Motto: "These miest covered moutains
are a home now for me..."
Dire Straits
Góry jakie są, każdy widzi. No chyba, że jest pełne zachmurzenie – to wtedy nie.
Dramat w V aktach.
Czas akcji 23 – 28. 06.2018r.
Osoby dramatu:
- JA (nie trzeba przedstawiać)
- BRAT (hmmm....dużo by pisać)
- JEGO ŻONA (przemiła, sympatyczna, skrzyżowanie myszy polnej z maszyną elektronową)
Akt I
Szlak rozruchowy Siroka Baszta ( edit Wielka Łomnicka Baszta)
Scena I
Stary Smokovec, parking pierwszy z lewej. Brat ubrany w koszulkę i któtkie spodnie. Jego Żona w długie spodnie i koszulkę. Ja: bielizna termoaktywna, kurtka, spodnie. Pogoda piękna.
Dzień posrany, jak pampers niemowlaka. Jedyne, co nam się udało, to podróż – 4,5 godz z Radomia do Starego Smokovca bez łamania przepisów. Rekord świata.


Scena II
Bilikova Chata. Na zewnątrz deszcz ulewny. Przy stole siedzą skwaszone osoby dramatu.
JA:
- A wiecie, że Kuba Terakowski wyznaczył Szlak Szarlotkowy po polskich schroniskach? Proponuję jego wzorem wytyczyć Szlak Kapustnicovy po schroniskach w Tatrach Słowackich.
Brat oraz Jego Żona przyklaskują.

Zapewne dyskutujemy o smaku kapustnicy.
Scena III
Skalnate Pleso, obóz górny. Zadymka śnieżna. Temp. Ok 0 st.C. Brat w krótkich spodniach (on długich spodni do chodzenia po górach w ogóle nie ma). Wyciąg kanapowy na Łomnickie Sedlo stoi.
JA: patrzy w kierunku Łomnicy oraz Sirokiej Baszty, która była celem dzisiejszej wycieczki rozruchowej. Marznie. Milczy.
BRAT : łazi po śniegu ciesząc się jak dziecko.
JEGO ŻONA: skryta pod dachem wiaty marznie i z niepokojem spogląda, czy kanapy nie ruszą, a nam jednak nie zachce się pojechać w gęstniejącą śnieżną mgłę.......
Nie zachciało się. Zrobiliśmy odwrót ku dołowi.


Wypatruję przejaśnień


Różnica termiki ciała.
Akt II
Sławkowski Szczyt
scena I
Widać Sławkowski! Nie widać. Widać! Nie widać.

Scena II
Szczyt.
JA: wchodzę na szczyt w śnieżycy i zadymce, że świata nie widać. Czekająca na mnie (podobno) grupa Polaków, na pytanie "Zrobisz nam zdjęcie?" słyszy moje gniewne "NIE", co wywołuje u nich wybuch śmiechu. Zupełnie tego nie rozumiem. W końcu macham ręką i robię im to zdjęcie, które równie dobrze mogliby cpyknąć na tle białej ściany. Takie same widoki.
JEGO ŻONA: wkracza na szczyt opromieniona pierwszymi przebłyskami słońca.
BRAT: wchodzi na scenę w glorii i chwale błękitnego nieba i ciepłego słońca, niczym sułtan opromieniony aureolą zwycięstwa. Chmury kłaniają się przed nim w niemym zachwycie i odsłaniają widoki godne oczywiście sułtana, a przy tym korzystają i Jego dwie mierne towarzyszki.
Czerwcowe wejście na Sławkowski w warunkach zimowych staje się faktem.
Przy tym dla mnie jest to drugie wejście na Sławkowski w śniegu. I żadne w kalendarzowej zimie.





Scena III
Stary Smokovec, Potraviny. AKCIA: Kelt 1,5 l. Jedyne 0,99 e! Grzech zapasów nie zrobić.....
Akt III
Jagnięcy Szczyt
Scena I
parking przy Białej Wodzie Kieżmarskiej.
BRAT: zaparkował tyłem w pokrzywach.
Czasy na mapie chore jakieś albo dla chorych ludzi. Może żeby zniechęcić.
Scena II
Schronisko przy Zielonym Stawie. Jedyny pracownik schroniska na horyzoncie to biały pies, który chyba ma nie po drodze ze światem, bo odgrodził się od niego zasłoną grzywy.

Scena III
Szlak pod górę.
JEGO ŻONA: "ja jestem niskopodłogowa, a te kamienie są takie niewymiarowe......"
Chmury, pola śnieżne. Zeżarło mi grot w kiju. Po skałach płynie woda, a łańcuszki mroziły paluszki. Skały oślizłe jak uśmiech byłego ministra Obrony Narodowej (porównanie by BRAT).



Z powodu warunków zrezygnowaliśmy z ataku szczytowego, ale chwile pełne radosnego oczekiwania na Widoki przyniosły pewnien perwersyjny rodzaj satysfakcji.






JA: Zgubiony (?) grot w kiju lub wysłużone buty przyczyniły się do spektakularnej gleby na plecy. Termos przeżył, łokieć obity, jak skały na Jurze.
Scena IV
Kapustnica w schronisku bardzo dobra.

Scena V.
Kapustnica w połączeniu z wysiłkiem fizycznym powoduje dolegliwości brzuszne, w związku z powyższym postanowiono zarzucić wytyczanie Kapustnicovego Szlaku i leczyć się borovićką spiską.
Akt IV
Lodowa Przełęcz


Scena I
Dolina Zimnej Wody. Chmury, mżawka, deszczyk.

Scena II
Chata Terego. Ulewa. Tłum ludzi napierający do środka.
BRAT: Chodż siostra, napijemy się borovićki.
JA : No to po szklanie i na rusztowanie. (Bo znudziło mi się czekanie na poprawę pogody)
JEGO ŻONA: Ale chyba w dół.....
No wszyscy przyznaliśmy, że nie ma sensu pchać się na przełęcz w chmury i potreptaliśmy z powrotem.
Scena III
Połowa (plus minus) Doliny Zimnej Wody - piękny bluskaj nad górami.



JA: natychmiast znalazłam się na skraju załamania nerwowego i depresji głębokiej jak Jaskinia Śnieżna. Brat i Jego Żona nawet nie próbowali mnie zrozumieć, tylko potraktowali, jak trzylatka, który płacze nad upadniętym lodem. Wzbudziliby tym moją głęboką pogardę i zapewne nie odezwałabym się do nich do końca świata, gdyby nie to, że przyjechałam tu ich samochodem.
Bluskaj szybko przeminął, ale poczucie straty pozostało......

AKT V
Potop, czyli czarne chmury.
Scena I.
Ranek, kwatera w Nowej Lesnej. Ze wszystkich możliwych opcji wybieramy Tatry Bielskie, a konkretnie Kopskie Sedlo.
Scena II
Rondo przed Starym Smokovcem
BRAT:" to co, w prawo?"
JA:" zobacz, tam w kierunku Krywania piękna pogoda, dawaj w lewo."
JEGO ŻONA: "na Szczyrbskie Pleso."

I tyle było z porannego planowania.
Scena III
Zielony szlak nad Popradskie Pleso.


JA: poczułam taki power, że zapragnęłam wbiec na Rysy. I zapewne by mi się to udało, gdyby nie chmury schodzące coraz niżej. A ja już wiem, jak wygląda szczytowanie na Rysach w chmurach, teraz dla odmiany chciałabym coś z nich widzieć. A poza tym nad Plesem mieli capovanego Pilznera Urquela, więc poszłam z Bratem i Jego Żoną na Przełęcz pod Osterwą. Jego Żona naliczyła 30 zakosów.
Scena IV.
Przełęcz pod Osterwą.
Piździ jak w Kieleckiem, ale z pół godz. wytrzymujemy. Nadchodzą czarne chmury.


Scena V
, w której Bóg zsyła na Ziemię potop. Normalnie chce utopić naszą utopię, utopić w potopie i zarządził pełne zanurzenie. No mieliśmy takie hydropiekłowstąpienie, że tylko mogłam zapytać siebie w duchu:
JA: "O nędzna niewiasto! Czemuż, ach czemuż pozostawiłaś pokrowiec od plecaka na kwaterze w dniu potopu?"
Odpowiedzi szukam, czasu jest tak wiele..........
Scena VI
Cmentarz pod Osterwą okazał się labiryntem, z którego niełatwo znależć wyjście


Scena VII
Kwatera. Ja, mój Brat i Jego Żona leczymy zakwasy i ewentualne przeziębienie borovićką, oglądając klęskę Niemców i zwycięstwo Brazylijczyjków na mundialu.
Na tym kończy się dramat w V aktach. A motto dramatu narzuciło się samo, gdy nie ujrzałam nic, prócz chmur w miejscu Tatr, a z głośników samochodu snuło się "Brothers in arms....."