu­ki­wa­nie, znaj­du­ją­cego się nie­opo­dal rejonu spor­to­wego, umoż­li­wia­ją­cego wspi­na­nie rów­nież w desz­czu. Campo e Vol­pera, o któ­rym mowa, znaj­duje się na południowo-wschodnim zbo­czu Pocol. Za namiary szcze­gólne podzię­ko­wa­nia dla Nuc­tei ;) Tu na kilku dro­gach z prze­kroju 6a — 7a spę­dzamy popo­łu­dnie. Poni­żej kilka strza­łów ze wspi­na­nia w Campo e Volpera.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miej­sce to, sta­nowi atrak­cję rów­nież dla nie­ko­niecz­nie wspi­na­ją­cych się. Wyty­czony jest tutaj uro­kliwy czer­wony szlak, któ­rym można dotrzeć m.in. do Grotte di Volpèra.

Obrazek

Obrazek

Znaj­duje się tutaj rów­nież park linowy, popro­wa­dzona jest powietrzna fer­rata oraz tyrolka (nie­stety “zakłód­czona”). Na nie­ko­rzystną i nie­pewną pogodę miej­sce zde­cy­do­wa­nie świetne.

Obrazek

Obrazek

Zaspo­ko­iw­szy nasze wer­ty­kalne żądze, zmę­czeni ale zara­zem zado­wo­leni (w miarę), wra­camy na cam­ping. Pro­gnozy na kolejny dzień są nieco lep­sze, do 14 ma nie padać — zakła­damy, że wła­śnie tyle mamy czasu, by coś kon­kret­niej podziałać.

c.d.n.

Oryginał relacji: Dolomity | Prolog, wię­cej zdjęć w gale­rii: Dolomity.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sie 31, 2015 9:35 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Co foty, to ja nie!

Wiekszosc laduje na dysku i od czasu do czasu wskoczy na tapete :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 01, 2015 2:15 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt wrz 02, 2014 7:06 pm
Posty: 699
Lokalizacja: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwy- rndrobwllllantysiliogogogoch
Oj, czuję, że będzie się jeszcze tu działo... wyczuwam kandydaturę do MA! :D :D
Świetne zdjęcia, dolomit aż trze o oczy ;)
Dawaj dalej!

_________________
Zob za zob, glavo za glavo,
Zob za zob, na divjo zabavo!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 02, 2015 12:00 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Zombi (gavagai) napisał(a):
Świetne zdjęcia, dolomit aż trze o oczy
Fenomen napisał(a):
Co foty, to ja nie!
Wiekszosc laduje na dysku i od czasu do czasu wskoczy na tapete
Mi mimo wszystko bardzo doskwierał brak błękitów dolomickich na które się tak nastawiłem, no ale cóż zrobić...

Zombi (gavagai) napisał(a):
Oj, czuję, że będzie się jeszcze tu działo... wyczuwam kandydaturę do MA!
Dziać się będzie, ale kandydatura i tak jest tylko jedna! :D

Zombi (gavagai) napisał(a):
Dawaj dalej!
Dziś lub jutro powinno udać się wrzucić c.d. ;)

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 03, 2015 8:26 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt wrz 02, 2014 7:06 pm
Posty: 699
Lokalizacja: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwy- rndrobwllllantysiliogogogoch
Mroczny napisał(a):
Zombi (gavagai) napisał(a):
Oj, czuję, że będzie się jeszcze tu działo... wyczuwam kandydaturę do MA!
Dziać się będzie, ale kandydatura i tak jest tylko jedna! :D

Zombi (gavagai) napisał(a):
Dawaj dalej!
Dziś lub jutro powinno udać się wrzucić c.d. ;)
No ale kategorii jest więcej niż Najlepsza relacja :D Także - dawaj dawaj!

_________________
Zob za zob, glavo za glavo,
Zob za zob, na divjo zabavo!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 03, 2015 9:20 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
Przeczytane - zazdroszczę wyjazdu w fajne rejony i w fajnej ekipie - czekam na ciąg dalszy, tym bardziej, że:
Zombi (gavagai) napisał(a):
Oj, czuję, że będzie się jeszcze tu działo...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 04, 2015 7:04 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Dolo­mity | Akt 1

Obrazek

Zgod­nie z powzię­tymi zamia­rami, z uwagi na pro­gnozy mówiące o korzyst­nej pogo­dzie, jed­nak tylko do wcze­snych godzin popo­łu­dnio­wych, ruszamy w kie­runku pozna­nych nam dwa dni wcze­śniej, nieco bli­żej, Pię­ciu Wież.

Naj­wyż­szym szczy­tem grupy Cinque Torri jest Torre Grande, wzno­szący się na wyso­kość 2361 m. Tur­nia podzie­lona jest na trzy wierz­chołki: Cima Sud, Cima Nord i Cima Ovest. Pozo­stałe cztery wieże to: Seconda Torre (skła­da­jąca się z: Torre Lusy, Torre del Baran­cio i Torre Romana), Terza Torre lub Torre Latina (skła­da­jąca się z: Torre Alta i Torre Bassa) oraz Quinta Torre lub Torre Inglese.

Rejon ma cha­rak­ter raczej skał­kowy, umoż­li­wia jed­nak cie­kawe wspi­na­nie w róż­nych for­ma­cjach, w sze­ro­kim zakre­sie trud­no­ści. Znaj­dziemy tu drogi krót­kie — po kil­ka­na­ście metrów — jak i dłuż­sze: do 150 metrów. Mimo, że część naszej ekipy wola­łaby się zmie­rzyć z czymś więk­szym, poważ­niej­szym, tym razem trzeba brać co dają. Na warunki jakie mamy do dys­po­zy­cji, Cinque Torri nadają się ide­al­nie. Wystar­czy wstać na tyle wcze­śnie żeby zdą­żyć przed zamknię­ciem drogi do Rifu­gio Cinque Torri (zamy­kana jest w godzi­nach 9:30 — 15:30), a bły­ska­wiczne podej­ście ze schro­ni­ska zaj­muje 10–15 minut w zależ­no­ści od wybra­nych celów.

Obrazek

Prio­ry­tety na dzień dzi­siej­szy każdy z nas ma upa­trzone już wcze­śniej. Mal­wina z Ulą wybie­rają się na pobli­skie Ave­rau. Mariusz z Andrze­jem (EndrjuBB) i Bart­kiem zaczy­nają od Wie­wió­rek, czyli Zacię­cia Pół­noc­nego IV+ na Torre Romana. Mariusz z Paw­łem wybie­rają Armidę VI na zachod­nim wierz­chołku Torre Grande. Z kolei nasza czwórka (Kasia, Domi­nik, Marco i ja) mie­rzymy w naj­wyż­szy, połu­dniowy wierz­cho­łek Torre Grande, Cima Sud. Z tą jed­nak róż­nicą, iż Pary­scy celują w Direttę Dimai VI+, nato­miast nas inte­re­suje Via Miriam V. Obie te linie należą do naj­dłuż­szych na Cinque Torri. W zależ­no­ści od wariantu, łączy je pierw­szy, bądź też dwa pierw­sze wyciągi. Droga star­tuje na lewo od cha­rak­te­ry­stycz­nej kra­wę­dzi. Pary­ski na pierw­szym, wspól­nym, tro­chę wyśli­zga­nym w jed­nym miej­scu (zale­cana magne­zja) wyciągu.

Obrazek

Fak­tycz­nie, począt­kowe trud­no­ści, w zależ­no­ści od sche­matu oscy­lu­jące wokół V lub V+, spra­wiają — z powodu swego wyśli­zga­nia — tro­chę pro­ble­mów, ale od czego nasze doświad­cze­nia na juraj­skim mydle? Prze­cież tutaj aż tak śli­sko nie jest ;) Na dru­gim wyciągu roz­sta­jemy się z Pary­skimi, ich droga wie­dzie teraz z lek­kim odchy­le­niem w prawo do góry. Kasia na efek­tow­nej płycie.

Obrazek

W naszym zespole rów­nież zmiana na pro­wa­dze­niu, Marco roz­po­czyna tra­wers w lewo, począt­kowo pod wyraź­nym choć nie­wiel­kim przewieszeniem.

