CD relacji -12 luty 2012 - rejon Hali Gąsienicowej.
- Zaliczając poprzedniego dnia Gubałówkę rozpierała mnie duma patrząc na Tatry-bowiem niemal wszystkie widoczne szczyty Tatr stąd - zdobyłem już a każdy widziałem już tyle razy. Zdobyłem właściwie wszystkie szczyty na które wyprowadzają znakowane szlaki turystyczne Tatr Polskich ( nie dot. Słowacji) . Łącznie w Tatrach zdobyłem w konsekwencji także tego ostatniego wyjazdu 50 szczytów . Ale 12 lutego rano po wypożyczeniu raków pozostał dylemat co robić , skoro w rejonie Hali Gąsienicowej również wszystkie szlaki już zdobyte /zaliczone. Pozostały dwie wersje : 1) wejdę na jakąś znaną przełęcz ( np. Zawrat) czy równie oklepany szczyt ( np. Świnica) lub też 2) wariant ciekawszy -pokuszę się o coś poza szlakowego.
- Oczywiście nie było czasu na to by zdobyć pozwolenie Dyrektora ( skądinąd b. fajny facet) TPN na wejście poza szlakowe, licząc się więc z ew. konsekwencjami ( tj . mandatem ) już z samego rana postanowiłem zaliczyć szczyt dość popularny zimą w rejonie ww. a zarazem wspomniany 2 tygodnie wcześniej w relacji jednego z Forumowiczów. Oczywiście nie polecam takiego ryzyka (...) . W każdym razie rozważałem zdobycie bądź Grani Koszystej - ale wszak stwierdziłem że to cel zbyt odległy jak na krótki zimowy dzień a także niebezpieczny ( Cywiński kiedyś pisał że z nawisem z grani do Waksmundzkiej małżeństwo spadło-nie przeżyło np.) zimą, więc postanowiłem wybrać coś bliżej i coś bardziej realnego do zdobycia tak coby jednak nie wyjechać z Tatr bez nowej zdobyczy. Z wysokich szczytów pozostały mi w rejonie HG następujące do zdobycia: 1) Wielka Buczynowa Turnia ( trudne wejście, tylko latem i tylko przechodząc OP możnaby się pokusić ) ,2) Orla Baszta ( tak jak poprzednio -zimą to już taternictwo) , 3) Zadni Kościelec ( ten już nieco łatwiej dostępny jest od Kościelcowej Przełęczy ale też cel bezp.na lato) , 4) Zawratowa Turnia ( ale komu chciałoby się brnąć w śniegu po pas na Zawrat...) i niewiele więcej ( Niebieska i Gas. Turnia chyba nie dla mnie..) . Z pagórków zostały 1) Mała Kopa Królowa i Kopa Magury ale to nie jest coś czym można się pochwalić.
- Pozostał wreszcie szczyt położony blisko Murowańca, o wysokości 2087 m - wszyscy tatromaniacy będą wiedzieć co to za jeden.
- Oczywiście na dwutysięcznik nie zamierzałem brać koleżanki z Sosnowca. Dość powiedzieć że kiedy byłem pod szczytem , ona była w tym czasie nad Czarnym Stawem Gąsienicowym...Potem zaliczyła jeszcze w drodze powrotnej Wielką Kopę Królową ( tym razem -inaczej niż w lutym 2011 -kosówki były pod śniegiem)
- Tak więc przed 11.00 przed Murowańcem ja z koleżanką z Sosnowca rozstajemy się ( jak się okazało na trwałe) szliśmy oczywiście 100 razy przechodzonym przeze mnie szlakiem przez Boczań i Rówień Królową -piękne widoki i pogoda, super przetarte i bezpiecznie-widać było nawet 3 Korony i Baranią ! Górę-100km widoczność..- ona bowiem planowała na 19.00 dojechać jeszcze tego dnia do Sosnowca ..( okazało się że była tam ok. 23.50 ; w Kuźnicach dopiero o 18.00)
- Tymczasem ja z plecakiem ale bez kijków teleskopowych, które użyczyłem Asi - za to z rakami pożyczonymi i własnym czekanem ruszam na podbój dwutysięcznika. Planowałem że wejście mi zajmie godzinę a zejście też godzinę -więc że w 2 godziny obrócę...
- Okazało się jednak że nie doceniłem warunków zimowych..
