Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

ELBRUS 08.06.12-18.06.12
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=13629
Strona 2 z 2

Autor:  Spiochu [ N lip 01, 2012 4:08 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Myślę że zabrakło jednego spaceru na lekko do Skał Pastuchowa pomiędzy noclegami na 4100m i 4800m i wtedy sytuacja wyglądałaby zdecydowanie lepiej, zarówno jeżeli chodzi o Krzysia, jak i formę podczas wejścia pozostałych uczestników.


Dla mnie przede wszystkim zabrakło aklimatyzacji na niższych wysokościach(noclegi 3000 i 3500m) co już po wjeździe do Beczek spowodowało ogólne osłabienie wszystkich uczestników. Potem sytuacja się tylko pogłębiała. Dodatkowy dzień w Beczkach lub Prijucie również by pomógł ale czy w przypadku Krzysia byłby wystarczający to już nie jestem pewien.

Autor:  gouter [ N lip 01, 2012 6:50 pm ]
Tytuł: 

Góra warta grzechu. Fajnie poczytać. Chciałbym kiedyś w Kaukaz, może nie na Elbrus, ale pochodzić po okolicznych górkach z widoczkami na Uszbę czy rejon Bezingi. Może kiedyś się tam unormuje i będzie można sobie, powiedzmy za 10 lat tam pohasać.

Autor:  kaarcia84 [ Wt lip 03, 2012 11:02 am ]
Tytuł: 

kaarcia84 napisała:
Cytuj:
Przyznaję rację, że trzeba było go jak najszybciej sprowadzić na dół, ale on sam jeszcze rozważał atak szczytowy jak poczuje się lepiej. Wątpiliśmy w to wszyscy, ale skoro chce iść to nie może być AŻ tak pozbawiony sił.

kaarciu, wiedz na przyszłość, że bardzo często chory na wysokościówkę nie zdaje sobie z tego sprawy.
Dlatego tak ważna jest wzajemna obserwacja przez partnerów.
Gdy już zauważy się u kogoś symptomy, jak choćby wyżej wspomniane opóźnienie reakcji, należy przeprowadzić dodatkowe testy (np. liczenie przez chorego od 50 do tyłu co drugą liczbę).
Jeżeli "obleje" to już nie należy choremu wierzyć, tylko sprowadzić na dół, nawet wbrew jego woli.
Aczkolwiek, jak już wyżej napisałem, w pełni rozumiem że można choroby wysokościowej nie zauważyć- podczas akcji wysoko w górach są to bardzo trudne sytuacje.

Pawel_Orel - nie dość że było to trudne do ocenienia to szczerze nie wiem czy miałabym na tyle "jaj" żeby powiedzieć Krzysiowi, kiedy nie czuł się jeszcze totalnie "do dupy" - schodzisz i tyle! Każdy z nas miał cel - zdobyć szczyt. Jeśli sam czuł się na siłach - ja nie mogę mu niczego zabronić. Sama byłabym wkurzona jakby ktoś powiedział mi "Karola, boli Cię głowa? Nie idziesz dalej - schodź!". Skoro wiem, że z niewielkim bólem głowy mogę spokojnie funkcjonować. Są to niesamowite dylematy. Poza tym, nasza grupa się dopiero poznała... Ciężko naprawdę oceniać nieznajomych ludzi i za nich podejmować decyzję - szczególnie na 4.800m. Chociaż "teraz i tutaj" wiem, że powinniśmy podjąć decyzję za niego...

kaarcia84 napisała:
Cytuj:
Burza była jeszcze sporo od szczytu, chmurzyska były naprawdę daleko, przy nas nawet nie padał śnieg czy grad. Tylko wiało. Nie czułam żadnych iskier ani elektryczności, po prostu stanęły mi co niektóre kosmyki. Logicznie więc kontynuowałyśmy spacer, chociaż może faktycznie powinnyśmy tego zaprzestać.

tresor napisał:
Cytuj:
Piorun potrafi przeleciec 10 km,wiec mialas szczescie!