Obrazek

Wstęp­nie, w miarę moż­li­wo­ści zamie­rza­li­śmy połą­czyć tych kilka krót­kich wycią­gów bie­gną­cych tra­wer­sem, jed­nak prze­sztyw­nie­nia liny oraz nie­pewne sta­no­wi­ska odwio­dły nas od tych zamia­rów. O upły­wa­ją­cym cza­sie nie­ustan­nie przy­po­mi­nają nam ciemne chmury spo­wi­ja­jące coraz wię­cej prze­strzeni wokół nas. Nie zmie­nia to jed­nak faktu, że widoki z połu­dnio­wej ściany mamy fan­ta­styczne. Naj­więk­sze wra­że­nie robią na nas Croda da Lago oraz Lastoni di Formin.

Obrazek

Jed­nak przede wszyst­kim sku­piamy się na wspi­na­niu. Przed nami efek­towna, odstrze­lona, żółta płyta wypro­wa­dza­jąca pod wielki dach.

Obrazek

O atrak­cyj­no­ści tego miej­sca niech świad­czy cho­ciażby fakt, że na okładce, bli­sko 500-stronicowego prze­wod­nika bry­tyj­skiego wydaw­nic­twa Rock­fax, The Dolo­mi­tes — Rock Climbs and Via Fer­rata, wyda­nego w sierp­niu 2014 roku, zna­la­zła się foto­gra­fia wła­śnie stąd.

Obrazek
(fot. James Rush­forth — The Dolo­mi­tes, Rock Climbs and Via Ferrata)

Pod wiel­kim dachem idziemy nieco wyżej niż pani ze zdję­cia, wydaje nam się zgod­nie, że obrała sobie trud­niej­szy wariant, jej mina mówi sama za sie­bie ;) W pozio­mej rysie znaj­du­ją­cej się pod samym dachem same klamy. W ten oto spo­sób docie­ram do Marco.

Obrazek
(fot. Marco)

Przej­muję brzę­czące zabawki i wra­cam na pro­wa­dze­nie. Deli­katne odbi­cie, lewo-skosem w górę wypro­wa­dza mnie pod duże, otwarte, bli­sko trzy­dzie­stu metrowe zacię­cie, drugi klu­czowy frag­ment drogi.

Obrazek
(fot. Marco)

W zacię­ciu czeka mnie mega przy­jemne, piąt­kowe wspi­na­nie, to nie­za­prze­czal­nie jedna z moich ulu­bio­nych for­ma­cji. Na końcu zacię­cia znaj­duję stan. Kolejne dwa kominki, dwie rampy i znaj­duję się na przed­ostat­nim sta­no­wi­sku drogi. Po kilku chwi­lach Marco dociera do mnie. Trud­no­ści nie­wy­gó­ro­wane, ale eks­po­zy­cja jest!

Obrazek

Ostat­nią, łatwą już, dłu­gość liny pro­wa­dzi Marco. Naj­pierw rampą, potem łatwym żle­bi­kiem docie­ramy na połu­dniowy wierz­cho­łek Torre Grande.

Obrazek
(fot. Marco)

Tuż obok nas dostrze­gamy naszych przy­ja­ciół z Diretty Dimai, któ­rzy koń­czą wła­śnie swój ostatni wyciąg. Z kolei, na zachod­nim wierz­chołku Torre Grande dostrze­gam Mariu­sza z Paw­łem po ukoń­cze­niu ich­niej­szej drogi — Armidy.

Obrazek

Obrazek

Nie­stety masywu Tofan pod­czas szczy­to­wa­nia nie jest nam dane podzi­wiać, cały zupeł­nie scho­wany za chmu­rami. Cał­kiem przy­jem­nie, nim rów­nież znik­nie za chmu­rami, pre­zen­tuje się za to Cor­tina d’Ampezzo.

Obrazek

Sys­tem jed­nak kom­plet­nie roz­wala długa i postrzę­piona grań Croda da Lago oraz wyra­sta­jąca pomię­dzy Croda da Lago i Passo Giau, nie­sa­mo­wita ściana Lastoni di Formin!

Obrazek

Cze­kamy na Pary­skich, dzie­limy się wra­że­niami z dróg i odpa­lamy samo­wy­zwa­lacz, no bo prze­cież bez wspól­nej foty szczy­to­wej ani rusz. W kupie siła!

Połą­czone moce KW Bielsko-Biała & TSG Młóckarnia ;)
Obrazek

Po kilku chwi­lach sje­sty na szczy­cie jed­no­myśl­nie stwier­dzamy: pora stąd zjeż­dżać — dosłow­nie. Odnaj­du­jemy (tu z pomocą przy­cho­dzi nam jakiś zespół wło­ski, koń­czący wcze­śniej wej­ście drogą nor­malną i szy­ku­jący się wła­snie do zjazdu) łań­cuch zjaz­dowy i jedziemy. Pierw­szy zjazd krótki ~ 15 metrowy.

Obrazek

Po nim kilka metrów zej­ścia i zjazd nr 2. Zjeż­dżam pierw­szy, Włosi zjeż­dża­jący przed nami koń­czą zjazd na półce po jakichś 10, może 15 metrach i ucie­kają drogą nor­malną, labi­ryn­tem wiel­kich zakli­no­wa­nych blo­ków skal­nych. Posta­na­wiam zro­bić ina­czej ;) Kla­ruję linę i zrzu­cam w cze­luść wiel­kiego komina z lewej strony półki na któ­rej stoję. Liny spo­koj­nie star­cza do pod­stawy, nawet zostaje kilka metrów ;) Przed nami fan­ta­styczny powietrzny zjazd, wewnątrz cha­rak­te­ry­stycz­nego, wiel­kiego pęk­nię­cia w Torre Grande.

Obrazek

Obrazek

Mamy tro­chę obaw co do bez­pro­ble­mo­wego ścią­gnię­cia liny, ale obywa się bez przy­gód. Przed nami kolejny, krótki zjazd przez kil­ku­me­trowy uskok i ostatni już do pod­stawy ściany.

Obrazek

Kon­tak­tu­jemy się z resztą ekipy i uma­wiamy naprze­ciwko zachod­niego wierz­chołka Torre Grande. Stąd możemy przez jakiś czas obser­wo­wać i dopin­go­wać Andrzeja (Endr­juBB) w trud­no­ściach na Armi­dzie, na którą wybrali się z Mariuszem po uro­bie­niu Wie­wió­rek.

Obrazek

My rów­nież myślimy o dru­giej dro­dze tego dnia, nie­stety niebo zaciąga się chmu­rami a kil­ku­na­sto­mi­nu­towy deszcz prze­ga­nia nas pod schro­ni­sko. Po tychże kil­ku­na­stu minu­tach… roz­po­ga­dza się na nowo. W sta­łym, czte­ro­oso­bo­wym skła­dzie, ku zasko­cze­niu reszty towa­rzy­stwa posta­na­wiamy — pocze­kamy tro­chę, żeby obe­schło i wra­camy się wspi­nać. Pary­scy są zde­cy­do­wani wyko­rzy­stać swój nowy prze­wod­nik po spor­to­wych dro­gach i zna­leźć coś krót­kiego. Mnie nato­miast, w jakiś dziwny, magne­tyczny spo­sób przy­ciąga Olga, droga bie­gnąca prze­pięk­nym, 60-metrowym zacięciem.

Obrazek

Sto­imy już z Marco przy sta­no­wi­sku pod samym zacię­ciem, przy­odziani w sto­sowne wdzianka, oszpe­jeni. Jestem gotowy do pro­wa­dze­nia, ostat­nie rozej­rze­nie się wokół, ostat­nie spoj­rze­nie na zega­rek. Ota­czają nas ponow­nie coraz ciem­niej­sze chmury, mamy godzinę 17:05. Nie ukry­wam, że magne­tyzm zacię­cia Olgi ma na mnie ogromny wpływ. Roz­są­dek pod­po­wiada jed­nak jed­no­znacz­nie: w tej chwili to nie jest dobry pomysł — z bólem serca wyco­fu­jemy się.

