C.D słowackich wędrowek
Rozstajemy się z
Donem i
Łukaszkiem i ruszamy szlakiem na Czerwoną Ławkę-początek super.
Słoneczko świeci, niebo błękitne. Bosko po prostu.
Jedno co mnie niepokoi to cieżki plecak, nic to myślę sobie: rok wcześniej robiłam ten szlak w gorę i w dół pod prąd, robiłam też to zimą do góry.
Kilka dni wcześniej był Zadni Mnich i Zebro Granatu więc i ze skała się trochę zaprzyjaźniłam. Nie powinno być problemów.
Ochoczo ruszam za chłopakami (
Robem i
tomkiem.l) W kilka minut oni sa w połowie drogi a ja gramole się jak slimak.
Komin plecaka spada na łeb, nie radzę sobie na łańcuchach najlepiej. Pod samą przełęczą plecak odpycha od skały...wieki całe chyba się wdrapywałam na tą przełęcz
I przez Strzeleckie Pola schodzimy do Zbójnickiej Chaty
W Zbójnickiej jesteśmy coś koło 11, trochę wcześnie żeby zostawać tu na nocleg. Pada decyzja, ze przez Rohatkę i później Polski Grzebień (może Mała Wysoka po drodze) uderzymy do Śląskiego Domu na nocleg. Dalej ze Śląskiego mieliśmy iść magistralą do Popradzkiego i dalej do Chaty pod Wagą
Zatem ruszamy na Rohatkę, pogoda psuje się. Na Rohatce znowu mam problemy, tym razem z zejsciem, nogi się telepią - czuję, ze klamry wyjeżdżają spod butów
Tomek cierpliwie czeka na mnie i naprowadza na stopnie. Dzięki
Na podejsciu pod Polski Grzebień zaczyna padać, wiać i ogólnie robić się niemiło. Pomysł z Małą Wysoką odpada, schodzimy w dół do Slaskiego (po drodze mała wymiana zdań z jedną Lady

)
W Wielickiej dolało nas porządnie, przemoknięci wpadamy do Śląskiego Domu i słyszymy, że najtańsza dostępna turisticka izba kosztuje dziewiećsto
Cena 3x wyższa niz w pozostałych schronach

Braknie kasy na chatę pod Wagą, zresztą niech się wypchają.
Kombinujemy co dalej, nie jest już najwcześniej i jeśli ruszymy magistralą do Popradzkiego to przyjdzie nam schodzić tam w nocy, a zejście do Popradzkiego nie wyglada łagodnie...
Cóż zostaje nam złazić na "ostatnich nogach" do Tatrzańskiej Polanki
Wsiadamy w elektriczkę i jedziemy do Novej Leśnej na nocleg. Jakiś dzieciak proponuje nam nocleg u niego w domu. Bez namysłu zgadzamy się.
Tylko ja z uporem maniaka dopytuję się czy aby na pewno mają łazienkę

Zdziwiony dzieciak zapewnia, że naturalnie mają
Mieli łazienke z wielką wanną, ciepłą wodą i było Bosko
Rano o 5 pobudka,
ruszamy do Popradzkiego Plesa na śniadanie i dalej na Rysy
Po drodze niektórzy podziwiali kolejny cel do zdobycia:
Żabi Koń
W Chacie pod Wagą nie dostaliśmy noclegu
Nie byłoby tragedii gdyby nie to, że za oknem burza
Przeczekaliśmy najgorszą ulewę i grzmoty i poszliśmy sobie przez Rysy do Domu. Znowu na "ostatnich nogach".
Ja szłam jak paralityk, chłopaki pobiegli do przodu, jednak nawet Robertowi brakło siły, biedny pomylił nogi i się przkoziołkował. Plecak Go jeszcze przeważył i zrobił z dwa obroty. Stanełam jak wryta, na szczescie sie zatrzymał i nic się nie stało.
Jak zeszliśmy do Czarnego Stawu poczułam sie jak w domu,
W MOku się najedliśmy, napiliśmy i wstąpiły w nas nowe siły witalne
.
Ruszyliśmy do Roztoki na nocleg,
Asfaltem szliśmy juz w szarówce a od Wodogrzmotów lasem do schroniska w zupełnych ciemnosciach.Osobliwe to uczucie
Nie podobało mi się
Rano pojechalismy do Zakopca i tak skończył się nasz pobyt w górach
