Korzystając z wolnego piątku (za sprawą juwenaliów) podjęliśmy decyzję, że zamiast psuć wątrobę wybierzemy się w góry. We czwartek o 15 byliśmy przekonani, że pojedziemy w Tatry ale cóż plan się zmienił. Padło znowu na Pieniny. Godzinę później doszedł kolejny pomysł: ,,może tak na wschód słońca w te Pieniny pojedziemy?,, Pomysł się spodobał i w 3 osobowej ekipie startujemy z Krakowa o 1 w nocy. Kierunek Krościenko. Po mieście przechadzają się dzikie tłumy podchmielonych studentów. Po drodze tankujemy i wstępujemy do tesco po baterie. W Krościenku meldujemy się ~3:30. Idziemy zielonym szlakiem na Przełęcz Sosnów dalej na Sokolicę. Szybko poszło ~4:10 jesteśmy na szczycie.
Ciemno, cicho, spokojnie. No to teraz czekamy.
Powoli coś się zaczyna dziać.
5:08
10 minut później. Robi się pięknie. Dunajec we mgle, słychać go ale nie widać.
Powoli nieśmiało wychodzi.
Musi być.
Moje ulubione.
Przez cały ten czas byliśmy sami. Dopiero koło 6:00 przyszedł jeden gościu. Natomiast my po 6 poszliśmy dalej. Niebieskim w stronę Trzech Koron. Nikogo nie minęliśmy.
Przełęcz Szopka. Dopiero na tym odcinku spotkaliśmy dwie osoby schodzące z Trzech Koron.
Trzy Korony. Zameldowaliśmy się na szczycie przed godziną 8:00.
Wąwóz Szopczański.
Dalej zeszliśmy do Sromowców i wróciliśmy do Szczawnicy czerwonym szlakiem wzdłuż Dunajca. Więcej zdjęć nie ma. Bateria w aparacie padła mimo tego, że ładowałem ją przez całą noc
Patrząc na zdjęcia jestem trochę rozczarowany. Nie oddają one tego piękna jakie miałem przyjemność widzieć w piątkowy poranek.
Było pięknie, było warto!