Wrzu­camy szpej do ple­ca­ków i tro­chę zre­zy­gno­wani, acz­kol­wiek ze świa­do­mo­ścią dobrej decy­zji scho­dzimy. Za jed­nym z zakrę­tów spo­ty­kamy się z Pary­skimi, któ­rzy rów­nież posta­no­wili odpu­ścić. Powoli zmie­rzamy w kie­runku samo­chodu, mija­jąc po dro­dze pozo­sta­ło­ści po prze­bie­ga­ją­cym, przez Pięć Wież, pod­czas Pierw­szej Wojny Świa­to­wej, dru­gim fron­cie wło­skim. Na tere­nie przy­le­ga­ją­cym do gór­nej sta­cji wyciągu krze­seł­ko­wego, utwo­rzone zostało Muzeum Pię­ciu Wież.

Obrazek

W dro­dze do samo­chodu, mimo coraz mrocz­niej­szych oko­licz­no­ści, a może wła­śnie dzięki nim, jeste­śmy świad­kami zachwy­ca­ją­cych widoków.

Torre Inglese i Tofana di Rozes, skry­wa­jąca się w czapce chmur, odsła­nia­jąca nam jedy­nie swoje atrak­cyjne wspi­nacz­kowo filary
Obrazek

grań Croda da Lago & uskok Lastoni di Formin
Obrazek

wspa­niała pira­mi­dalna syl­wetka Ante­lao pod czarną czapą
Obrazek

Nie­spełna pół godziny od wycofu spod Olgi roz­po­czyna się regu­larna zlewa. Pada cały wie­czór, noc i pora­nek. Wyko­rzy­stu­jemy ten fakt na kolejny huczny wie­czór integracyjny.

Następny dzień w zasa­dzie stra­cony. Robimy sobie małą wycieczkę do San Cas­siano a potem wybie­ramy się na reko­ne­sans w jeden z naj­więk­szych rejo­nów spor­to­wych w Dolo­mi­tach, Sass Dla­cia, odda­lony od naszego cam­pingu 10–15 minut. Nie­stety tego dnia znaj­du­jemy led­wie dwie suche drogi (6b i 6c) i to na naj­mniej­szym kamie­niu w Sek­to­rze F. Pary­scy i Mariusz wbi­jają na pierw­szą z nich.

Obrazek

Mnie obez­wład­nia jakaś totalna sła­bość, nie­moc. Nie marzę o niczym innym jak tylko o poło­że­niu się — odpusz­czam i wra­camy na cam­ping. Tym razem, z nadzie­jami na znacz­nie lep­sze jutro, kła­dziemy się spać wcze­śniej. Pro­gnozy są znów korzyst­niej­sze, bez szału ale na tyle by móc kon­kret­niej podziałać.

c.d.n.

Oryginał relacji: Dolo­mity | Akt 1, wię­cej zdjęć w gale­rii: Dolomity.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So wrz 05, 2015 10:22 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
Krzysiek czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg zwłaszcza po tym co mi napisałeś w fejsie ;) foty mega pomimo niesprzyjającej aury! Muszę się w końcu wybrać w te Dolomity.

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N wrz 06, 2015 2:04 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 04, 2009 9:21 am
Posty: 686
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Piękna relacja, czekam na ciąg dalszy :)
Nawet nie wiedziałem, że mi takie ładne zdjęcia na Armidzie cyknąłeś ;)
Szkoda, że się zawinęliśmy 2 dni przed końcem - jak nareszcie zrobiła się jako taka pogoda.
Dzięki za wspólnie spędzony czas i zapraszamy na kolejne obozy KW :mrgreen:

_________________
http://www.climber.com.pl
http://www.facebook.com/climbercompl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 7:04 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
zephyr napisał(a):
Krzysiek czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg
Endrju BB napisał(a):
Piękna relacja, czekam na ciąg dalszy
Trochę się zaciąłem.., ale zrobię co mogę.

zephyr napisał(a):
Muszę się w końcu wybrać w te Dolomity.
Koniecznie! ;)
http://www.epictv.com/media/podcast/edu ... p-1/601179
http://www.epictv.com/media/podcast/edu ... p-2/601160

Endrju BB napisał(a):
Nawet nie wiedziałem, że mi takie ładne zdjęcia na Armidzie cyknąłeś
Mam słabego zooma, więc to max jakie byłem w stanie wyciągnąć ;)

Endrju BB napisał(a):
Szkoda, że się zawinęliśmy 2 dni przed końcem - jak nareszcie zrobiła się jako taka pogoda.
Wiesz, w sumie to pogodowo wiele się nie zmieniło, cały czas towarzyszył nam chłód, deszcz i inne takie. Po prostu determinacja żeby nie odpuszczać i mimo wszystko działać była niezwykle "high".

Endrju BB napisał(a):
Dzięki za wspólnie spędzony czas i zapraszamy na kolejne obozy KW
Również dzięki, przyznaję, że wieczory były niezwykle udane ;) A co będzie w przyszłości czas pokaże.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 2:37 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 17, 2005 9:35 pm
Posty: 1125
Przechodze na 'Pionowe Mysli' bo tutaj mi sie zdjecia nie wgrywają!!!

_________________
Omówienie sezonu ograniczam do rejonu Morskiego Oka i Tatr Zachodnich (...). By zasłużyć na wyróżnienie w rejonie Hali trzeba by najtrudniejszą tamtejszą drogę przejść nocą, samotnie i w kapciach. - Władysław Cywiński


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 2:59 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Burza napisał(a):
Przechodze na 'Pionowe Mysli' bo tutaj mi sie zdjecia nie wgrywają!!!
Dziwne :roll: bo u mnie wszystko hula, a zdjęcia zarówno tu jak i u mnie na stronie podłączone są z tego samego źródła (flickr).

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 5:00 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 17, 2005 9:35 pm
Posty: 1125
To chyba wina mojego starego notebooka.

Zajebiste foty i wspinanie! Moze kiedys i na to znajdzie sie czas. Widze, ze Wy tam calkiem spore cyfry musicie wyrabiac na tych sportówkach! Sory, ze sie doczepie ale to zdjecie z drugą wpinka przyprawia mnie o dreszcze. Wiem, ze pozycja moze i stabilna, a wyzej moze i za bardzo nie bylo mozliwosci jak sie wpiac... ale wiesz o co mi chodzi :)

Super zjazdy tym kominem, a zaciecie Olgi zacheca nawet z perspektywy stołu kuchennego :lol:

_________________
Omówienie sezonu ograniczam do rejonu Morskiego Oka i Tatr Zachodnich (...). By zasłużyć na wyróżnienie w rejonie Hali trzeba by najtrudniejszą tamtejszą drogę przejść nocą, samotnie i w kapciach. - Władysław Cywiński


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 08, 2015 9:23 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Jednak nie ma to jak spontan :) Pamiętam jak w Podlesicach wspominałeś, że raczej marne szanse na wspinanie w Dolo w najbliższym czasie, a tu proszę ;) Super że wyjazd doszedł do skutku i że udało się coś urobić mimo niesprzyjającej aury. Tytuł relacji idealnie pasuje do tego co widać na zdjęciach, świetny klimat.
Mroczny napisał(a):
Sys­tem jed­nak kom­plet­nie roz­wala długa i postrzę­piona grań Croda da Lago oraz wyra­sta­jąca pomię­dzy Croda da Lago i Passo Giau, nie­sa­mo­wita ściana Lastoni di Formin!

Bajecznie wyglądają z Cinque Torri. Ten widok to po prostu Dolomity w pigułce, "stoły" i ostre, postrzępione granie :)
Jest tam kilka ciekawych dróg, np. droga nr 132 w wiadomym przewodniku. Najbardziej zaintrygował mnie w niej "trawers poziomym kominem".
Mroczny napisał(a):
Mnie nato­miast, w jakiś dziwny, magne­tyczny spo­sób przy­ciąga Olga, droga bie­gnąca prze­pięk­nym, 60-metrowym zacięciem.

Piękna formacja. Drogę nr 114 na Cima del Lago wygląda równie ciekawie, tylko tam wspinania w zacięciu będzie jak nic ze 100 metrów.

