09.02.2020 Beskid Sądecki - Radziejowa.Jeden z wyższych szczytów KGP z dość długim podejściem. Nie pojechałem na tą górę specjalnie, wykorzystałem wizytę u rodzinki w Młodowie

W sobotę było białe szaleństwo na Wierchomli a w niedzielę była ostra sądecka wyrypa. Start z Rytra niebieskim szlakiem na Przehybę. Założyłem, że kilka osób pokusi się o wyjście z Rytra do schroniska, więc szlak będzie jakoś przetarty i był, jakoś przetarty. Na całym odcinku do Przehyby nikogo, tylko na parkingu wyprzedziłem dwóch skiturowców.
Kilka dni wcześniej dosypało śniegu i chyba dolało deszczu bo z drzew pod wpływem słońca i dodatniej temperatury leci śnieg i lód, leży sporo połamanych gałęzi.




Niebieski szlak w większości prowadzi dość długim grzbietem odchodzącym od głównego grzbietu zachodniej części Beskidu Sądeckiego. Gdy pojawiają się prześwity w lesie i widać w oddali górną część wieży widokowej na szczycie Radziejowej, uświadamiam sobie jak daleko jest do szczytu, ale dzień jest długi



Przemieszczając się w kierunku Przehyby do pokonania jest kilka wzniesień i trawersów, za każdym razem wydaje się, że to już za tą górką w końcu jest czerwony szlak na szczyt a tu klops, kolejny pagór. Jakieś dwadzieścia lat temu przemierzałem ten szlak schodząc do Rytra, ale już nie pamiętałem, że jest on tak długi.




W końcu docieram, do czerwonego szlaku, pierwotnie miałem zaliczyć jeszcze schronisko, ale widząc że do niego też jest daleko, odpuszczam wizytę w tym przybytku. Ze szlaku na szczyt w końcu są super widoki, przede wszystkim na Tatersy, Pieniny, Gorce, fajnie widać też Babją, no kurcze widać większość pasm górskich.





Ktoś wspaniałomyślny, przejechał skuterem śnieżnym od schroniska w kierunku szczytu, więc jest fajna dość twarda ścieżka, inaczej była by niezła mordęga i lipne tempo.


Cały czas w oddali majaczy "domek" nad lasem




U góry nie jest już tak ciepło jak było na dojściu do głównego grzbietu, przede wszystkim pojawił się dość zimny wiatr, więc przyodziałem puchówkę. Na głównym grzbiecie też trzeba pokonać kilka wzniesień, dwa wierzchołki Złomistego Wierchu i Małą Radziejową. Tu już spotykam jedną parę wracającą ze szczytu i biegacza, miło widzieć że nie tylko ja jestem ryśnięty





Ostatni odcinek jest mega beznadziejny, cały czas w lesie, nic prócz drzew. Po 2h35min jestem na szczycie, gdzie kłębi się tłum wycieczkowiczów z jakiegoś PTTK, ale jeden robi mi fotkę

Jeden z przewodników krzyczy, że za wejście na wieżę kasuje 5zł, za drogo, więc nie wchodzę.



Nie zabawiam za długo na szczycie, nie ma tam nic prócz lasu. Brałem po uwagę zbiegnięcie dalej czerwonym szlakiem do Rytra, ale niewiadomą jest czy jest przetarty i musiałbym wrócić po samochód, wracam tą samą trasą.







Od Przehyby śnieg jest już mokry i grząski w butach zaczyna coraz bardziej chlupotać, ale cisnę, na obiad trzeba zdążyć

Zbiegnięcie zajmuje 1h45min. Według mapy wyszło 22km, przewyższenie ponad kilometr, latem przebiegnę to jeszcze raz, dla utrwalenia
