Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest So cze 22, 2024 11:57 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 56 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn wrz 21, 2015 4:30 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 08, 2011 12:50 pm
Posty: 2793
Zdjęcia z Tofany petarda, a i sama droga zacna :)

_________________
wertykalnie
flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 21, 2015 7:11 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
Krzysiek szacun za drogę :!: :shock: zdjęcia jak już wcześniej pisałem mega :shock: czekam na c.d ;)

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 21, 2015 7:20 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 04, 2009 9:21 am
Posty: 686
Lokalizacja: Bielsko-Biała
No w końcu bo już kilka razy sprawdzałem czy coś napisałeś :)
Piękna droga, też ją miałem na liście, eh, przynajmniej sobie widoki mogę w Twojej relacji pooglądać :mrgreen:
Oczywiście gratulacje za przejście Filara i podziękowania za piękne zdjęcia, muszę coś jeszcze podkraść do relacji a stronę KW ;)
Moją relację to aż wstyd umieszczać przy tym co Ty wrzucasz :eye: No ale może ktoś z FTG skorzysta :)

_________________
http://www.climber.com.pl
http://www.facebook.com/climbercompl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 22, 2015 6:51 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Endrju BB napisał(a):
No w końcu bo już kilka razy sprawdzałem czy coś napisałeś
Czas i jedynie chwilowe napływy weny ograniczają trochę ;)

semow napisał(a):
Zdjęcia z Tofany petarda, a i sama droga zacna
zephyr napisał(a):
Krzysiek szacun za drogę
Endrju BB napisał(a):
Piękna droga, też ją miałem na liście, eh, przynajmniej sobie widoki mogę w Twojej relacji pooglądać
Oczywiście gratulacje za przejście Filara
Przyznam szczerze, że jak siadałem do topo to oczywistym było dla mnie, że coś na Tofanie trzeba zrobić ;) Największą ochotę miałem na ścianę czo­łową pra­wego filara i drogę Constantini-Ghedina VI- (56 w przewodniku Bernardiego), o której wspomniałem w relacji. Ale to jednak 19 wyciągów, czasowo wg przewodnika 8h. Nie mieliśmy tyle czasu w takich warunkach pogodowych, więc nawet nie podejmowałem tematu. Trzeba liczyć siły na zamiary, a Primo Spi­golo również był dla nas sporym wyzwaniem :)

Endrju BB napisał(a):
podziękowania za piękne zdjęcia, muszę coś jeszcze podkraść do relacji a stronę KW
Podkradaj śmiało ;)

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 22, 2015 8:14 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Cz wrz 04, 2008 11:35 am
Posty: 1231
Synowie byli ciekawi, jak jest na górze Tofana di Roses - pooglądali wasze zdjęcia i teraz już wiedzą!
Przepiekne zdjęcia i super styl pisarski!
ps. dla mnie niepojęte, że się da tak w pionie chodzić:)

_________________
pozdrawiam
---------------------------
Lepsze od gór są tylko góry!
- krasnoludzkie


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 22, 2015 3:36 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
anninred napisał(a):
Synowie byli ciekawi, jak jest na górze Tofana di Roses - pooglądali wasze zdjęcia i teraz już wiedzą!
Prawdę powiedziawszy z naszych zdjęć nie mogli dowiedzieć się jak jest na górze.
Tofana di Rozes wznosi się na wysokość 3225 m n.p.m., podczas gdy nasz (pierwszy) filar osiąga "zaledwie" 2700 m n.p.n. Do szczytu jeszcze całe pół kilometra :wink:

anninred napisał(a):
dla mnie niepojęte, że się da tak w pionie chodzić:)
Apropo tego i posta, który napisałaś w temacie o lęku wysokości - też kiedyś miałem. Więc jak widać da się z tego wyjść 8)

anninred napisał(a):
Przepiekne zdjęcia i super styl pisarski!
Dziękuję :oops:

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 22, 2015 4:17 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 08, 2011 12:50 pm
Posty: 2793
Mroczny napisał(a):
Apropo tego i posta, który napisałaś w temacie o lęku wysokości - też kiedyś miałem. Więc jak widać da się z tego wyjść

Potem zaczynasz bać się chodzić w poziomie - trawersów bez asekuracji itd. :mrgreen:

_________________
wertykalnie
flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 22, 2015 6:36 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Cz wrz 04, 2008 11:35 am
Posty: 1231
hehe jest legenda o asekurowaniu się liną na drodze do Morskiego Oka...

Mroczny - no jednak bardziej na górze byliście:)

_________________
pozdrawiam
---------------------------
Lepsze od gór są tylko góry!
- krasnoludzkie


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 22, 2015 8:16 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
semow napisał(a):
Potem zaczynasz bać się chodzić w poziomie - trawersów bez asekuracji itd.
Bilans zawsze musi się zgadzać :wink:

anninred napisał(a):
Mroczny - no jednak bardziej na górze byliście:)
No ok, byliśmy trochę wyżej :twisted:

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt lis 17, 2015 5:09 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Dolomity | Epilog

Obrazek

Po raz kolejny gwał­tow­nie zry­wam się ze snu, odru­chowo skry­wa­jąc głowę w ramio­nach. Ponow­nie doznaję ogrom­nego uczu­cia ulgi. I tym razem to nie świst lata­ją­cych kamieni róż­nych gaba­ry­tów wokół naszych głów czy spod naszych stóp. To tylko gwizdy sil­ni­ków moto­cy­kli, prze­jeż­dża­ją­cych raz po raz ruchliwą drogą obok pobo­cza gdzieś w oko­licy Misu­riny, na któ­rym pró­bu­jemy ode­spać, choć po czę­ści ostat­nią, ciężką noc.