Warto odwiedzić Campo e Vol­pera? Zawsze wydawało mi się, że najbliższy sportowy rejon w tych okolicach to Cinque Torri ;) Nie miałam pojęcia o istnieniu tych skałek, a jest to jakaś alternatywa przy braku pogody.
Endriu BB napisał(a):
Piękna relacja, czekam na ciąg dalszy

Ja również :!:

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 09, 2015 7:46 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
nutshell napisał(a):
Jednak nie ma to jak spontan Pamiętam jak w Podlesicach wspominałeś, że raczej marne szanse na wspinanie w Dolo w najbliższym czasie, a tu proszę Super że wyjazd doszedł do skutku i że udało się coś urobić mimo niesprzyjającej aury.
No tak wyszło... miałem opory, ale jednak się zdecydowałem na ten wyjazd i chyba (mimo wszystko) nie żałuję. Pogoda była masakryczna, stretch + puchówka były jak druga i trzecia skóra podczas tego wyjazdu. Do tego codziennie towarzyszył nam deszcz - mniejszy lub większy, wcześniej czy później. Trzeba było mieć naprawdę dużo samozaparcia, determinacji i psychy, żeby mimo wszystko coś podziałać.

Burza napisał(a):
to zdjecie z drugą wpinka przyprawia mnie o dreszcze. Wiem, ze pozycja moze i stabilna, a wyzej moze i za bardzo nie bylo mozliwosci jak sie wpiac... ale wiesz o co mi chodzi
Burza o które zdjęcie chodzi? Jakoś nie mogę zakminić.

Burza napisał(a):
Zajebiste foty i wspinanie! Moze kiedys i na to znajdzie sie czas.
Wspinanie jest zupełnie inne niż w naszych Tatrach. Te piony i ekspozycja nawet na czwórkach, no inaczej. Wyborne wspinanie, nie dziwię się tym, którzy określają Dolomity wspinaczkowym rajem. Znakomite miejsce na kolejny Letni obóz KWT ;)

Burza napisał(a):
Super zjazdy tym kominem,
No rewelacja, dlatego też wybrałem "swój" wariant zjazdów, a nie za przewodnikiem ;) Najbardziej efektowny zjazd jaki do tej pory robiłem.

nutshell napisał(a):
Bajecznie wyglądają z Cinque Torri. Ten widok to po prostu Dolomity w pigułce, "stoły" i ostre, postrzępione granie
Jest tam kilka ciekawych dróg, np. droga nr 132 w wiadomym przewodniku. Najbardziej zaintrygował mnie w niej "trawers poziomym kominem".
Na mnie (przewodnikowo) największe wrażenie robi 131 <Gran Diedro> rewelacyjnie to wygląda. A co do grani Croda da Lago, to cały czas zastanawialiśmy się czy chodzona jest w całości, w każdym razie byłby to kosmos.

Burza napisał(a):
zaciecie Olgi zacheca nawet z perspektywy stołu kuchennego
nutshell napisał(a):
Piękna formacja. Drogę nr 114 na Cima del Lago wygląda równie ciekawie, tylko tam wspinania w zacięciu będzie jak nic ze 100 metrów.
Mnie Olga zaczarowała :P a jak się już stanie tuż pod nią to... bardzo ciężko zawrócić.

nutshell napisał(a):
Warto odwiedzić Campo e Vol­pera? Zawsze wydawało mi się, że najbliższy sportowy rejon w tych okolicach to Cinque Torri Nie miałam pojęcia o istnieniu tych skałek, a jest to jakaś alternatywa przy braku pogody.
Na Campo e Volpera, miałem namiar od Nuctei. To jeden z 3 rejonów w okolicy Cortiny gdzie teoretycznie można wspinać się zarówno w deszczu (pozostałe to Landro i Sass Dlacia), jak i srogim upale, na drogach dla w miarę normalnych ludzi. Moim zdaniem warto, te dwie drogi, które robiłem ja (VI & VI+) naprawdę rewelacyjne. Tu <klik> trochę o tych największych rejonach.

nutshell napisał(a):
Tytuł relacji idealnie pasuje do tego co widać na zdjęciach, świetny klimat.
W zasadzie to o takim, a nie innym tytule, zdecydował ostatni dzień wyjazdu, ale faktycznie to co dotychczas udało mi się wrzucić, też się kwalifikuje ;)

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 09, 2015 1:13 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 17, 2005 9:35 pm
Posty: 1125
Mroczny napisał(a):
Burza napisał(a):
to zdjecie z drugą wpinka przyprawia mnie o dreszcze. Wiem, ze pozycja moze i stabilna, a wyzej moze i za bardzo nie bylo mozliwosci jak sie wpiac... ale wiesz o co mi chodzi
Burza o które zdjęcie chodzi? Jakoś nie mogę zakminić.


Obrazek

_________________
Omówienie sezonu ograniczam do rejonu Morskiego Oka i Tatr Zachodnich (...). By zasłużyć na wyróżnienie w rejonie Hali trzeba by najtrudniejszą tamtejszą drogę przejść nocą, samotnie i w kapciach. - Władysław Cywiński


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 09, 2015 1:28 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
I teraz wszystko jasne, to o czym piszesz to trzecia wpina. W tym miejscu były zdublowane spity. Kumpel robi drugą wpinę, po niej sprężający, dynamiczny ruch do klameczki, w której jest koleżanka i z niej trzecia wpina. Dobrze to widać na porównaniu z wcześniejszym zdjęciem.

Obrazek Obrazek

Generalnie świetna droga (6c), obita bardzo bezpiecznie, trzymająca od początku do samego końca. Same dobre chwyty, może ze dwa nieco słabsze, ale prewis robił swoje. Mnie pogięła, w ciągu nie do zrobienia tego dnia dla mnie.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 09, 2015 1:36 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 17, 2005 9:35 pm
Posty: 1125
Faktycznie robi drugą, a tą co widac to trzecia. Niemniej jednak w razie czego to gleba, chyba ze asekurant mega sprawny. Boje sie takich, ale czasem trzeba, no i jednoczesnie trudno wyrobic w sobie nawyk wychodzenia wysoko do wpinek i robienia ich bez zadnego wysilku i wyciagania metrów liny nad glowe. Pewnie jak jest zapas to to samo przychodzi 8)

_________________
Omówienie sezonu ograniczam do rejonu Morskiego Oka i Tatr Zachodnich (...). By zasłużyć na wyróżnienie w rejonie Hali trzeba by najtrudniejszą tamtejszą drogę przejść nocą, samotnie i w kapciach. - Władysław Cywiński


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 09, 2015 7:51 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Mroczny napisał(a):
Trzeba było mieć naprawdę dużo samozaparcia, determinacji i psychy, żeby mimo wszystko coś podziałać.

Wierzę i rozumiem doskonale, bo nasz urlop w zeszłym roku wyglądał podobnie, tylko my odpuściliśmy po 3 deszczowych dniach spędzonych w namiocie na rzecz wycieczki wgłąb Włoch (łącznie w Dolo lało wtedy przez prawie 2 tygodnie).
Mroczny napisał(a):
Mnie Olga zaczarowała :P a jak się już stanie tuż pod nią to... bardzo ciężko zawrócić.

W takim razie oby nadarzyła się jeszcze okazja do powalczenia na tej drodze ... :)
Mroczny napisał(a):
Tu <klik> trochę o tych największych rejonach.

Dziękuję za link. Jest tam troszkę tych dróg sportowych, świetna opcja na niepewne pogodowo dni.
Cytuj:
W zasadzie to o takim, a nie innym tytule, zdecydował ostatni dzień wyjazdu

Rozumiem, w takim razie nie uprzedzam faktów i czekam na rozwój wydarzeń.