- Pierw ruszyłem szlakiem przez Las Gąsienicowy i następnie szlakiem żółtym w stronę Doliny Pańszczycy osiągając wkrótce północno-zachodnie ramię szczytu. Zastanawiałem się w tym miejscu czy nie iść dalej szlakiem na Krzyżne do ramienia północno-wschodniego -jednak godzina była już 12.00 niemal i stwierdziłem że zmarnowałbym tylko ponad godzinę...okazało się też że na ramieniu pn-zach. nie ma śladów wydeptanych po Forumowiczach będących tutaj tydzień wcześniej ( w międzyczasie pogoda się nie zmieniła zbytnio) . Rozpocząłem więc próbę zdobywania szczytu , było wiele chwil zwątpienia...całe kosówki były na szczęście pod śniegiem , ale miejscami zapadałem się po kolana...starałem się iść nieco poniżej grani , trawersując jej kulminacje, tak by iść najkrótszą drogą na podszczytową przełęcz w ramieniu pn zach, a także by słońce nie grzało mnie aż tak bardzo bo i tak mięśnie bolały z wysiłku i ciężko było... Miejscami był goły lód, zwł. wyżej i tam raki okazały się nieocenione . Na wys. ok. 1700-1800 były widoczne ślady kozicy. Szybko minęła 13, następnie gdy była już 14.00 a ja miałem jeszcze kawał drogi do szczytu to pomyślałem tak że mnie chyba szlag trafi zaraz...niby już mam tą wysokość 1900 m , ale jeszcze dużo zostało, a po 17.30 robi się ciemno. Podejście strome -czy dam radę? ...założyłem że do 16.00 jeszcze będę próbował podchodzić , a gdy wybije ta godzina to wracam bo noc idzie...Moje zmagania obserwowała grupa kilku osób na ramieniu północno-wschodnim-najpierw myślałem że to filance -ale nawet z nimi byłoby miło pogadać na tym pustkowiu-potem stwierdziłem że to narciarze, ci co na Krzyżne się wybierali i zrezygnowali bo nie dali rady a tam już rzeczywiście ogromny kawał drogi zimą jest.
- W międzyczasie ok. 13.30 w ów niedzielę przychodzi do mnie sms od Mamy w który początkowo nie jestem w stanie uwierzyć ( ale nie mam jak tutaj go zweryfikować ) - że nie żyje Whitney Houston...dopiero gdy koło 17.00 dzwoni Kolega to potwierdza mi że niestety to prawda i że być może popełniła samobójstwo...Tymczasem ja w końcu czuję już wysokość -bo to się czuje te 2000 m ...i nie zaniedbuję podejścia..w końcu widzę już że jestem na wysokości Suchej Przełeczy czy Beskidu..ale zarazem nie wiem czy to co widzę to nie jest przewierzchołek jak to często w Tatrach bywa ...okazuje się jednak że ta biała śnieżna , stroma piramida szczytowa to ostatnie 12 minut i dalej już jest tylko szczyt. Wcześniej jeszcze odsłania się fenomenalny widok na wschod, w tym głęboką stąd Dolinę Pańszczycy i niezdobytą Koszystą - znacznie wyższą od mojej góry. Widać także Krzyżne czy kawałek Buczynowych. W końcu idąc tam gdzie wystaje najwięcej skał tj. bardziej od zachodniej strony północnego zbocza podszczytowego by się możliwie najmniej zapadać (miejscami także suche żółte trawy przy głazach) - i pod koniec po śniegu- o 15.00 równo zdobywam szczyt -całe 2087 m. Porobiłem zdjęcia i dopiero na komputerze wyszło że np. w tym samym czasie było mnóstwo ludzi na Kasprowym a 2 osoby na wierzchołku taternickim Świnicy...widoki rzeczywiście piękne , blisko moje zdobycze -Granaty i Kozi Wierch, najbardziej mnie uderzyło że widać nad Zmarzłą Przełęczą wierzchołek Krywania a nad pd.granią Waksmundzkiego W.-Lodowy Szczyt. Ponadto rzeczywiście fenomenalne widoki na Giewont i Podhale u stóp ( Kopieniec stąd to pagórek..) a także pięknie pozowały dalekie Zachodnie Tatry-nawet Banówkę i Osobitą stąd widać, a także np. Baraniec, Bystrą , Salatyny chyba też. Posiedziałem 15 minut, z plecaka wyciągnełem wodę mineralną w butelce plastikowej i okazało się że w połowie zamarzła taka woda z loedem ale dało się pić...Potem już tylko zejście i piękny zachód słońca w rejonie Beskidu, zejście można odbyć znacznie szybciej - po 17.00 byłem już na znakowanym szlaku schodząc po swoich śladach. Zdażyłem przed zmrokiem dojść do ściany Lasu Gąsienicowego gdzie ubrałem na głowę nową czołówkę i z jej pomocą nawet na mniejszym oświetleniu świetnie oświetlała drogę -na szczęśćie przetarty szlak - dotarłem przed 18.00 do Murowańca gdzie w tej sytuacji przymusowy nocleg- nie protestowałem bo w poniedziałek też była piękna pogoda do zadysponowania... Schodziłem po śladach bo zejście na Przełęcz 2026 m wydawało mi się niebezpieczne ( widać było nawisy na grani południowej i b. strome zbocza do Czarnego Stawu też nie wyglądały zachęcająco-wręcz lawiniasto-wypadkowo- a i żadnych śladów na grani nie było...)
-
Zdjęcia będą na samym końcu bo mam jakiś problem z ładowaniem ( pisze że "plik jest zbyt duży " a mam większość zdjęć że każde zajmuje ok. 2 Mb -co robić?
- W każdym razie znacznie szybciej opis z 13 lutego bo tam się już mniej działo .