[ około 24 godzin wcześniej ]

Cimy koja­rzy chyba każdy maniak gór­ski. Sły­nąca z urody grupa skalna jest wizy­tówką Dolo­mi­tów. W rze­czy­wi­sto­ści Tre Cime di Lava­redo (niem. Drei Zin­nen) skła­dają się z sze­ściu nie­za­leż­nych turni. Od zachodu po wschód są to: Cima Ovest di Lava­redo (2973m), Cima Grande di Lava­redo (2998m), Cima Pic­cola di Lava­redo (2857m), Punta di Frida (2792m), Cima Pic­co­lis­sima di Lava­redo (2700m) oraz Torre Minor. Wyra­stają one 500 metrów pio­nowo w niebo, z zie­lo­nego pła­sko­wyżu zawie­szo­nego nad doli­nami Valle Marzon i Val di Rim­bon. Od połu­dnia Cimy wyglą­dają zupeł­nie nie­po­zor­nie, nato­miast pół­nocne ściany trzech środ­ko­wych turni, Cima Ovest, Cima Grande, Cima Pic­cola, są impo­nu­jące. Tędy pro­wa­dzi więk­szość zna­nych i kul­to­wych dróg, nale­żą­cych do naj­trud­niej­szych w Dolo­mi­tach. Takich jak cho­ciażby spek­ta­ku­lar­na Pan Aroma na Cima Ovest.

Wróćmy jed­nak na zie­mię.
Cztery lata wcze­śniej, pod­czas treku wokół Tre Cime, nie roz­róż­nia­łem chyba nawet, która Cima jest która. Do głowy by mi wtedy nie przy­szło, że kie­dy­kol­wiek strzeli mi do łba wejść, na któ­rąś z nich.

Obrazek

Tym­cza­sem mijają cztery lata. Przy­jeż­dżam po raz drugi w Dolo­mity i choć nie wszy­scy podzie­lają mój entu­zjazm doty­czący dłu­gich dróg, od samego początku nie ukry­wam, że Tre Cime i abso­lutny kla­syk pro­wa­dzący na naj­wyż­szą z nich — Filar Dibony, jest dla mnie jed­nym z prio­ry­te­tów. Temat prze­wija się od momentu przy­by­cia. Krok po kroku prze­ko­nuję rów­nież do niego towa­rzy­stwo. Pierw­szą próbę (o czym wcze­śniej już wspo­mi­na­łem) prze­wi­du­jemy na czwar­tek, szó­sty dzień wyjazdu. Nie­stety zmie­nia­jące się jak w kalej­do­sko­pie (zawsze na gor­sze!) pro­gnozy odbie­rają nam jaką­kol­wiek szansę. Część ekipy opusz­cza camp i wyjeż­dża, zostają naj­bar­dziej zde­ter­mi­no­wani. Po piąt­ko­wym Primo Spi­golo na Tofa­nie oraz pro­gno­zach prze­wi­du­ją­cych cał­ko­wite zała­ma­nie pogody od nie­dzieli, sobota jest naszą jedyną i zara­zem ostat­nią szansą.

Cam­ping opusz­czamy skoro świt, dojeż­dżamy samo­cho­dem pod Rifu­gio Auronzo, ostatni odci­nek poko­nu­jąc pry­watną, płatną drogą. Kosz­tuje nas to “jedyne” 24€. Na par­kingu pod schro­ni­skiem zosta­wiamy samo­chód i prze­pa­ko­wu­jemy się. W trak­cie ostat­nich przy­go­to­wań przed wyru­sze­niem na szlak, nie spo­sób nie zatrzy­mać wzroku, choć na kilka chwil, na prze­pięk­nych wido­kach. Możemy podzi­wiać mleko roz­lane po Misu­ri­nie, a także kapi­talny widok na masyw Cadini di Misu­rina. Naj­więk­sze wra­że­nie robi wspa­niała, wąska, wysoko zawie­szona “Śnieżna Dolina” (Cadin del Nevaio), leżąca u stóp naj­pięk­niej­szych szczy­tów Cadini z naj­wyż­szym Cima Cadin di San Lucano (2839m) na czele.

Obrazek

Obrazek

Od Rifu­gio Auronzo pod­cho­dzimy bitą drogą w kie­runku Rifu­gio Lava­redo. Tuż przed schro­ni­skiem odbi­jamy w lewo na szlak 101, któ­rym docie­ramy na prze­łęcz Lava­redo. Stąd, nie­ozna­ko­waną ścieżką, bie­gnącą wśród piar­gów, do pod­stawy Cima Grande. Pół­nocna wystawa Cim robi ogromne wrażenie.

Obrazek

Mar­twić może tro­chę późna pora. Na każ­dej z Cim dostrze­gamy po parę zespo­łów. Na naszym fila­rze, przed nami są trzy ekipy. Nato­miast na pół­noc­nej ścia­nie wspi­nają się dwa zespoły na dro­dze Brandler-Hasse 7a+. Zdję­cie tych czte­rech maleń­kich mró­wek, na zale­d­wie wycinku ściany, oddaje ogrom pół­noc­nej wystawy Cima Grande — to praw­dziwy kolos.

Obrazek

Od chwili dotar­cia pod filar jeste­śmy nie­ustan­nie bom­bar­do­wani kamie­niami przez zespoły wspi­na­jące się nad nami. Z całą pew­no­ścią nie jest to zbyt bez­pieczne miej­sce, o nie­uważ­nym pod­no­sze­niu głowy nie ma mowy. Nasza droga star­tuje kilka metrów na lewo od pamiąt­ko­wej tablicy. Ist­nieje rów­nież łatwiej­szy wariant wyraźną rysą, około 70 metrów wyżej. My oczy­wi­ście zaczy­namy przy tablicy. Pierw­szy wyciąg trój­kowy, w sam raz na deli­katne roz­ru­sza­nie zdrę­twia­łych z zimna kości.

Obrazek

Jako że dziś Pary­scy idą pierwsi, mam tro­chę czasu na leniwe poroz­glą­da­nie się wokół. Widok co prawda mamy nieco ogra­ni­czony, ale za to jaki. Prym wie­dzie oczy­wi­ście Monte Paterno, domi­nu­jący nad jed­nym z naj­bar­dziej oble­ga­nych schro­nisk w Dolo­mi­tach — Rifu­gio Loca­telli. Nie­opo­dal schro­ni­ska mamy efek­towne Torre di Toblin, plan domyka grupa Tre Scarperi.

