Emocje cały czas jeszcze grają. Taka jest prawda. Filmik obejrzałem już 5 razy. Wojtku, ukłony dla Ciebie. Fakt jest taki, że po 10 godzinach już się człowiekowi odechciewa aparatu wyciągnąć, a gdzie kamerkę i to jeszcze po wielu kolejnych kilometrach...
prof.Kiełbasa napisał(a):
Wszystkim co planują ta grań w biegu czy marszu w 24h powiem że to na mapie łatwiej wygląda

Po w zasadzie szybkim zrobienie trasy słowackiej przychodzi prawdziwy test już na Jarząbczym ,a to ..połowa drogi

K...wa, nie chcę po raz kolejny podniecać się jak żeśmy to zaj...ście wykombinowali ale...muszę. Wszystko, ale to absolutnie WSZYSTKO zagrało nam wg planu, który był moim zdaniem doskonały pod każdym względem. Począwszy od parkingu i przespania się przed trasą, taktyką na wodę, spanie, ilością i rodzajem żarcia, rozłożenia sił, po takie detale jak zmienianie skarpet, smarowanie stóp, ust itd. Oczywiście mieliśmy w tym wszystkim też szczęście - góry pozwoliły i tyle. Jesteśmy za to wdzięczni.
Niemniej jednak, grań po Wołowcu weryfikuje nawet mocną psychę i mając w nogach te 12h (w naszym przypadku) drogi, dalsze masakryczne podejścia nie wyglądają już tak kolorowo. Świadomość tego, że za Łopatą jest połowa (!) drogi a Czerwone Wierchy majaczą na horyzoncie i dzieli cię od nich 6 naprawdę potężnych skur.wieli robi wrażenie, oj robi...
Jakieś 2 lata temu przygotowałem sobie takie opracowanie:

...które zresztą mieliśmy ze sobą na trasie.
leppy napisał(a):
Zdjęcie po przejściu epickie, pamiątka na całe życie, super oddaje emocje. Zazdroszczę Wam tych wspólnych przeżyć, na pewno przyjaźń mocno się pogłębiła.
I o to w tym tak naprawdę chodzi.
leppy napisał(a):
Nawiasem, z ciekawości dietetyka - chyba nie posiłkowaliście się wyłącznie żelami energetycznymi?
Ja miałem jak zawsze w górach - bułki, kabanosy, 2 puszki ryby w pomidorach (najlepsza sprawa jak dla mnie), ser, pomidory, banany, brzoskwinie, mieszankę studencką z orzechami, bakaliami itp., serek almette, czekoladę, żele energetyczne i batony energetyczne. Jk tylko czułem jakieś osłabienie to wrzucałem coś na ruszt, choćby kilka bakalii, i było naprawdę ok.
grubyilysy napisał(a):
Sprawa kijków jest dla mnie coraz bardziej dyskusyjna.
Kwestia indywidualna. Nie wyobrażam sobie zupełnie takiej trasy bez kijków. I to nie dlatego, że mam problem z kolanami. Na przykład bez kijków bolą mnie ramiona od noszenia plecaka. Z kijkami, gdzie całe ciało pracuje, zupełnie nie mam tego problemu.
kilerus napisał(a):
Film miazga. Masz wyczucie do tego krank.
Film jest w klimacie dość poważnym, ale polewki też było sporo. Zresztą w taki towarzystwie nie może być inaczej

:D:D. Gdzie to zamawialiśmy pizzę? Na CIemniaku? A panorama w stronę Barańca to mógłby zostać forumowy klasyk (chodzi o to, że jak siedzeliśmy na Płaczliwym to akurat od strony Barańca weszły na szczyt takie Słowaczki, że nam oko zbielało, żart mocno sytuacyjny, teraz iężko oddać klimat)
Może Wojtek dorzuci coś bardziej wesołego jeszcze. Ja bardzo proszę

PS. Daleko, tak daleko, daleko tak. Daleko, tak daleko, daleko tak!