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 11, 2015 10:25 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
nutshell napisał(a):
Wierzę i rozumiem doskonale, bo nasz urlop w zeszłym roku wyglądał podobnie, tylko my odpuściliśmy po 3 deszczowych dniach spędzonych w namiocie na rzecz wycieczki wgłąb Włoch (łącznie w Dolo lało wtedy przez prawie 2 tygodnie).
Spotkana przez nas w Rifu­gio Cinque Torri, pracująca tam, sympatyczna Polka z Białegostoku, mówiła że przed naszym przyjazdem było nieprzerwane 3 tygodnie lampy do soboty czyli dnia... naszego przyjazdu :evil:
Tak Endrju BB załatwiał pogodę :wink: Po naszym powrocie, zdaje się, pogodą znów się poprawiła...
anninred napisał(a):
Pogodę mieliśmy super - upał, niebo żyleta, chmurki do dekoracji się przemykały.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 11, 2015 10:36 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt lip 10, 2007 9:34 pm
Posty: 2525
Lokalizacja: mazowieckie/małopolskie
Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale jak znajomi byli w sierpniu to narzekali że jest tak gorąco, że nie idzie się wspinać. Co drugi dzień robili przerwę i w efekcie też wiele nie zdziałali. Nie dogodzisz ;)

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 14, 2015 1:41 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Dolomity | Akt 2

Obrazek

Budzik dzwoni punk­tu­al­nie o 3:55, nie bez pro­blemu otwie­ram oczy, spraw­dzam ostat­nie pro­gnozy otrzy­mane już po zaśnię­ciu. Nie jest dobrze… Mimo to wstaję żwawo. Wraz z Andrze­jem (Endr­juBB) robimy burzę mózgów. Mie­li­śmy dziś w pla­nie jeden z głów­nych celów wyjazdu, drogę na którą cza­imy się od paru dni. Rów­nież i tym razem nic z tego. Pro­gno­zo­wane, jesz­cze wie­czo­rem, inten­sywne opady na 17 prze­su­wają się na 14, od połu­dnia może już zacząć popa­dy­wać. Nie mamy naj­mniej­szych szans. Roz­cho­dzimy się z powro­tem do swo­ich namiotów.

W namio­cie kolejna burza mózgów, jeśli nie plan A to w takim razie co? Wer­tu­jemy z Pary­ską “Ber­nar­diego”, tak że aż wióry lecą z prze­wod­nika. Wytyczne co do wyboru celu są oczy­wi­ste i zwią­zane ści­śle z naj­now­szymi pro­gno­zami: bli­sko, krót­kie podej­ście, droga “nie­zbyt długa” — ostatni waru­nek jest, rzecz jasna, bar­dzo subiek­tyw­nie i róż­nie inter­pre­to­wany przez każde z nas. Po kilku chwi­lach rzu­cam pro­po­zy­cję przy któ­rej twardo się upie­ram — * Via Mau­ri­zio Spe­ciale V+, uzna­waną jest za jedną z naj­pięk­niej­szych dróg piąt­ko­wych w oko­li­cach Cor­tiny d’Ampezzo. Podej­ście z par­kingu przy Forte Tre Sassi, znaj­du­ją­cego się mię­dzy, bli­skimi z naszego campu, prze­łę­czami Passo Fal­za­rego i Passo Val­pa­rola to kwe­stia mak­sy­mal­nie pół godziny. Owszem, 10 wycią­gów to może i nie jest naj­mniej, ale w razie gdyby miało się coś spie­przyć, ist­nieje moż­li­wość ucieczki po szó­stym wyciągu. Argu­menty jak widać mam beto­nowe, udaje mi się prze­ko­nać towa­rzy­stwo i staje na moim ;) Prze­su­wamy pobudkę na 5, czyli mamy jesz­cze całe kil­ka­na­ście minut snu.

Zatem ponow­nie Laga­zuoi Pic­colo, tym razem ściana zachod­nia. Samo­chód zosta­wiamy na par­kingu przy Forte Tre Sassi, skąd dosko­nale widać wej­ście w naszą drogę. Znaj­duje się ono pomię­dzy pod­stawą spo­rej odstrze­lo­nej płyty i otwo­rem daw­nej wojen­nej groty. Zgod­nie z prze­wod­ni­ko­wym cza­sem podej­ścia, po nie­spełna pół godziny tra­fiamy pod ścianę. Jest dosyć wcze­śnie, ku naszemu zado­wo­le­niu w oko­licy ni żywej duszy.

Obrazek
(fot. Marco)

Wcze­sna pora wiąże się z tym, że panuje okropny ziąb! Stretch i puchówka (nota­bene dwa moje nowe, dosko­nałe zakupy “tuż przed wyjaz­dowe”) będą dziś nie­odzow­nymi towa­rzy­szami naszej wspi­naczki. Usta­lamy, że my z Marco dziś “fla­shu­jemy”, Pary­scy idą pierwsi. W związku z tym moje buty wspi­nacz­kowe na razie wędrują pod puchówkę.

Jeste­śmy w Dolo już szó­sty dzień, być może trudno w to uwie­rzyć, ale Mar­mo­ladę uzna­waną, cał­kiem zresztą słusz­nie, za Kró­lową Dolo­mi­tów widzimy po raz pierw­szy dopiero dziś właśnie.

Obrazek

Czas ruszać. Wspi­na­jąc się począt­kowo płyt­kim pęk­nię­ciem, docie­ramy do kazal­niczki, gdzie można zało­żyć pierw­sze sta­no­wi­sko. My chcemy jed­nak połą­czyć dwa pierw­sze wyciągi w jeden, idziemy więc dalej kie­ru­jąc się w lewo do nie­wiel­kiego zagłę­bie­nia poni­żej czar­nej płyty.

Obrazek

Obrazek

Piź­dzi jak w kie­lec­kim! Nim nasze koń­czyny roz­grzeją się na tyle by w miarę nor­mal­nie funk­cjo­no­wać minie nam sporo czasu na ich gnie­ce­nie, chu­cha­nie i roz­ma­so­wy­wa­nie. Taka cena pierw­szego dnia, gdy niebo nabiera nieco wię­cej błękitu.

My na Nią z zer­kamy zachwy­tem, Ona na nas i nasze, prze­cież nikomu do niczego nie­po­trzebne, “paję­cze zma­ga­nia” zupeł­nie niewzruszenie.

Obrazek

O kolej­nym, 50-metrowym wyciągu, bie­gną­cym czarną płytą, można naczy­tać się wyłącz­nie samych pozy­tyw­nych opi­nii — nic dziw­nego. Wspi­naczka w kapi­tal­nej, pio­no­wej, abso­lut­nie litej, dosko­nale urzeź­bio­nej czar­nej pły­cie to istna poezja prze­chwy­tów, do tego ta ekspozycja!

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Trud­no­ści (wyma­ga­jące V) trzy­mają przez cały wyciąg. Ase­ku­ra­cja wyłącz­nie z uch skal­nych, wystę­pu­ją­cych tu w ogrom­nych ilo­ściach. Tro­chę chyba nawet prze­sa­dzam z prze­lo­tami, bo ład­nych kilka metrów przed sta­nem jestem wystrze­lany z eks­pre­sów i wol­nych kara­bin­ków, muszę więc “szyć” z czego się da. Sta­no­wi­sko choć pół­wi­szące to bar­dzo wygodne, klep­sydr potrzeb­nych do jego zało­że­nia tyle, że star­czy­łoby chyba dla trzech zespo­łów. Marco ma tro­chę roboty przy sprzątaniu ;)

Obrazek

Czwarty, a nasz trzeci wyciąg to kon­ty­nu­acja wspi­naczki czarną płytą, trud­no­ści idą nieco w dół, przy­jem­ność nato­miast cały czas na sta­łym, wyso­kim pozio­mie. Kolejne sta­no­wi­sko zakła­damy poni­żej ogrom­nej piar­ży­stej półki.

Obrazek

Jedyn­ko­wym tere­nem przez piar­ży­sko prze­no­simy sta­no­wi­sko wyżej. Kolejna dłu­gość liny wypro­wa­dza nas do miej­sca (około dwie trze­cie ściany), z któ­rego moż­liwy jest tra­wers w prawo wierz­choł­kiem Tra­pe­zio i zej­ście z drogi jeśli zmu­szeni byli­by­śmy do wycofu. Choć nie­wąt­pli­wie czuć w powie­trzu, powoli postę­pu­jące pogor­sze­nie pogody decy­du­jemy się wspi­nać dalej. Jak w takich oko­licz­no­ściach można by przestać..?

Obrazek

Na lewo od nas obser­wu­jemy wło­ski team koń­czący wła­śnie drogę Michela (III-IV, jedno miej­sce IV+), na północno-zachodnim żebrze Torre Intra i Sass.

Obrazek

Następne dwa wyciągi, ofe­ru­jące nam cały czas dosko­nałą jakość skały i bar­dzo przy­jemne wspi­na­nie wypro­wa­dzają nas pod żółto-czarną ścianę.

Obrazek

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Tu czeka na nas przed­ostatni, dzie­wiąty, wyma­ga­jący, klu­czowy wyciąg. Można go omi­nąć łatwiej­szym, lewym warian­tem czwór­ko­wym, ale po co. Z całą pew­no­ścią nie po to tutaj przy­szli­śmy. Naj­pierw przed nami do poko­na­nia deli­katny tra­wers czwór­kową płytą, po niej nieco wyrzu­ca­jąca prze­wieszka. Trzeba tro­chę pokom­bi­no­wać z usta­wie­niem zwłasz­cza, że część chwy­tów wilgotna.

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Po wydo­sta­niu się ponad prze­wie­sze­nie, czeka na nas kolejna fan­ta­styczna, czarna płyta, trzy­ma­jąca trud­no­ści piąt­kowe na całej swej dłu­go­ści. Mimo zazna­czo­nych na sche­ma­cie dwóch haków, znaj­duję co naj­mniej cztery. O doło­że­niu cze­goś swo­jego na tym odcinku raczej nie ma mowy. Samo wspi­na­nie za to — rewelacja!

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Obrazek

Docie­ramy do kazal­niczki, gdzie można zało­żyć sta­no­wi­sko. Znacz­nie korzyst­niej jed­nak prze­nieść się około 10 metrów w lewo pod prze­wie­szone pęk­nię­cie, któ­rym wie­dzie dal­sza część drogi. Musimy się śpie­szyć, gdyż pogoda gwał­tow­nie się psuje (zgod­nie z pro­gno­zami…). Deszcz, z kilku stron naraz idzie pro­sto na nas.

Obrazek

Obrazek

Siłowy odci­nek prze­wie­szo­nego pęk­nię­cia poko­nu­jemy już w deli­kat­nie pada­ją­cym desz­czu. Koń­cową, kru­chą, trój­kową rampę już pra­wie w biegu. Szybko roz­sz­pe­jamy się i w mię­dzy­cza­sie wrzu­camy coś na ząb. Odbie­ramy też tele­fon od Andrzeja (Endrju BB) i Mariu­sza, któ­rzy wspi­nali się vis-à-vis nas na Fila­rze Połu­dnio­wym (IV) Sas de Stria. Z nimi już się żegnamy, dranie wybie­rają połu­dniową Chor­wa­cję ponad pół­nocną Ita­lię :P

Mamy świa­do­mość nie­przy­jem­nego w kilku miej­scach zej­ścia i zagra­ża­ją­cej nam, coraz bar­dziej, zlewy, więc nie zwle­ka­jąc dłu­żej zaczy­namy scho­dzić. Naj­pierw wykop­czy­ko­waną ścieżką… w górę, następ­nie poziomo, aż do sze­ro­kiego żlebu. Żle­bem tym już w dół, gdzie mamy do poko­na­nia dwa krót­kie odcinku dwój­kowe i jeden trój­kowy. Przy tym ostat­nim zasta­na­wiamy się przez kilka chwil czy nie zje­chać. Na szczę­ście deszcz ustaje na jakiś czas, na mokro myślę, że byłby (nie)mały pro­blem. Wokoło nie­prze­rwa­nie “mrotschnie”.

Obrazek

Obrazek

Żle­bem docie­ramy do dru­giego z wojen­nych szla­ków w zbo­czach masywu Laga­zuoi, oku­po­wa­nego nie­gdyś przez woj­ska austriac­kie — Kaiser­jäger. Szla­kiem, już bez pro­ble­mów, do piar­żysk. Po dro­dze tra­fiamy m.in. na taką obitą na spor­towo ścianę.

Obrazek

Piar­ży­skami prze­cho­dzimy u pod­stawy naszej góry — zachod­nia ściana Laga­zuoi Pic­colo i prze­bieg naszej Via Mau­ri­zio Spe­ciale w całej oka­za­ło­ści jak na dłoni.

Obrazek

Po doj­ściu na par­king, zaczyna inten­syw­niej padać, zacho­dzimy jesz­cze do Forte Tre Sassi, lecz nie decy­du­jemy się na wej­ście do środka, cena (o ile dobrze pamię­tam) 8€ sku­tecz­nie nas znie­chęca. Zado­wa­lamy się zatem tylko obcho­dem fortu dookoła.

Obrazek

Kilka chwil póź­niej roz­po­czyna się regu­larna zlewa. Nas jed­nak to już ani nie­zbyt ziębi ani grzeje. Wie­czór spę­dzamy na prze­pysz­nej pizzy w San Cas­siano i obga­da­niu szcze­gó­łów planu na kolejny dzień, zapo­wia­da­jący się podob­nie do dzi­siej­szego. Do wcze­snego popo­łu­dnia pogoda w miarę ok, potem coraz gorzej. Z ekipy (w)spinaczy zosta­li­śmy już tylko w czwórkę, zamiary mamy jasne — wyci­snąć z warun­ków jakie mamy do dys­po­zy­cji, ile tylko jeste­śmy w stanie.

*Droga z pole­ce­nia Nuctei ;)

c.d.n.

Oryginał relacji: Dolo­mity | Akt 2, wię­cej zdjęć w gale­rii: Dolomity.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 14, 2015 7:01 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Cz wrz 04, 2008 11:35 am
Posty: 1231
Wam sie wypadało i my rzeczywiście mieliśmy super pogodę na chodzenie:) tylko, że my chodzimy poziomo bardziej:)
ale
po 3 dniach w Dolomitach rodzina żądna łatwych ferratek :lol:

Piękne zdjęcia! Z wysoka super widać:)
Wasze Dolomity rzeczywiście mroczne! Oglądam i notuję, gdzie tu pójść (mam fanów historii, to wszystkie szlaki strzelców alpejskich chyba przełazimy...) .

_________________
pozdrawiam
---------------------------
Lepsze od gór są tylko góry!
- krasnoludzkie


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 15, 2015 1:11 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1503
Lokalizacja: W-wa
Fajne kadry typu "ściana i wspinacz". Na jednym pięknie wpisałeś się w skały, prawie cię nie widać. Lubię też Endr­juBB na Armi­dzie czy wspinacza podchodzącego dopiero do ściany. To tylko kilka przykładów.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 15, 2015 6:46 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
anninred napisał(a):
tylko, że my chodzimy poziomo bardziej:)
No i dobrze, świat byłby strasznie nudny gdyby wszyscy robili to samo ;)

anninred napisał(a):
Oglądam i notuję, gdzie tu pójść (mam fanów historii, to wszystkie szlaki strzelców alpejskich chyba przełazimy...) .
Dla fanów historii w Dolomitach znajdziecie mnóstwo interesujących miejsc. Polecam właśnie okolice Cinque Torri i Laga­zuoi. Poniżej mapka szlaków wojennych wokół Cinque Torri oraz link do paru krótkich artykułów: Dolomity - rys historyczny

Obrazek

Ale to tak tylko kropla w morzu wszystkiego.

anke napisał(a):
Fajne kadry typu "ściana i wspinacz". Na jednym pięknie wpisałeś się w skały, prawie cię nie widać. Lubię też Endr­juBB na Armi­dzie czy wspinacza podchodzącego dopiero do ściany. To tylko kilka przykładów.
Na pierwszym o którym piszesz (5zdj z ostatniego wpisu?) to mój kumpel (Paryski), z kolei wspinacz podchodzący pod ścianę (2zdj?) to ja ;)

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 15, 2015 7:45 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
Jak zwykle - świetne przygody, świetne zdjęcia i świetny opis, co bardziej świetne - nie wiem ;).
Graty! 8) :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 15, 2015 9:13 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Cz wrz 04, 2008 11:35 am
Posty: 1231
Dzięki! Już podrzucam chłopakom! :D

_________________
pozdrawiam
---------------------------
Lepsze od gór są tylko góry!
- krasnoludzkie


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 15, 2015 9:48 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 04, 2009 9:21 am
Posty: 686
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Super foty, Speciale faktycznie wygląda zacnie.

Mroczny napisał(a):
Odbie­ramy też tele­fon od Andrzeja (Endrju BB) i Mariu­sza, któ­rzy wspi­nali się vis-à-vis nas na Fila­rze Połu­dnio­wym (IV) Sas de Stria. Z nimi już się żegnamy, dranie wybie­rają połu­dniową Chor­wa­cję ponad pół­nocną Ita­lię


To była bardzo trudna decyzja po tych 5 zimnych i deszczowych dniach :mrgreen:
Czekam na relację z tego co nas ominęło, dopiero dziś mi Paryscy opowiadali i zapowiada się ciekawie :wink:

_________________
http://www.climber.com.pl
http://www.facebook.com/climbercompl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz wrz 17, 2015 8:46 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
saxifraga napisał(a):
Jak zwykle - świetne przygody, świetne zdjęcia i świetny opis, co bardziej świetne - nie wiem .
Graty!
Dzięki Saxi :D

Endrju BB napisał(a):
Speciale faktycznie wygląda zacnie.
Najładniejsza droga, spośród tego co robiliśmy podczas tego wyjazdu.

Endrju BB napisał(a):
Czekam na relację z tego co nas ominęło, dopiero dziś mi Paryscy opowiadali i zapowiada się ciekawie
Jestem ciekaw ile nakłamali :mrgreen:

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 21, 2015 12:34 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Dolomity | Akt 3

Obrazek

Obok maje­sta­tycz­nej, połu­dnio­wej ściany Tofany di Rozes, kró­lu­ją­cej nad Cor­tiną d’ Ampezzo, nie spo­sób przejść obo­jęt­nie, zwłasz­cza komuś tak odje­cha­nemu na tym punk­cie jak ja ;) Wysoka na 1000 metrów, sze­roka na pół­tora kilo­me­tra, uroz­ma­icona rzeźba, mno­gość fila­rów i depre­sji, gęsta siatka dróg wspinaczkowych.

Z dru­giej strony nasz cel, oglą­dany z oko­lic Cinque Torri, wydaje się być strasz­li­wym kny­plem, w zasa­dzie więk­szość osób, przy­glą­da­jąc się potęż­nej Tofa­nie, zapewne nie zwraca na niego naj­mniej­szej uwagi. Nieco lepiej wygląda z oko­lic Rifu­gio Angelo Dibona (zdję­cie wyżej), jed­nak wciąż bar­dzo nie­po­zor­nie. Sami, spo­glą­da­jąc na niego przez kilka poprzed­nich dni (gdy tylko chmury na to pozwo­liły), pokpi­wamy sobie tro­chę. Tym­cza­sem szy­dzić nie ma z czego — Primo Spi­golo (Pierw­szy Filar), stary kla­syk z 1946 roku autor­stwa Albino Alvery i Uwe Pom­pa­nina, to 14 wycią­gów i bli­sko 500 metrów wspi­na­nia. Droga ta, już znacz­nie wcze­śniej, staje się dla mnie jed­nym z kilku prio­ry­te­tów tego wyjazdu.

Mała retro­spek­cja — moje pierw­sze spo­tka­nie z Tofaną di Rozes miało miej­sce nieco ponad cztery lata tamu — dokład­nie 25 lipca 2011 roku, upalne lato, yhy­y­yym… Nocy, poprze­dza­ją­cej naszą próbę wej­ścia na naj­niż­szą, lecz bez wąt­pie­nia naj­pięk­niej­szą ze wszyst­kich trzech wiel­kich szczy­tów masywu Tofane, towa­rzy­szą inten­sywne opady desz­czu. Słu­pek ter­mo­me­tru leci nie­przy­zwo­icie w dół. Wiąże się to oczy­wi­ście z obfi­tymi (jak na lipiec) opa­dami śniegu powy­żej 2200 metrów n.p.m. Mimo to pró­bu­jemy. Chcemy wejść na szczyt jedną z naj­pięk­niej­szych fer­rat w całych Dolo­mi­tach — “Lipellą”. Schody zaczy­nają się po minię­ciu roz­ga­łę­zie­nia szla­ków Tre Dita (2680 m n.p.m.). Słynny amfi­te­atr skalny Tofany di Rozes wygląda tak…

Obrazek

Obrazek

Powy­żej 2800 m n.p.m. pro­blemy rosną, lód staje się coraz bar­dziej miękki, pod nim pły­nące stru­mie­nie wody. Obok naszych głów latają, ode­rwane od skał powy­żej, sople lodu. Na wyso­ko­ści około 2970 m n.p.m. (bra­kuje nam może ze 100 metrów do końca fer­raty) mówimy pas i zawra­camy. Tyle wspo­mnień. Dzi­siaj mamy inne zamiary i ma być zupeł­nie inaczej.

Samo­chód par­ku­jemy, pod wspo­mnia­nym już, Rifu­gio Angelo Dibona, do któ­rego wie­dzie począt­kowo asfalt, potem szu­trówka, par­king za dar­moszkę. Szyb­kie prze­pa­ko­wanko połą­czone z nie­ukry­wa­nym zachwy­tem nad roz­la­nym mle­kiem w doli­nie i ruszamy.

Obrazek

Od schro­ni­ska pod­cho­dzimy naj­pierw szla­kiem 403 w kie­runku Rifu­gio Gius­sani. Pod dolną sta­cją kolejki odbi­jamy na ścieżkę wio­dącą do fer­raty “Lipella”. Następ­nie szla­kiem 404, który prze­cina poziomo pod­stawę Tofany di Rozes. Pod ścianą w prawo i pod nasz Pierw­szy Filar. Podej­ście zaj­muje nam około 40 minut. Mamy przed sobą jeden zespół, będący na dru­gim wyciągu. Droga star­tuje mniej­szym z zacięć, pomię­dzy ostrzem filara (z lewej) a ogrom­nym zacię­ciem (z pra­wej). Dziś idziemy z Marco jako pierwsi. Mimo, że to teo­re­tycz­nie zale­d­wie IV+, trud­no­ści odczu­walne wyż­sze, kom­fort mniej­szy, powód — suchych chwy­tów próżno szu­kać. W ten spo­sób docie­ramy do ogrom­nego zacię­cia, gdzie motamy pierw­sze sta­no­wi­sko z uch skalnych.

Obrazek

Obrazek
(fot. Pary­ska)

Drugi wyciąg w zasa­dzie bez histo­rii, kon­ty­nu­ujemy wspi­naczkę zacię­ciem. Na plus to, że miej­scami nawet sucho. Mijamy żółty dach po lewej stro­nie i osią­gamy małą, wygodną półeczkę gdzie zakła­damy stan. Przed nami klu­czowa dłu­gość liny (V+), bie­gnąca zacię­ciem. Byłby to nie­wąt­pli­wie prze­piękny ciąg wspi­na­nia, ale no wła­śnie, byłby. Zacię­cie jest cał­ko­wi­cie zalane. Co z tego, że chwyty i stop­nie nawet nie­złe, skoro we wszyst­kim stoi woda, wszystko pły­nie, a nagi­nać trzeba. Niby się trzy­mam, niby stoję, ale w każ­dej chwili mogę wyje­chać i runąć w dół. Sporo tu sta­rych haków, rów­nież innych “szmat” wetknię­tych w wewnętrzne pęk­nię­cie w zacię­ciu. Wpi­nam się we wszystko jak leci. Klnę jak szewc, wal­czę na całego, żeby nie dup­nąć. Co prawda daleko bym nie pole­ciał, no ale jed­nak. Z duszą na ramie­niu, zmy­lony nieco przez wło­ski zespół wspi­na­jący się przed nami, sta­no­wi­sko trą­cam (jak i oni) w zacię­ciu, z trzech nie­pew­nych (w tym dwóch rusza­ją­cych) się haków. Nie dość, że nie­zbyt bez­piecz­nie to jesz­cze mega niewygodnie!