Obrazek

Kilka pierw­szych wycią­gów to bar­dzo fajne, przy­jemne wspi­na­nie w trud­no­ściach oscy­lu­ją­cych wokół IV/IV+. Jedy­nie w paru mokrych miej­scach trzeba się tro­chę bar­dziej sprę­żyć. Cały czas wspi­namy się na lewo od ostrza filara. Z uwagi na spore roz­miary for­ma­cji, odczu­cia jakie nam towa­rzy­szą są jed­nak zde­cy­do­wa­nie bliż­sze wspi­na­niu w ścia­nie, niż filarem.

Obrazek

Bez względu na trud­no­ści, podob­nie jak w ciągu poprzed­nich dni “pion trzyma cały czas wysoki poziom”. Nie muszę chyba mówić, że wszyst­kim “nor­mal­nym ina­czej” — ze mną na czele — spra­wia to mnó­stwo satysfakcji.

Obrazek
(fot. Pary­ska)

Metr po metrze, mozol­nie, ale cał­kiem spraw­nie zdo­by­wamy teren. Żeby szło szyb­ciej zamie­niamy się na pro­wa­dze­niu co cztery wyciągi. Kasia na naj­cie­kaw­szym wspi­nacz­kowo frag­men­cie drogi. Po lewej Cima Piccola.

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Przez dłuż­szy czas bacz­nie obser­wuję poczy­na­nia jakie­goś wło­skiego zespołu w ścia­nie Cimy Pic­coli. Nie udało mi się co prawda usta­lić jaką drogą się wspi­nali (przy­dałby się tu szcze­gó­łowy prze­wod­nik po Tre Cime), ale to co oni wyra­biali w ścia­nie to… Ase­ku­ra­cja prak­tycz­nie wyłącz­nie z haków, dźwięk młota nie usta­wał nawet na chwilę. Liczne pobłą­dze­nia i wycofy. Do tego zarówno pro­wa­dzący, jak i drugi w zespole, raz po raz spusz­czali za sobą ogromne pokłady róż­nej wiel­ko­ści kamoli — od naj­mniej­szych po lodówki — strach się bać…

Obrazek

Kolej­nymi, krót­kimi tra­wer­sami i pęk­nię­ciami, przez nie­zli­czone tarasy i tara­siki, wypeł­nione luź­nymi kamie­niami (to tłu­ma­czy bom­bar­do­wa­nie nas kamie­niami, na wcze­śniej­szych frag­men­tach drogi) kon­ty­nu­ujemy wspi­naczkę. Cały czas po lewej stro­nie filara.

Obrazek
(fot. Marco)

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Piąta dłu­gość liny wypro­wa­dza nas na spory, piar­ży­sty taras, przed nami jeden z prost­szych, trój­ko­wych wycią­gów na dro­dze. Bywa że trzeba się pil­no­wać, by nie stra­cić orien­ta­cji na dro­dze, ta nie zawsze jest oczywista.

Obrazek

Osią­gamy w końcu wyso­kość Cimy Pic­coli, przy­znam szcze­rze, że tak bli­ska jej obec­ność nieco onie­śmiela. Dodat­kowo raz po raz zakry­wają ją chmury, by po kilku chwi­lach znów nam się odsło­nić. U pod­nóża wyraź­nego zacię­cia, wło­ski team, wspo­mi­nany przeze mnie wcze­śniej, osta­tecz­nie daje za wygraną i wyco­fuje się z drogi.

Obrazek

Obrazek

Powoli wkra­czamy w znacz­nie bar­dziej “poma­rań­czowy teren”, ozna­cza to oczy­wi­ście więk­szą kru­szy­znę i mniej­sze moż­li­wo­ści zało­że­nia sen­sow­nej ase­ku­ra­cji. Tro­chę lawi­ru­jemy wybie­ra­jąc naj­bar­dziej lite warianty.

Obrazek
(fot. Pary­ski)

Mimo, że widoki mamy w dużej mie­rze ogra­ni­czone przez mgłę, która w jed­nej chwili spo­wija wszystko dookoła, by po chwili odsło­nić nam oto­cze­nie, przy­znaje się bez bicia — rusza trze­wiami! Cima Pic­cola i Cima Pic­co­lis­sima już poni­żej nas.

Obrazek

Rocca dei Baranci, Tre Scar­peri, Torre Toblin, Rifu­gio Locatelli

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wspi­namy się cały czas na lewo od filara, bar­dziej wschod­nią ścianą niż samym fila­rem. Wbrew temu co mówi sche­mat, ani raz nie prze­cho­dzimy na jego prawą stronę. Im wyżej tym gorzej jeżeli cho­dzi o jakość skały, droga coraz bar­dziej przy­po­mina wiel­kie, skalne rumo­wi­sko. Zda­rza się, że na tych 40–50 metro­wych wycią­gach zakła­damy po jednym/dwa słabe prze­loty. Zda­rza się też taki, na któ­rym nie zakła­dam żad­nego. Mimo że trudno nie jest, teren głów­nie III+/IV, licho nie śpi, więc z tyłu głowy koła­cze się deli­katny nie­po­kój. Zmę­cze­nie i upły­wa­jący czas powo­dują brak zdjęć z tego frag­mentu drogi. Dopiero przed wyj­ściem na koli­stą półkę, nie mogę sobie odmó­wić zro­bie­nia foty jakże uro­dzi­wego sta­no­wi­ska zmon­to­wa­nego przez Marco ;)

Obrazek

Z koli­stej półki, cze­kają nas jesz­cze cztery wyciągi na przed­wierz­cho­łek, z któ­rego potem należy wyko­nać jeden 25-metrowy zjazd i zejść kolejne 10 metrów do drogi nor­mal­nej, którą to dopiero na szczyt. Pod­czas krót­kiej narady podej­mu­jemy decy­zję o nie­kon­ty­nu­owa­niu dal­szej drogi na przed­wierz­cho­łek. Zamiast tego, nieco opa­da­jącą półką, scho­dzimy w lewo i idąc wzdłuż kop­czy­ków, mijamy zazna­czone na sche­ma­cie miej­sce na biwak. Dalej sys­te­mem rynien i komin­ków z jed­nym trud­niej­szym miej­scem wcho­dzimy na szczyt Cima Grande di Lava­redo (2999 m n.p.m.).

Marze­nia się nie speł­niają. Marze­nia się spełnia.

Obrazek

Całą Cime mamy tylko dla sie­bie. No pra­wie ;) Towa­rzy­szą nam dzie­siątki Pyr­r­ho­co­rax gra­cu­lus, czyli po ludzku mówiąc Wiesz­czek. Wśród nich nie­liczne osob­niki Śnieżki Zwy­czaj­nej i… trze­ciej pta­szyny nie­stety nie udało mi się roz­szy­fro­wać. Widoki z piku mamy mocno ogra­ni­czone z powodu mgły, spo­wi­ja­ją­cej momen­tami wszystko dookoła. Wpi­su­jemy się do księgi wejść, strze­lamy kilka pamiąt­ko­wych zdjęć i posta­na­wiamy scho­dzić. Przed zej­ściem zała­pu­jemy się jesz­cze na Widmo Brockenu.

Obrazek

Obrazek
(fot. Paryska)

Obrazek
(fot. Marco)

Obrazek

Droga powrotna do koli­stej półki, którą wcho­dzi­li­śmy na pik, nie spra­wia nam więk­szych pro­ble­mów. Dal­szy jej ciąg to seria zjaz­dów z odcin­kami I-II terenu, któ­rym trzeba będzie zejść. Pierw­sze sta­no­wi­sko zjaz­dowe wypa­trzy­li­śmy już wcze­śniej, zmie­rza­jąc w kie­runku szczytu. Pierw­sze kilka zjaz­dów “metodą porę­czową”, kolejno — Pary­scy, Marco i ja. Idzie nam bar­dzo spraw­nie, nawet nie podej­rze­wamy co nas czeka jesz­cze tej nocy.

Obrazek

Roz­po­czy­nam kolejny, czwarty zjazd. W mię­dzy­cza­sie warunki zmie­niają nam się dia­me­tral­nie. Zapada cał­ko­wita mgła, ogra­ni­cza­jąca nam widocz­ność do 2–3 metrów mak­sy­mal­nie. Orien­ta­cja w tere­nie, wyszu­ki­wa­nie drogi zjaz­do­wej, kolej­nych sta­no­wisk staje się olbrzy­mim pro­ble­mem i zara­zem wyzwa­niem. Zjeż­dżam wolno, wyko­nu­jąc waha­dła raz w lewo, raz w prawo. Nie­stety, mimo zjazdu, prak­tycz­nie na całą dłu­gość liny, nie znaj­duję stanu. Pałuję z powro­tem na górę. Lustruję raz jesz­cze całą oko­licę, ale po sta­no­wi­sku ani śladu. Teren w więk­szo­ści pro­sty, jed­nakże mam do poko­na­nia jedną deli­kat­nie prze­wie­szoną ściankę, któ­rej nie spo­sób obejść. Wydzie­ram do góry i… w któ­rymś momen­cie odpa­dam z dwoma urwa­nymi chwy­tami. Lecę na dyna­miku ze 2 metry. Nie będę ściem­niał — tro­chę w tym momen­cie siada mi psy­cha, pro­szę (dość gło­śno) o ase­ku­ro­wa­nie mnie z góry pod­czas pod­cho­dze­nia. Idąc dalej w górę, w pew­nym momen­cie odbi­jam znacz­nie w lewo gdzie w końcu znaj­duję sta­no­wi­sko. Po jakimś cza­sie dociera do mnie reszta towa­rzy­stwa. W mię­dzy­cza­sie zapa­dają egip­skie ciem­no­ści i zaczyna sią­pić deszcz. To wszystko, plus wszech­ogar­nia­jąca mgła, uświa­da­mia nam gdzie jeste­śmy — W CZARNEJ DUPIE — dosłownie.

Następny zjazd należy do Marco. Oczy­wi­ście nie obywa się on kło­po­tów. Szar­pa­nie się ze splą­taną i zablo­ko­waną liną w prze­wie­sze­niu, waha­dała na obie strony w poszu­ki­wa­niu sta­no­wi­ska w mgle i ciem­no­ści. Dla nas, ocze­ku­ją­cych na górze, trwa to wszystko wieki. W końcu, ku naszej uldze, sły­szymy z dołu “lina wolna!” Jakby tego było mało pada nam jedna z czo­łó­wek. Od tej chwili Kasia będzie zjeż­dzała w środku stawki, korzy­sta­jąc z naszego oświe­tle­nia wyłącz­nie pod­czas ope­ra­cji stanowiskowych.

Mel­du­jemy się w kom­ple­cie na kolej­nym sta­no­wi­sku. Pada coraz inten­syw­niej, pozo­stałe warunki nie­zmien­nie gów­niane na maxa. Do tego, żeby nie było zbyt kolo­rowo, pod­czas ścią­ga­nia liny, ścią­gamy rów­nież na sie­bie wszyst­kie luźno zale­ga­jące i te łatwe do ode­rwa­nia z Cimy kamie­nie. Tak już będzie do końca. Jeden z kamieni, wiel­ko­ści butelki 1l, tra­fia mnie pomię­dzy szyją a bar­kiem. Boli ...­sko, kolejny cios dla mojej psy­chy, ale będę żył. To jed­nak jesz­cze nie wszystko, teo­re­tycz­nie pan­cerne sta­no­wi­sko z jed­nego punktu (podwójne kolu­cho) wcale takim nie jest. Skała, w miej­scu gdzie wkle­jono trzpień, jest pęk­nięta i przy zjeź­dzie każ­dego z nas, ten wysuwa się parę mili­mie­trów. doło­żyć coś wła­snego nie ma za bar­dzo moż­li­wo­ści. Za każ­dym razem doci­skam wysu­nięty trzpień z powro­tem na miej­sce. Zjeż­dżamy, jako pierw­szy Domi­nik, potem kolejno Marco, Kasia, na końcu ja — płyn­nie i naj­de­li­kat­niej jak to tylko moż­liwe — z duszą na ramie­niu docie­ram do ekipy na dole. Jeste­śmy na trze­ciej — licząc od dołu — cha­rak­te­ry­stycz­nej prze­łączce. Stąd kil­ka­dzie­siąt metrów z buta, eks­po­no­wa­nym tere­nem do kolej­nego stanowiska.

Obrazek
** źró­dło: horyinfo.cz

Stąd zjazd na kolejną prze­łączkę, kolej­ność jak poprzed­nim razem. Lądu­jemy w miej­scu wska­za­nym na zdję­ciu poni­żej, pomię­dzy strzałkami.

Obrazek
źró­dło: quartogrado.com

Idziemy za strzałką, tra­fiamy na otchłań — pie­kiel­nie ciemną noc wzmac­nia fatalna w skut­kach mgła. Wra­camy, pró­bu­jemy środ­kiem — ani sta­no­wi­ska, ani żad­nej moż­li­wo­ści dal­szego żej­ścia. Prze­cho­dzimy na lewo (oro­gra­ficz­nie) nad wyraź­nym (na zdję­ciu powy­żej) żle­bem. Tu znaj­du­jemy sta­no­wi­sko. Domi­nik wyko­nuje zjazd w dół (lekko w lewo) na całą dłu­gość liny i nie znaj­duje stanu, wraca do nas. Miny nam rzedną, morale lecą w dół na łeb na szyję. Poja­wiają się myśli, żeby prze­ki­blo­wać na pół­kach do rana i potem pró­bo­wać. Zaczyna nami tro­chę trzaść z zimna, zda­rza nam się rów­nież przy­sy­piać na sto­jąco ze zmę­cze­nia. Jeśli mamy tu zostać trzeba się bedzię przy­au­to­wać, bo ina­czej nie­chyb­nie zje­bię się w dół. Tar­gają mną wewnętrzne dyle­maty, nie chcę tu zostać, ale do zjazdu jakoś też się nie garnę — totalna apa­tia, psy­cha leży i kwi­czy. Sytu­acje ratuje Domi­nik, który zjeż­dża raz jesz­cze, tym razem odbi­ja­jąc w prawo. Po krót­kim zjeź­dzie znaj­duje kolejny stan — Uff! Potem kolejny zjazd i kolejny. Zjeż­dża­jąc jako ostatni muszę uwa­żać by nie zrzu­cać kamieni na tych, któ­rzy zje­chali przede mną. Nie zrzu­cać ich zbyt wiele i zbyt wiel­kich, bowiem nie zrzu­cać nic się nie da. W mię­dzy­cza­sie ekipa na przo­dzie, rzu­ca­jąc poje­dyn­cze kamie­nie w dół ściany, “wypa­truje” upra­gnio­nych przez nas piar­gów pod ścianą. Jed­nakże ta potworna ściana nie chce się kończyć.

Po kolej­nym zjeź­dzie Domi­nik prosi o zmianę, jemu już też psy­cha zaczyna sia­dać. Wiem, że teraz odpo­wie­dzial­ność musi spaść na mnie, nie ma wyj­ścia. W jakiś spo­sób ta sytu­acja pomaga mi się ogar­nąć i wyrwać ze stanu apa­tii. Prze­wią­zuję się pierw­szy i zjeż­dżam w czarną nicość.



Utwór, który umiesz­czam powy­żej jest cał­ko­wi­cie nie­przy­pad­kowy. Wła­śnie te dźwięki i przy­cza­jony głę­boko w pod­świa­do­mo­ści nie­po­kój ide­al­nie odzwier­cie­dlają stan mojego umy­słu pod­czas kilku kolej­nych zjaz­dów. Ogromna, nie­koń­cząca się, czarna, mokra, nie­jed­no­krot­nie prze­wie­szona ściana. Świa­do­mość, że już dawno nie jeste­śmy w linii zjaz­dów drogi zej­ścio­wej. Gdzie wobec tego jeste­śmy..? Wielka nie­wia­doma i natar­czywe myśli czy uda mi się odna­leźć kolejne sta­no­wi­sko, a co jeżeli nie? Droga w górę w zasa­dzie nie ist­nieje. Mokre, czarne prze­wie­sze­nia odcieły taką ewen­tu­al­ność. MROK.

Wspi­na­nie i zjazdy nocą, ucieczka z alpej­skiej ściany, spo­wo­do­wana zała­ma­niem pogody — z wszyst­kim tym już wcze­śniej musia­łem się zmie­rzyć. Nigdy wcze­śniej jed­nak, aż tak mocno nie odczu­wa­łem obcią­że­nia psy­chicz­nego, uczu­cia znacz­nego wychy­le­nia poza strefę komfortu.

Zjazdy trwają dla mnie całą wiecz­ność, odno­szę wra­że­nie, że zjeż­dżam nie na 60 metrów, ale conajm­niej 160… Po trze­cim moim, a szó­stym z półek, na całą dłu­gość liny zjeź­dzie, docie­ram do stro­mych piar­gów. Stan umy­słu jest napięty do takiego stop­nia, że wciąż nie mam do końca pew­no­ści czy to już “nasze upra­gnione piargi”. Nie­ustanna mgła nie pomaga mi ich roz­wiać. Po zlu­stro­wa­niu przeze mnie terenu wokół zjeż­dżają do mnie pozo­stali, jest godzina 5:47. Bli­sko 10h od pierw­szego zjazdu z koli­stej półki.