tresor prawdę pisze.
Zwróciłem uwagę na sytuację z burzą, bo sam dostałem kiedyś prądem od skały, siedząc pod wierzchołkiem Giewontu.
Niebo było zachmurzone tylko w niewielkim stopniu, a czarne chmury, już ze 45min. po przejściu właściwej burzy, były w okolicach Wołowca.
Bez żadnych oznak piorun uderzył w krzyż nad nami (wcześniej, pomimo padającego gradu nie było żadnych wyładowań).
Włosy zaczęło mi "ciągnąć" do tyłu, a przytroczony do plecaka czekan syczeć, dopiero gdy uciekaliśmy w kierunku Przełęczy Kondrackiej.
Jako iż wcześniej widziałem na Discovery program, w którym była mowa o stających dęba włosach jako ostatniej oznace przed uderzeniem pioruna, to miałem wtedy niezłego pietra :D .
Na szczęście nic już nie walnęło.
Czekan początkowo wylądował na ziemi, ale szkoda go było, więc jednak upchnąłem do plecaka :D .
A syczał z tego samego powodu z którego Wasz kolega Janek dostał "kopa" od kijów trekkingowych:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ognie_%C5% ... 9tego_Elma
Cytuj:
Ognie świętego Elma (ognie św. Bartłomieja, ognie Kastora i Polluksa) – zjawisko akustyczno-optyczne w postaci małych, cichych, ciągłych, wyładowań elektrycznych na różnych powierzchniach, a szczególnie krawędziach przedmiotów, mające miejsce w czasie pogody zapowiadającej burzę. Wyładowaniom tym mogą towarzyszyć bardzo ciche dźwięki w postaci syczenia lub świstu, a czasem może być to nawet głośny gwizd.

Zjawisko pojawić się może na powierzchni skał, drzew, masztów, anten, lin. Występuje w różnych miejscach, ale najłatwiej zaobserwować je w górach lub na morzu. Wyładowania te są niegroźne, a można je zaobserwować nawet na wyciągniętej ręce. Ognie św. Elma pojawiają się podczas pogody zwiastującej zbliżanie się burzy z piorunami, chociaż nie zawsze do tego dochodzi. W skrajnych przypadkach zjawisko to może występować nawet podczas burzy. Efekty świetlne w czasie widnego dnia są niewidoczne, ale o brzasku, zmierzchu i w nocy, oraz podczas bardzo silnego zachmurzenia widać je w postaci łuny lub świetlnych miotełek wytryskujących z różnych miejsc.
(...)
Same ognie św. Elma nie są w ogóle groźne, ale duża ich intensywność świadczy o wysokiej różnicy potencjałów elektrycznych pomiędzy ziemią i warstwą chmur, co powinno być ostrzeżeniem dla obserwatora, że w każdej chwili gdzieś w okolicy może uderzyć piorun.

I jeszcze w kwestii stających dęba włosów:
http://www.straz.swidnik.pl/index.html? ... d=10970102
Cytuj:
- kiedy czujesz ładunki elektryczne w powietrzu, gdy włosy stają ci dęba, przykucnij szybko na ziemię, ponieważ błyskawica może cię trafić.
- w żadnym wypadku nie kładź się na ziemi
[/quote]

Dzięki! Serio - nie wiedziałam, że "włosy dęba" mogą mieć tak poważne konsekwencje i teraz wiem, że miałam więcej szczęścia niż rozumu. Człowiek uczy się na błędach... następnym razem już wiem jak mam zareagować! :)

Spiochu - co do aklimatyzacji... masz rację - powinno to trwać dłużej, ale skoro czuliśmy się ok i nie mieliśmy objawów to startowaliśmy wyżej - gonił nie tylko czas ale i prognozy pogody.. Mieliśmy w planach jeden rest day, ale po sprawdzeniu zjawisk atmosferycznych jakie mają przyjść następnego dnia zdecydowaliśmy się na atak. Nie jest tak, że od beczek czuliśmy się fatalnie... Nie! Byliśmy coraz bardziej zmęczeni - to logiczne, ale wg mnie wszyscy, prócz Krzysia, czuli się naprawdę dobrze. Gdyby było inaczej nie ruszylibyśmy na szczyt... Tak jak napisał rabe teraz jest łatwo zobaczyć wszystkie nasze błędy - wtedy nic nie było takie oczywiste...

Autor:  zephyr [ Wt lip 03, 2012 1:12 pm ]
Tytuł: 

graty za akcję i szczęśliwy powrót do domu w pełnym składzie. Elbrus od dawna mi się marzy. Może kiedyś uda się tam wybrać :wink:

Autor:  rabe [ Śr lip 04, 2012 9:27 am ]
Tytuł: 

Spiochu napisał(a):
Dodatkowy dzień w Beczkach lub Prijucie również by pomógł

nie było jak, okno pogodowe kończyło się nam w czwartek, dlatego pognaliśmy do góry o 3 w nocy.
Po zejściu, następnego dnia faktycznie była dupuwa...

Autor:  Basia Z. [ Śr lip 04, 2012 10:25 am ]
Tytuł: 

kaarcia84 napisał(a):
Poza tym, nasza grupa się dopiero poznała... Ciężko naprawdę oceniać nieznajomych ludzi i za nich podejmować decyzję - szczególnie na 4.800m. Chociaż "teraz i tutaj" wiem, że powinniśmy podjąć decyzję za niego...


To jest niestety wada wyjazdów, kiedy grupa się skrzykuje w Internecie a nie przechodzi przedtem choćby zapoznania ze sobą w niższych górach.

A poza tym - nie ma wyraźnego i doświadczonego "przewodnika", który mógłby powiedzieć "spierd.... na dół".

Mimo wszystko gratuluję wejścia na Elbrus i przede wszystkim szczęśliwego powrotu.

Autor:  Zombi [ Śr lip 04, 2012 10:30 am ]
Tytuł: 

Fajnie, naprawdę fajnie!
A tak z innej beczki - zaciekawiły mnie te śmieci: czy zostawianie ich na takiej górze to konieczność, hm, powiedzmy, logistyczna, czy element kulturowy?

Autor:  kaarcia84 [ Śr lip 04, 2012 1:02 pm ]
Tytuł: 

Zombi - sądzę że i jedno i drugie!
Basia Z. - wada/zaleta... zawsze się poznaje kogoś nowego ;) Natomiast wszelkie decyzje odnośnie iść/nie iść, rozbijać obóz/nie robijać podejmowaliśmy wspólnie i wolę takie decyzje niż tryb rozkazujący osoby-przewodnika...

Autor:  Burza [ Śr lip 04, 2012 2:02 pm ]
Tytuł: 

kaarcia84 napisał(a):
nie dość że było to trudne do ocenienia to szczerze nie wiem czy miałabym na tyle "jaj" żeby powiedzieć Krzysiowi, kiedy nie czuł się jeszcze totalnie "do dupy" - schodzisz i tyle! Każdy z nas miał cel - zdobyć szczyt. Jeśli sam czuł się na siłach - ja nie mogę mu niczego zabronić. Sama byłabym wkurzona jakby ktoś powiedział mi "Karola, boli Cię głowa? Nie idziesz dalej - schodź!". Skoro wiem, że z niewielkim bólem głowy mogę spokojnie funkcjonować. Są to niesamowite dylematy. Poza tym, nasza grupa się dopiero poznała... Ciężko naprawdę oceniać nieznajomych ludzi i za nich podejmować decyzję - szczególnie na 4.800m. Chociaż "teraz i tutaj" wiem, że powinniśmy podjąć decyzję za niego...

sorry ale dla mnie to taki torche belkot z przeswitami rozsadku, byl u Was w ogole jakis kierownik wyjazdu, ktory mialby mu to powiedziec a on bez gadania powinien zlazic? Juz doczytalem, nie bylo. Wspolne decyzje. No wez podejmij taka jak 2 sa przekonane ze robia dobrze a 2 ze zle i zadne nie chca ustapic? "oceniac nieznajomych" to jest dobre, jak mozna jechac z kims na taki wyjazd kogo sie nie zna? totalna abstrakcja jak dla mnie! Co mieliscie ze soba w apteczce? Z kim on spal w namiocie, mam tu na mysli osobe ktora by go pilnowala i obserwowala zmiane zachowan.
Napisalas, ze diagnoza to wysokosciowka i odwodnienie, czyli mial bol glowy i co oprocz tego?
kaarcia84 napisał(a):
co do aklimatyzacji... masz rację - powinno to trwać dłużej, ale skoro czuliśmy się ok i nie mieliśmy objawów to startowaliśmy wyżej - gonił nie tylko czas ale i prognozy pogody...

przeciez wiesz, ze gora bedzie tam stala i dzis i za rok i za 10 lat?
A tak po ochlonieciu to gratuluje i dobrze ze sie wszystko skonczylo bez strat :)

Autor:  kaarcia84 [ Śr lip 04, 2012 2:26 pm ]
Tytuł: 

Burza napisał(a):
sorry ale dla mnie to taki torche belkot z przeswitami rozsadku, byl u Was w ogole jakis kierownik wyjazdu, ktory mialby mu to powiedziec a on bez gadania powinien zlazic? "oceniac nieznajomych" to jest dobre, jak mozna jechac z kims na taki wyjazd kogo sie nie zna? totalna abstrakcja jak dla mnie! Co mieliscie ze soba w apteczce? Z kim on spal w namiocie, mam tu na mysli osobe ktora by go pilnowala i obserwowala zmiane zachowan.
Napisalas, ze diagnoza to wysokosciowka i odwodnienie, czyli mial bol glowy i co oprocz tego?

Nie, nie było z nami żadnego kierownika - pojechaliśmy na własną rękę i zdecydowanie nie żałuję tej decyzji. Dla mnie pojechanie z kimś kogo się nie zna nie jest abstrakcją... Krzysia znał wcześniej Rafał i Janek i chodzili z nim po górach, m.in. na MB więc nie znała go wcześniej tylko połowa ekipy. Wszystko co napisałam to oczywiście w swoim imieniu, dlatego może mylnie odczytałeś to jako że nikt nie znał go wczesniej. Co mieliśmy w apteczce - mieliśmy wszystko a nawet za dużo... Nawet leki na obrzęk płuc i mózgu. Osoba, która z nim spała, podobnie jak reszta, odniosła wrażenie że jest tylko bardzo zmęczony po podejściu na 4800. Miał sporo objawów choroby wysokościowej, które stały się dla nas oczywiste w dniu ataku, wcześniej łatwo było je pomylić z typowym wyczerpaniem - część z nas również miała jakieś dolegliwości. Nie napiszę jakie miał objawy, gdyż wg mnie i innych członków ekipy - jest to zbyt osobista informacja.

Góra będzie tam stała - jasne - ale po co mielismy rezygnować skoro WSZYSTKO BYŁO OK? Nikt przecież nie zdecydował by się na atak szczytowy, kiedy byłby pozbawiony sił...? Dla nas problem pojawił się po zejściu ze szczytu, wcześniej nie mielismy pojęcia że może sie stac z Krzysiem to co się stało.
W moim odczuciu cała akcja poszła sprawnie i szybko mimo iż parę chwil przedtem zeszłyśmy dopiero z Anią z wierzchołka...
PS. Burza - abstrakcją dla mnie jest np. ocenianie ludzi i ich zachowań kiedy (jak mniemam) nie zostałeś postawiony w podobnej sytuacji.

Autor:  Burza [ Śr lip 04, 2012 2:39 pm ]
Tytuł: 

kaarcia84 napisał(a):
Nie napiszę jakie miał objawy, gdyż wg mnie i innych członków ekipy - jest to zbyt osobista informacja.

Na wysokosci nie ma osobistych informacji. Zostajesz odarta z resztek godnosci a to co bylo na poziomie morza nie do zaakceptowania tam sie staje normalnoscia. Rzyganie, sranie (przepraszam za wyrazenie), bol glowy, bezsennosc, zawroty nie wspominajac o gorszych dolegliwosciach. To przy tym mijaja dnie.
kaarcia84 napisał(a):
abstrakcją dla mnie jest np. ocenianie ludzi i ich zachowań kiedy (jak mniemam) nie zostałeś postawiony w podobnej sytuacji.

nie bylem liderem i nie bede bo to nie dla mnie organizacaja jakichs wyjazdow (tak teraz mysle), natomiast zawracalem ludzi z ekipy (w tym kierownika, bo to jemu akurat sie w glowie poprzewracalo) ktorzy isc wyzej nie powinni a chcieli. Oczywiscie nic sila nie zrobisz. Cale szczescie sami zawrocili szybciej niz sie spodziewali.

Autor:  rabe [ Śr lip 04, 2012 2:40 pm ]
Tytuł: 

Burza napisał(a):
kierownik wyjazdu

pewnie że był, w dodatku wybrany w demokratycznym głosowaniu, czyli narzuceniu woli większosci - mniejszości, był też oficer łącznikowy, synoptyk, meteorolog, weterynarz i kierowca bombowca...byli wszyscy i było zajebiście!

Autor:  rabe [ Śr lip 04, 2012 2:42 pm ]
Tytuł: 

Burza napisał(a):
Na wysokosci nie ma osobistych informacji

ale nie jesteśmy na wysokości! będziemy to pogadamy i myśle, że wyczerpany już został ten wątek

Autor:  kaarcia84 [ Śr lip 04, 2012 2:49 pm ]
Tytuł: 

Burza napisał(a):
Na wysokosci nie ma osobistych informacji. Zostajesz odarta z resztek godnosci a to co bylo na poziomie morza nie do zaakceptowania tam sie staje normalnoscia. Rzyganie, sranie (przepraszam za wyrazenie), bol glowy, bezsennosc, zawroty nie wspominajac o gorszych dolegliwosciach. To przy tym mijaja dnie.

Tak, zgadzam się - tam nie ma tajemnic. I otwarcie mówilismy sobie o takich sprawach. Ale wszystko zostaje między nami... Czyli.. naszą 6.

Podsumowując - zacytuję kolegę - "byli wszyscy i było zajebiście"!
Dziękuję Burza za gratki i opinię - krytyka zawsze wychodzi na + ;)

Autor:  Burza [ Śr lip 04, 2012 2:50 pm ]
Tytuł: 

widze, ze zrobiles z siebie kierownika dyskusji i teraz bedziesz wszystkim mowil co moga wyczerpac a czego nie? idz podtrzymywac kredens chlopie i milego dnia, kaarcia widze ze jest bardziej elokwentna i przystepna w dyskusji i dla niej brawa.

Autor:  Basia Z. [ Śr lip 04, 2012 3:51 pm ]
Tytuł: 

kaarcia84 napisał(a):
Basia Z. - wada/zaleta... zawsze się poznaje kogoś nowego ;) Natomiast wszelkie decyzje odnośnie iść/nie iść, rozbijać obóz/nie robijać podejmowaliśmy wspólnie i wolę takie decyzje niż tryb rozkazujący osoby-przewodnika...


Od zawsze jestem zdania, że w górach lepiej sprawdza się dyktatura niż demokracja. A im góry są wyższe i trudniejsze to tym bardziej. Rzecz jasna "szef" może być na początku demokratycznie wybrany, ale jak już jest wybrany to się go słucha.

Nie ma nic gorszego niż 6 różnych zdań w grupie 4-osobowej, a zwłaszcza w trudnych warunkach.

Z kolei bycie "szefem" to duża odpowiedzialność.

Autor:  kaarcia84 [ Śr lip 04, 2012 4:08 pm ]
Tytuł: 

Burza - zachowujmy się jak dorośli... Tekst z podtrzymywaniem kredensu mogłeś sobie darować...
Jestem zawsze chętna i otwarta na dyskusję, gdyż wymiana doświadczeń i opinii to dla mnie cenne źródło wiedzy "na przyszłość". Po prostu. Więc brawa są zbędne.

Basia Z.
- być może w górach lepsza jest dyktatura... Pod warunkiem, że "przewodnik" ma głowę na karku i "nie sra wyżej niż ma tyłek"... Doświadczyłam jej tylko raz i więcej już bym nie chciała. Demokracji liznęłam po raz pierwszy i jestem z niej bardzo zadowolona. Każdy był równy, zadania dzieliliśmy między sobą i było ok. Nie wiem jak będzie na innych wyprawach, może zmienię zdanie, ale narazie wypad "bez szefa" jest bardzo na PLUS. Szczególnie w tej, naprawdę elastycznej, ekipie :)

Autor:  Basia Z. [ Śr lip 04, 2012 5:02 pm ]
Tytuł: 

kaarcia84 napisał(a):
Basia Z.[/b] - być może w górach lepsza jest dyktatura... Pod warunkiem, że "przewodnik" ma głowę na karku i "nie sra wyżej niż ma tyłek"...


To jest oczywiste

kaarcia84 napisał(a):
Doświadczyłam jej tylko raz i więcej już bym nie chciała. Demokracji liznęłam po raz pierwszy i jestem z niej bardzo zadowolona. Każdy był równy, zadania dzieliliśmy między sobą i było ok. Nie wiem jak będzie na innych wyprawach, może zmienię zdanie, ale narazie wypad "bez szefa" jest bardzo na PLUS. Szczególnie w tej, naprawdę elastycznej, ekipie :)


To, że ktoś jest "szefem" nie oznacza, że inni nie mają żadnych obowiązków, właśnie jego zadaniem jest podzielić je tak aby nikt się nie czuł poszkodowany.

Im wyżej i trudniej tym "szef" jest bardziej potrzebny. Gdyby z Wami był ktoś doświadczony to być może dałoby się uniknąć tak dramatycznej akcji.

Jeden z moich dobrych kolegów niestety zginął na Elbrusie, bo warunki gwałtownie się pogorszyły, a on się nikomu nie chciał podporządkować i poszedł w góry mimo odradzania mu tego.

Autor:  Burza [ Śr lip 04, 2012 7:01 pm ]
Tytuł: 

kaarcia84 napisał(a):
Tekst z podtrzymywaniem kredensu mogłeś sobie darować...

Peace \/ man :lol:

Autor:  kaarcia84 [ Śr lip 04, 2012 8:12 pm ]
Tytuł: 

Basia Z. - przykro mi... Dlatego patrzysz na to z innej "perspektywy"... Wiele szczęścia mieliśmy w naszym postępowaniu, ale naprawdę ekipa się spisała. Jak będzie wyżej - czas pokaże :)

Burza - 8)

Jeszcze raz dzięki za wszelkie uwagi :)

Strona 2 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/