Obrazek

Obrazek

Tym­cza­sem wła­ściwe sta­no­wi­sko znaj­duje się kilka metrów wyżej, już po wyj­ściu przez odstrze­loną płytę. A po praw­dzie, są tam aż trzy sta­no­wi­ska roz­rzu­cone po obu stro­nach płyty. Spraw­nie prze­no­simy się wyżej. Dal­sza droga wie­dzie na lewo od ostrza grani, płytą przez pęk­nię­cia licz­nymi warian­tami. Jakość skały trzeba przy­znać doskonała.

Obrazek

Kil­ka­na­ście minut póź­niej Tofanę, wraz z nami, szczel­nie zakrywa wiel­kie chmu­rzy­sko. Mimo to kon­ty­nu­ujemy wspi­naczkę. Na kolej­nym wyciągu łapie nas pierw­szy grad. Po dotar­ciu do sta­no­wi­ska roz­wa­żamy moż­li­wość wycofu. Tak czyni choćby inny zespół wło­ski, który wbił się w drogę za nami. Posta­na­wiamy odcze­kać z decy­zją kil­ka­na­ście minut na roz­wój sytu­acji. Prawdę powie­dziaw­szy jeste­śmy już gotowi do zjazdu, jestem w trak­cie prze­wią­zy­wa­nia. Wtedy nagle chmury roz­wiewa wiatr i niebo ponow­nie błę­kit­nieje. W takim przy­padku decy­zja może być tylko jedna — w górę!

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Po kil­ku­dzie­się­ciu kolej­nych minu­tach ponow­nie zstę­puje na nas ogromna chmura, bez opa­dów jed­nakże, przy­naj­mniej na razie. Czeka nas teraz czujny powietrzny tra­wers przez kra­wędź grani, naj­pierw pod żółtą, następ­nie czarną rysą. Przed wielką czarną scianą odbi­jamy w górę na wygodną półkę stanowiskową.

Obrazek
(fot. Pary­ska)

Żal tro­chę widocz­no­ści, bo eks­po­zy­cja jest tu o-g-r-o-m-n-a! Jedy­nie na chwilę roz­wiewa się na tyle, by można przyj­rzeć się lepiej piar­gom kil­ka­set metrów poni­żej naszych stóp ;) Na moje hasło: “Kasia spójrz w dół”, dostaję w odpo­wie­dzi: “Spie@#$%^&:mrgreen:

Kolejny trzy­dzie­stu metrowy wyciąg rampą, potem komi­nem wypro­wa­dza nas do kazal­niczki u pod­nóża sze­ro­kiej kamie­ni­stej półki, roz­dzie­la­ją­cej nasz filar na dwie czę­ści. Prze­no­simy sta­no­wi­sko przez półkę na tur­niczkę pod żółtą ścianę. Tu dopada nas po raz kolejny grad, jed­no­myśl­nie stwier­dzamy jed­nak, że dal­sza droga wie­dzie tylko w górę. Na szczę­ście grad po kilku minu­tach ustaje. Z tur­niczki musimy się teraz obni­żyć metr. Stąd wbi­jamy w dobrze urzeź­bioną żółtą ścianę od lewej. Powy­żej ścianki, mamy do przej­ścia ostatni, trud­niej­szy, piąt­kowy frag­ment drogi. Przy poko­na­niu nieco wywie­szo­nej, wypy­cha­ją­cej, odstrze­lo­nej płyty trzeba tro­chę pokom­bi­no­wać. Banal­nie nie jest, sucho rów­nież, z ase­ku­ra­cją “tak sobie”. Mimo to pusz­cza dosyć spraw­nie i na małej ram­pie mel­du­jemy się na kolej­nym sta­no­wi­sku.

Obrazek

Nieco kło­po­tów za to spra­wia (zwłasz­cza mi) prze­do­sta­nie się z jed­nego pęk­nię­cia pod żółtą kra­wę­dzią, do dru­giego. Dobre pro­wa­dze­nie liny plus gib­kość równa się sukces.

Obrazek

Obrazek
(fot. Pary­ska)

Wycho­dzimy na kolejną (powoli tracę już rachubę która to) kazal­niczkę. Pio­ru­nu­jące wra­że­nie robi stąd, ściana czo­łowa pra­wego filara liczą­cego 600 metrów wyso­ko­ści. Dopiero stąd widać jak bar­dzo ściana się wywie­sza. Pro­wa­dzą nią dwa abso­lut­nie naj­ład­niej­sze i naj­więk­sze kla­syki na ścia­nie Constantini-Ghedina VI– oraz Constantini-Apollonio VII+. Kto wie, może kiedyś ;)

Obrazek

Następna dłu­gość liny wypro­wa­dza nas na… kolejną kazal­niczkę. Tu rów­nież koń­czy się poważna, sió­dem­kowa linia - Aspet­tando la vetta (W ocze­ki­wa­niu na szczyt). Do końca drogi nie zostało nam już zbyt wiele.

Obrazek

Przez odstrze­lone płyty, ścianki i kolejną kazal­niczkę, Marco wydłuża sobie nomi­nalny przed­ostatni wyciąg, efek­tem czego sta­no­wi­sko zakłada u pod­nóża grańki wypro­wa­dza­ją­cej ku ostat­niej kazal­nicy, będą­cej zara­zem koń­cem naszego Primo Spi­golo.

Obrazek

Cze­ka­jąc na naszych kom­pa­nów, roz­wią­zu­jemy się i paku­jemy szpej do ple­ca­ków. Po kil­ku­na­stu chwi­lach w prze­smyku poja­wia się Paryski.

Obrazek

Pora na zej­ście. Według prze­wod­nika nie powinno nam spra­wić więk­szych pro­ble­mów. Scho­dzimy naj­pierw piar­ży­stym zbo­czem poziomo w kie­runku pół­noc­nym. Prze­kra­czamy wielki żleb i następ­nie wąską, eks­po­no­waną półeczką okrą­żamy górę.

Obrazek

Po okrą­że­niu Tofany, wąska ścieżka zmie­nia się w szer­szą, wygodną pro­wa­dzącą przez wiel­kie bloki skalne ku ruinom sta­rego i znisz­czo­nego Rifu­gio Cantore.

Obrazek

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Stąd już bitą ścieżką scho­dzimy do doliny. Pod­czas drogi powrot­nej co rusz odwra­camy się za sie­bie, w kie­runku prze­łę­czy Fon­ta­na­ne­gra, ku wspa­nia­łym igli­com skalnym.

Obrazek

Obrazek

Zja­wi­skowe iglice za nami, nato­miast przed nami fan­ta­styczne widoki na dosko­nale znane nam z dni poprzed­nich: Croda da Lago i Cinque Torri, te ostat­nie jakże nie­po­zor­nie wyglą­da­jące spod Tofany, ot takie skałki.

Obrazek

Obrazek

Tuż przed ostat­nim frag­men­tem ścieżki wypro­wa­dza­ją­cym nas do Rifu­gio Dibona, uci­namy sobie krótką poga­wędkę z miej­sco­wym spaślakiem ;)

Obrazek

Gdy jeste­śmy pewni, że to już koniec wra­żeń w dniu dzi­siej­szym, przed naszymi oczyma roz­grywa się fan­ta­styczny, tęczowy spek­takl kolorów.

Obrazek

Obrazek

Dla dopeł­nie­nia uda­nego i peł­nego wra­żeń dnia, po zej­ściu do schro­ni­ska, chmury roz­wie­wają się na tyle, że możemy raz jesz­cze lepiej przyj­rzeć się naszemu filarowi.

Obrazek

Po dotar­ciu na cam­ping, kola­cji i obo­wiąz­ko­wym bro­wa­rze za nie­wąt­pliwy suk­ces, czeka nas pako­wa­nie. Skoro świt opusz­czamy cam­ping. Nim jed­nak opu­ścimy Dolo­mity, czeka nas długo wycze­ki­wana przy­goda na Tre Cime di Lava­redo. W końcu pogoda ma na tyle wytrzy­mać, że musi się udać! Ale o tym w ostat­niej czę­ści, tej nieco przy­dłu­gawej, epopei ;)

c.d.n.

Oryginał relacji: Dolo­mity | Akt 3, wię­cej zdjęć w gale­rii: Dolomity.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 56 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL