Forum portalu turystyka-gorska.pl http://turystyka-gorska.pl/ |
|
Nasz taternicki... http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=15522 |
Strona 2 z 4 |
Autor: | PrT [ Pn wrz 16, 2013 8:08 pm ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
semow napisał(a): czuć w tym nutkę heroizmu Dobrze, że nie siarkowodoru ![]() |
Autor: | Zombi [ Pn wrz 16, 2013 8:17 pm ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Rohu napisał(a): Nie posłuchałem bicia serca skały A ja mam nawet fotograficzny dowód (z pewnego tajemniczego wątku z innego forum, stąd nagłówek ezoteryczny) http://memytutaj.pl/media/created/lcutzp.jpg ![]() |
Autor: | Rohu [ Pn wrz 16, 2013 8:20 pm ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Faktycznie dużo na tym zdjęciu brązowego, ale to jednak nie to ![]() |
Autor: | Zombi [ Pn wrz 16, 2013 8:24 pm ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Malkontent! |
Autor: | Rohu [ Pn wrz 16, 2013 8:28 pm ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
W pewnych sprawach jestem po prostu ortodoksem ![]() |
Autor: | kilerus [ Pn wrz 16, 2013 9:39 pm ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
No nie no pięknie. Ile ta droga ma w sumie wyciągów (sorry za lenistwo)? |
Autor: | Burza [ Pn wrz 16, 2013 9:46 pm ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Cywiński miesza jak to ma w zwyczaju i nic nie mozna sie polapac ani w przebiegu ani w wycenach. Zwykle robi sie Sklodowskiego z pierwszym wyc. od Brzoskwini (omija sie wowczas III parchy) a potem sa jeszcze 4. Szosty ostatni to bylo wlasciwie dojscie na lotnej do stanu zjazdowego. |
Autor: | Mazio [ Wt wrz 17, 2013 1:14 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Burza napisał(a): ...Wieczorem, drobne dysputy w mesie. Mowie, ze warto czasem poczuc w gorach ten romantyzm, porozglądać się, chłonąc otoczenie! Zostalem zgaszony, ze liczy się zapierdala.nie i cyfra. Co jest prawda. ... Zazdroszcze przezyc, umiejetnosci i tego kursu. Wspinaczki ledwie liznalem i juz raczej nie pociagne wyzej. Znam swoje granice i podziwiam tych, ktorzy maja je dalej. Nie zgadzam sie jednak z tym fragmentem. Nie dlatego, ze traktuje go powaznie, ale dlatego, ze stoi w sprzecznosci z esencja tego co mi daly gory, czyli zrozumienia jak jestem maly i kruchy. Dopiero tu po raz pierwszy uswiadomilem sobie, ze jestem malutka czescia ogromnego systemu i poczucie to dalo mi mozliwosc spojrzenia na wlasne problemy z dystansem. Dlatego bedac niespelnionym wspinaczem ciesze sie, ze moge sie w gorach chociaz porozgladac i chlonac otoczenie. Czy jest w tym romantyzm - nie wiem, ale do domu wracam oczyszczony z trosk i ze swieza checia do sprostania gownianej rzeczywistosci. Nie dala mi tego zadna cyfra. Z zapierdala.niem sie zgodze, przy czym dla mnie wystarczy jak mnie Matka Natura czasem dobrze przeleci. No i wciagnac to swoje sto kilo na jakis szczyt to tez maly, osobisty sukces. Nie sadze abym sie przy tym mniej umeczyl niz przy wspinaniu. Dziala w kazdym razie podobnie. Gratuluje tych wszystkich drog Burza. Pzdr. |
Autor: | rumpel [ Wt wrz 17, 2013 9:31 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Mazio prawdą jest to co mówisz, ale jak idziesz na trudniejszą drogę, to ciężko wyłapać to o czym piszesz. Liczy się to by jak najszybciej znaleźć się pod drogą, a na drodze myślisz o kolejnym ruchu, o tym żeby się nie zgubić, żeby rozsądnie siłami gospodarować etc. Praktycznie nie skupiam się wtedy na górach samych w sobie.. Dlatego lubię sobie czasami pójść w góry tak na lajcie, na coś łatwiejszego, wtedy możesz się poopierdalać, zatrzymać na chwile, a samo łażenie, czy wspin jest też taki leniwy, masz dużo czasu żeby pomyśleć, porozglądać się itd. To mój punkt widzenia tzn. widzę, że tak mam, nie wiem czy to dobrze, czy źle ale tak to już u mnie jest. Jak idę się wspinać liczy się zapierdalanie, i nie ma co ukrywać, cyfra ![]() Takie chodzenie po górach, czy cyfra dają satysfakcje, trochę inną, ale sprowadzającą się chyba do tego samego, człowiek się od tego uzależnia ![]() pzdr |
Autor: | semow [ Wt wrz 17, 2013 9:52 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
bo prawdziwy romantyzm to jest wtedy, jak się dobrze w dupę dostanie ![]() |
Autor: | kilerus [ Wt wrz 17, 2013 10:07 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Dla mnie głównie liczy się piękno drogi i eksploracja oraz... zapierd.lanie ![]() A właściwie to żeby robić to sprawnie. Generalnie romantyzm w tym wszystkim jest dość mocno osadzony. Sam klimat wspinania, ascetyzm i walka ze sobą samym. W tym wszystkim też jest piękno i moim zdaniem znacznie pełniejsze niż to w łańcuchach górskich. Chociaż ja to bardziej właśnie traktuję jak eksplorację, a nie jak wspinanie, to mimo to szkoda by mi było czasu na wycieczkę 0+. Jeszcze ważnym aspektem dla mnie jest kolekcjonerstwo, ale za raz ktoś wyjedzie z "zaliczaniem"... |
Autor: | grubyilysy [ Wt wrz 17, 2013 10:23 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Burza napisał(a): ...Wieczorem, drobne dysputy w mesie. Mowie, ze warto czasem poczuc w gorach ten romantyzm, porozglądać się, chłonąc otoczenie! Zostalem zgaszony, ze liczy się zapierdala.nie i cyfra... Ciekawy temat - jak dla mnie tu gdzies nalezy szukąć różnicy w podejściu "sportowym" i "ekploracyjnym". Podejrzewam też, że tu właśnie znajduje się właściwy podział "wspinania jako takiego w sensie technicznym" na "turystykę" (eksploracja) i "wspinaczkę" (sport). Sama w sobie cyfra i czas w sensie pomiaru bezwzględnego ma tu znaczenie czysto względne, chodzi o "motywację", dlatego próby definiowania gdzie zaczyna się wspinanie a kończy turystyka są chybione, a najlepiej ilustruje to wahlarz proponowanych granic: II, IV, VI, VI.3.... "Zapierdalanie i cyfra" to czysty sport. Gadanie co poniektórych "wspinaczy" o jakiejś "mistyce" którą czują podczas wspinania jako takiego uważam za zwykłe pitolenie, prawdopodobnie to połączenie kilku czynników: - wpływ adrenaliny, - atawistyczna radość z tego, że znowu udało się przeżyć, - "last but not least" - udało się czyli znowu "dojebałem kolegom" którzy by tutaj nie dali rady, wszak "poczucie właśnej wartości" musi być budowane względnie, zwycięzca potrzebuje "pokonanego" gdyby wszyscy ludzie świata pokonywali trudności do IV, wspinbacz pokonujący piątki naprawdę nie siliłby się na VI.3. Ja prawdę mówiąc przynajmniej tego ostatniego - "dojebałem kolegom" - nie lubię, pewnie też i dlatego że po pierwsze jestem raczej słabym wspinaczem, po drugie nie widzę jakichs istotnych powodów bym miał "dojebywać kolegom" (przynajmniej juz tak na wstępie i z założenia). Radość z tego że znowu udało się przeżyć jest naturalna, ale nieodłącznie towarzyszy jej pytanie "a może zwyczajnie nie trzeba było wchodzić w drogę?" Kiedyś miałem prostą odpowiedź: "wchodze bo lubię" i raczej ukrywaną ale obiektywnie jak