Scho­dzimy naj­bar­dziej stro­mymi piar­gami, jakimi kie­dy­kol­wiek mia­łem oka­zję scho­dzić. Po kil­ku­na­stu minu­tach docie­ramy do któ­rejś ze ście­żek podej­ścio­wych, po kolej­nych kil­ku­na­stu do szlaku. Cim nie widać i już pod­czas tego wyjazdu ich nie zoba­czymy — zna­ko­mi­cie się ukryły w zale­ga­ją­cej mgle, nie chcąc nam po tej nie­rów­nej walce już uka­zać swo­jego obli­cza. Trudno nam, więc dokład­niej zlo­ka­li­zo­wać gdzie dokład­nie się wpie­przy­li­śmy. Ciśnie­nie powoli z nas opada. Tak jak skoń­czy­li­śmy drogę, tak jak żjeż­dża­li­śmy całą noc, oszpe­jeni wra­camy na par­king przy Rifu­gio Auronzo do samo­chodu. Po dro­dze mijamy kilka grup tury­stów, nieco dziw­nie nam się przy­glą­da­ją­cych. Nie ma się co dzi­wić — oni zaczy­nają wła­śnie swój dzień gór­ski, my koń­czymy swój wczo­raj­szy… Czu­jemy się i zapewne rów­nież wyglą­damy jak cho­dzące zombie.

Ciąg dal­szy w zasa­dzie bez histo­rii, docie­ramy do samo­chodu, zrzu­camy szpej, szybka toa­leta na par­kingu i zjeż­dżamy do Misu­riny by nam nie doli­czyli opłaty za drogę za kolejną dobę. A potem przed powro­tem do Pol­ski — a o czym było na wstę­pie — “nie­spo­kojny” krzon gdzieś w oko­licy na poboczu.

***

Po powro­cie pró­bo­wa­łem odtwo­rzyć naszą drogę zjaz­dów. Z docho­dze­nia nie­zbi­cie wynika że: w oko­licy 1–2 prze­łączki, miast kon­ty­nu­ować zjazdy drogą nor­malną odbi­li­śmy w kie­runku ściany połu­dnio­wej (zbyt w prawo, dokład­nie wbrew ostrze­że­niu z topo poni­żej) i zjeż­dża­li­śmy jedną z linii pra­wej czę­ści ściany. Od tego miej­sca wyko­na­li­śmy 6, z czego 5 na całą dłu­gość liny, zjazdów.

Obrazek
** źró­dło: Tre Cime. Clas­sic and modern routes — Erik Svab, Gio­vanni Renzi

Na czer­wono droga nor­malna na Cima Grande, będąca zara­zem drogą zej­ściową. Linią prze­ry­waną nie­wi­doczna cześć drogi bie­gnąca za Pira­mide. Czar­nym kolo­rem zazna­czy­łem przy­bli­żoną linię naszego pobłą­dze­nia na zejściu/zjazdach, gwiazdką — “upra­gnione piargi”, na czer­wono dal­sze zej­ście do ścieżki.

Obrazek
źró­dło: quartogrado.com


* Dwa pierw­sze zdję­cia autor­stwa Zie­lo­nej (sier­pień 2011).
** Podzię­ko­wa­nia dla Maćka Ter­te­lisa za udo­stęp­nie­nie swo­ich mate­ria­łów doty­czą­cych połu­dnio­wej ściany Cima Grande di Lavaredo.

KONIEC

Oryginał relacji: Dolomity | Epilog, wię­cej zdjęć w gale­rii: Dolomity.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lis 18, 2015 7:37 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1503
Lokalizacja: W-wa
Mroczny napisał(a):
Dolomity | Epilog

tak napiszę: przeczytałam uważnie i zaraz potem jeszcze raz da capo al fine

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lis 18, 2015 7:54 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Pn gru 05, 2011 12:08 am
Posty: 640
Lokalizacja: 110 km
Sposób jaki to opisałeś oraz fotograficzne udokumentowanie zasługuje na szczere gratulacje!!!
Jak dla mnie relacja roku :oklaski: :oklaski: :oklaski:

_________________
http://wokolkominainietylko.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lis 18, 2015 9:39 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Cz wrz 04, 2008 11:35 am
Posty: 1231
o mamo
się działo!

_________________
pozdrawiam
---------------------------
Lepsze od gór są tylko góry!
- krasnoludzkie


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lis 18, 2015 10:32 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
osz w morde o_O

najwazniejsze, ze wszyscy cali!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lis 19, 2015 10:43 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 04, 2009 9:21 am
Posty: 686
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Relację już słyszałem ale szacun za świetne i trzymające w napięciu opisanie całej akcji :)
Podziwiam za ogrom pracy jaki wkładasz w opracowania, trzeba mieć do tego zapał i cierpliwość.
A co do samych przygód jakie mieliście na Cimie to nie raz już się zastanawiałem jakby to było jakbyśmy jednak ruszyli tam razem dzień wcześniej :wink: Ciekawe ile bym leczył psychę po takich emocjach :D

_________________
http://www.climber.com.pl
http://www.facebook.com/climbercompl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lis 20, 2015 1:10 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn lut 27, 2012 2:30 pm
Posty: 1407
Lokalizacja: Warszawa
Krajan83 napisał(a):
Sposób jaki to opisałeś oraz fotograficzne udokumentowanie zasługuje na szczere gratulacje!!!
Jak dla mnie relacja roku :oklaski: :oklaski: :oklaski:
Z gór w tym roku nie było lepszej relacji. Dobrze to napisane, prosto, bez patosu, bez sztucznej skromności, bez pouczania, dydaktyzmu, albo silenia się na żarty, normalnie - dodatkowo świetnie sfocone, widoki takie, że Tatry klękają. Więc nie tylko dobra relacja ale i doskonała zachęta dla innych do odwiedzenia pięknych Dolomitów. Również gdy chodzi o wymiar przygodowo-sportowy, to nie było chyba równie mocnej i miejscami dramatycznej. Ta historia zjazdów to naprawdę mocna rzecz. Nie zazdroszczę, ale gratuluję udanej w sumie akcji i szczęśliwego dotarcia w doliny!

_________________
Nie sprytem, lecz siłą!

"Gdyby ministranci zachodzili w ciążę, aborcja byłaby refundowana"

V kolumna szatana


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lis 20, 2015 2:39 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
Dopiero teraz miałem czas w spokoju przeczytać epilog - i - o kurcze.
Wielki szacun.
Nie tylko za ten ostatni wspin i powrót, ale za całokształt - cały wyjazd, wszystkie wspinaczki, parcie i spręż, jak również wspaniałe oddanie tego wszystkiego w relacji.
Czapki z głów!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lis 20, 2015 9:03 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Dzięki wszystkim za dobre słowo.

anke napisał(a):
tak napiszę: przeczytałam uważnie i zaraz potem jeszcze raz da capo al fine
Krajan83 napisał(a):
Sposób jaki to opisałeś oraz fotograficzne udokumentowanie zasługuje na szczere gratulacje!!!
Jak dla mnie relacja roku
Endrju BB napisał(a):
Relację już słyszałem ale szacun za świetne i trzymające w napięciu opisanie całej akcji
Podziwiam za ogrom pracy jaki wkładasz w opracowania, trzeba mieć do tego zapał i cierpliwość.
Neander napisał(a):
Z gór w tym roku nie było lepszej relacji. Dobrze to napisane, prosto, bez patosu, bez sztucznej skromności, bez pouczania, dydaktyzmu, albo silenia się na żarty, normalnie - dodatkowo świetnie sfocone, widoki takie, że Tatry klękają. Więc nie tylko dobra relacja ale i doskonała zachęta dla innych do odwiedzenia pięknych Dolomitów. Również gdy chodzi o wymiar przygodowo-sportowy, to nie było chyba równie mocnej i miejscami dramatycznej.
leppy napisał(a):
Wielki szacun.
Nie tylko za ten ostatni wspin i powrót, ale za całokształt - cały wyjazd, wszystkie wspinaczki, parcie i spręż, jak również wspaniałe oddanie tego wszystkiego w relacji.
Czapki z głów!
To była chyba najtrudniejsza relacja, jaką do tej pory przyszło mi spisać. Spowodowane to było głównie tym, że wyszedłem z założenia, że albo 1) napiszę tak jak było, albo 2) nie napiszę wcale.
Półśrodki nie wchodziły w rachubę. Z drugiej strony bardzo mi zależało, by domknąć całość, zatem... jest tak jak było. Myślę, że udało mi się w jakiś sposób oddać realizm, mówię tu zwłaszcza o ostatniej nocy. Potwierdzają to również Wasze słowa. Natomiast totalny brak czasu ostatnio spowodował tak znaczny, niezaplanowany poślizg z publikacją.

Endrju BB napisał(a):
A co do samych przygód jakie mieliście na Cimie to nie raz już się zastanawiałem jakby to było jakbyśmy jednak ruszyli tam razem dzień wcześniej Ciekawe ile bym leczył psychę po takich emocjach
Andrzej, ja leczyłem się tydzień, psychicznie i fizycznie. Po tygodniu wróciła mi ochota na wspinanie :wink:

anninred napisał(a):
o mamo
się działo!
Fenomen napisał(a):
osz w morde o_O
najwazniejsze, ze wszyscy cali!
Neander napisał(a):
Ta historia zjazdów to naprawdę mocna rzecz. Nie zazdroszczę, ale gratuluję udanej w sumie akcji i szczęśliwego dotarcia w doliny!
Było to niewątpliwie "najmocniejsze doświadcznie" z jakim przyszło mi się zmierzyć do tej pory w górach (choć w zeszłym roku na Aiguille Dibona też nie było różowo) i nie mówię tu o trudnościach technicznych, lecz o "poziomie niepokoju". Suma sumarum - ziarnko do ziarnka. Doświadczenie nabyte podczas tego wyjazdu na pewno zaowocuje w przyszłości.

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt lis 20, 2015 10:03 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Oj ciężka akcja. Takie chwile się pamięta (chyba) do końca życia. Są wycieczki fajne i takie jak ta skrajnie ciężkie, ale jednak pamieta się bardziej te drugie.
Nie uzależnij się od tego!

A zdjęcia bombowe.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So lis 21, 2015 9:58 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
czekałem z niecierpliwością na opis tego dnia po wiadomości jaką mi wysłałeś. Z każdym przeczytanym zdaniem oczy coraz bardziej mi się powiększały. To musiał być harcore :!: W takich sytuacjach trzeba być bardzo mocnym psychicznie. Nie dziwię się, że siadła Ci psycha. Dobrze, że wyszliście z tego cało. Oby już nigdy nie trafiła się taka akcja.
Widok tych ścian Cimy musiał być imponujący :shock: Muszę się w końcu wybrać w te Dolomity. Jedyne co mnie tylko odstrasza to kruszyzna której bardzo nie lubię.
Jeżeli chodzi o cały wyjazd to wielkie gratulacje za upór, że pomimo niesprzyjającej pogody praktycznie przez cały wyjazd udało Wam się urobić bardzo dużo świetnych dróg :D Zdjęcia rewelacja :!: Oglądając je czułem się jakbym był tam z Wami.

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So lis 21, 2015 10:46 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 09, 2014 2:19 pm
Posty: 3048
:shock: pozamiatałeś, niektóre fotki miażdżą :!: Aż człowiek chciałby zacząć się tak wspinać... Widoki w górach, które lubię najbardziej to te z ogromem przestrzeni. Chociaż na zdjęcia mogę sobie popatrzeć :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn lis 23, 2015 8:53 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 25, 2012 4:52 pm
Posty: 649
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Wprowadziłeś nowy wymiar pisania relacji. Fajnie to wszystko ogarnięte. Zdjęcia prima sort. Skutecznie mnie zachęciłeś żeby postawić na wyjazd w przyszłym roku w te rejony.
Co do samej akcji to szczerze nie życzę podobnych przeżyć w przyszłości. Daliście rady, to najważniejsze. Gratulacje ;-)

_________________
http://wyrypy.wordpress.com/
Flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lis 25, 2015 7:08 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
kilerus napisał(a):
Są wycieczki fajne i takie jak ta skrajnie ciężkie, ale jednak pamieta się bardziej te drugie.
Nie uzależnij się od tego!
Uwierz podczas tamtej akcji wolałbym w Chorwacji grzać dupsko z częścią ekipy, która zdecydowała się właśnie na takie kroki, niż być tam gdzie byłem ;) Prawdą jest jednak, że w pamięci na długo zapadają zwłaszcza te głębokie przeżycia.

Co do uzależnień natomiast... ja po prostu uwielbiam się wspinać, zaczynając od treningu, przez aktywizację środowiska, trening, małe formy, wspinanie sportowe (tfu!!! rekreacyjne), kończąc na górach, gdzie można dotknąć prawdziwej esencji wspinania. Sprawia mi to po prostu niesamowitą frajdę i satysfakcję (mimo oczywistych, towarzyszących temu rozczarowań).
Podsumowując można by rzec, że "Wspinanie jest moją chorobą psychiczną", nieco przeredagowując W. Birkenmajera 8)

zephyr napisał(a):
Muszę się w końcu wybrać w te Dolomity. Jedyne co mnie tylko odstrasza to kruszyzna której bardzo nie lubię.
Miałem o tym wspomnieć, ale mi umknęło. Wspominał o tym również Zipi na swojej stronie. Mauro Bernardi w swoim przewodniku, na opisanych drogach klasyfikuje jakość skały: DOSKONAŁA, DOBRA, PRZECIĘTNA.

Idąc po kolei - drogi które zrobiliśmy:
Grupa Fanis — Laga­zuoi Pic­colo (2500m) | Dei pro­iet­tili / Droga Poci­sków (V-) : DOSKONAŁA
Cinque Torri — Torre Grande (2361m) | Via Miriam (V) : DOSKONAŁA
Grupa Fanis — Laga­zuoi Pic­colo (2500m) | Mau­ri­zio Spe­ciale (V+) : DOSKONAŁA
Grupa Tofan — Tofana Di Rozes (pierw­szy filar 2700 m) | Primo Spi­golo (Pierw­szy Filar) (V+) : DOSKONAŁA
Tre Cime di Lava­redo — Cima Grande di Lava­redo (2999 m) | Spi­golo Dibona (Filar Dibony) (IV+) : DOBRA

Najładniejszą i najprzyjemniejszą z tych dróg, w moje opinii jest "M.Spe­ciale", naprawdę DOSKONAŁA jakość skały, to tego rewelacyjne wspinanie. DOBRA jakość na Filarze Dibony wcale nie jest taka dobra...

Ale - wybierając się na niektóre stare, klasyczne linie w takich trudnościach, po prostu trzeba przyjąc sobie, że będzie krucho. I albo z takim przekonaniem wchodzimy w ścianę albo wybieramy inny cel.

krank1 napisał(a):
Aż człowiek chciałby zacząć się tak wspinać... Widoki w górach, które lubię najbardziej to te z ogromem przestrzeni. Chociaż na zdjęcia mogę sobie popatrzeć
To wyłącznie kwestia "jak mocno czegoś pragniesz i ile jesteś w stanie z siebie dać by móc to zrealizować" ;)

Tomto napisał(a):
Wprowadziłeś nowy wymiar pisania relacji. Fajnie to wszystko ogarnięte. Zdjęcia prima sort. Skutecznie mnie zachęciłeś żeby postawić na wyjazd w przyszłym roku w te rejony.
Co do samej akcji to szczerze nie życzę podobnych przeżyć w przyszłości. Daliście rady, to najważniejsze. Gratulacje

Dzięki, taki narzuciłem sobie schemat i z małymi rewolucjami się go trzymam.
Z tego co wiem Arni (jak tylko wróci do formy) w przyszłym roku próbuje ponownie z Cimą.
Z Twoim zapasem celuj w trudne klasyki! Koniecznie! :)

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lis 26, 2015 12:20 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn lut 27, 2012 2:30 pm
Posty: 1407
Lokalizacja: Warszawa
Trochę było w relacji, trochę można wypatrzyc na zdjęciach, ale jak tam było z asekuracja? Co jest konieczne? Ile wam średnio schodzilo mechaniaków na wyciąg? haków? Były jakieś stałe punkty?

_________________
Nie sprytem, lecz siłą!

"Gdyby ministranci zachodzili w ciążę, aborcja byłaby refundowana"

V kolumna szatana


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lis 26, 2015 9:15 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Głównie kości i friendy (w moim przypadku camaloty) - generalnie jak w Tatrach, z tą różnicą że może friendy się trochę gorzej zacierają. W końcu to wapień, zupełnie inny niż nasz, ze świetnym tarciem, ale jednak. Jedynie jakoś tricamy (noszę 0.5, 1, 1.5) miałem problem zasadzić mimo, że generalnie jestem ich wielkim fanem.
Haki zostały w Polsce - z wyboru, nie miałem na rozkładzie dróg, na których byłyby wymagane. A stałych punktów sporo, w zależności od formacji i trudności. Im wyższe, tym trudniej osadzić coś własnego, zwłaszcza w płytach. Na niektórych drogach więcej niż M.Bernardi podaje w swoim przewodniku.
Praktycznie nie występują inne stałe punkty niż haki. Przeważnie dobrej jakości, choć pamiętam na filarze Tofany w mokrym zacieciu sporo było "ruchomych".
Stanowiska różnie, stałe haki, bloki, pętle, zaklinowane "drewniane klocki" ;) lub zupełnie z własnej protekcji.

btw. Cimy z dzisiaj ;)

Obrazek

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz gru 31, 2015 11:57 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn lut 27, 2012 2:30 pm
Posty: 1407
Lokalizacja: Warszawa
No no. Tego chyba jeszcze nie było. Portal górski promuje twój blog m.in.z relacją z Dolomitow. Słusznie, bo na pewno twoje relacje wybijają się na plus .Gratulacje!
http://www.portalgorski.pl/blogi/blog/pionowe-mysli

_________________
Nie sprytem, lecz siłą!

"Gdyby ministranci zachodzili w ciążę, aborcja byłaby refundowana"

V kolumna szatana


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 56 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Bing [Bot] i 7 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL