Wracając z Musały do Polski zacząłem już kombinować gdzie by tu uderzyć jeszcze w jakieś bałuchy wykorzystując ostatnie dni urlopu.
Rozesłałem wstępne wici wśród znajomych. Pozytywnie zareagowała jedynie Biebrznięta.
Wstępny plan zakładał jakiś Beskid Mały i tym podobne pagóry ale dla podtrzymania entuzjazmu Biebrzniętej wspomniałem i o Bieszczadach, które to miały być jej "marzeniem". Ofiara złapała haczyk!
Po powrocie z Bułgarii miałem jeden dzień na pranie, zorganizowanie noclegów i tym podobne pierdoły. Kolejnego poranka mknęliśmy już autem na południe.
Dzień 1Podjeżdżamy na Przełęcz Wyżniańską (855 m n.p.m.) i startujemy ku południu. Pogoda żyleta!
W okolicach Wierchu Wyżniańskiego (913 m n.p.m.) sielskie widoki na Połoninę Caryńską:

Dochodzimy do bacówki i nie tracąc czasu na przerwy lecimy dalej. Z tego co pamiętałem z poprzedniej wizyty w okolicy za chwile poziomice miały zacząć wariować. Dobrze pamiętałem!
Pot leje się strumieniami ale ciśniemy w górę!
Biebrznięta ostatni raz w górach była kilkanaście lat temu więc jest pełna obaw ale daje radę!
W końcu wychodzimy na Małą Rawkę (1272 m n.p.m.). Jesteśmy sami. Widoki miazga. No po prostu pięknie!
Biebrzniętej zmęczenie mija jak ręką odjął i szaleje ze swoją lustrzanką. A ja po swojemu swoim dziadowskim aparatem.
Tarnica:

Połonina Wetlińska:

Połonina Caryńska:

Wielka Rawka:

Po kilkunastu minutach wchodzimy na grzbiet Wielkiej Rawki (1304 m n.p.m.).
Aparaty znów nie próżnują:




Zaczynają czuć na sobie oddechy pierwszych goniących nas turystów więc znów bez zbędnego lenistwa schodzimy ku granicy z Ukrainą:

Potem jeszcze krótkie podejście na Krzemieniec (1221 m n.p.m.) i rzut beretem od szczytu mamy trójstyk granic.



Wracamy tą samą drogą mijając już prawdziwe tłumy. Próbuję jeszcze negocjować z Biebrzniętą wejście tego samego dnia na Połoninę Caryńską ale nie chce przeginać. I tak była dzielna! W końcu gdy próbowała mnie ciągać po biebrzańskich bagnach też stanąłem okoniem i powiedziałem, że po żadnym błocie chodzić nie będę!
Tak więc gdy tłumy ciągną w górę my schodzimy już w dół.
Jako, że nic nas nie goni robimy sobie w zejściu przerwę w bacówce pod Małą Rawką:

Pamiętam, że kilka lat temu strasznie się na tych Rawkach styrałem. Tym razem poszło gładko!
Dzień 2Rano łapiemy busa i jedziemy na Przełęcz Wyżną (872 m n.p.m.) skąd szlak dość łagodnie wznosi się ku północy.
W porównaniu do Rawek to spacerek.
Dość szybko wychodzimy z lasu na Połoninę Wetlińską.
Jest znana wszem i wobec Chatka Puchatka:

Pogoda znów żyleta więc są i widoki.
Na Połoninę Caryńską i Tarnicę:

Na Osadzki Wierch i Roha:

Na Rawki i Dział:

Na cholera wie co jeszcze:


Po chwili na regenerację i robienie zdjęć ruszamy na północny-zachód.
Po kilkudziesięciu minutach stajemy na Osadzkim Wierchu (1253 m n.p.m.).
Widoki cud, miód, malina!
Połonina Wetlińska, Połonina Caryńska, Tarnica:

Roh (1255 m n.p.m.) po prawej:

Smerek (1222 m n.p.m.):

Wetlina (?):

Z Osadzkiego Wierchu schodzimy ku Przełęczy Orłowicza (1093 m n.p.m.).
Biebrznietej zaczyna dokuczać stopa, czy biodro, czy kolano, czy coś tam - nie pamiętam.
Tak więc mówi "basta". Umawiamy się w wiacie poniżej przełęczy - ona schodzi a ja wchodzę jeszcze na Smerek i zbiegam w dół.
W okolicach przełęczy i na "szczycie" tłumy ale jest jednak na czym oko zawiesić:





Dochodzę do wiaty gdzie czeka Biebrznięta i razem powoli schodzimy do Wetliny.
Po drodze zachodzimy do Chaty Wędrowca na naleśnik gigant z jagodami i piwo.
Ja pierdzielę jakie to było pyszne! Polecam.
Biebrznięta dała radę w górach po długiej przerwie. Wytrzymała kilka dni ze mną.
Zuch dziewczyna!