najbardziej funkcjonującą: "prawdę mówiąc czy się sp..lę czy nie - mam to w d..e". Ale to się właśnie w którymś momencie, najdalej jak mi żona powiedziała "jestem w ciąży" zmieniło, a prawdę mówiąc chyba nawet trochę wcześniej. Nadal bardzo lubię się wpinać i podejmować rozmaite obiektywnie niebezpieczne wędrówki, ale zdecydowanie staram się być jeszcze ostrożniejszy niż kiedyś. Ciągle sobie mówię, że jak dzieci trochę podrosną, to jeszcze trochę "dojebię kolegom" ![]() A tak poza tym z czysto "technicznego" punktu widzenia zdolność do "szybszego zapierdalania" i "wyższej cyfry" żadnemu "turyście" też nie zaszkodziła, oczywiście i trudno żeby czego innego uczono na kursach taternickich, przecież o to chodzi. Ale to "strona techniczna" a tak ogólnie to mi wyżej chodziło o "ideologię". Przynajmniej na chwilę obecna mam jak Mazio, prawdę mówiąc zawsze miałem. "Wewnętrzna sprężyna" ma wbudowaną wadę z czasem się psuje i by mi chyba przeszkadzało, gdybym miał być wyznawcą "ideologii sportowej" we wspinaczce. (BTW. Jest taki popularny, a nawet w środowisku kultowy film "Deklaracja Nieśmiertelności" ![]() |
Autor: | semow [ Wt wrz 17, 2013 10:37 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
grubyilysy napisał(a): - wpływ adrenaliny, podobnie pitolonie pt. w górach jest wszystko co kocham (innymi słowy romantyzm i mistyka w/w), utożsamiane z turystyką, można swobodnie zrzucić na endorfiny Szalony prezentuje w filmie skrajnie sportowe podejście, co jest może ciekawe z poznawczego punktu widzenia ale raczej mało praktyczne dla przeciętnego zjadacza skały |
Autor: | stan-61 [ Wt wrz 17, 2013 10:43 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
semow napisał(a): filmie skrajnie sportowe podejście Jest mi bardzo odległe. Nawet zwyczjnie sportowe mi nie konweniuje. ![]() |
Autor: | grubyilysy [ Wt wrz 17, 2013 10:49 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
semow napisał(a): grubyilysy napisał(a): - wpływ adrenaliny, podobnie pitolonie pt. w górach jest wszystko co kocham (innymi słowy romantyzm i mistyka w/w), utożsamiane z turystyką, można swobodnie zrzucić na endorfiny ...człowiek potrzebuje piękna krajobrazu... Jan Paweł II (cytowane z pamięci) Ja osobiście nie tyle nawet "piękna krajobrazu", co raczej: - oderwania od codzienności w "inny świat", - bycia tam gdzie mnie nie było, a co zwyczajnie mnie "pociąga", - a nawet zwyczajnie "trochę ruchu". To drugie chyba akurat ma związek z tym o czym pisał JP II. Czy to "romantyzm i mistyka" - jak zwał tak zwał, natomiast zwróć uwagę: to ZUPEŁNIE inny zestaw niż wymieniony wyżej przy "wspinaczce". Wspólna jest może jedynie próba "chemicznego" tłumaczenia "pozytywnych przeżyć". semow napisał(a): Szalony prezentuje w filmie skrajnie sportowe podejście, co jest może ciekawe z poznawczego punktu widzenia ale raczej mało praktyczne dla przeciętnego zjadacza skały Ciężko zajrzeć "głęboko w duszę" "statystycznemu zjadaczowi skały". Jednak gdyby "ideologia Szalonego" "nie miała sensu", to albo by się z niego tylko śmiali, albo uważali za "kompletnego pomyleńca". Tak nie jest, ja uważam Szalonego zwyczajnie za całkiem inteligentnego człowieka, który potrafił nieco dokładniej, uczciwiej i bez ogródek nazwać i ocenić własne motywacje. Nie uważam, ale to faktycznie kwestia "przekonania", by były one inne niż "przeciętne", co najwyżej, akurat jemu, dzięki talentowi i ciężkiej pracy, udało się "prawie wszystkich pokonać". |
Autor: | semow [ Wt wrz 17, 2013 10:57 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
grubyilysy napisał(a): Wspólna jest może jedynie próba "chemicznego" tłumaczenia "pozytywnych przeżyć". bo to zależy od punktu widzenia jeżeli "wygar" na mocnej cyfrze Ci nie konweniuje, masz swoje preferencje - tłumaczysz to j.w., nie odnajdując w ekstremie specjalnych wartości co Tobie może się wydawać pitoleniem, w rzeczy samej może się okazać tak samo uprawnione jak Twoje motywacje; ot taki charakter dyskusji o ocenach. grubyilysy napisał(a): Ciężko zajrzeć "głęboko w duszę" "statystycznemu zjadaczowi skały". Jednak gdyby "ideologia Szalonego" "nie miała sensu", to albo by się z niego tylko śmiali, albo uważali za "kompletnego pomyleńca". Czytając jego posty - nie daleko od takiego stwierdzenia ![]() ale tak konkretnie, dystans dzielący filozofię Szalonego od typowego współczesnego wspinacza, nawet sportowego - pokazuje choćby podejście do kucia, to jest swego rodzaju odzwierciedlenie tego założenia czystego ruchu (o ile dobrze pamiętam to, co Szalony mówił). |
Autor: | nutshell [ Wt wrz 17, 2013 10:58 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Bardzo ciekawy temat się wywiązał. grubyilysy napisał(a): - "last but not least" - udało się czyli znowu "dojebałem kolegom" którzy by tutaj nie dali rady, wszak "poczucie właśnej wartości" musi być budowane względnie, zwycięzca potrzebuje "pokonanego" gdyby wszyscy ludzie świata pokonywali trudności do IV, wspinbacz pokonujący piątki naprawdę nie siliłby się na VI.3. grubyilysy napisał(a): Ja prawdę mówiąc przynajmniej tego ostatniego - "dojebałem kolegom" - nie lubię, pewnie też i dlatego że po pierwsze jestem raczej słabym wspinaczem, po drugie nie widzę jakichs istotnych powodów bym miał "dojebywać kolegom" (przynajmniej juz tak na wstępie i z założenia). O ile takie dojebywanie na poziomie 'pro' dla kogokolwiek ma znaczenie (podnoszenie poprzeczki, wyznaczanie nowych standardów) i jego chęć jest uzasadniona (ambicje, ego oraz idące za sukcesem kasa i splendor), tak na poziomie o którym wspominasz jest raczej śmieszne. Natomiast niezależnie od poziomu z ludzi wychodzą czasem różne brzydkie rzeczy... Tak sobie myślę, że gdybym fizycznie i psychicznie była predysponowana do dużo ambitniejszego wspinu i zaczęłaby mną kierować skryta bądź jawna chęć dojebywania komukolwiek, to musiałabym się poważnie nad sobą zastanowić. Generalnie bardzo zgadzam się z tym co napisał wyżej rumpel i kilerus. Myślę, że to podnoszenie sobie poprzeczki jest rzeczą naturalną w tym sporcie i bardzo pozytywną, dopóki człowiekiem kierują trochę wyższe pobudki niż chęć dowalenia komuś i leczenie kompleksów. Sorry jeśli powiało krainą elfów, ale tak to widzę. btw. grubyilysy napisał(a): Ciągle sobie mówię, że jak dzieci trochę podrosną, to jeszcze trochę "dojebię kolegom" ![]() ![]() ![]() ![]() |
Autor: | Burza [ Wt wrz 17, 2013 11:01 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Dla mnie podzial jest raczej prosty, moze dlatego ze wiele rzeczy w zyciu ma dla mnie odcienie czarno-biale. Jezeli jestes na powaznej drodze to zpier.dalasz i tylko to sie liczy. Jak jestes na treku z latwym zejsciem i dobrej pogodzie mozesz chłonąć do woli. Pytanie co wolisz? Albo co wybierzesz kosztem drugiego? Moim zdaniem trzeba miec w sobie jedno i drugie albo inaczej, nie mozna pomijac tego obcowania sam na sam z otoczeniem w gorach. Bo jezeli interesuje Cie tylko sport to po co jechac w gory gdzie tylko latwiej sie ubic? Lepiej jechac na cos obitego (lub nie) gdzie pogoda pewniejsza. Siedz na panelu. Chyba sam sie gubie. Bo przeciez lubie nutke romantyzmu a ostatnio tylko samo wspinanie i szkoda dnia na co innego.... chyba wybieram to co wciaga mnie coraz bardziej. Pewnie gdyby bylo blizej poswiecalbym troche czasu na chodzenie po wierchach a tak.... |
Autor: | nutshell [ Wt wrz 17, 2013 11:11 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Cytuj: Bo jezeli interesuje Cie tylko sport to po co jechac w gory gdzie tylko latwiej sie ubic? Lepiej jechac na cos obitego (lub nie) gdzie pogoda pewniejsza. Siedz na panelu. Tylko w górach do sportowego 'osiągu' dochodzą jeszcze realne zagrożenia ze strony natury, zmiennej pogody, słowem taki real life w którym przeważnie mylisz się tylko RAZ. To wywołuje dodatkową adrenalinę, a ta jak wiadomo podkręca i uzależnia ![]() |
Autor: | grubyilysy [ Wt wrz 17, 2013 11:24 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
semow napisał(a): grubyilysy napisał(a): Wspólna jest może jedynie próba "chemicznego" tłumaczenia "pozytywnych przeżyć". bo to zależy od punktu widzenia jeżeli "wygar" na mocnej cyfrze Ci nie konweniuje, masz swoje preferencje - tłumaczysz to j.w., nie odnajdując w ekstremie specjalnych wartości co Tobie może się wydawać pitoleniem, w rzeczy samej może się okazać tak samo uprawnione jak Twoje motywacje; ot taki charakter dyskusji o ocenach. Może. Ale faktycznie tak tego nie widzę i faktycznie już prędzej widziałbym autentycznych "poszukiwaczy mistyki" wśród "turystów" (eksploratorów) niż "wspinaczy" (sportowców). Z kilku powodów, ale najprostszym jest "obserwacja statystyczna". Ja "wychowałem" się na książkach Piotrowskiego. Tam się naprawdę trochę czuło "mistykę". Zresztą to było dość częste zjawisko u wspinaczy "epoki przedmessnerowskiej*". Zwróć uwagę jak dziś wygląda większośc opisów "współczesnych łojantów". Może w lekkiej parafrazie i nie twierdzę że brak wyjątków ale na pewno w przeciwieństwie do turystów właśnie reguła wygląda jakoś tak: ...bardzo trudny wyciąg, dałbym mu jakieś 6.6+, potem cholernie trudny przechwyt, tutaj przewieszka, ale idzie ją skosić na wprost, dalej kilkadziesiąt metrów rzęcha... Trochę trudno uwierzyć, że ludzie piszący j/w szukali w swojej wspinaczce jakiejś "mistyki". Wyraz "mistyka" ma jednak pewne utrwalone skojarzenia (chyba jedynie na TG są one jakoś tam powiązane z czynnością robienia kupy). ------------------------ * Też z pamięci. "...alpinizm nie jest związany z żadną ideologią, jego uprawianie jest konsekwencją tego, że zaczęło się go uprawiać..." - Reinhold Messner I ja się z tym nawet zgadzam. |
Autor: | semow [ Wt wrz 17, 2013 11:32 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
grubyilysy napisał(a): Trochę trudno uwierzyć, że ludzie piszący j/w szukali w swojej wspinaczce jakiejś "mistyki". Wyraz "mistyka" ma jednak pewne utrwalone skojarzenia (chyba jedynie na TG są one jakoś tam powiązane z czynnością robienia kupy). Jeżeli przyjmiemy, że opis odzwierciedla stan psychiczny autora - to owszem ![]() |
Autor: | grubyilysy [ Wt wrz 17, 2013 11:34 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
semow napisał(a): ...tak konkretnie, dystans dzielący filozofię Szalonego od typowego współczesnego wspinacza, nawet sportowego - pokazuje choćby podejście do kucia, to jest swego rodzaju odzwierciedlenie tego założenia czystego ruchu (o ile dobrze pamiętam to, co Szalony mówił)... Nie całkiem się zgadzam. To jak w rzeczywistości blisko współczesnemu polskiemu wspinaczowi do ideoologi Szalonego pokazuje liczba ringów na Jurze. Zakaz preparowania jest jedynie "listkiem figowym", wynikiem pewnego "kompromisu" w którym "ideologia tradycyjna", przynajmniej w Polsce, przegrała niemal z kretesem. Akurat na forum TG "tradycjonalizm" jak dotąd trzymał się całkiem nieźle. |
Autor: | grubyilysy [ Wt wrz 17, 2013 11:47 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
nutshell napisał(a): ...tak na poziomie o którym wspominasz jest raczej śmieszne... Ja prawdę mówiąc nawet tak ostro tego nie oceniam. Napisałem, że nie lubię, bo - z "rozmaitych" powodów - rzeczywiście nie lubię. Ale czy śmieszne? Na czymś trzeba budowac "poczucie własnej wartości". Jak w pracy nie idzie, żona krzyczy, kot uciekł, a pies warczy to pozostają: alkohol, kochanka, psychotropy lub załojenie drogi jakiej Zdziszek nie wkosi choćby się i zesrał. W pewnym sensie egzystecja człowieka i rózne reguły nią rządzące bywają śmieszne ale nikt mi nie wmówi, że przełojenie drogi na której "Zdziszek zarzęził", nie jest "przyjemne". "Śmieszne"? Pewnie tak. Ale dopóki "nie pachnie chamstwem" pozostaje chyba to uznać za taką "przypadłość natury ludzkiej", podbnie jak mnóstwo "innych, śmiesznych przypadłości". |
Autor: | semow [ Wt wrz 17, 2013 11:49 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
grubyilysy napisał(a): semow napisał(a): ...tak konkretnie, dystans dzielący filozofię Szalonego od typowego współczesnego wspinacza, nawet sportowego - pokazuje choćby podejście do kucia, to jest swego rodzaju odzwierciedlenie tego założenia czystego ruchu (o ile dobrze pamiętam to, co Szalony mówił)... Nie całkiem się zgadzam. To jak w rzeczywistości blisko współczesnemu polskiemu wspinaczowi do ideoologi Szalonego pokazuje liczba ringów na Jurze. Zakaz preparowania jest jedynie "listkiem figowym", wynikiem pewnego "kompromisu" w którym "ideologia tradycyjna", przynajmniej w Polsce, przegrała niemal z kretesem. Akurat na forum TG "tradycjonalizm" jak dotąd trzymał się całkiem nieźle. Jak dla mnie, to on jest jeszcze bardziej na lewo. Kucie jest raczej symbolem tego, że na drodze do windowania trudności nie ma żadnych kompromisów. Na chwilę obecną konflikt pojawia się w zakresie obijania asekurowalnych tradów (na jurze), zresztą w mojej opinii moralnie zwycięzką stroną jest prawica. Przynajmniej w środowiskach opioniotwórczych, bo podejrzewam że "pod skałami" lud by nie miał nic przeciwko... |
Autor: | kilerus [ Wt wrz 17, 2013 11:49 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Ostatnio trochę gadaliśmy na ten temat z Madnessem. Na temat motywacji, tego co się chce zrobić w górach, na temat kobiet ![]() Padło tutaj, ze góry to ucieczka od rzeczywistości. Zapomniałem o tym napisać. To jest strasznie ważne. Inny świat, mniej skomplikowany, bardziej jasny. Pozwala na zresetowanie się. Uczy wiele... Normalnie tak się nie da "na dole". Zawsze jest coś co z tym światem rzeczywistym Cię łączy. Teraz oczywiście mi jest coraz ciężej zupełnie oderwać, ale staram się... Pisaliście też o leczeniu kompleksów. To pejoratywne określenie, ale to też jest ważne. Budowanie swojego ego, stanowienie o swojej wartości to dużo daje w życiu. Miałem już w życiu parę momentów trudnych, np. szczególnie trudne dwa okresy dłuższego bezrobocia i może zabrzmi to jakoś infantylnie, ale to pozwoliło mi nie zwariować, pozwoliło mi w jakiś sposób nie patrzeć na siebie w tak krytyczny sposób. |
Autor: | Zombi [ Wt wrz 17, 2013 11:50 am ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Sport to dojebywanie komuś. Oczywiście w znaczeniu - konkurowanie z kimś. Sportowe wspinanie na tym więc polega. Robisz to, żeby być lepszy - nie od siebie z wczoraj, choć to również, ale lepszym od x-a, y-ka, z-ta. Sport to ściganie z kimś innym. Od zawsze. W górskim wspinaniu również. I jest to postawa równie dla mnie dobra co inne - stawiasz sobie cel, realizujesz go, nikomu innemu krzywdy przy tym nie robisz. Nie to, żebym sam takie miał teraz podejście (Gruby, pamiętasz, na Memoriale to ja byłem gotowy zająć ostatnie miejsce ![]() ![]() Co do trudności drogi - fajnie jest sobie dać w dupę. W skałach - cyfrą, w górach - trudem. Dlatego w górach, osobiście, wolę - generalnie - 600 metrów II, niż 20-metrów VI. Z drugiej zas strony - z trudnej drogi więcej zapamiętam i więcej zobaczę. Bo jednak jak jest prosto i można zapylać, coś we mnie takiego się odzywa, że zaczynam gnać. Bo nie ma to jak czucie w gardle łomotu pulsu ![]() |
Autor: | grubyilysy [ Wt wrz 17, 2013 12:07 pm ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Zombi napisał(a): .....Gruby, pamiętasz, na Memoriale to ja byłem gotowy zająć ostatnie miejsce ![]() A ja nie! Tylko nie wiem czy "ambicją sportową" można nazwać plan "nie zajęcia żadnego z ostatnich trzech miejsc". W sumie w myśl tego co napsiałem wyżej faktycznie tak właśnie jest - wprawdzie przegraliśmy z Marciszem, ale za to wygraliśmy ze "Zdziszkiem"*. ![]() (* "przysłowiowym Zdziszkiem", nie mam na myśłi żadnego konkretnego pana Zdzisława...) |
Autor: | grubyilysy [ Wt wrz 17, 2013 12:16 pm ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
grubyilysy napisał(a): Zombi napisał(a): .....Gruby, pamiętasz, na Memoriale to ja byłem gotowy zająć ostatnie miejsce ![]() A ja nie! Tylko nie wiem czy "ambicją sportową" można nazwać plan "nie zajęcia żadnego z ostatnich trzech miejsc". W sumie w myśl tego co napsiałem wyżej faktycznie tak właśnie jest - wprawdzie przegraliśmy z Marciszem, ale za to wygraliśmy ze "Zdziszkiem"*. ![]() (* "przysłowiowym Zdziszkiem", nie mam na myśłi żadnego konkretnego pana Zdzisława...) BTW. Trochę się zastanawiałem czy aby zespół "ŻÓŁWIE" (4 pokonane drogi) nie był przypadkiem "nasłany" przez organizatorów, w tym właśnie celu, by "zająć ostatnie miejsce". |
Autor: | stan-61 [ Wt wrz 17, 2013 12:21 pm ] |
Tytuł: | Re: Nasz taternicki... |
Jak chcę zapomnieć, to idę w góry. W górach nie myślę o "codziennych" problemach. W górach umysł jest całkowicie pochłonięty górami. Nawet jak gdzieś w schonie usiłuję sobie przypomnieć, co mnie w codzienności dręczyło, wszystko wydaje mi się takie mało istotne. Zyskuję odpowiedni do spray dystans. A po ostrej wyrypie nie mam nawet sił mysłeć o "pzyciąganiu ziemskim". W górach ładuję akumulatory na dlugie miesiące absencji górskiej. Problemem jest tylko fakt zbyt rzadkich odwiedzin w górach, bo już po tygodniu lub dwóch codzienność łapie mnie w swoje sidła i znowu jest tak samo. "Przy życiu" trzyma mnie tylko nadzieja na rychły powrót w góry. Tak, coraz częściej łapię się na tym, że "tam wracam"... |
Strona 2 z 4 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |